Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-10-2018, 22:00   #19
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Wśród nich była długowłosa, ładnie opalona brunetka, pewnie dwudziestoparoletnia, która idąc ze swoim partnerem posłała Tomasso uśmiech oraz dyskretnie pomachała. Amanda dostrzegła, iż jej ukochany bardzo się zdziwił, ale nie na długo.
- Amando tutaj jest pięknie, ale co to za miejsce iiiiiii kto to jest ten wuj? - spytał przewodnik, który kompletnie nie kojarzył owego pałacu. Doskonale wiedział że jest, oczywiście od zewnątrz, jednak przypuszczał, iż to po prostu ładne palazzo, jakich wiele. Tymczasem wewnątrz uderzało elegancją, zaś nawet on kojarzył parę osób należących do weneckiej society.
- Sebastian Watson, przyjaciel rodziny. Jutro.. Wybieramy się do niego na sylwestra. - Uśmiechnęła się Tomasso nieco zmieszana. Nie była pewna czy potraktował na poważnie jej zaproszenie. Wtedy… było między nimi nieco inaczej. - Jest bogaty i zna się z właścicielem kamienicy.
- Aaa, pamiętam, muszę się wziąć za sprawdzenie smokingu.


Visconti zauważył służącą, która dynęła im i dyskretnie podążyła za parą, aż dotarli do pokoju, którego lokalizację Amanda zdawała się znać bardzo dobrze. Wprowadziła ich do salonu z kilkoma sofami, stolikiem. Pięknie ozdobionego.

[MEDIA]https://images.divisare.com/images/f_auto,q_auto,w_800/v1444896649/s3cfqnstaeovmbkswclp/b-arch-studio-sabrina-bignami-alessandro-capellaro-architetti-palazzo-orlandi.jpg[/MEDIA]

- To tutaj. - Szepnęła, a chwilę potem odezwała się służąca.
- Panno Sinclair, czy mogę wziąć państwa okrycia oraz zaproponować wino? Preferują państwo czerwone, czy białe?
Amanda uśmiechnęła się do Tomasso dając znać by to on wybrał. Włoch chwilowo przyglądał się, bowiem palazzo wydawało się pałacem perskiego księcia raczej, niźli kamienicą. Wypełnione luksusem po uszy, ale taki ze smakiem prawdziwym. To nie była wyłącznie wytworność, lecz jednocześnie elegancja. Absolutny brak chałtury! Tutaj wszystkie rzeczy były autentycznymi autentykami. Jasny gwint! Szedł za swoją dziewczyną niczym zauroczony. Skąd ona zna takie miejsca, choć oczywiście wiedział, że należy do osób bardzo zamożnych, wszak wspomniała, iż jej rodzina ma kilka własnych rezydencji. Sebastian Watson, wuj, cóż, pewnie pozna go na zabawie sylwestrowej. Obowiązywał tutaj absolutny brak dbałości finansowej. Amanda! Ale była tu także Monica. Cóż, temu się mniej dziwił. Właściwie wcale. Jednak póki co skupiał się na winie. Na tym trochę się znał. Wina czerwone niewątpliwie dają smakoszom szansę wyszukiwania wielu sekretów smaku. Jakby bowiem nie było, wina czerwone są wyrabiane zarówno z soku winnego, jak skórek, które przekazują swoją barwę, podczas kiedy białe, wyłącznie ze wspaniałego, ale tylko soku. Co kto lubi.
- Czerwone proszę, czy może być półwytrawne lub półsłodkie? - spytał Amandy, bowiem sam nie lubił win ani słodkich mocno, ani mających więcej garbnika, natomiast mało cukru.
- W winnicy powstają tylko wina wytrawne. - Amanda odpowiedziała za służącą. - Ale są bardzo delikatne i na pewno przypadną ci do gustu.
Brytyjka skinęła służącej, a ta delikatnie dygnęła i wyszła zamykając za sobą drzwi. Dopiero gdy kroki na korytarzu ucichła Amanda odetchnęła i spojrzała na Tomasso.
