Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-10-2018, 23:14   #40
Kata
 
Kata's Avatar
 
Reputacja: 1 Kata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputację
Po tym jak obudziła Kimberlee, choć nie wiedziała jak można było zasnąć w tej dżungli, Kiku dołączyła do reszty zapatrzonych w wielkie zwierze ludzi. Pobladła i z otwartymi w niedowierzaniu ustami przyglądała się, tak dinozaurom, tak innym członkom zespołu. Chwilę to trwało, bo szok był oczywisty. W końcu odgarnęła włosy i jakby próbując się upewnić, że to się jej nie przyśniło, uszczypnęła się. Cała pewność siebie z niej uleciała, a zastąpił ją najprawdziwszy strach. Inni mogli sobie podziwiać te “zabytkowe okazy”, ale ona wcale się na ten widok nie ucieszyła. Chciała wrócić stąd żywa, a teraz poczuła się jakby ktoś wydał na nią wyrok śmierci. Już na samym początku zginęło tylu wojskowych, a ona przecież nie była gotowa na walkę z czymś takim. Trochę zaskoczona że korporacja była gotowa poświęcić tak wielu naukowców, przez swoje marne przygotowania pod kątem zabezpieczenia wyprawy, westchnęła. Teraz to jej zrobiło się słabo, gdy natłok myśli sprawił że opadła na ziemię, siadając na tyłku. Podciągnęła kolana do piersi i skuliła się do pozycji embrionalnej, a twarz schowała w obu dłoniach.

Po otrząśnięciu się z pierwotnego szoku na widok prehistorycznych bestii, Alan rozejrzał się po reszcie grupy oraz otoczeniu. Tutaj każda chwila nieuwagi najwidoczniej mogła się teraz skończyć tragedią.
Po zwróceniu uwagi na Lyssę zauważył, że zdecydowanie coś jest z nią nie tak. Zebrał się na odwagę i podbiegł do Japonki.
- Wszystko w porządku? - zapytał lekko zdenerwowany. Równie dobrze jakiś cholerny jadowity owad mógł ją użądlić.

Ta chwila słabości Japonki przyciągnęła uwagę także blondyna. Douglas bowiem nie podziwiał zbyt długo olbrzymich dinozaurów, woląc skupić się na potencjalnych kłopotach.
Alan był jednak pierwszy i już się do niej odezwał, więc “Bloody” ograniczył się do milczącego stania w pobliżu i zakrywania pola widzenia Kiku swoją masywną sylwetką.

Dopiero po chwili, zorientowała się że ktoś zwrócił na nią uwagę podczas gdy naprzeciw była przecież większa sensacja. Rozjechały jej się palce, a otwierając oczy, przez szczeliny mogła obserwować sytuację. Strach zaczął ustępować złości, gdy przetarła zaszklone oczy.
“Nie, nie jest, ale dam sobie radę. ” - Pomyślała wstając i doprowadzając się pospiesznie do porządku. Nie mogła się przecież teraz mazać.

- To nic, coś mi wpadło do oka. - Zełgała w najprostszy możliwy sposób, nie siląc się na nic lepszego. Jej głos był szorstki, a spojrzenie przesycone irytacją. Starała się jednak kierować tą złością wszędzie dookoła, tylko nie na innych. Brak entuzjazmu odnośnie dinusiów i poważne podejście Douglasa cieszyło ją, bo może będzie w nim oparcie. Gdzieś w głowie zaczęło też rodzić się pytanie “Na ile ona jest twarda?”. Zerknęła jeszcze na Alana i nie mając za bardzo na kontynuowanie tematu uniosła tylko prawą dłoń z kciukiem w górę.

Douglas spogladajac z góry mimowolnie zerkał na biust Japonki, spod lekko przymrużonych powiek. Widać było w nim jakieś zwierzęce napięcie, buzujące pod mięśniami.
- Niech ci lekarka sprawdzi… na wszelki wypadek. - stwierdził krótko na początek. Rozejrzał się dookoła. - Dinozaury dinozaurami, ale prawdziwym zagrożeniem jest to czego nie zauważymy jak się do nas podkrada.

- Czemu ciągle gapisz się na moje cycki? - Palnęła ni stąd ni zowąd Lyssa, a przez chwilę mogłoby się zdawać że sama zdziwiła się tym że powiedziała to na głos. Nastrój jednak płatał jej takie figle, że samo się powiedziało, a jej oczy ostro wwiercały się w niego oczekując wyjaśnień.
Najemnik nie zaczerwienił się, ani nie uciekał wzrokiem. Przyjął na klatę jej oskarżycielskie spojrzenie.

- Jestem mężczyzną… ze zdrowym… apetytem. A ty jesteś kuszącą kobietą. Dziwi cię że faceci się za tobą oglądają? Może w Japonii lub Stanach zmiękli, ale ja nie… i nie zamierzam udawać że laski mi się nie podobają. Każdemu wolno patrzeć. - wzruszył ramionami dodając. - Niemniej nie masz żadnych powodów do obaw. Ze mną jesteś bezpieczna… możesz nawet ganiać goła, a nie dotknę cię bez twojego przyzwolenia. A do gapienia się przyzwyczaj. Niewiele tu widoków jest ciekawszych od ciebie.

To jak bezwstydnie mówił to wszystko zaraz przy reszcie osób, nieco ją speszyło i ona jednak zrobiła się czerwona, nie spodziewając się takiego obrotu spraw. Mimo to dalej była poddenerwowana, a jej nastrój coraz bardziej waleczny. Uniosła palec, jakby jego skinienie miało przesądzić o losie mężczyzny i wskazała na niego ostro zaczynając.
- Nie, nie każdemu wolno… - Rzuciła głośniej, ale urwała zdanie, nie kończąc go i cofając oskarżycielski palec. Pokręciła głową, niedowierzając, po czym wysiliła się by wyjść na pewną siebie i dodała z lekka kpiąco wypuszczając powietrze z płuc.
- Nie dziwne, że nie zauważysz jak coś się podkradnie, jeśli będziesz myślał fiutem.

- Nagroda warta ryzyka. - skwitował krótko Sosnowsky, ale rozejrzał się po okolicznej roślinności. Po czym dodał - A ty powinnaś poprosić szefa o karabin. Hałas może tu być równie użyteczny co same kule.

Alan odetchnął z ulgą widząc jak Lyssa bez problemu wstaje i pokazuje temperament. Przypatrywał się w milczeniu wymianie zdań. Czasem chciałby potrafić z taką łatwością rozmawiać z kobietami. No… może nie z AŻ taką łatwością. Chciał jakoś załagodzić coraz intensywniejszą wymianę zdań. Nagle przypomniało mu się co Japonka powiedziała mu, starając się go podnieść na duchu na plaży.

- ”Bloody” chyba co do jednego ma rację. Może Panna Kimberlee powinna na Ciebie rzucić okiem. Tak jak nasze życie zależy od niej, tak jej życie zależy głównie od Ciebie, prawda? - powiedział drapiąc się po głowie i zerkając na ziemię.

Nie podobało mu się jak Douglas traktuje kobiety, ale z tego co poczuł na własnej skórze, wiedział, że Lyssa poradzi sobie z każdą nieciekawą sytuacją. A to, że się na Nią gapi tylko sprawi, że będzie lepiej pilnowana przed niebezpieczeństwem.
- “Bloody”, może spuścisz trochę z tonu? To chyba nie jest odpowiednia pora na takie wyznania. Poczekaj, aż uda nam się gdzieś zatrzymać na stałe i bez huraganu na ogonie - powiedział poważnie do najemnika.

- Spytała… więc otrzymała odpowiedź. - skwitował blondyn, potwierdzając swój brak zrozumienia lub ostentacyjne ignorowanie subtelności.

- Jak mówiłem, na wszystko jest odpowiednie miejsce i pora - odpowiedział Alan, zerkając na tytany. Domyślał się, że pomimo postawy ignoranta, Doug miał głowę na karku i poważnie traktuje ich sytuację - A to nie jest chyba ani jedno, ani drugie.

Wymiana zdań między Alanem, a Sosną tylko bardziej poirytowała Kiku, jako że ten pierwszy zarzucił jej jakby że zaniedbuje swoje obowiązki. Nie oczekiwała dyskusji, gdzie cały zespół będzie dyskutował kiedy jest pora na gapienie się na jej cycki.

- Nie umiem strzelać.. - Odpowiedziała Krwawemu, nie ukrywając prawdy przed resztą. Przechyliła głowę na bok i dodała, stanowczym, ale już miękkim i opanowanym głosem - Bardziej pomoże mojemu tyłkowi, jak będziesz się rozglądał za drapieżnikami. Wolałabym by pozostał w jednym kawałku.

Blondyn tylko wzruszył ramionami, a Kiku przez chwilę utrzymywała na nim spojrzenie, zastanawiając się na ile może na nim polegać.

- Nie wiesz, że adrenalina to najlepszy afrodyzjak?- Dot postanowiła wtrącić swoje trzy grosze do tej arcyciekawej rozmowy. Tylko nie wiadomo było do kogo kierowane były te słowa.

Blondyn obrócił się i spojrzał na wtrącającą się w rozmowę kobietę. Jego wzrok wędrował od jej stóp przez zgrabne nogi na biodra, brzuch… przesunął się po piersiach na szyję i ładną buzię. Było to spojrzenie równie bezczelne i łakome, jak to którym obdarzył Japonkę. A Dot od razu zauważyła zerkając poniżej pasa najemnika, że… Douglas akurat nie potrzebuje afrodyzjaku. Tyle że taka reakcja nie mogła nastąpić tylko od samego patrzenia. Czyżby coś niezbyt przyzwoitego wydarzyło się gdzieś po drodze? Tylko kiedy i jak?

- Ma panienka rację. Groźba śmierci wisząca nad głową może wywołać ekstremalne emocje… i pozbawić hamulców. W końcu… jeśli umrzeć to przynajmniej niczego nie żałując. - zgodził się z nią Douglas.

- To groźba czy obietnica?- Dorothy obdarzyła Douglasa równie badawczym spojrzeniem jak on ją.

- Z mojej strony… obietnica. Do takiej sytuacji przywykłem. Dinozaury, żywe rośliny… zagrożenie takie sam jak krokodyle czy murzyńska partyzantka. Tylko taktyka walki inna. Jednak zagrożenie życia to samo. Ale panna nie musi się martwić. Nie wymuszam niczego siłą. - spojrzał na resztę najemników. - Tamci też nie wyglądają na takich co pękają pod presją, więc noża pod poduszkę chować jeszcze nie trzeba.

Douglas nawet nie próbował ukrywać swojego wyraźnego pobudzenia, więc kobieta mogła dokładnie sprawdzić, że blondyn jest duży… wszędzie.
- Wszystko przed nami. - Powiedziała Lie.

Sosnowsky tylko milcząco przytaknął Dot wodząc spojrzeniem po jej krągłościach.

- No to ruchy żołnierzu, ruchy. -Rzuciła Dot.


Przysłuchując się całej rozmowie między Dorothy, a Douglasem frustracja Lyssy zaczęła się nasilać, sprawiając że aż rozbolał ją brzuch. Wychodziło na to że najemnik przeleciałby nawet kozę, gdyby ta sama przyszła i rozłożyła nogi. Mógł chociaż przy niej powstrzymać się od obłapiania kolejnej wzrokiem, zaraz po tym jak składał jej niemoralne propozycje i komplementował urodę. Dorothy za to też nie grzeszyła wychowaniem i zdawało się że poza pokazywaniem jaką ma chcicę, nie zamierzała wnosić nic więcej. Wysoko zadarta brew była jedynym komentarzem, jakim obdarzyła blondyna, pozostawiając tą dwójkę razem i tracąc zainteresowanie sytuacją.

O ile podrywanie Lyss’y przez Douglas’a, wywołało w Alanie ukłucie zazdrości, to zainteresowanie się najemnikiem przez Dorothy mogło się okazać kompletną katastrofą. Jeśli “Panna Lie” wróci z tej wyprawy z zaokrąglonym brzuchem, zagrożenie ze strony dinozaurów będzie podobne do uciążliwości natrętnej muchy, w porównaniu z tym w jaką furię może wpaść jej ojciec. Oczywiście o ile jej milczący towarzysz, Marcus, nie będzie chciał wcześniej zamienić z Sosną kilku słów na osobności. Czy “Bloody” wiedział w ogóle w jakie bagno może się wpakować?
Spojrzał jeszcze raz w stronę Japonki. ”Dobrze, że nic jej się nie stało”. Nie był do końca pewien co mogło spowodować, jej wcześniejsze zachowanie, ale nie wierzył, że po prostu “coś wpadło jej do oka”.
Nim zaczął oddalać się w kierunku swojego quada, zerknął raz jeszcze na olbrzymie gady. Mógł się tylko domyślać co “TMI” zrobi, gdy dowie się o ich istnieniu, ale w każdym przypadku przyszłość dinozaurów nie będzie godna pozazdroszczenia…


.
 
__________________
In the misty morning, on the edge of time
We've lost the rising sun
Kata jest offline