Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-10-2018, 00:15   #73
archiwumX
 
Reputacja: 1 archiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputację
Barah zeskoczyła na dół. Przed sobą w ciemności dostrzegła czyjąś sylwetkę. Przeszedł ją dreszcz, gdy wyobraziła sobie dowódcę terrorystów ze śmiercionośną bronią skierowaną ku niej. Z prawej strony zaś widziała już znacznie lepiej trójkę droidów biegnąca wzdłuż ściany w głąb magazynu. Usłyszawszy hałas z tyłu, zwróciły się w jej stronę. Obok siebie miała kontener. Zostając tutaj, ryzykowała ostrzałem na krzyż. Musiała pobiec na dowódcę lub droidy, by uniknąć pewnej śmierci.
Barah podszła bliżej szefa i rzuciła w niego granatem.
To, co wydawało jej się w ciemności sylwetką dowódcy, skoczyło na bok, widząc, co się święci. Granat minął cel, a odłamki trafiły go ze zbyt daleka, by zadać maksymalne obrażenia.
Dowódca unikając wybuchu, naraził się za to na ostrzał Hastala. Jego karabin po raz kolejny pokazał siłę, w zbroi na brzuchu pozostała wielka dziura. Szef ryknął z bólu, ale ustał na nogach. Splunął krwią i złowieszczo łypnął na Mandalorianina.
Droidy, które miały zamiar pomknąć za Zeltronką, nie spodziewały się zeskoku kolejnego przeciwnika. Widząc wycelowany w ich stronę karabin, próbowały wszystkie naraz schować się za jakąś osłoną, wpadając na siebie nawzajem. Dziwnym zbiegiem okoliczności jednak uniknęły w ten sposób trafienia, być może rozpraszając Mandalorianina swoją nieporadnością.
Marka nie czuł się na tyle pewnie z blasterem, by ryzykować strzelanie w tłum - żaden był z niego strzelec wyborowy, najpewniej czuł się za sterami statku kosmicznego. Zamiast tego spróbował strzelić do jednego z droidów.
Szmugler wylądował na ziemi obok swojego przyjaciela i od razu przystąpił do dzieła. Przycelował krótko w jednego ze zdezorientowanych droidów i wypalił. Jego pistolet może i nie był najcelniejszy, za to potężny. Strzał blasterowy przebił przeciwnika w tułowiu na wylot, a maszyna padła bezwładnie na ziemię.
Pozostałe dwa droidy postanowiły pomścić towarzysza. W popłochu otworzyły ogień, trafiając w Markę, mimo iż zdążył się częściowo schować za osłoną. Ich karabinki były mocne na krótkich dystansach, szmugler oberwał naprawdę solidnie i ledwo utrzymał się na nogach. Zdążył schować się za rogiem, pod osłoną zaporowego ognia Sudodtha.
Rhail ruszył biegiem, dopasował kroki do długości kontenera.Trzeci krok wypadł na krawędzi, wybił się wysoko. Przeleciał nad głowami Alette i Hokka. Wprost na droida. Lewa noga trafiła go w bark, prawa w głowę. Siła uderzenia powaliła robota w tył. Rhail wylądował w przyklęku z chrzęstem i jękiem giętego metalu. Głowa droida rozprysła się na boki, jego kończyny przez chwilę dygotały, by znieruchomieć na wielki.
Zabrak wstał, przerzucając wiszący na pasku karabin na plecy. Jak dobrze wrócić do formy. Blastery są dla lamerów.

Dashade po udanej szarży Dowutina mógł się skupić na ostatnim przeciwniku. Efekty jego ataków były jednak średnie, maczeta nieszczególnie sprawdzała się na droidy. Przeciwnik wciąż był gotowy odpowiedzieć ogniem.
Gerdarr zaszarżował na dwa zdatne do użytku droidy. Pierwszy stracił głowę, drugi zgiął się wpół po potężnym uderzeniu. Kolejny cios, z góry, wprasowął go w podłogę.
Dowódca postanowił wziąć odwet na Zeltronce. Kobieta zdążyła schować się za kontenerem, jednak szef i tak wypalił w nią z disruptora. Na otwartej przestrzeni pocisk na pewno byłby zabójczy, Barah była bardzo blisko. Główna część pocisku jednak trafiła w róg skrzyni, pozostała część w tułów i nogi Bary. Widzącwycelowaną w siebie lufę, wiedziała, że będzie bolało. Nie zdawała sobie jednak sprawy, że aż tak. Z ust wyrwał jej się zduszony wrzask. Zeltronka zatoczyła się i wpadła na jakiś złom za plecami. W tym czasie Dowódca ruszył biegiem do wyjścia, koślawym krokiem, wciąż trzymając się za ranny brzuch. Wpadł do maszynowni i zamknął za sobą drzwi, a te automatycznie zdalnie się zablokowały.
Hokk znał pewne sztuczki, które wykorzystał przy leczeniu podobnych uszkodzeń. Utrata wzroku nie była permanentna, to wiedział na pewno. Czując ręce Hokka, dała mu się prowadzić, krzycząc przy tym, że nic nie widzi.
Hastal dobił ostatniego, jak się okazało, droida na polu walki - tego walczącego z Sekim. Ostatni zaś z ochroniarzy - dowódca, zdołał uciec mu sprzed nosa.

Dowutin widząc, że szef całej tej ekipy uciekł i zatrzasnął za sobą drzwi, ryknął z wściekłości. Zaraz jednak odwrócił się i ruszył biegiem do drzwi od fabryki. Stamtąd było drugie przejście do wyjścia.
- Marka, znajdź wózek repulsorowy i załaduj sprzęt. Pozbierajcie broń i granaty - zadudnił jeszcze do pozostałych.
Kiedy podszedł do drugich drzwi, zobaczył, że też są zablokowane.
- Ktoś może w końcu otworzyć te drzwi - rzucił zdenerwowany. Niepotrzebnie stracił czas, idąc do nich. Wrócił więc do tych, za którymi zniknął szef. Po drodze zawołał jeszcze Sekiego, żeby razem spróbowali je otworzyć siłą.
Dashade najpierw pobiegł dopatrzeć, w jakim stanie jest Barah.
- Zawiodłem panią, proszę o wybaczenie. Seki zabije tego parszywca. - Dashade sięgnął do podręcznej torby i podał swojej szefowej stimpacka. Dopiero potem ruszył pomóc Dowutinowi. Tym razem otwarcie drzwi było trudniejsze. Drzwi już nie tylko swobodnie opadały, siłowniki jeszcze dociskały je do ziemi. Siłowa walka z nimi zajęła Dowutinowi oraz Dashade dobrych dziesięć minut, a dalej czekała ich kolejna niespodzianka. Drzwi na schody również zostały zamknięte i zablokowane.
-Seki, gdyby nie ty i Gerdarr, byłoby tu o wiele gorzej - powiedziała Barah, siląc się na pogodny ton, który jednak zabrzmiał dosyć żałośnie: nigdy nie oberwała z czegoś tak potężnego. Potem z wdzięcznością przyjęła od Dashade strzykawkę i zaaplikowała ją sobie. Chwilę posiedziała przy stercie złomu, łapiąc oddech. Wreszcie wstała chwiejnie, by dołączyć do reszty ekipy. Jako towarzyska istota była niezwykle ciekawa, kim byli nowoprzybyli.
Gerdarr przeklął, widząc kolejne zablokowane drzwi. Za to po lewej znajdowały się inne, zwykłe drzwi na kluczyk, prowadziły najpewniej do jakiegoś schowka mechanika. Dowutin wyrwał je z zawiasów i wtargnął do środka. Rzeczywiście znalazł się w małym warsztacie mechanika. Na jednej ścianie znajdowała się ogromna półka z różnymi narzędziami, częściami zapasowymi do silników, generatorów czy innych rzeczy, zaś po drugiej był stół z imadłami i wiertarką, a pod nim mały przenośny generator prądotwórczy i parę innych gratów, między innymi uniwersalny skaner.
Gdy grupa przeszukała pomieszczenia, Alette chwyciła uniwersalny skaner i powiedziała: - Spróbuję pootwierać te drzwi przez terminal.
Następnie ruszyła do terminali przy wrotach i spróbowała go zhakować przy użyciu dataspike’a.
Alette nie udało się zhakować całego kompleksu, zamiast tego otworzyła tylko jedne drzwi na peron.
Rhail przeszukał ciała zabitych najemników, licząc, że może znajdzie karty pozwalające otworzyć drzwi.
Alettte powróciła do towarzyszy i powiedziała: - To steruje tylko wrotami na peronie.

Z transporteru zawołała Lyssa:
- Hej, skończyliście już zabawę? Wiem, jak stąd wylecieć na powierzchnię!
- Dobra! Lyssa chyba wie, jak się stąd wydostać! - Alette krzyknęła do towarzyszy, chwyciła generator prądotwórczy i ruszyła do transportera.
- Marka, wsiadaj do wózka i ładuj, po co przyszliśmy i wszystko inne, co cenne. Opyli się. - Dowutin rzucił w stronę towarzysza. Następnie spojrzał na cereankę: - Czubata, spróbuj jeszcze tamte otworzyć. - Wskazał paluchem na grodzie do fabryki. - A ty... - Wskazał na Nautolanina - ...weź ogarnij Markę i cycatą i daj ten palnik, to otworzymy se te drzwi.
Alette wyjęła z torby wytrychy i ruszyła ku wskazanym przez czempiona grodziom, które zaczęła ostrożnie otwierać.
-Zabierzmy to, co mamy też i z peronu i zwijajmy się stąd. Mogą mieć przyjaciół, zwłaszcza że jeden zwiał - zwrócił się Mandalorianin, aby następnie przyjrzeć się pozostałym: - A potem chciałbym zapytać, skąd się wzięła taka wesoła gromadka, ten świat jest jednak mały -
-O, właśnie, miło cię znów widzieć, w trochę lepszych okolicznościach. - Barah pomachała zaczepnie do Ordo, puszczając mu oczko. Stimpack musiał zdziałać cuda, bo promieniała jak zwykle, mimo że wciąż trzymała się za postrzelony bok. - Przywitałabym się wcześniej, ale jakoś nie było okazji...
Potem zbliżyła się nieco do Hokka, obrzucając go uważnym spojrzeniem od stóp do głów. Wydawało się, że w przeciwieństwie do niej wyszedł z walki bez szwanku.
Alette próbowała jeszcze otworzyć główne wrota do fabryki, ogromne drzwi, niczym na krążowniku. Terminalu nie dało się jednak tak łatwo zhackować, zwłaszcza bez drugiego dataspike’a. Mimo usilnych starań jej próby spełzły na niczym.
Gdy w końcu Alette przyznała się do klęski, wróciła do magazynu i powiedziała: - Z tych terminali nic nie zdziałam. Trzeba wymyślić coś innego...

Z jednego z hełmów pokonanych wydobył się odgłos wbudowanego comlinka.
- Oddział “Dancers”, odbiór, tu dowództwo, wysyłamy wam tunelem od strony fabryki dwa speedery ze wsparciem, a za trzy minuty pluton szturmowy dotrze do Pijalni. Wytrzymajcie…. “Dancers”? Odbiór!
- Mamy towarzystwo! - krzyknęła Alette. - Musimy się zmywać! - rzuciła się do łupów, które dało się utrzymać w rękach, i zaczęła biec do transportera, gdzie rzuciła do Lyssy: - Zaraz tu będzie gorąco!
Dowutin zerwał hełm z ciała i powiedział do niego, uruchamiając comlink:
- Oni są już dawno martwi. Zapraszamy następnych. - I zarechotał do słuchawki, rozłączając się. Hełm wziął ze sobą, bo przyda im się ich częstotliwość, ale skupił się na tym, aby pomóc Marce i Sekiemu załadować do końca sprzęt, po który przyszli.
Alette, która dobiegła ze swymi zdobyczami do transportera, zauważyła, że dwaj robotnicy, których porwali z poprzedniej fabryki, leżeli na ziemi peronu. Pilot miał na twarzy świeżą ranę po pazurach. Lyssa uśmiechnęła się zawadiacko.
- Musiałam go skłonić do rozmowy. Na złomowisku, tam gdzie mają tę swoją bazę treningową, jest wylot na powierzchnię. Będziemy musieli lecieć na pełnej prędkości, żeby się przebić, przyda się jakiś lepszy pilot.
Alette krzyknęła w głąb peronu: - Bierzcie, co się da i lecimy na złomowisko! - I następnie dała Lyssie, aby pobiec po pozostałe łupy.
Seki przywiózł ostatni wózek ze sprzętem Zaka, pozostali nieśli zdobycze z pokonanych przeciwników.
Hastal dopiero teraz, po walce, miał okazję przyjrzeć się wszystkim towarzyszom uważniej. Istna menażeria. Każdy ze swoją historią i tajemnicami. Coś kiedyś w ich żywotach doprowadziło wszystkich do tej chwili i miejsca. Mandalorianin, jeden z dwóch, pomagał pozostałym ogarnąć sytuację, po czym załadował się do transportera, wciąż nie wypuszczając karabinu z ręki. Oparł się gdzieś w rogu, tak aby mieć dobry widok na pozostałych i cały czas obserwować tunel, wypatrując zagrożenia. Żadnemu z nowych towarzyszy nie mógł ufać. W milczeniu więc, przy okazji, lustrował każdego, zastanawiając się nad kolejami losu, które ich tu sprowadziły.
- Ja pilotuję - rzucił krótko Marka, kiedy skończyli pakować złom. Bez niego się stąd nie ruszy, za dużo zdrowia stracił na tej eskapadzie. - Pakujcie się i trzymajcie łapy z dala od moich kontrolek.
- Marka, będziesz mi musiał powiedzieć, co takiego kradniemy. Czuję, że to jakaś głębsza historia - rzucił krótko Mandalorianin, pakując się do samochodu i sprawdzając swoją broń. Jeżeli nadciągąły posiłki, wolał być gotowy na ewentualność dogonienia ich.
- Nic nie kradniemy. Odbieramy złodziejom czyjąś własność - odpowiedział Marka, odpalając gorączkowo śmigacz. - Ale masz rację - westchnął ciężko i spojrzał na kompana. - To bardzo długa historia.
- Okej, pilocie, słuchaj - odparła Lyssa, pozwalając mu zasiąść za sterami. - Ten speeder ma wbudowane namierzanie i nie wyłączymy go bez usuwania, co znowu zajęłoby nam przynajmniej pół godziny w warsztacie… A przy wylocie na złomowisku są dwa działka przeciwlotnicze. Będą doskonale wiedzieć, kiedy nadlatujemy i kiedy zacząć strzelać…
- Wiesz co? - zwróciła się Alette do Lyssy. - Pokaż ten nadajnik, może da się go zhakować! - Miała nadzieję przynajmniej trochę ogłupić wrogie działka.
- Spróbuj zhakować łeb droida. - Rhail podał jej oderwaną w międzyczasie głowę. - Może coś w bankach pamięci będzie.
- Dobra! Spróbuję uzyskać dla was dostęp, a w tym czasie znajdźcie jakieś złącze do tego namierzania! - zgodziła się Alette.
Droid nie miał niczego wspólnego z tym pojazdem, jego pamięć była praktycznie pusta. Alette zaczęła majstrować przy nadajniku. Zajęło jej to dużo czasu i w międzyczasie przepaliła jakieś obwody, prowadzące do nie wiadomo jakich podsystemów. Mogło to być coś związanego z pompą paliwa albo po prostu tylnymi światłami, o tym nie przekonają się od razu. Można jednak stwierdzić, iż hackowanie się powiodło. Alette mogła wyłączyć nadajnik, mogła też wysyłać do centrali fałszywy sygnał, na przykład, że polecieli w innym kierunku.
- Zrobione? - Marka wychylił się i zajrzał Cereance przez ramię. - Nadajnik nie działa? - Miał nadzieję, że uda mu się przeciążyć silniki śmigacza i uniknąć strzałów działek przeciwlotniczych. Na zewnątrz, jak na całym Nar Shaddaa, powinno być na tyle złomu i ciasnych uliczek, żeby szybko mógł się za czymś skryć.
A przynajmniej taką miał nadzieję.
- Jest nawet lepiej! Mogę podawać nawet fałszywą pozycję! Tylko chwila - odkrzyknęła Alette i zablokowała nadawaną pozycję. - Już możesz ruszać!
Po zrobieniu tego zaczęła szykować skrypt, który ma podawać namiar z losowym przesunięciem od faktycznego położenia pojazdu, tak aby działka strzelały do fantomów.
Marka wyszedł z ostatniego zakrętu i kilkaset metrów przed sobą ujrzał światełko w tunelu. Wcisnął gaz do dechy, rozwijając maksymalną prędkość. I gdy już się zdawało, że maszyna szybciej nie poleci, Marka jakimś sposobem wycisnął z niej jeszcze więcej, aż wgniotło go w fotel. Pozostali polecieli do tyłu, a skrzynie i sprzęt w luku transportowym przesunęły się na koniec pomieszczenia. Transporter z hukiem niczym z armaty wystrzelił z tunelu na powierzchnię. Wylot był stosunkowo nisko, ledwie 10 metrów nad powierzchnią. Wokół rozciągały się ogromne połacie złomowiska. Obsługa dział przeciwlotniczych miała koniec tunelu na muszce, lecz Marka z Alette zupełnie ich przechytrzyli. Przestrzeń była jednak otwarta, więc mieli jeszcze szansę nadrobić stratę i zaczęli strzelać w tył transportera.
Marka sprytnie obniżył lot, przez co jedno działko strzelające pociskami blasterowymi nie mogło sięgnąć celu, jednak drugie działko strzelało rakietami. Jedna z nich zdążyła namierzyć cel, nim zniknął poza zasięgiem widzenia. Gdy już wszyscy myśleli, że udało im się uciec, potężny wybuch rozległ się z tyłu transportera, który rozerwał sporą część kadłuba w luku bagażowym. Przez dziurę zaczęły wylatywać pojedyncze sztuki zdobytej broni, wcześniej pośpiesznie wrzucone do środka. Ponadto objawiła się awaria, którą zapoczątkowała Alette rozbrajająca nadajnik. Styki kabli, które uszkodziła, odpowiadały bowiem za sterniki. Dopóki lecieli w tunelu, nie miało to znaczenia, jednak teraz Marka miał duże problemy. Pojazd wpadł w korkociąg i zaczął opadać coraz niżej wzdłuż wzgórza, nad którym się znaleźli. Wszyscy pasażerowie latali po pokładzie jak szmaciane lalki, nie mogąc oprzeć się tym siłom ciążenia. Jedynie Gerdarr ustał w miejscu, ale głównie dlatego, że w środku było zbyt mało miejsca i prawie się zaklinował. Marce prawie minutę zajęło opanowanie transportera, jednak wreszcie ustabilizował lot, gdy już wydawało się, że uderzy w ziemię. Wleciał pomiędzy zabudowania i tuż nad ziemią odleciał w kierunku Pałacu. Transporter ledwo co się trzymał kupy, dymił, jakby był zasilany kotłem węglowym i zakręcał znacznie wolniej, ogólnie zaś nie mógł już więcej przyśpieszać. Zagrożenie jednak minęło, Pałac znajdował się niedaleko, a przy nim warsztat Zaac Zaka.

 
__________________
Szukam tajemnic i sekretów.

Ostatnio edytowane przez archiwumX : 18-10-2018 o 00:19.
archiwumX jest offline