- I jak?
- Wiesz co, czuję się dziwnie - przyznał trochę rozglądając się niepewnie. Jak przeciętniak na spotkaniu z prezydentem USA, którego poproszono do Białego Domu, lub na salony królowej. - Wspomniany kumpel twojego wuja musi być jakimś indyjskim nababem, albo właścicielem Sezamu. Taż idąc rozpoznałem na ścianach Tintoretta, co najmniej dwa Rubensy oraz figurkę Belliniego. Idę zakład, że autentyczne są. Zaś sam wygląd wręcz uderza. Ech, moje palazzo pewnie kiedyś było podobne … jednak odnowione będzie super oraz będziesz tam ty - stwierdził ucieszony.
- Wątpię by wszystko było oryginalne. Ten znajomy jest właścicielem sieci winnic we Włoszech. - Amanda zajęła miejsce na jednej z sof, a widok jej dekoltu od gry przypomniał mężczyźnie czemu opuścili restaurację w takim pośpiechu.
- Hm, Amando, ta lokajka - bo chyba nie była kelnerką - przyniesie szybko nasze wino. Wiesz, nie chciałbym, żeby zastała nas … jeszcze zaś chwilka, zwyczajnie nie wytrzymam - zażartował, ale dziewczyna mogła dostrzec, że jest mocno podniecony. Po pierwsze spojrzenie wędrujące na jej dekolcie, po drugie lekka wypukłość na jego jeansach, po trzecie on jeszcze nie usiadł … Jednak jakby nie było, nie chciał się kochać jednocześnie mając za plecami podawane wino.
- Wino poda tamta służąca, ale pewnie za kilkanaście minut. Musi pooddychać i zawsze podają przekąskę. - Amanda opadła na poduchy. Siedziska były tak wielkie, że mogła się na nich prawie położyć. - Obawiam się, że ona jest przyzwyczajona do podawania trunków w dziwnych warunkach. - Odpowiedziała na żart mrugając do niego.
- Tyle nie wytrzymam. Mam nadzieję, że najpierw zapuka.
Przysiadł się do niej na sofę. Jego dłonie objęły ją mocno, ale jednocześnie pieszczotliwie, wiły się na jej plecach przyciągając ją do jego męskiej klaty, zaś usta wczepiły się do jej ust mocno całując. Był na pewien delikatny sposób gwałtowny. Całował ją mocno, jego język wczepił się w jej język pieszcząc, zaś jedną z rąk zeszła z jej pleców na pierś, zaczynając ugniatać tą słodką, kobiecą miękkość przez materiał.
- Pragnę cię - wyszeptał. Jakie to miejsce, wszystko stało się mniej ważne. Jakiekolwiek wspaniałe by nie było, Amanda była ważniejsza, wspanialsza oraz przede wszystkim kochał ją bardzo mocno.
- A ja ciebie. - Widać było, że się zawahała. - Gdybyś… wziął mnie od tyłu. Nie musielibyśmy się rozbierać, prawda? - Spojrzała na niego niepewnie, nie wiedząc czy jej propozycja nie jest zbyt nieprzyzwoita.
- Nie musielibyśmy i … - wskazał na bok - tutaj jest lustro. Nagle poderwał ją tak że stanęli obok siebie przed sofą. Ale on nie myślał o sofie, lecz okrągłym stoliczku, na którym miały stać ich wina, kiedy zostaną przyniesione. - Co ty na to? - wskazał prowadząc ją tam, ale gotowy do zmiany, jeśli nie spodobałoby jej się. Tutaj mogła mieć to, czego jeszcze nie posiadali u siebie, wielkie lustro z boku, gdzie mogła patrzeć. Brytyjka nie protestowała, w końcu sama zaproponowała tą dziwną pozycję.
- Amando … - ustawił ją twarzą do stolika popuchając górę tułowia. - Ułożysz się, kochanie - powiedział cichutko … Chwilkę potem narzucił dół jej sukni na plecy tak, że stała tam tylko przy stoliku, oparta o niego, wypinając pupę.
- Jesteś piękna - tak, była piękna i ponętna, zaś jej koronkowa bielizna wręcz zachęcała do zdjęcia. Dobrze bardzo, iż nie miała rajstop. Seksowne pończoszki nie przeszkadzały, wręcz dopełniały nastrój.

Poczuła jak kładzie dłonie na jej pośladkach, po chwili zaś majtki dziewczyny zostały ściągnięte, opuszczone na dół, całkowicie odsłaniajac wdzięki kobiecości. Przez chwilkę dotknął palcem jej płateczki. Amanda jęknęła się i speszyła widząc swoją minę.
- Mrrr … - potem szybko rozpiął jeansy opuszczając na uda oraz niebiesko brązowe bokserki. Jego oręż wyskoczył wręcz, zaś na czerwonym czubie pyszniło się sporo jasnych kropelek. - Pragnę cię - dziewczyna poczuła jak rozciąga jej pośladki, jak jego znajoma końcóweczka dotyka jej cipki, jak powoli wciska się wewnątrz rozgarniając mięciutką kobiecość, jak wreszcie wchodzi do jej głębi oraz … gwałtownie przyśpiesza wręcz niemal uderzając. - Ach - jęknął. - Jesteś cudowna, tak bardzo cię kocham, tak bardzo pragnę … - jego biodra wykonywały pchnięcia równie szybkie, jak ten pierwszy raz. Trzymał ją za pupę, dociskając do stolika. Ponownie jęknął, jeszcze ponownie. - Amandooooo - czuł, że wszystko wymyka się spod kontroli, zaś jego ruchy tworzą się same, jako coś niemal poza kontrolą. Mogła to widzieć w lustrze z ich prawej strony. Swoje nagie pośladki. Jego stojącego od tyłu oraz długi, męski pal, który to pojawiał się niemal wyciągnięty, to wnikał do wewnątrz.
Amanda zasłoniła dłonią usta. Teraz gdy widziała swoją wypełnioną rozkoszą twarz, zarumienioną z zeszklonymi oczami… bała się jęczeć. Widział Tomasso odpływającego z rozkoszy w tej dziwnej pozie. To jak bierze ją z jakimś nienaturalnym i odrobinę niezrozumiałym uwielbieniem. Widziała jak to robi. Jego męskość znikającą w jej ciasnym wnętrzu. Ruchy, które idealnie zgrywały się z odczuciami gdzieś tam z tyłu. Jego zbliżenia owocujące klapnięciem o jej pośladki. Nie wytrzymała. Doszła po zaledwie kilku ruchach z intensywnością, której nie były w stanie wytłumić dłonie. Szybciej od niego, ale wkrótce on też, kompletnie nie potrafiący się hamować, przedłużyć, jęknął czując, jak jego nasienie się zbiera, jak buzuje, jak wreszcie rusza strzelając w dziewczynę silnym strumieniem kropel, później zaś poprawiając. Ufff, robili to tutaj, gdzie mógł przyjść ktoś, gdzie służąca, lokajka jak nazwał kobietę Włoch, mogła wejść przynosząc wino. Czyżby ten dodatkowy smaczek sprawił tak szybkie dotarcie do szczytu wspaniałości. Albo długie wyczekiwanie.
- Kocham cię - wyszeptał po chwili wycofując się z niej. Właściwie męskość pomniejszona sama wypadła stamtąd. Mężczyzna pochylił się oraz pomógł Amandzie zdjąć majteczki, które plątały się gdzieś przy kostkach. Podniósł do nosa, były przesiąknięte jej kobiecym aromatem. Zwinięte w kłębek przyłożył je do jej szpareczki, skąd wylatywało właśnie jego nasienie zmiksowane ze słodkokwaśnymi soczkami kobiecości.
Amanda grzecznie dała o siebie zatroszczyć w ten dziwny sposób. Uśmiechała się do lustra widząc jak Tomasso zaciąga się jej zapachem.
- A ja ciebie. - Powoli wyprostowała się pozwalając by reszta nasienia wypłynęła na tampon z majtek. - Koniecznie musimy ku...


