Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-10-2018, 20:51   #1171
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Trudno powiedzieć z czego marynarze byli bardziej zadowoleni: z beczki wina czy z pieniędzy jakie otrzymali od Lothara i Wolfganga. Kolacja udała się wyborna, ugotowana wspólnymi siłami przez Bernhardta i jednego z marynarzy. Przy winie i rybie awanturnicy wysłuchali wielu plotek. A to o nieprzestrzeganiu cesarskiego edyktu o mutantach, doszło nawet do tego, że zlinczowano jakiegoś łowcę czarownic; o potyczkach między Ulrykanami i Sigmarytami na północy Imperium; o rzekomej śmierci księcia Wolfganga w zamku Reikguard; o szerzącej się w okolicach Talabheim epidemii, którą ponoć rozniosła sekta kurew-czcicielek Nurgla. Lothar sprytnie manipulując rozmową zdołał też wyciągnąć nieco informacji o Wittgenstein. To co usłyszał, było niepokojące. Starano się unikać ziem Baronii Wittgenstein, obecnie rządzonych przez Margrittę von Wittgenstein, kobietę lubującą się w okrucieństwie i ponoć obłąkaną. Ziemie Wittgensteinów ponoć zostały przeklęte przez bogów, gdyż od paru lat zapanowało tam ubóstwo, choroby i klęska nieurodzaju. Marynarze twierdzili też, że w lasach i na brzegach rzeki roi się od mutantów, ludzkich i zwierzęcych. Na potwierdzenie tych słów pokazali szkielet dwugłowego żurawia, który w dziobach miał zakrzywione zęby. Rzecz raczej niespotykaną! Kto mógł, ten omijał Wittgendorf i górujący nad zrujnowaną, pełną błota wsią ponury zamek. Żeglarze potwierdzili też to, co awanturnicy usłyszeli od marienburskiej kapitan jakiś czas temu - w Reiku, poniżej zamku znajdowano zmutowane lub okaleczone ciała. Z pewnością żniwo jakiś szalonych praktyk rodu von Wittgenstein. Mimo, że okolica miała fatalną famę, to nikt nic nie robił w kierunku zmiany sytuacji - von Wittgensteinowie posiadali edykty i bulle z zamierzchłych wieków, które zapewniały im niemal zupełną niezależność na terenach Baronii.


Od semafornika, który pochodził z nieodległych stron dowiedzieli się, że wieża sygnalizacyjna i cały system jeszcze nie ruszył, a co za tym idzie, jego zmiennik nie dotarł na miejsce. Etelkę i Ernsta po prostu wpuścił do środka, jako dwoje potrzebujących noclegu podróżnych, nie spodziewając się, że mają wobec niego złe zamiary. Jako zatrudniony w cesarskiej służbie, musiał spisać raport ze zdarzenia jakie miało miejsce, a co za tym idzie podać personalia osób, które go napadły i tych, które wyciągnęły go z opresji. Zobowiązał się opisać ich działania w jak najlepszym świetle.


Poza magicznym przedmiotem, jaki wyciągnął ze zwłok Etelki, Wolfgang zdobył też nieco składników niezbędnych do rzucania czarów. Poza takimi rzeczami jak ptasie pióra, kawałki krzemienia, dzwoneczki czy kłębki puchu znalazł też kilka ogniw z kolczugi, małe mosiężne kluczyki, stalowe kulki, zardzewiałe gwoździe i gryfie pióro.


Wittgendorf położony był około mili poniżej zamku. Niegdyś było to rozkwitające miasteczko, jednak obecnie można je było określić mianem osady widma. Budynki były zrujnowane. Na ulicach zalegało błoto i odpadki. Mieszkańcy w łachmanach snuli się bez celu po ulicach, na spółkę z wychudzonymi psami. Spróchniałe molo wychodzące w rzekę sprawiało wrażenie, że po przycumowaniu rozleci się i pociągnie na dno nieszczęsną łódź.
 
xeper jest offline