Nawet gdyby zabrali ze sobą wszystkie zwierzęta ze stajni, to i tak nie zdołaliby opóźnić pościgu. Jak by nie było, armia szejka liczyła sobie parę setek konnicy, a jedyną nadzieją uciekających było to, że ich wierzchowce były najlepsze. Przynajmniej w okolicy.
- Mniej się boję duchów, niż tych, co nas ścigają - rzucił Cedmon, pochylając się nieco i przyspieszając. - Jedziemy przed siebie, aż zapadnie zmrok, potem skręcimy w stronę tego Gmiqdif. W ostateczności wezmę konie i spróbuję odciągnąć pościg, a wy się schowacie gdzieś wśród traw, a potem ruszycie pieszo.