Do drzwi rozległo się pukanie.
- Przyniosłam wino. - Głos służącej przebił się przez ciężkie wrota.
- Moment - krzyknął Włoch szybko przecierając jej wilgotny kwiat oraz zarzucając ponownie sukienkę. Mokre majtki szybko ukrył w kieszeni, zaś Amanda była bez, ale kiedy podniosła się od stołu, pozornie wszystko wyglądało bardzo normalnie. Jeszcze naciągnął tylko własne bokserki oraz spodnie. Poprawił ubranie. - Proszę wejść.
Amanda chciała mu powiedzieć, że nie ma pośpiechu, ale nim zdążyła do pokoju wkroczyła znana już im brutentka.
Ktoś musiał służącej pomóc otworzyć drzwi, bo weszła do środka niosąc sporą tacę z ustawionymi na niej butelką czerwonego wina, kieliszkami i przekąskami. Wszystko wyglądało niepozornie, ale aromat zdradził, że całe danie zostało misternie przygotowane ze specjalnie przygotowanych składników. Służąca ustawiła tacę na stoliku, na którym niedawno się jeszcze kochali i nalała im po lampce wina.
- Życzę smacznego. - Uśmiechnęła się delikatnie i wycofała z pomieszczenia.

Sinclair odetchnęła. Wzięła oba kieliszki i podała jeden Tomasso.
- Za nas? - zaproponowała toast.
- Tak - uśmiechnął się do niej wznosząc kielich. Wypili troszkę, Tomasso pewnie dosłownie niewielki łyczek, potem kolejny. Rzeczywiście wino miało orzeźwiający aromat, było lekkie oraz nie cierpkie. Do tego po raz pierwszy od niepamiętnych czasów mógł sobie przypomnieć skąd to całe gadanie o bukiecie. Na języku czuł smak owoców, tak rzadki dla typowych sklepowych win.Taki rodaj także pasował Wenecjaninowi. - Rzeczywiście niezłe - ocenił degustując chwilę, jednocześnie jego dłoń zanurzyła się w kieszeni, gdzie miał wrzucone koronkowe majteczki Amandy.
- Czy lustro było miłym dodatkiem? - spytał ją.
Brytyjka zarumieniła się po czubki uszu i upiła kolejny łyk wina.
- Ja… chyba mam trochę dziwnę minę podczas… podczas takich zabaw.
- Dziwną? - właściwie pewnie teraz on zrobił dziwną minę. - Dlaczego dziwną. No wiesz, mi się twoja mina podoba, to jak wyrażasz uczucia, to co wtedy czujesz, chyba minę każdego można określi wtedy jako specjalną, ale na pewno nie dziwną.
- Twoja jest taka.. Podniecająca. Lubię cię doprowadzać do tego stanu. - Amanda upiła pospiesznie łyk wina i sięgnęła po winogrono.
- Wobec tego to tak działa, że dla mnie podniecająca oraz słodka, jest twoja - chyba naturalnie tak właśnie działa. - Oraz myśli na twój temat, choćby właśnie, iż siedzisz tutaj ze mną, popijamy wino oraz że chcemy się kochać - uśmiechał się filuternie oraz ponownie dotknął jej majteczek ukrytych w kieszeni spodni. Dziewczyna siedziała bez nich, stanowczo, to było bardzo podniecające.
Amanda opuściła wzrok i zaczęła przesuwać palcem po szkle kieliszka.
- Rosso pomęczył mnie nieco o to gdzie będę mieszkać i wspomniałam o nas… polecił mi ekipę remontową. Jakiś jego kuzyn… ma kilku ludzi. Mogliby wejść tuż po sylwestrze. Pytanie czy się zgadzasz… niestety nie robią dachów, więc nadal trzeba kogoś znaleźć.
- Mogą wejść, oczywiście mogą. Aczkolwiek będę musiał porozmawiać z lokatorami. Jedna para Czechów wprawdzie wyjeżdża, ale mieszka tam także na dłużej taka Rosjanka, odbywająca staż przy Muzeum Pałacu Dożów. Zaznaczę jej, że jeśli chce, może mieszkać dalej, ale że może za dnia się spodziewać hałasów. Dachy zaś, cóż jeszcze nie szukałem, ale znajdzie się ktoś, aczkolwiek dach trzeba robić, kiedy deszcze nie padają. Zima nie jest najlepszym pomysłem.
- Powinni go choć uszczelnić. Jeśli będzie tak wilgotno tynki nie będą schły. - Amanda uśmiechnęła się podnosząc wzrok. - na początku to nie problem bo i tak będa musieli przenieść meble i zrobić pomiary, zdjęcia… jak by nie patrzeć będziemy pod kuratelą konserwatora.
- Wobec tego, co racja to racja. Tak czy siak jej powiem, że później może być głośniej, jednak jeśli chce tam głównie spać, jak do tej pory, problemu nie będzie. Palazzo jest stare, pewnie więc konserwator będzie oczekiwał zachowania maksymalnej dbałości, wielu szczegółów oraz takich tam - spoglądał na nią coraz bardziej łapczywie. Jasny gwint, wiedza, że dzieewczyna nie ma ubranych majtek działała na niego nadspodziewanie mocno, taaaaak bardzo mocno.
- Prace będą raczej ciche… może cięcie drewna na posadzki. Tynki są zabytkowe, będzie trzeba je w miarę możliwości zabezpieczyć. - Amanda nieświadoma myśli Włocha sięgnęła po kawałek sera, przy okazji znów eksponując swój dekolt. Jej głowa była już przy pracach remontowych, a brak majtek… był jej tak ciepło, że nawet bardzo nie przeszkadzał. - Prace przy łazience będa głośne ale to 2 góra 3 dni.
- No może - przyznał tak trochę bezosobowo, bowiem jego głowa była właśnie, przynajmniej myślami, pomiędzy jej udami. - Amando - wstał idąc do niej. Odłożył kielich na blat eleganckiego stolika. - Pragnę cię, teraz … - dziewczyna mogła zobaczyć, jak bardzo mocno jego penis naciska na sztywniasty materiał jeansów. - Kochajmy się, chcę cię wziąć, teraz, zaraz, inaczej oszaleję - jego twarz była spięta zaś spojrzenie iskrzyło.
- D… dobrze. - To wyznanie lekko zaskoczyło Amandę. Rozmawiali… całkiem normalnie i… Widać Tomasso miał duże potrzeby jeśli chodzi o igraszki. Podała mu kieliszek. - Odstawisz? - Gdy mężczyzna obrócił się do stolika, stanęła i obróciła się do niego plecami, odgarniając blond włosy z pleców i pokazując zamek sukienki ciągnący się od góry do miejsca gdzie zaczynały się pośladki. Nie była pewna czy powinna to proponować, ale sukienka mocno krępowała jej ruchy. - Rozbierzesz mnie?
- Chciałem to sam zaproponować - właściwie Włoch nie miał takich wielkich potrzeb, tylko przy niej, po prostu była dla niego niczym źródło energii erotycznej. Podszedł stając tuż za nią. Oraz najpierw objął ją całując mocno kark, zgarniając przy tym nieco włosów.
- Kocham cię, Amando, bardzo mocno - mogła poczuć jak chwilkę później przytrzymał jedną dłonią jej górę sukni, zaś drugą pociągnął zamek do dołu. Bielizny nie miała … czuła jego oddech na swoim karku oraz dłonie mogące wydawać się naprawdę ciepłymi. Ciężki materiał jednak dosyć grubej sukienki, zsunął się na podłogę po jej krągłościach, pozostawiając kobietę w samych samonośnych pończochach i szpilkach. Złoty wisiorek ułożył się wdzięcznie pomiędzy piersiami. Amanda obejrzała się ponad ramieniem na Tomasso ciekawa jego reakcji i tego co zrobi dalej. On zaś jednak zrobił coś …
- Czy … czy zatańczyłabyś dla mnie? - zapytał bardzo niepewnie. Zawsze miał ochotę na taki taniec a la indyjska bajadera, lub gogo, taki tylko dla niego, wykonany przez ukochaną kobietę. - Jeśli nie to nie ma sprawy - dodał szybko, właściwie już niemal nago, bowiem strój zrzucał bardzo sprawnie.
- Jakiś… konkretny taniec? - Amanda cofnęła się wychodząc ze swojej sukienki i pokazując się mężczyźnie w całej okazałości.
- Taki ze skłonami i obrotami ciała … jeśli to … jeśli się zgodziłabyś - faktycznie mówił niepewnie, bowiem prośba wydała mu się bardzo wielka. Równie wielka, jak jego stojący, wyprostowany penis, który, może na skutek doboru światła, wydawał się bardziej czerwony niźli zazwyczaj. - Oraz taki, który kończy się tak, że usiądziesz mi na kolanach i no wiesz, na nim … - dodał powoli patrząc na jej piekne oblicze, starając się wyczytać, czy nie jest przypadkiem niezadowolona.
- Nie jestem rewelacyjną tancerką, wiesz? - Mrugnęła do niego i zaczęła się poruszać w rytm cichej muzyki wydobywającej się z rozlokowanych gdzieniegdzie głośników. Widział jak zrzuca buty i jak w samych pończochach, kołysze biodrami… kołysząc przy tym swoimi piersiami. Ruchy nie były szybkie, ale widać było że Brytyjka ma do czynienia z tańcem. Powoli obracając się, kołysząc zbliżyła się do mężczyzny. By tuż przed zmianą utworu na kolejny przyklęknąć na zajmowanej przez Włocha sofie. On zaś patrzył, niczym urzeczony. Taniec przypominał hipnotyzujący balet ogników.
- Amandooo … jesteś piękna, to jest piękne - powiedział bardzo powoli nie mogąc się oderwać od niej ani na najmniejszy momencik czasu. Wspaniała, piękna oraz obłędnie seksowna.

Jego ciało pokryło się lekkim potem od samego patrzenia! Męskość wyprostowana niemalże bolała od samego napięcia oraz twardości. Tycjanowska piękność, iście absolutnie kobieca, potrafiąca swoim wdziękiem doprowadzić do prawdziwego szaleństwa.
Sinclair przyklęknęła nad nim okrakiem. Ten taniec, ruchy piersi… jego spojrzenie wszystko sprawiło, że była mokra. Znowu. Nie wiedziała skąd w niej ta śmiałość, skąd ten głód. Wszystko to musiało być zasługą znajdującego się pod nią mężczyzny na którego opadła powoli, kierując jego nabrzmiałą męskością tak by wsunęła się do jej wnętrza. Pomału… ciesząc się każdym milimetrem jego ciał. Nie wiedziała czy Tomasso wybrał celowo tą sofę, ale nagle zdała sobie sprawę, że patrzy na siebie, na swoją zaróżowioną twarz i znikającą w jej wnętrzu męskość. Lustro! Właściwie w tym eleganckim pokoju było kilka mniejszych i większych, jak to bywa w salonach. Akurat kiedy popatrzyła w prawo, na to duże, widziała dokładnie to, co przed chwilą, ale w innym mogła też zobaczyć swoje odbicie od tyłu.
- Amando … - jego głos przerwało głębokie westchnięcie. Dziewczyna miała naturalne cudowne predyspozycje do bycia najwspanialszą księżniczką łoża. Nie była uczona, wychodziło jakoś samo.

Tymczasem absolutnie zauroczony mężczyzna siedział oraz przeżywał cudowne chwile przyjemności. Jego męskość ślizgała się wewnątrz niej. Wszystkie karbki, każde miejsce, każdy fragmencik pochwy był wypieszczony jego nabrzmiałą głowicą. Czerwoną niczym burak oraz pokrytą śliskimi kropelkami śluzu.
