Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-10-2018, 19:46   #545
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Lotte w przestworzach

Wnętrze śmigłowca wydawało się sterylnie czyste. Dominowały tu głównie biele i srebra. Bez wątpienia sprzęt był nowy i IBPI wydało na niego niemało. Z drugiej strony… jakie to miało znaczenie, skoro wiecznie brakowało ludzi? Lotte nie była żadną certyfikowaną snajperką. Nawet Daniel pewnie nie powinien siąść za sterownikiem działka. Choć raczej potrafiłby obsługiwać się nim.
- To całkiem proste – wyjaśnił jej pilot śmigłowca. – Przypomina nieco gry komputerowe, gdyż posiadamy system automatycznego naprowadzania. Sztuczna inteligencja posiada dostęp do różnych sensorów, jak na przykład czujnika kierunku i siły wiatru. Sam nanosi odpowiednie poprawki. Pani zadanie to tylko znalezienie celu i wycelowanie w niego z grubsza. Ma pani do wyboru rakiety samonaprowadzające i działko maszynowe. Tych pierwszych jest tylko osiem, ale dają kopa. Natomiast działko posiada naprawdę mnóstwo amunicji. Tysiąc pięćset naboi. Mam nadzieję, że nie będziemy potrzebować nawet połowy…

Już mieli opuścić ląd, kiedy w ostatniej chwili do helikopteru wskoczyła… Jennifer.
- Jesteś? – zapytała.
Ujrzała Lotte siedzącą na białym fotelu. Detektyw trzymała ręce na dwóch dżojstikach i spoglądała na duży, wyraźny ekran, do którego przytwierdzono kamerę.
- Wow… wyglądasz… profesjonalnie – mruknęła blondynka. – Jak dobrze, że znasz się na działkach maszynowych – dodała. W jej głosie nie było nawet nuty ironii. Chyba naprawdę wzięła wrodzoną pewność siebie Lotte, która manifestowała się w wyprostowanej sylwetce i skupionej minie za ślad jakiegokolwiek doświadczenia z tego typu bronią.
- Lecimy – rzekł krótko pilot. Wnet ich śmigłowiec wzbił się w powietrze. Lecieli prędko, a Lotte mogła obserwować widoki przez kamery działka. W międzyczasie rozmawiała z Jennifer.
- Pomogę – blondynka rzekła. – Jeszcze nie wiem jak… ale pomogę. Mary wsiadła do grupy w motorówkach. IBPI chce pokryć zarówno stronę lądową, jak i powietrzną. Nie mogłam zostać w obozie.


Wnet Lotte ujrzała na monitorze jezioro Alue. Było ogromne i wspaniałe. Jego obszar zdawał się tak wielki, że detektyw nie wiedziała, na którą jego część spoglądać. Posiadało cztery dopływy - północny, zachodni, wschodni, a oni zbliżali się od strony południowego. Krzyż z morza, wspomniany w wersecie, był w tym momencie bardzo widoczny. Woda Alue błyszczała i wirowała, mieniąc się tymi samymi barwami, co rzeki. Pięknie połyskiwała, wydawała się magiczna i o cudownych właściwościach. Lotte wydawało się, że ktoś wspomniał, iż stąd wzięło się życie. Miriady różnobarwnych duchów pływały w nim, tworząc prawdziwą ucztę dla zmysłów.

