Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2018, 12:26   #34
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Van Straten ruszył się szybkim krokiem do zaparkowanych quadów, po czym usiadł na jednym z nich, odpalając silnik, i czekając na Sosnowskiego… wychodziło więc na to, że “Myśliwy” miał zamiar nim kierować, a najemnik miał siedzieć z tyłu.
- Jedziesz? - Spytał ubierającego się Douglasa, po czym splunął gdzieś w bok tabaką w piasek.
- Jadę.- odparł krótko Doug siadając za mężczyzną. Niespecjalnie miał ochotę na tą wycieczkę po kolejnego trupa, bo i nie spodziewał się że zwiadowca przeżył. Pewnie za bardzo zbliżył się do morza i ...chaps… nie ma zwiadowcy.

Po chwili ruszyli więc plażą w kierunku, gdzie pojechał zaginiony najemnik, zostawiając za sobą całą ekspedycję. Minuta niezbyt szybkiej jazdy, druga, trzecia… oddalili się już tak daleko, iż bez lornetki nie można było rozpoznać reszty towarzystwa poza małymi postaciami, do tego plaża nieco “skręcała” więc prawie już w sumie wszystkich stracili z oczu. W końcu znaleźli zgubę, a przynajmniej jej część.

Quad leżał na boku, piasek wokół niego był wzburzony, leżał tam bezpański karabin, no i były ślady krwi… wszystko jednak bliżej dżungli, niż samego morza. Wenston zwolnił, w końcu się i zatrzymał jakieś 5 metrów od znaleziska, wyłączył silnik ich quada, po czym siedział, jak siedział, obserwując otoczenie i chyba nasłuchując. Po chwili pochwycił w dłonie swój M14.
- Hmmm... - Mruknął cicho.
- Coś siedzi w piasku… prawdopodobnie.- widok ten skojarzył się Douglasowi z takimi robaczkami z pustyni saharyjskiej, które karmił z nudów leżąc i czekając na transport. Siedziały zagrzebane w piasku i łapały to co znalazły w pobliżu.
- Pieprzenie - Van Straten zszedł z pojazdu, po czym spojrzał na najemnika, wskazując lufą broni na parę połamanych gałązek roślinności w kierunku dżungli - Coś raczej wylazło i go zaatakowało... - Mężczyzna przyglądał się zieleni - Co ty na taką teorię?
- To podejdź i weź karabin jeśli tak sądzisz. Ja cię będę osłaniał.- zaproponował Bloody szykując kałacha.
- Nie będziesz mi gadał, co mam robić chłopcze, nie jestem jednym z waszych zuchów - Niespodziewanie odwarknął “Myśliwy”, po czym zaczął obchodzić miejsce z leżącym quadem małym łukiem - A ty będziesz tam tam siedział na dupie? - Spytał.
- Będę cię osłaniał. To się nazywa taktyka… nie włazić całą kupą w potencjalną pułapkę.- odparł beznamiętnie blondyn mając w nosie zdanie” wielkiego białego myśliwego”.
- I nawet nie zleziesz z quada? To nie taktyka, to walenie w chuja, by w razie czego stąd spierdolić, tak to widzę - Odpowiedział Wenston, kręcą głową. W międzyczasie obszedł już ostrożnie przewrócony pojazd, będąc o metr od niego. Wtedy też wyciągnął zza pasa swój nóż myśliwski, i rzucił nim w piach. Ten się wbił, i nic się nie stało. Mężczyzna wzruszył ramionami, po czym ostrożnie, stukając nogą przed sobą, “badał” teren, i w końcu stał już obok drugiego quada.
- No i co? No i gówno... - Odpowiedział sam sobie, po czym podniósł karabin z piachu i rzucił go Sosnowskiemu.

Sosnowsky założył zdobyczny karabin na drugie ramię i zszedł z quada mówiąc.- Gówno czy nie… lepiej tego przewróconego quada tam nie uruchamiać. Nie ma co kusić losu. Szukamy dalej trupa? Tym razem w dżungli?
- Znasz się na tropieniu? - Spytał już spokojniejszym tonem Van Straten, po czym… kopnął w przewróconego quada, a gdy ten opadł na koła, oczom obu ukazał się ślad w piasku.

-Nie. Od tego mamy ciebie. Nie zatrudniono mnie jako tropiciela.- odparł Douglas pochylając się nad odciskiem łapy.-Ale nawet takie beztalencie jak ja… wie że to nie jest ślad zrobiony przez znane ludziom zwierzę.
- Więc na co typujesz? - “Myśliwy” wbił wzrok w pobliską dżunglę, odrobinę mocniej ściskając swój karabin.
- Na kłopoty. To nie są chyba aż tak duże ślady, a facet był uzbrojony.- Douglas zsunął zdobyczny karabin z ramienia i sprawdził zawartość magazynka by zobaczyć ile on wystrzelił. Magazynek był pełny.- Coś go dopadło zanim zdołał sięgnąć po broń.
Magazynek wrócił na swoje miejsce, broń na ramię.- Szybka śmierć, jak kłapnięcie szczęk krokodyla na brzegu rzeki.

Van Straten przyklęknął na jednym kolanie, po czym przyjrzał się dokładniej odciskowi na piasku.
- W sumie nie wiem co to może być, może jakiś duży gad… ale wagowo to by było i ze 100 kilo, może trochę mniej. Tego czegoś już tu nie ma od dawna, odwlokło zdobycz w dżunglę... - Spojrzał znów w zieleń - ... pytanie więc, czy idziemy tropić, czy wracamy do reszty? Bo raczej temu nieszczęśnikowi, gdziekolwiek jest, już nie pomożemy...
- Wejdziemy w dżunglę pełną nieznanych zagrożeń, odnajdziemy tą gadzinę i.. co? - zapytał retorycznie “Bloody” wzruszając ramionami.- W najlepszym przypadku zdołamy draństwo zabić nie odnosząc obrażeń. I jedyne co zyskamy to zmarnowanie paru naboi. A to jest ta optymistyczna opcja.
- Więc wracamy - Stwierdził Wenston, wstał, i znowu splunął tabaką w kierunku dżungli - O tym znalezisku to lepiej tylko Majorowi powiedz, cywile są już wystarczająco nerwowi... - Dodał.
- Coś im trzeba jednak powiedzieć. Przecież zwiadowca nie udał się na urlop.- stwierdził ironicznie Sosnowksy, zamyślił się i dodał. po chwili.-Ruchome piaski. Wpadł nie i zatonął. Śmiertelna pułapka którą jednak można ominąć nie wchodząc w nią.
- No tak, tak też możesz bajdurzyć... - Van Straten wzruszył ramionami, po czym założył karabin na ramię - To wracamy?
-Tak.- odparł krótko Douglas.

“Myśliwy” wsiadł więc na znaleziony quad, po czym spróbował go odpalić. Raz, drugi, trzeci… w końcu się udało. Mogli wrócić do reszty, z odnalezionym pojazdem, ale bez jego właściciela. Właściciela, który skończył marnie na tej wyspie ledwie w godzinę po przybyciu.

Kolejny.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline