Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-10-2018, 10:15   #82
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Relhad łupał czaszkę zwierzęcia, a Livia siedząc na grzbiecie wielbłąda czekała cierpliwie. Wysoka pozycja w siodle pozwoliła jej dostrzec dosyć wcześnie zbliżających się dwóch ludzi. Problem polegał na tym, że i ona była doskonale dla nich widoczna. Dwaj jeźdźcy na ciemnych, silnych koniach, jakże różnych od rusanamańskich rumaków, skierowali się ku Kibrii i Torstigowi. Im byli bliżej, tym więcej szczegółów było widocznych. Mimo, iż ubrani na lokalną modłę, nie byli Rusanamani. Mieli opaloną, ale jasną skórę; wystająca spod zawojów włosy również były jaśniejsze niż u lokalnej ludności. Pierwszy jeździec był całkiem przeciętnej budowy, uzbrojony w prosty, okaryjski miecz i włócznię o liściowatym, szerokim grocie, ale przy drugim z mężczyzn wyglądał jak karzeł. Tamten był potężny. Siedząc na koniu, niemal podwajał swój wzrost; stojąc na ziemi musiał liczyć dobrze ponad dwa metry. W ramionach miał szerokość dwóch zwyczajnych mężczyzn. Wrażenie wielkości potęgowała ogromna głowa, pokryta gęstym zarostem, sięgającym niemal linii oczu. Przez plecy miał przerzucony dwuręczny miecz, którym przy swoich rozmiarach mógł chyba swobodnie władać jedną ręką. A uzbrojenia dopełniała długa, obudowana ciemnym drewnem rura, którą trzymał przełożoną przez uda.

- Spokojnie! – zakrzyknął mniejszy z jeźdźców, gdy znalazł się w zasięgu głosu. Mimo, że mówił w rusanamańskim, jego akcent był niezwykle podobny do tego, jakim mówiła Kibria. Okar? – Nie mamy złych zamiarów. Jedynie przejeżdżamy.

- как дела? – niezrozumiale zagadał olbrzym tubalnym, głębokim basem.


- Jestem Rami ibn Hassan – przedstawił się strażnik. – I chyba nie mam już czego szukać w Yarakanie. Niech Siedmiu Proroków wybaczy mi moje czyny…

Hundur był traktowany znacznie lepiej niż obie kobiety. Swoją radość ze spotkania z Cedmonem wyraził skacząc na niego i niemal nie przewracając go na podłogę. Po chwili Gmanagh musiał powstrzymać brytana, bo w pałacu zaczęło robić się gorąco. Krzyki przybliżały się – najwidoczniej zorientowano się, że więźniowie uciekli i spodziewano się, że uciekli do szejkowych stajni. W stajni, dzięki temu, że konie i wielbłądy zostały wypuszczone, zapanował niewielki rozgardiasz, który w momencie, gdy Fahd i Rami zaczęli dźgać i bić zwierzęta, przybrał na sile.

Dwóch strażników szybko doszło do wniosku, że zostali wywiedzeni w pole i chcieli naprawić swój błąd. Weszli do stajni, ale ugrzęźli w drzwiach, gdy jeden z nich został stratowany przez wielbłąda, chcącego wydostać się na dziedziniec.

Nie było czasu na dokładniejszy wybór zwierząt, więc zabrali co popadnie, wspinając się na grzbiety i wyjeżdżając na ulicę, wiodącą z pałacu wprost w kierunku bramy północnej. Było tu pusto. Z tyłu z głównego dziedzińca pałacu piął się ku niebu słup dymu. Pierzeje Bramy Ragadan były rozwarte, strażników, poza jednym, obserwującym okolicę ze zwieńczenia wieżyczki nad bramą, nie było nigdzie widać.
 
xeper jest offline