Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-10-2018, 19:10   #160
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Po rundzie 7 (i ruchu wampira)



Rundy 8 i 9

Oleg nie zauważył wampira, wypatrywał go bowiem przed sobą, wśród zombich. Choć bowiem Leonora dzięki łasce Bogini Wojny, Strategii i Taktyki miała dokładne informacje o położeniu wroga, nie ujawniła ich absolutnie nikomu. I zamiast, jak przystało na akolitkę Myrmydii stać przy swoim dowódcy, chronić go i służyć mu radą, postanowiła pobiegać sobie w ciemności i zmierzyć się z wampirem mano a mano. Ten wykorzystał okazję i wyskoczył nagle na nią, gdy była już poza zasięgiem pomocy swoich przyjaciół, z jakiegoś jednak powodu nie był w stanie się do niej zbliżyć na odległość kłów. Rzucił więc nożem. Choć nie zaskoczył Leo, nie zdołała się uchylić, a krew zaplamiła jej szaty. Przerażona zastygła w bezruchu.
Na ratunek rzucił się jej Oleg, który odwrócił się plecami do nadciągających wrogów i z zapalonymi strzałami ("jeżykiem zagłady", jak to nazywał) ściskanymi w dłoni rzucił się na wampira. Szaleńcza szarża na ślepo nie zakończyła się jednak sukcesem. Za to Leo w końcu odzyskała możliwość ruchów i krzycząc - “Tuuuu jest!! Władca zombiiiiii!! Co się tak gapisz jak byś kobiety nie widział?!” uchyliła się przed kolejnym z ciśniętych przez wampira noży i sama zaatakowała. Wampir co najmniej dorównywał jej jednak zręcznością i uchylił się przed jej atakiem.

Gdy dotarł do nich pożar traw, Walter i Karl poczęli się cofać. Na szczęście dla nich okazyjne ataki zombie okazały się albo chybione, albo zatrzymywały się na zbroi. Bard przy okazji dał radę ustrzelić najbliższego wroga. A potem, zupełnie jakby się umówili, obaj zaatakowali. I tak jakby się umówili - obaj spudłowali.

Gustaw dopiero co oberwał. Bardzo poważnie. Nic więc dziwnego, że wszystko mu się pomyliło i wypił miksturę leczenia przed naparem kojącym. Kiedy nie pomogło, zajął się czymś co szło mu lepiej - ciął zombiaka mieczem i wepchnął go w płomienie. A gdy zobaczył co robi reszta zdenerwował się wrzasnął: - Utrzymać linię, bo nogi z dupy powyrywam, a następnie obetnę łeb i naszczam do środka!

Bert rzucił drugi ze swoich granatów. Przebijacz eksplodował dokładnie tam gdzie niziołek miał nadzieję. Choć tylko jednego rozerwało na strzępy, kolejny tuzin został poważnie poszatkowany, a kilkanaście dalszych zwolniło.
Nie mając pod ręką następnych granatów podniósł kuszę i niemal bez celowania posłał bełt w wampira. Niestety spudłował.

Loftus odłożył latarnię między pierwszą linię obrony a siebie, krzyknął - Unikajcie Cienia! Wampir przy Dziewicy! - i rzucił czar - magiczny pocisk trafił wampira, ale nie zrobił na nim większego wrażenia. Nie zniechęciło to jednak maga: - Paktujmy Wampirze, wstrzymaj i cofnij swoje sługi. Nie przybiliśmy Cię unicestwić! - krzyknął, jednocześnie posyłając magiczny pocisk, który niemalże unicestwił potwora. Każdy, kto nie miałby nienaturalnej odporności i wytrzymałości na obrażenia dawno padłby martwy, ale choć z lewej ręki pozostał tylko poplątany kłąb mięśni i kości, ledwo zachowujący kształt kończyny i absolutnie nie nadający się do użytku samo monstrum przetrwało atak. Choć widać było, że ledwo.

Galeb zmienił broń na młot i tarczę i chciał biec na pomoc Leonorze, ale gdy tylko zobaczył dziurę w linii po Olegu zaklął i rzucił się by ją zatkać. Nie tylko zdążył to zrobić, ale i rozbił głowę zombiaka swoim młotem.

Detlef odłożył granat obok, tak by nie nadepnąć na niego przypadkiem, złapał za topór i już pierwszym ruchem odciął głowę zombiakowi. Po chwili powtórzył ten sam numer z dwoma kolejnymi.

Zombie były bezradne wobec ściany stali. Ich ataki były niecelne lub z łatwością zbijane, a jedynym "sukcesem" było rozdarcie jednego z worków robiących za prowizoryczną "barykadę".

Po rundzie 8




Runda 10 i 11

Oleg ponowił swój atak, a gdy wampir próbował uciec od walki spróbował po raz kolejny, podobnie jak Leo. Wampir był jednak zbyt szybki by zdołali go dopaść - ukrył się gdzieś wśród pakunków i spanikowanych zwierząt w rogu kotliny. Leonora, która widać niczego się nie nauczyła, z kijem w dłoni poszła go tam poszukać. Pozbawiona wsparcia Bogini - bez powodzenia. Myrmydia, obrażona widać, że akolitka nie korzystała z jej daru, odebrała go. Za to Loftus postanowił pomóc dwóm kompanom pozbawionym zdolności do widzenia w ciemności i rzucił czar. Błędne ogniki rozbłysły nad prawdopodobnym miejscem pobytu wampira.
Ten, przerażony jeszcze bardziej rozciął pęta Ostatka i zamienił się w wielkiego nietoperza. Kuc pobiegł byle dalej od niebezpieczeństwa i omal nie staranował Leo i Olega, ci jednak uskoczyli na czas. Zwierzę miało mniej szczęścia - wpadło na namioty Leonory i Karla, potknęło się i upadło, złamawszy nogę.
Oleg podniósł się ze strzałami w prawej i toporkiem w lewej dłoni, Leo zauważyła nietoperza i zamarła ze strachu, a bełt, jaki ze świstem przeleciał wszystkim nad głowami i zrykoszetował od skały przypomniał, że i Bert czuwa.