Lotte przybliżyła obraz. Ujrzała w oddali wielką, skalną iglicę. Piętrzyła się co najmniej na kilkadziesiąt metrów, ciężko jej było ocenić odległości i długości w monitorze, choć ten pokazywał obraz bardzo dobrej jakości. Minutę później ujrzała drobne skały wystające z morza. Przypominały powykręcane, dziecięce palce. Na jednym z nich spostrzegła rudowłosą kobietę… to musiała być Alice Harper. Wydawała się nieprzytomna. Tuż obok niej leżał mężczyzna. Kiedy przesunęła na niego celownik, system rozpoznał go jako Jellego Fortuyna. Podejrzewany o bycie obecną Surmą. Visser znajdowała się zbyt daleko. Nie mogłaby w niego trafić, nawet gdyby chciała. Obok nich spoczywał kawałek metalu w kształcie koła. Wyglądał niezwykle licho i nieciekawie… a jednak Lotte coś tknęło. Czy… czy to mogła być Korona Nieba?
- Przed nami obce obiekty latające – rzekł pilot. – Jeden z nich… widzę w nim Joakima Dahla…
Lotte podniosła obiektyw kamery i ujrzała śmigłowiec, w którym znajdował się mężczyzna. Trzymał w rękach… megafon. Coś powiedział, ale nie usłyszała co. Potem powtórzył i to akurat zrozumiała.
- Zostaw koronę nieba i odsuń się! - krzyknął niczym szef policji w filmach amerykańskich. - Ręce na głowę!
- Skoro mówi to do Alice… to znaczy, że to nie jest wcale Joakim. Tuoni przejął nad nim kontrolę… Tak jak wcześniej władał szefem Valkoinen… - westchnęła Jennifer. – A to znaczy… że trzeba go zastrzelić – powiedziała ciężko. Westchnęła.

Choć Lotte próbowała, jak mogła, nie udało jej się wycelować w śmigłowiec Dahla. Ten miał chyba jakiś mechanizm automatycznego unikania pocisków, być może kontrolowany przez AHISP-CC. Inne śmigłowce IBPI, które leciały za nimi, były wciąż zbyt daleko, żeby trafić.
- To się nie uda – szepnęła Jennifer. – Ja… ja muszę zrobić to osobiście – rzekła. Uśmiechnęła się niepewnie do Lotte. – To chyba mój moment – mruknęła.
Założyła spadochron, złapała drugi… po czym tak po prostu otworzyła drzwi i wyskoczyła w momencie, kiedy pilot przeleciał nad śmigłowcem Dahla. AHISP-CC nie była w stanie tak pokierować helikopterem, aby w porę wykonać zwrot. Jennifer otworzyła spadochron i wylądowała na ogonie. Sprawiła, że ten wybuchł – posiadała taką moc - a śmigłowiec zaczął spadać. Następnie założyła drugi zestaw, skoczyła i otworzyła go, kierując się w stronę skały, na której znajdowała się Alice, Jelle Fortuyn oraz Korona Nieba.


Tymczasem na niebie rozgorzała pełna walka pomiędzy helikopterami IBPI, a tymi należącymi do Valkoinen, lub też sił Kościoła Konsumentów, które zostały przejęte przez fińską mafię. Pilot musiał nieźle napracować się, aby uniknąć wymierzonych w nich rakiet i innych pocisków. Jednak w pewnym momencie nie mógł wyminąć wycelowanej w nich rakiety… To był koniec. Po tym wszystkim zginąć w tak prosty sposób? Lotte poczuła dreszcze i ciarki. Skoncentrowała się i oddała strzał. Tym razem system automatycznego naprowadzania nie mógł jej pomóc, bo pędząca w nich rakieta była zbyt mała! Szanse, że jej się uda, były minimalne… A jednak… wymierzyła działkiem w nadchodzący pocisk i udało jej się go roztrzaskać! Tym samym uratowała zarówno życie swoje i pilota, jak i sam śmigłowiec, który bez wątpienia uległby zniszczeniu, gdyby nie jej umiejętności i szczęście.
- Lotte, lecimy na siódmą – rzekł. – Egzekutor ma problemy.
Visser ujrzała śmigłowiec, w którym znajdował się wspomniany mężczyzna. Ruszył na niego helikopter Valkoinen. Jeszcze nie mogła oddać strzału, była zbyt daleko, czekała. Rozejrzała się kamerą, czy nie pędzi w ich stronę jakiś wrogi pocisk czy inny obiekt latający. Na szczęście nie. Zamiast tego ujrzała… helikopter, w którym znajdowała się Tallah. Zielony Żółw, o ile się nie myliła. On również nie radził sobie. Zmagał się z innym śmigłowcem, ale kiepsko to wyglądało.

Lotte została tylko jedna rakieta samonaprowadzająca.
Musiała wybrać, komu pomoże. Egzekutorowi, czy przyjaciółce.
- Strzelaj – krzyknął pilot. - Zanim będzie za późno!
 
Ombrose jest offline