Perspektywy na wieczór zapowiadały się na coraz ciekawsze. Prym oczywiście wiodła w tym Alice. Najwyraźniej ta wiedziała jak najlepiej się zabawić. Czas mijał im na rzucaniu kolejnych dowcipów, anegdot oraz perypetii. Chcąc nie chcąc połamali się na większe i mniejsze grupki, jak to przy każdej takiej okazji bywa. Szybko udało mu się złapać kontakt z Johnym i Billim Hardneckami. Okazało się, że jeden z nich pochodził faktycznie z Teksasu, a drugi, tylko gniewnie spojrzał i wrócił do żłopania piwa. Szybko zgadali się o starych dobrych czasach, mocno okraszanych "wy młodzi to to czy tamto."
Koniec końców niemalże z każdym zamienił po kilka słów co najmniej. Casha podpuszczał, że nie będzie w stanie pokonać ich pokładowego snajpera, Alice; z Kennexem przez chwilę mierzyli siły przy uściśnięciu prawic, po czym obaj wybuchli szczerym śmiechem i przytulili się niczym dawno niewidziani bracia. Wkrótce obaj głośnym, basowym śmiechem kwitowali opowiadane historie; Szlag nawet przekonał się do Zee i pogadał z nią trochę poważniej (czego skrupulatnie unikał na pokładzie pociągu). Wymieniał się uwagami medycznymi, poznawał skomplikowane medyczne nazewnictwo uniwersyteckie, które do tej pory znał wyłącznie ze zwyczajowego slangowego języka oraz opowiadał o własnych przygodach z różnymi przypadkami, łącznie z tamowaniem dziury wylotowej po kuli jednego gnojka własnym palcem, żeby nie zdechłe zanim doprowadzi go do punktu opatrunkowego.
Przez cały ten czas zaś, zerkał ukradkiem w kierunku Amber, walcząc sam ze sobą czy podejść zagadać czy nie.
Co prawda nie mógł zaufać Indiance, że rozpozna dobre piwo od szczyn, ale ilość procentów w bimbrze powinna się raczej zgadzać. A jak trzeba się nawalić to nawet przemysłową mieszanką da radę. Po prostu następnego dnia będzie się tego żałowało bardziej niż zwykle.
- Alice słusznie prawi, z kilka osób mogłoby pobawić się w niańki, kiedy reszta się bawi. To jak, są jacyś ochotnicy czy iść po krótkie słomki? - zawyrokował Dave podciągając wyżej pas na biodrach.
-Z tym strzelaniem to bym jednak nie przesadzał. Znam lepsze formy rozrywki - uśmiechnął się szelmowsko.
__________________ you will never walk alone |