Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-10-2018, 19:09   #31
Kata
 
Kata's Avatar
 
Reputacja: 1 Kata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputację
Tymczasem na przejrzystym skrawku czystego piasku, niedaleko pracującej lub odpoczywającej reszty zespołu pojawiła się Lyssa, już bez skórzanej kurtki, prowadząc za sobą Alana Woodsa. Zatrzymali się na środku, po czym nieco nieufna Azjatka sprawdziła czy w piasku coś nie siedzi, kopiąc go butem. Na tej wyspie nic nie było pewne. Uniosła brew, bo chyba nie było zagrożenia, po czym uśmiechnęła się i ściągnęła buty ze skarpetkami. Stanęła boso w piasku i spojrzała na mężczyznę.
- Ściągnij buty, będzie Ci wygodniej.

Jej słowa wyrwały go z przemyśleń. Chciał się ustawić tak by słońce było za nią i nie raziło jej w oczy. Przytaknął zgadzając się. Zdjął buty i wsadził w nie skarpety. Ściągnął również kapelusz i włożył do niego okulary przeciwsłoneczne. Rozpiął kamizelkę trekkingową i złożoną odłożył na piasek. Na nią odłożył pochwę z nożem oraz kaburę z pistoletem. Ostatecznie, chociaż niechętnie zdecydował się też ściągnąć koszulkę. Pewnie nie raz będzie lądować na piasku, a nie uśmiechała mu się perspektywa ciągłego drapania i swędzenia. Jego szczupła sylwetka była pozbawiona zbędnego tłuszczu, wyćwiczona by zagwarantować pełnię zręczności. Na prawym ramieniu miał kilka blizn po kulach, oraz gdzieniegdzie ciemne ślady po… oparzeniach?

- Bądź delikatna - odpowiedział przyjmując pozycję do ataku.

- Spokojnie, na razie rozgrzewka. - Rozbawił ją tym podejściem, ale musiała zadbać by tym entuzjazmem sam sobie krzywdy nie zrobił. - Nie chcemy chyba nabawić się żadnej głupiej kontuzji? Rozciągamy ciało Alan.

Lyssa stojąc naprzeciwko, zaczęła się rozciągać wyciągając ręce, obracając w biodrach, pochylając i sięgając dłońmi palców u stóp. Starała się przygotować wszystkie ścięgna i mięśnie na nadchodzący wysiłek. Nie spieszyła się, patrząc na ich specjalistę od logistyki i dają mu czas by powtarzał ruchy za nią. Poruszała się niesamowicie płynnie i była piekielnie zgrabna. Bez większego problemu usiadła na piasku, robiąc szpagat, a chwilę później już z wyciągniętymi szeroko na boki nogami, pochylała się do swoich stóp. Czując się dobrze rozciągnięta, wstała i podskoczyła kilka razy w piasku, wymachując powoli po łuku nogą w powietrzu.

- Masz rację - Alan odpowiedział nie nadmieniając, że dopiero co się rozgrzał przy przenoszeniu ekwipunku.

Starał się nie zwracać uwagi na wygimnastykowaną sylwetkę Lyss’y. Nie dałby rady po tym spokojnie spać.
Zaczął od rozciągania stawów. Rozpoczął spokojnie od kostek, nadgarstków, karku, bioder, itp. Skończył sprawdzając czy bez problemu zrobi salto w tył.

- Wow, jestem pod wrażeniem. - Powiedziała Kiku przyglądając się jego akrobacjom i kończąc swoją rozgrzewkę rozciągnięciem palców dłoni. Najwyraźniej Alan miał jakieś talenty poza wybieraniem miejsc gdzie postawić skrzynie. Popatrzyła się przez moment po bliznach i dziwnych przebarwieniach na skórze które miał.

Mężczyzna, zdając sobie sprawę jak bardzo się wygłupił tymi “popisami” zrobił się na chwilę czerwony, że jego twarz nabrała odcienia śladów po poparzeniach, jakie miał na ciele.

- Haha - Zaśmiał się nerwowo i podrapał po głowie - Zwykły fart, nic innego.

Przechyliła głowę, zerkając z ukosa, całkiem ciepłym(?) wzrokiem po czym stanęła w pozycji i niczym Morfeusz w filmie Matrix, zachęciła Alana by ją zaatakował. Rozpoczęła się szybka szamotanina, w której tak jak przewidział Woods, co chwilę lądował twardo w piasku…

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=DxxQDbhdzEc[/MEDIA]


Alan podejrzewał, że ma do czynienia z mistrzynią sztuk walki. Jedyne co był w stanie zrobić to wykonywać wyćwiczone ukemi, po każdym obezwładnieniu przez Azjatkę. Zdecydowanie wolał obronę niż atak. Kto o zdrowych zmysłach chciałby pchać się w bójkę?

Kiku nie dawała mu dużych forów, być może gdzieś wewnątrz wciąż czując do niego nieco złości. Zachowała się jednak na tyle by pomagać mu wstać, po każdym kontakcie z glebą. Alan był dość zwinny i czasem udało mu się przez chwilę oprzeć jej, ale brak techniki gubił go i ostatecznie zawsze pozbawiała go równowagi.

- No dalej Alan! Stać Cię na więcej! Weź ten swój pokrowiec od noża i walcz jakby to było prawdziwe ostrze. - Krzyknęła wesoło Lyssa, bujając ciałem wyraźnie w swoim żywiole.

Mężczyzna odpowiedział śmiechem. Nie pamiętał kiedy ostatni raz mógł się tak swobodnie pobawić. Wiedział jednak, że normalnie nie ma z nią żadnych szans. Musiał zastosować finte, jakiś blef by wyprowadzi Ją z równowagi. Podstawą samoobrony było wykorzystanie siły przeciwnika przeciwko niemu. Musiał więc zastosować najmniej prawdopodobną taktykę. Opuścił gardę i zaczął powoli, swobodnie iść w jej stronę. Swobodnie. Krok po kroku. Bez nagłych ruchów. Coraz bliżej.

- Masz już dość? - Zapytała Kiku, z drobnym uśmieszkiem satysfakcji, ale dalej stała w pozycji obronnej. Jej ojciec trenował z nią bardzo często, a znał się na rzeczy. Tutaj walka z innymi mogła być jedynie rozgrzewką. Co ciekawe Woods nie był tak zupełnie zielony, choć bardziej znał się chyba na technikach obrony niż ataku. Nie poświęcił jednak temu tyle z życia co Lyssa, która starała się opanować swoje ciało do perfekcji. Jakby szukając nowych to wyzwań, jeszcze w Stanach, dała się namówić na ćwiczenia w labiryncie z kostek domino.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=uaYnlFNQps4[/MEDIA]

Miała tylko nadzieję że nikt tutaj jej z tym nie skojarzy, a w szczególności youtuber który mógł surfować aż tak daleko w internetach. Dostałaby jeszcze jakąś dziwną ksywkę pokroju “T” co nie było jej w smak.

Kolejny krok mężczyzny zbliżył go już na odległość mniejszą niż wyciągnięcie ramion. To była najtrudniejsza część jego planu. Wytężył całą siłę woli jaką posiadał. Przemógł się i spojrzał jej głęboko w oczy, nachylając się jakby zobaczył coś na jej twarzy. Jeśli blef się uda i dziewczyna się zawaha, reszta pozostanie już tylko kwestią szybkości. Będzie musiał jedynie nagle popchnąć ją w okolicach brzucha, a resztę już załatwi grawitacja.

Z początku plan nawet zadziałał, bo dziewczyna myślała że rzeczywiście na tym skończyli swój trening, a Alan najzwyczajniej był już zmęczony. Oczywiście coś nie pasowało w tym, że mimo jej pytania podchodził nie odpowiadając, ale i to go nie zgubiło. Gdy wyciągnął rękę w stronę jej talii, Kiku zareagowała instynktownie, bo trenowała takie rzeczy tysiące razy.
Zwinnie jak łasica uskoczyła na bok, chwytając za jego dłoń i jeszcze go pociągnęła by na pewno stracił równowagę, tak że w tym pędzie sam poleciał klatą na piasek.
- Hiii-Yaaa! - Krzyknęła gdy sama wyskoczyła w powietrze, robiąc przewrót w tył i nieco brutalnie spadając tyłkiem na leżącego Woodsa. Jakby mu było mało, złapała go zaraz za rękę, wykręcając tak by leżał grzecznie, obezwładniony.

- Oszukujesz! - Rzuciła pretensjonalnym tonem, patrząc przez ramię na Alana z dzikim grymasem w oczach.

Mężczyzna wypluł piasek z ust, a następnie zaśmiał się głośno i radośnie. Nie starał się nawet wyrywać z jej uścisku. Naprawdę dawno już tak dobrze się nie bawił.

- Nawet jeśli, to czy miałem jakieś szanse? - zapytał z łobuzerskim uśmiechem na ustach.

- Coś tam umiesz. Porzucam Tobą kilka razy na tydzień i już nie będzie tak łatwo. - Odparła w formie komplementu Kiku, wypuszczając rękę mężczyzny i wstając. Zerknęła na te dyszące “zwłoki” Alana i wyciągnęła do niego dłoń, tym razem by po prostu pomóc mu wstać.

Woods obrócił się na plecy i już chciał zrobić “sprężynkę”, lecz zobaczył, że Lyss’a wyciąga do niego rękę. Przyjął ją z wdzięcznością. Wydawała się ciepła i miękka. To nieprawdopodobne, że tak delikatna istota skrywała w sobie tyle siły. Z pomocą dziewczyny podniósł się i otrzepał piasek z reszty ciała.

Nieco zmęczona tym wysiłkiem Nakajima odgarnęła włosy, po czym stanęła równo i skłoniła się lekko, w geście szacunku dla swojego przeciwnika. Była raczej zadowolona i rozbawiona niż poważna, a tym jak długo jej spodnie wytrzymają takie przygody się nie przejmowała. I tak nim wrócą do USA, będą nadawały się do wyrzucenia.

- Poćwiczymy jeszcze bloki, czy koniec na dzisiaj? - Zapytał oddychając ciężko Alan, oddając ukłon. Cały dzień noszenia gratów, walka z jakimś krakenem, a teraz ciągłe wyginanie kończyn dały mu w kość. Tego ostatniego jednak zdecydowanie nie żałował.

- Dzięki Alan, ale na razie nam wystarczy. - Powiedziała zakładając buty i zdobywając się na krótki uśmiech do niego. Wstała szarpiąc bluzeczką by zapewnić sobie jakiś przewiew powietrza. Odwróciła się i poszła w stronę bagażu, ściągając po drodze ową bluzeczkę bez zbędnej krępacji. Pod spodem miała całkiem nieciekawy, za to wygodny, czarny stanik który raczej nie był zbyt pokazowy. Co było jednak ciekawe, to kolejny tatuaż, który miała na lewej łopatce.



Pojawił się tylko na chwilę, nim Kiku przycupnęła przy swojej walizce i nie wyciągnęła czystego topu, szybko go na siebie naciągając.

Mężczyzna chwilę podziwiał smukłą sylwetkę Lyssy, po czym szybko doszedł do siebie i momentalnie odwrócił wzrok. Zebrał i otrzepał swoje rzeczy z piasku, po czym ze smutkiem udał się w kierunku łodzi, rozmasowując obolałe mięśnie. Miał nadzieję, że Marco sam uporał się z większością pracy, ale perspektywa zakwasów w następnym dniu, jakoś teraz nie była dla niego czymś strasznym.
- Już koniec?! - Krzyknęła zawiedziona Dorothy. - Przecież kibice czekają na więcej!!

Alan obrócił się w stronę mówiącej dziewczyny. Nie pamiętał czym się zajmowała, ale gdzieś na pewno widział już tą twarz.

- Niestety to tyle na jeśli chodzi o dzisiejszy występ. Zapraszamy jutro na pokaz magii i iluzji - odpowiedział żartobliwie. W ogóle nie radził sobie z kobietami.