- Ach, tak … - Tomasso lubił aktywność, ale lubił też niekiedy poddawać się całkowicie jej działaniu. Właśnie ten moment był czymś takim. Chwilą właściwą, kiedy rządziła niepodzielnie oraz sterowała wszystkim. - Jesteś cudowna, absolutnie cudowna - ponownie jęknął dochodząc do jej ostatniej ścianki, kiedy się już usadowiła na nim w pełni całkowicie.
Amanda poruszała się powoli wyraźnie przytłoczona ilością doznań wokół. Jej odbicia na niemal każdej ścianie, wpatrzony w nią Tomasso i ta gorąca obecność w jej wnętrzu. Swoimi badaniami doprowadzała Viscontiego do gorączki. Myślał, że był już na granicy, a ona przyciągała ją z każdym ruchem coraz dalej i najlepsze, że robiła to zupełnie nieświadomie. Po prostu ciesząc się jego ciałem. Czyli właśnie tak, jak powinno być, ale taki taniec na krawędzi obłędu nie mógł trwać bardzo długo. Mężczyzna zwyczajnie nie wytrzymywał natłoku wrażeń, które odbierało jego ciało. Ona tańczyła na nim, podobnie jak wcześniej, nabijała się głęboko dotykając swoim sromem jego napiętego woreczka, później unosiła się niemal do samego szczytu, gdzie był wewnątrz niej tylko czerwony kapelusz męskiego grzyba. Jeszcze, ponownie jeszcze … jęknął … dłuuuugo, zaś jego dłonie odruchowo chwyciły jej biodra, jeszcze nasadzając dziewczynę jak najmocniej, jak najbardziej się dało, zaś jego armatka wymierzyła stukrotny strzał prosto ku jej ostatniej ściance. Tomasso był oszołomiony wręcz, ale jednocześnie stan świadomości przypominał kompletnie uniesienie. Drżał w niej, jęczał oraz ponownie wystrzelił,nawet jeśli słabiej, tak samo celnie trafiając wrażliwe miejsca pochwy. Amanda krzyknęła dochodząc. Jej ciało wygięło się w łuk mocno odchylając do tyłu, a biodra wykonywały drobne ruchy, atakując tkwiącą w niej męskość. Na tyle, na ile mogła, bowiem jego dłonie trzymały ją by była jak najgłebiej. Ale oczywiście częściowo udawało się to, ponieważ on także drżał, poruszał biodrami szukając wspólnego rytmu, kiedy zaś go znaleźli wystrzelił ponownie wyrzucajac w nią resztkę nasienia. Wręcz wybuchło takim ciepłym, pozytywnym wybuchem, który nie niesie zła, ale czystą przyjemność. Zakręciło mu się w głowie. Jego plecy opadły opierając się o sofę, zaś ręce osłabiły chwyt, chociaż nie zeszły jeszcze z bioder kobiety. Przez chwilę po prostu nie potrafił wydukać słowa przechodząc uderzenia fontann przyjemności oraz ciężko oddychając.
Sinclair siedziała na nim z trudem łapiąc oddech. Jej pierś unosiła się, a wraz z nią dwie krągłości i połyskujący między nimi wisiorek. Wpatrywała się w kochanka rozmarzonym wzrokiem.
- Ja.. ja chyba się zapomniałam. Przepraszam. - Uśmiechnęła się do niego ciepło.
- Amando … - wreszcie odzyskał głos zaskoczony. - Niezbyt rozumiem, bo dla mnie to było cudowne! Myślałem, że normalnie padnę od samej rozkoszy. Toż ja nigdy tak … po prostu nigdy ani nie czułem tak, ani nie miałem na tyle ochoty … - jeszcze mówił urywanie oraz ciężko oddychał. Przytulił ją wszakże przyciągając do siebie, zaś jego miecz wprawdzie pomniejszył się, ale jeszcze utrzymywał wewnątrz pochwy. - Kochanie moje najwspanialsze - wymruczał całując dziewczynę. - Mrr, wiesz co, jeśli chcesz … chcesz porozmawiać na temat remontu, porozmawiajmy tak właśnie siedząc.

 
Aiko jest offline