Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2018, 18:39   #32
Bounty
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
Javier był przerażony. Szaleństwo Hernana, śmierć Dolores i Camello, tego było za dużo jak na jeden dzień, za dużo jak na tak mało koki. Nie miał nawet szans zamienić słowa na osobności z Psem, teraz zresztą miał wrażenie, że żaden sprzeciw, zwłaszcza jego, nic by nie zdziałał. Strach stłumił zresztą wszelkie myśli o proteście, zdławił w gardle słowa czyniąc Xaviego niemą, wystraszoną marionetką, wypełniającą posłusznie polecenia. Dłonie drżały na kierownicy a nogi na pedałach. Samochodem szarpnęło, ranny Aztek jęknął a silnik zgasł zaraz po tym jak wóz ruszył. Dopiero po chwili Javierowi udało się opanować na tyle, by był w stanie prowadzić. Szczerze życzył rannemu na tylnej kanapie, by zdechł, ale bał się reakcji Zjawy. Niby miał przy sobie pistolet, nawet chciałby potrafić skurwysyna zastrzelić, ale obawiał się, że nie będzie w stanie. Że nawet wobec zagrożenia życia sparaliżuje go strach przed zimną, psychopatyczną pewnością siebie tamtego. Miał nadzieję, że Zjawa zatrzyma się na jakichś światłach, dając mu czas na zanurzenie palca w torebce z proszkiem. Na razie Xavi trzymał się kurczowo kierownicy, skupiony na podążaniu za motocyklem. Dojechać i wrócić, byle jak najszybciej.

Zjawa prowadził. Javier jechał za nim. Niczym ćma do światła. A wszyscy wiedzieli, co dzieje się z ćmą gdy doleci do swojego celu.
- Puta - jęczał ranny motocyklista. - Puta madre…. ja umieram… puta… umieram.
Biadolił tak, że mózg Javiera puchł od tego, niczym bania.
- Matka. Moja matka. Powiesz mojej matce. Mojej jebanej matce. To przez nią miałem zasrane życie. Przez nią. Puta…. Madre puta…
Jęknął głośniej, gdy koło podskoczyło na wyboju.
Dojechali. Jakimś cudem dojechali. Do dzielnicy przemysłowej, na skraju której funkcjonował sport warsztat dla motocyklistów i samochodów. Wszyscy jednak wiedzieli, że tutaj mają swoją główną bazę Aztec MC. Na ostatnich kilkuset metrach Zjawa przyśpieszył i na Javiera czekała już otwarta brama. Wjazd do piekła ukrytego pod płaszczykiem zakładu naprawczego. Już teraz widział kilku ludzi z gangu w charakterystycznych kurtkach klubu. Nosili na nich znaczek 1% z dumą. Javier wiedział co on oznacza. Klub z dumą należał do 1% klubów motocyklowych będących gangiem i do tego się przyznawał.
Patrząc na ludzi przy motorach - jak jeden wyglądających na zatwardziałych degeneratów - Javi wahał się, czy nie zwrócić. Wiedział, że kiedy wjedzie do środka, może być różnie.
Ranny jęknął przeciągle. Ostatnie kilka minut odzywał się rzadziej. Więcej jednak jęczał.

“Tylko się teraz nie przekręć, tylko się teraz nie przekręć” - zaklinał go w myślach Orozco. - “Zdechnij sobie jak mnie już tu nie będzie”. Najbardziej obawiał się, że Aztekowie wyładują na nim złość za śmierć kumpla. Bardzo chciał uciec, lecz zdrowy rozsądek podpowiedział mu, że łatwo dogonią go na motocyklach. Wjechał więc w bramę, lecz nie zamierzał wchodzić w głąb paszczy lwa. Zatrzymał się tak, by bagażnik samochodu blokował zamknięcie bramy.
- Weźcie go szybko, trzeba go opatrzyć! - zawołał przez uchylone okno do Azteków głosem pełnym przejęcia i troski. Udawanie było jedyną, oprócz informatyki rzeczą, w której był dobry.
Sięgnął przez fotel do tylnych drzwi i je otworzył. Przednie przezornie zablokował.

Zjawa podszedł do okna od strony kierowcy, podczas gdy jego zbiry wyciągały krwawiącego kumpla z samochodu.
- Wysiadaj. - Powiedział wytatuowany przywódca motocyklistów. - Musimy pogadać.
- Tylko wjadę - odpowiedział Orozco, nie patrząc mu w oczy. Głos El Spectre zdawał się nie znosić sprzeciwu, ale żadna siła nie mogła zmusić Javiera do wyjścia z samochodu i konfrontacji z tą bestią w ludzkiej skórze. Zerknął w lusterko. Gdy tylko Aztekowie wydobędą rannego zamierzał wrzucić wsteczny i wcisnąć pedał gazu do dechy.
 
Bounty jest offline