Szalupa, klucząc między zakotwiczonymi statkami wypłynęła z portu. Marynarze musieli się tego namachać wiosłami. W końcu w mroku zamajaczył ciemny kształt. Iladaboda i Vince wspięli się na pokład po sznurowej drabince. Jeden niczym wiewiórka, drugi z gracją wyrzuconego na brzeg wieloryba. - Już daliśmy znać kapitanowi i temu w kapeluszu, że jesteście - powiedział bosman. |