- Jesteś moim bohaterem!! - Lie zaczęła piszczeć jak rozentuzjowana fanka na koncercie jakiejś gwiazdy.

Córka Victora Lie! Co ona tu do cholery robi?! Nie było przecież mowy o tym by ktoś tak “cenny” znajdował się w tej grupie.

- Na serio. Jeśli zamiast uważać na otoczenie, będziemy skupiać się na czyichś ćwiczeniach, nawet dzisiaj kilka osób może zniknąć w magiczny sposób - powiedział wciąż niedowierzając.

- Już nie mogę się doczekać. - Odparła Dorthy, chociaż z mniejszym entuzjazmem.

Dopiero też wtedy oboje sparing-partnerów w sumie zauważyło, że mieli całkiem sporą, choć nieco skrytą widownię… oprócz bowiem głośno kibicującej Dorothy oraz cichej Kimberlee, która usiadła niedaleko i przyglądała się jawnie temu sparingowi, był również i nieco oddalony, wpatrujący się i w nich jeden z najemników z rozładunku (Larry), do tego i Marco, Honzo z durnym uśmiechem na gębie...i chyba jeszcze kilka osób, które jednak już zaprzestały obserwacji…jak nic przynajmniej przez chwilę gapiła się na nich chyba i z połowa ekspedycji!

Lyssa zebrała cały ekwipunek i podeszła do Kimberlee, mało zaskoczona tym że inni jeszcze chwilę temu się im przyglądali. Przysiadła obok niej i pogłaskała po ramieniu troskliwie.

- Jak się czujesz Kim? Chcesz batonik.. e… - Tu Kiku zaczęła sprawdzać etykietkę. - O smaku czekolady z coca colą? - Sama chyba się zdziwiła, ale taki wpadł jej w rękę, zerknęła na blondynkę wzruszając ramionami.

- Mhm - Przytaknęła blondyneczka, po czym batonik zmienił właściciela… Kim ugryzła kawałek, i się na moment uśmiechnęła.
- Wow, umiesz walczyć! - Powiedziała po przełknięciu kęsa - [/i]Pewnie trenujesz laaaataaami co?[/i] - Dodała, po czym na chwilę zerknęła w kierunku Dorothy, która pomachała jej jedną ręką a drugą wykonała ruch jakby paliła papierosy.

- Zaczęło się jako hobby, ale pamiętasz to coś z dżungli? Nie wiem czy odważyłabym się kopnąć tą zębatą paszczę. Mam nadzieję że nie utkniemy tu na długo bez wsparcia. - Westchnęła, ale uśmiechnęła widząc że Kim nie wybrzydza. Zarzuciła nogę na nogę i wydęła usta.
- Cholera, po tym co tutaj widziałam, nie zasnę.

Kim zrobiła nieco markotną minę, ale po chwili spojrzała trochę weselej na Kiku.
- Nasi najemnicy sobie poradzili… a na zaśnięcie to Dorothy by coś miała - Dziewczyna ściszyła głos i wychyliła nieco głowę ku Azjatce - Przed chwilą z tym Harrym palili jointy… no chyba że wolisz tabletki nasenne, mam w plecaku.

Mało dyskretny wzrok jakim Kiku obdarzyła Dorothy, mógł śmiało mówić że właśnie o niej rozmawiały. Był jednak na tyle krótki że mógł ujść uwadze.
- Chyba wolę pozostać czujna, przynajmniej póki nawet nie mamy zabezpieczonego obozu. - Fuknęła w przelotnym rozbawieniu pod nosem. - Gdybym nie miała tak odpowiedzialnego zajęcia, pewnie też bym zapaliła. Tylko zrobiłabyś dziwną minę, widząc jak bawią mnie te maszkary z lasu. Tak, to zdecydowanie nie byłoby mądre. - Przeciągnęła to słowo jakby wyobrażała sobie alternatywne, bardziej turystyczne sposoby spędzania tutaj czasu.
 
__________________
In the misty morning, on the edge of time
We've lost the rising sun
Kata jest offline