Baron, Diuk, Detlef i Galeb tłukli nadchodzące zombiaki. Czasem wystarczał jeden cios, czasem potrzebowali dwóch, czasem broń o mało co nie wylatywała z omdlewających rąk, ale sama walka bardziej przypominała robotę w rzeźni niż bitwę. Ich także czasem dosięgały ciosy, zwykle jednak ześlizgiwały się po zbrojach i tarczach.

Walter wycofał się po raz kolejny, tworząc lukę w pierwszej linii i wystawiając plecy Berta na atak. Niziołek, skupiony na wypatrywaniu wampira przegapił to i podszedł bliżej w kierunku wampira, otwierając zombiakom drogę na tyły. Te skorzystały z okazji. Choć Diuk i Galeb robili co mogli, kilka przedarło się przez lukę między nimi i rozlazło się "po okolicy". A to przewracając latarnię i wywołując pożar na tyłach, a to wpadając w "piecyk" Galeba - robiły sporo problemów.
Nadludzkim wysiłkiem Baron odepchnął nacierających wrogów i zrobił miejsce dla Diuka, który zmniejszył lukę, a Loftus ugasił pożar zanim przeniósł się na namioty.
Niemniej kolejne zombie przeciskały się przez lukę między obrońcami i potęgowały chaos. Dwa zaatakowały odwróconego plecami Berta, omal go przy tym nie zabijając. A dwa inne - Ostatka. Złamana noga kuca nie ułatwiała mu obrony i wkrótce jego bolesne rżenie i wizgi bólu poruszyły wnętrza większości bohaterów.

Sytuacja po rundzie 11




Runda 12-14

Wampir uniknął nieporadnych ataków Olega i próbował odlecieć, ale uszkodzone skrzydło uniemożliwiło mu to. Gdy tylko zmienił się z powrotem w humanoida, rapier Leo posłał go na ziemię pięknym trafieniem.
gdy leżał, skoczył na niego szalony włóczykij-pijanica i począł dziurawić jego skórę strzałami, a jego dzikie wrzaski zagłuszają nawet ostatnie pokwikiwania biednego Ostatka. Jedynym sensownym zdaniem dającym się wyłowić z krzyków było: - Przestań, zostaw nas to przeżyjesz!
Jak łatwo się domyślić, mogłoby to utrudnić robienie pontonu ze skóry wampira, ale nie powstrzymało go to przed wstaniem i wpiciem się w Leonorę. Siorbanie było ostatnim co usłyszała. Leonora padła bez życia na ziemię. Trzeba odnotować, że jej trup trzymał kciuki.
Potrzaskane ramię wampira zaczęło za to odzyskiwać dawny kształt i sprawność. A samo monstrum

Za to w innym miejscu szło lepiej. gdy wampir leżał nie kontrolował zombich, a te zachowywały się przez to dużo głupiej, co dało szansę bohaterom na kontratak. Najpierw Walter posłał do piachu kolejnego nieumarłego i zatkał dziurę, potem Galeb wepchnął się na miejsce obok Diuka i wyrównał linię, zwalniając Barda ze stania na pierwszej linii. Pozostali niszczyli zombie zarówno na froncie jak i na tyłach, a palący dotyk cienia Loftusa znów zaczął zbierać żniwo, niszcząc dziesięć zombich od razu i uszkadzając drugie tyle.
Niestety, gdy wampir począł się regenerować, także i w zombie jakby wstąpiły nowe siły. Barykada poczęła się chwiać, a po chwili rozpadła się i zombie zaczęły przełazić tamtędy. Co gorsza miecz przedarł się przez obronę Diuka i zgruchotał mu lewe ramię. Opadło bezwładnie, a jasny strumień tętniczej krwi tryskającej spod pancerza sugerował, że bez pomocy medycznej najbardziej "pancerny" z Ostatnich niedługo wykrwawi się na śmierć.

Sytuacja po turze 13 i ruchu wampira



Za to wśród Ostatnich zapanowała jakaś dziwna apatia. Niszczyli najbliższe zombie, ignorując szerszy obraz.
- Zatrzymać ich i załatać dziurę! - "rozkaz" Gustawa niczego nie zmienił. Każdy czekał aż ktoś inny się tym zajmie. Wampir wykorzystał to i pobiegł do swoich. Nie uciekł jednak daleko. Loftus jakimś cudem dojrzał go mimo dymu i zasłaniających widok wrogów. Magiczny pocisk czarodzieja śmignął i z wielką mocą uderzył Wampira. Lewa dłoń, którą ów się zasłonił eksplodowała i główny wróg padł na ziemię, a magiczne płomienie pełgały po jego ciele. Zombie zastygły w bezruchu, oszołomione i bezbronne. Ale nadal było ich bardzo dużo. Pożar nadal szalał. A Diuk, który mimo rany nadal próbował machać halabardą padł na ziemię nieprzytomny. Za to okazało się, że Leo żyje! Myrmydia nie chciała widać pozwolić, by jej akolitka zginęła tak głupią i niepotrzebną śmiercią. A może to Morr się wtrącił? W końcu to w jego imieniu walczyła...
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline