Wiedźmin schował miecz z powrotem za ramię, dając dowód na to, że nie ma złych zamiarów. W drugiej dłoni dzierżył jednak tarczę, na wypadek, gdyby elfy jego gestu nie zrozumiały.
- Widzę, że mówisz w naszym języku elfie – rzucił w stronę szpiczastouszego wystarczająco głośno by ten go usłyszał – My wiedźminy nie szukamy zwady, jednak to wy, Aen Saide, zaczęliście tą rzeź. Rozumiem, że wasze dzieci miały ku temu jakiś ważny powód i chętnie go poznam. Porozmawiajmy w cztery oczy, a twoi ludzie niech w tym czasie zabiorą ciała waszych braci.
Spojrzał na Egharda mając nadzieję, że ten nie zrobi nic głupiego i podzieli jego zdanie. O ile walka ze szczeniakami nie była dla łowcy potworów wielkim wyzwaniem, tak konfrontacja z dorosłymi, zaprawionymi w boju osobnikami mogła skończyć różnie. Po za tym był cholernie ciekaw co tak naprawdę dzieje się w tej szemranej okolicy. |