Aiko poczuła się bardzo urażona tym, że policjant ją zostawił i poszedł sobie gdzieś do auta. Wsadziła więc głowę przez szybę, gotowa bucowatemu oficerowi powiedzieć jeszcze rzecz albo dwie. Już jam u pokażę!
Zamiast tego odkryła, że słucha doniesień o sytuacji w mieście.
Zrobiło jej się trochę smutno. Fakt, Aibo była ważna, ale może rzeczywiście nie dało się dla niej nic zrobić w tej sytuacji? Zamieszki w ambasadzie Plemienia Wody, ranni na ulicach…
Wysunęła głowę z auta. Zastukała niecierpliwie obcasem o ziemię parę razy, spojrzała na Daichi’ego, w bok, znowu na niego, w końcu westchnęła i przesunęła dłonią po swoich długich włosach, zaczynając od twarzy, gdy zdecydowała o kapitulacji.
- Eh… pan posłucha – powiedziała rozejmowym tonem – Albo lepiej, popatrzy.
Sięgnęła do swojego bukłaka, pokrywając w tkaczkowski sposób swe dłonie wodą, która zaczęła świecić, nabierając uzdrawiających właściwości – Jestem tkaczką wody. Myślę, że jeśli zabierzecie mnie do rannych, to mogłabym im pomóc. Co zaś do tego całego zamieszania z ambasadą, sama pochodzę z Plemienia Wody i po godzinach udzielam się w Bractwie Dwóch Światów, mam więc jakieś pojęcie o dyplomacji, nawet jeśli zazwyczaj praktykuję jej inny rodzaj. Co chcę powiedzieć, może na to też znajdę jakąś radę. I może naprawdę jesteście teraz zajęci i wszystkim się nie zajmiecie?
- Zgoda? Przynajmniej na czas rozwiązania tych problemów? - spytała, wyciągając rękę. |