- Nisko w siodłach! - zakomenderował do reszty na wojskową modłę i spiął konia w kierunku bramy.
Objął mocniej Zahiję i pochylił się nad nią w razie gdyby strażnik postanowił ostrzelać ich z tej wieżyczki... - Nie puszczę cię wiedźmo... - szepnął w pobrudzoną od zakrzepłej krwi czerń kwefu Rusamanamki, która jakby przelewała mu się przez ramiona. Ludzie szejka może i ją torturowali... może i coś zrobili czego nie rozumiał, bo wspomniała o jakimś przedmiocie. Ale delikatnego kwefu nie zdjęli. Nie wiedział, czy z obawy przed gniewem boga krwi, czy zwyczajnie przez wzgląd na tradycję, która pozwalała obić kobietę do nieprzytomności, ale nie pohańbić ją odsłaniając twarz... - Ale ty też się musisz trzymać...
Zastanawiał się, czy o jej zdrowie prosić Fahima, Adanariusa, czy może jej wyklętego patrona... Poprosił bezosobowo. Może, któryś usłucha...
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin |