Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-10-2018, 14:27   #35
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Po kilkunastu minutach do reszty na plaży wrócił “Sosna” z Van Stratenem. Pojechali na jednym quadzie, wrócili na dwóch… nikt z mężczyzn jednak nie dzielił się nowinami, jakie odkryli, ale chyba każdy z ekspedycji, domyślał się, co też się mogło wydarzyć z poprzednim właścicielem odzyskanego pojazdu.

Blondyn zamienił na osobności kilka słów z Majorem. Dowódca miał znowu nietęgą minę.

W tym czasie pan Collins naprawił radiostację, z której natychmiast skorzystał Baker, w celu połączenia się z “Hyperionem”. Z namiotu i jego okolic wyproszono wszystkich… choć Major zażyczył sobie obecności Frosta.

- Będziesz nagrywał kamerą - Wyjaśnił krótko Harremu, po czym wywołał statek. Prosił o połączenie z Maureen Durand, a gdy ta w końcu pojawiła się na łączu, zażądał na sam początek od kobiety, by była przy radiu sama. Gdy w końcu ta oznajmiła, że tak jest, Major zaczął informować:
- Jesteśmy na wyspie od dwóch godzin, widzieliśmy nieznany gatunek ptaków i kwiatów, napotkaliśmy również dziwną... bestię. Duża roślina, około 2 metrów, mięsożerna, próbowała pożreć jednego z nas. To nie był zwykły kwiat, to coś wyglądało niemal jak bestia z jakiś koszmarów. Inna kreatura przy plaży, zaatakowała obsługę łodzi desantowej, doszło również do wypadku i wybuchu wśród sprzętu. Mamy 7 zabitych, oraz 1 zaginionego, najprawdopodobniej również nie żyje. Łódź niesprawna, przepłynięcie przez mgłę uszkadza załączony sprzęt elektryczny i elektroniczny. Zarządzam ewakuację wyprawy! - Warknął na końcu w słuchawkę.


W eterze zapanowała cisza trwająca chyba z 5 sekund.

- Kto zginął? Ktoś z cywilnych pracowników? - Odezwała się w końcu Durand, a Baker wymienił zabity stan osobowy.
- Zrozumiałam - Powiedziała pani Dyrektor - I odmawiam ewakuacji.

Major zazgrzytał zębami, powstrzymując się chyba przed wielkim bluzganiem.

- Odkrycia naukowo-badawcze mają priorytet. A w tej chwili i tak nie możemy wam pomóc. Huragan “Laura” zmienił kierunek i zmierza prosto na was, trafi wyspę za najdalej 3 godziny. “Hyperion” musi odpłynąć, wrócimy w ciągu 24 godzin. Proszę nadal badać wyspę. - Głos Durand był zimny niczym lód.
- Ewakuacja lub przyślijcie nam wsparcie! Zginęło 7 osób!! - Wydarł się Major.
- W tej chwili żadna z tych opcji nie jest możliwa, statek już odpłynął od wyspy. Z tego co wiemy, Chińczycy są już w drodze. Badajcie wyspę, zbierajcie informacje. - Znów odezwał się ten zimny, kobiecy głos - Po to tam jesteście, każdy zdawał sobie sprawę z ryzyka, wszyscy podpisaliście kontrakty. Róbcie swoje, to rozkaz Majorze.

Baker zacisnął łapę na słuchawce, aż zazgrzytały kości jego palców, oraz plastik samego przedmiotu.
- Lepiej dla was, żebym stąd nie wrócił... - Wychrypiał, po czym pierdolnął słuchawką o radiostację.

- Suka! Jebana suka! - Dowódca całej ekspedycji przywalił kilka razy pięścią w stolik na którym stał sprzęt, a wszystko się niebezpiecznie zachwiało. Major spojrzał na Frosta.
- Wyłącz tą pieprzoną kamerę, starczy. I ani słowa innym - Baker wbił twarde spojrzenie w Harrego, po czym wymownie sięgnął po karabin, który przez chwilę mocno ściskał w łapach. W końcu obaj wyszli z namiotu.

~

Dwaj sierżanci z szeregów najemników, i Van Straten, zostali poproszeni przez Majora na słówko… po dwóch minutach zakończono rozmowę, a Baker pochwycił jakąś solidną skrzynkę wśród całego sprzętu składowanego na plaży, po czym na niej stanął, by dla wszystkich być lepiej widocznym. Włączył również swój komunikator, by każdy z nieco oddalonych, a zabezpieczających teren wokół “obozowiska” najemników mógł słyszeć dokładnie co mówi.

- Opuszczamy plażę, udajemy się w głąb wyspy! - Odezwał się głośno, omiatając wzrokiem twarze pobliskich ludzi - Nadciąga huragan, będzie tu za 3 godziny. Jeżeli ktoś jest głodny, teraz jest okazja coś przekąsić, macie na to 10 minut. To nie wszystko... - Major zlekceważył wszelkie komentarze i pretensje, zeskoczył ze skrzynki, po czym podszedł do wiele większej. Po jej otwarciu, wyciągnął stamtąd plecak.


- Jeśli nie macie własnych, przydatnych rzeczy survivalowych, niech każdy weźmie taki plecak - Uniósł go nieco wyżej, by każdy dobrze widział - Jest do niego podczepiony namiot dwuosobowy, śpiwór, a w środku jest kilka przydatnych rzeczy. Kto zainteresowany, wszystko wyjaśni Woods - Major wrzucił plecak na powrót do dużej skrzyni.

- Najpierw macie 10 minut na posiłek. Potem każdy bierze ze sobą własny, lub taki plecak co pokazałem. Do tego jedna, powtarzam, tylko 1 torba lub walizka czy co tam macie z rzeczami osobistymi. Do tego 1 torba z waszym sprzętem naukowym. Nic więcej.

Baker znów odczekał kilka sekund, gdy pojawiły się kolejne pytania, pretensje, komentarze. Nie zwracał jednak na nic uwagi, nic dodatkowo nikomu nie wyjaśniał. Widać po nim było, od samego początku po wyjściu z namiotu z radiostacją, że jest nieźle wkurwiony.

- Po posiłku i pobraniu toreb i plecaków, wszystko pakujemy na jeepy i quady. Z reszty sprzętu jaki tu leży zabieramy to, co nam się przyda do biwakowania w dżungli. To co zostanie tu, zabezpieczamy przed nadchodzącym huraganem. Przy ładowaniu pojazdów pomagacie WSZYSCY, przy wydawaniu sprzętu rządzi Woods. Pan Van Straten i “Zapałka” ruszają już quadami, by znaleźć drogę dla pojazdów przez dzicz. To wszystko, rozejść się!

….

Ryotaro został na parę minut ponownie zdegradowany do roli mechanika, mając tym razem zamontować ciężki karabin odkręcony z łodzi desantowej na jednym z jeepów. Pomagał mu w tym z kolei czarnoskóry “Bear”.

W międzyczasie pochowano również 2 zabitych Pionierów, najpierw ich pakując do czarnych worków, a następnie zakopując obok plaży, gdzie pozostawiono również sprzęt, który się nie mieścił już na pojazdach...

~

Ekspedycja zabawiła na plaży godzinę czasu, i w końcu przyszedł moment, by usadzić tyłki w pojazdach, i ruszyć w głąb wyspy, w myślach wielu osób pojawiły się z kolei pytania, kto gdzie ma siedzieć, z kim jechać, czym jechać… ponownie więc przejął inicjatywę Major, przydzielając każdemu miejsce, mając na uwadze aspekt strategiczny.

Z przodu na quadach Van Straten i “Zapałka”, robiący za zwiad.

W pierwszym jeepie, jako kierowca Curran, obok niego Major. Za nimi siedział po lewej Honzo, na środku Collins, a po prawej “Bear”. Na… małej pace, wśród kilku skrzynek, plecaków, radiostacji, i masy innych dupereli, miała przycupnąć Kimberlee i Lyssa.

W drugim jeepie, za kierownicą “T”, obok niej Harry. Z tyłu po lewej najemnik Larry, w środku
Dorothy, po prawej najemnik Kaai. Na pace, wśród sprzętu, Marco i Ryo. W tym jeepie również zamontowano “pięćdziesiątkę”, którą w razie potrzeby mógł obsługiwać ktoś ze środkowych miejsc pojazdu.

Z tyłu kolumny, na quadzie Alan, a na ostatnim “Sosna”... i nagle okazało się, że nigdzie nie ma miejsca dla pani Biolog…

- To może ja pojadę z Sosnowskim? - Zaproponowała kobieta z lekkim uśmieszkiem. Zgodzono się, choć zmieniono wtedy “ogon” kolumny. Woods miał jechać jako ostatni...



***

Droga przez dżunglę była monotonna. Do tego również w pojazdach trzęsło jak cholera, a siedząca tyłem do jazdy lekarka zaczęła mieć pierwsze objawy choroby lokomocyjnej. Łyknęła więc odpowiednie tabletki… i po kwadransie jej się usnęło.


Na najbliższą godzinę zapanowały nudy, przerywane jedynie rozmowami. W samej dżungli ekspedycja nie natrafiła na nic niezwykłego, od czasu do czasu jakieś ptactwo, małe małpki skaczące po drzewach, coś gdzieś zaskrzeczało, bzyczało, szumiało, słowem zwykłe odgłosy flory i fauny.

Pogoda z kolei nadal była taka sama, ciepło, słonecznie, duszno i parno…

~

W końcu się zatrzymano. I to nie z byle powodu…

- Odkryliśmy coś, to wam się spodoba! - Zameldował na zwiadzie przez komunikator “Zapałka”, a gdy reszta kolumny dotarła do niego i do Van Stratena, prawie wszyscy wielce rozdziawili buzie.

- Harry kręć to! Kręć to! - Ktoś podekscytowany zwrócił się do Frosta.
- Ja nie mogę... - Wyrwało się komuś innemu.

- Heh, no to sławni jesteśmy, teraz pozostaje tylko bogactwo - Powiedział Honzo.

- Mięsożerne? - Spytał ktoś z obawą w głosie - Niebezpieczne?

- A gdzie tam! Roślinożerne - Rozpromieniona Sarah zeskoczyła z quada “Sosny” i zrobiła kilka kroków do przodu, przyglądając się stworzeniom - Piękne są... - Wyrwało się kobiecie.






.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline