- Lavina... popilnuj Baragaza. Nie powinien tego oglądać. - Ragnar zsunął się z siodła.
Znikając w krzaczorach wydobył zza pasa
spore, ciemne ostrze. Przypominało orczy siekacz, ale było zdecydowanie lepiej wykonane i nie przypominało kawałka zaostrzonego złomu.
Ragnar kucnął przed gębą zielonoskórego i pokazał mu trzymany w dłoni nóż.
-
Mój ojciec przywiózł kiedyś z wyprawy cały zestaw szponów hydry, którą sam ubił w dalekich krainach. No dobrze. Trochę mu pomogły elfy posyłając mu do pomocy wielkiego orła. Tak czy inaczej każdy z jego synów dostał taki oto nóż od ojca wykonanych z tychże szponów. - rzekł do Urgrima -
Opowiadał też ojciec o przeróżnych torturach z dalekich krain, ale obawiam się że w warunkach polowych będziemy musieli zacząć od prostszych rzeczy.
Wepchnął do gęby znienawidzonej istoty mchu, ziemi i jeszcze gruby kawał patyka, aby ten nie darł się. Szybko przeszukali gobasa, chociaż Ragnar nie spodziewał się znaleźć w kieszeniach grobiego czegokolwiek ciekawego. Potem po prostu wzruszył ramionami.
-
W sumie... tak stalą to tak za poważnie. Dawaj zapierdolimy go tak aby było śmiesznie. O na przykład walmy nim o drzewo, aż mu połamią się wszystkie kości.