17-10-2018, 19:22
|
#12 |
| Eghart wykonał dłonią znak aard, jego medalion na szyi zadrżał i skupiona energia uderzyła w plecy dziewczyny. Zbrojni z oddziału Szyszki zaśmiali się między sobą, widząc jak uciekinierka pikuje głową wprost w krzaki. Jej ciało nie spodziewało się takiego obrotu sprawy i pozy jakie wykonała przy upadku dodały komizmu sytuacji. Bloede Arse! - Elfka zaklęła i powoli zaczęła zbierać się z krzaków zdaje się jerzyn. Z pod płytek lekkiej zbroi wystawały liście i gałązki.
Zbrojni rżąc pocieśnie końskim śmiechem ruszyli w kierunku elfki. Jeden z nich poprawił lewą dłonią skórzany saczek. Tam właśnie dłoń utkwiła na dłużej. Strzały spadły niczym deszcz. Pierwsza trafiła zbrojnego w dłoń, którą trzymał na saczku i wbiła się wychodząc na wylot między jego nogami. Druga poszła na wylot w gardło i zdławiła jego krzyk, który zamienił się w dławienie własną krwią. Jego towarzysz nie zastanawiał się długo i podjął taktyczny odwrót. Za późno… Kolejne strzały jedna za drugą podziurawiły jego ciało. Mężczyzna padł ryjąc gębą w mchu i gałązkach. Jedna ze strzał wbiła się przed stopy Egharta. W koronach drzew zauważyli kilka postaci z łukami. - N'aen aespar! N'aen aespar! - wykrzyczał Aen Seidhe wyłaniając się zza drzew. Spojrzał dużymi oczami z zimnym wyrazem twarzy na podnoszącą się z ziemi elfkę. Powiedział do niej kilka słów, których wiedźmini nie dosłyszeli i spojrzał w ich stronę. - Glaeddyvan vort! Glaeddyvan vort vatt'gherne! Inaczej umrzecie wraz z tymi ludźmi. |
| |