Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-10-2018, 11:13   #20
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
- Cieszę się. - Amanda pocałowała go w czubek nosa i wyprostowała się dzięki czemu mieli gwarancję, że męski oręż pozostanie tam gdzie jest. Odchyliła się do tyłu sięgając po kieliszki i podała jeden Tomasso. - Nie mam wiele więcej do powiedzenia. Niestety sporo będzie wynikało z tego co powie konserwator po inwentaryzacji.
- Wiesz co, jesteś kłamczuszką. Mówiłaś, że nie umiesz świetnie tańczyć. Dla mnie było genialne! Mrr, podoba mi się tak. Zaś konserwator, rozumiem, że ludzie przeniosą meble, zs później wkroczy konserwator? - uniósł kieliszek wina. - Czy to jest jakaś restauracja, czy tu można pozostać na noc? - spytał, bowiem to miejsce wydawało mu się dziwne, takie półhotelowe.
- Nikt nas nie wygoni ale nie byłoby to w dobrym guście. - Amanda uśmiechnęła się. - To jednak prywatny dom, jak by to nie wyglądało. I nie tańczę jakoś rewelacyjnie, Miranda robi to wielokrotnie lepiej. - Westchnęła ciężko upijając łyk wina.
- Przepraszam, kto? - zdziwienie na jego twarzy było nadzwyczaj widoczne. Zaś ten dom, to dom, czyli nie hotel, tylko prywatna idea bogatego winiarza.
- Miranda Graham. To ona dała mi namiary na ciebie. - Amanda upiła kolejny łyk uśmiechając się. - Podobno znacie się z jej ojcem.
- Aaa, ona - rzeczywiście, myśląc na temat wdzięków Amandy, przez chwilę nie pokojarzył, co za Miranda. - Owszem, znamy się. Mister Graham lubi Wenecję oraz bywa tutaj, czasem przyprowadzając rodzinę … moment, to bywałyście tutaj razem - spojrzał niedowierzająco.
- Znamy się z Anglii, odwiedzałyśmy Wenecję razem ale jeszcze gdy byłam na studiach. - Amanda sięgnęła po owoce i podała jednego Tomasso. Jej smukły palec przesunął się po jego wardze. - Ostatnio nie biorę jej z sobą z uwagi na tą sytuację z moim bratem. Nie chcę by coś się jej stało.
- Ech no wiesz, twój brat może być szaleńcem, ale chyba nie zrobi krzywdy osobie, która mogłaby oddać - ucałował paluszek, który przesuwał się po jego wardze. Męskość Włocha wprawdzie mocno zmniejszona, ale jakoś utrzymała się wewnątrz ciała kobiety, co ciekawe, nie opadając dalej, właściwie nawet ponownie zaczęła się leciutko powiększać. Bardzo leciutko, póki co, przeto ogólnie nadal niespecjalnie dało się wykonywać cokolwiek więcej. - Graham kocha swoją córkę. Nie popuściłby, gdyby ktokolwiek spróbował narobić jej jakiegoś kłopotu.
- Nie wiem… - Amanda poruszyła palcami, zanurzając je w ustach Tomasso i pomału wyciągając. - Czasami mam wrażenie, że James stracił cały rozsądek i to z tak…. Niedorzecznego powodu.
- Wiesz co, jeśli on jest taki, to co właściwie na to wasz ojciec, czy ogólnie rodzice, rodzina … chyba to nie jest tak, że ów młodszy brat trzęsie wszystkimi Sinclairami - widać było, że jest lekko zdziwiony. Dotychczas brał namiętność brata za coś noooo głupiego, tymczasem tutaj wychodziła jakaś potrzeba odpowiedniego psychiatry.
- Młodszy? James jest moim starszym bratem i prawowitym spadkobiercą tytułu. - Amanda zdziwiła się, ale dłonią nadal wędrowała po ciele kochanka powoli zmierzając w dół.
- Aaa, nie wiem dlaczego, jakoś myślałem o nim, jako młodszym, może dlatego, iż zachowuje się niczym dzieciak, hm, podoba mi się … - zmienił temat. - Pozwolisz zatem - uniósł dłonie obejmując jej cycuszki. Uniósł je leciutko utrzymując tak, ja uczyniłyby to miseczki stanika. Leciutko zaczął ugniatać poruszając dłońmi tak, żeby wnętrza podrażniały malinowe szczyty pagórków.
- Jest dziecinny.. Choć też jest wybitny. Podobnie jak ja wykłada, wykonuje wiele badań z zakresu.. Ach. - Amanda zadrżała mocniej. - Ojciec… ma z nim problem i myśli… - Biodra Brytyjki poruszyły się delikatnie. - myśli by przekazać mi… bo on… bez dzieci.. Tomasso.
- Mrrr, przekazać ci co, skup się kochanie - dręczył słodko dziewczynę, bowiem jego biodra także leciutko się poruszyły, zaś zanurzony wewnątrz pochwy miecz, jakby troszeczkę drgnął prostując się. Oczywiście jeszcze nie bardzo, ale już jakoś zauważalnie.
- Tytuł… proszę Tomasso. - Amanda uniosła się nieznaczenie i opadła, tak by nie wypuścić kochanka ze swojego wnętrza.
- Ach no tak - oczywiście były rodziny, gdzie przekazywano tytuł zarówno po linii męskiej, jak również żeńskiej. Oczywiście nie należały one do częstych sytuacji, jednak bywały, szczególnie przy starych rodach arystokratycznych. Tomaso oczywiście pamiętał, że Amanda należy do owych utytułowanych rodzin, jednak pojęcia nie miał, jaki ma tytuł. Czy to zresztą ważne w dzisiejszym świecie? - Noooo, ale wobec tego co twój brat niby może zrobić? Jeli jest najstarszy odziedziczy, chyba że się zrzeknie. Potem, jesli nie będzie miał dzieci, cokolwiek tam przekaże wasz ojciec, przejdzie na ciebie oraz twoje potomstwo. Chyba właśnie tak to jakoś działa - spojrzał pytająco.
Amanda jednak chyba nie do końca go słyszała, gdy ugniatał jej piersi jej wzrok odpływał.
- Ojciec.. Może wybrać spadkobiercę. - Wyszeptała rozpalonym głosem. - I… zastrzegł.. Po kłótni, ze da go mi… jeśli… dziecko.
- Zaraz właściwie, czy twój brat chce zabronić ci posiadania potomstwa, żeby samemu dziedziczyć? Wiesz właściwie - nie przerwał pieszczot jej biustu - to poważne bandziorstwo, bardzo poważne. Jaaaa .. szczerze mówiąc nie śpieszy mi się do dzieci, ale … ale kiedyś chciałbym mieć, aaaa tyyyy - powiedział poważnie nagle uświadamiajac sobie, że biorąc pod uwagę ich postępowanie, dzieci mogą się pojawić tak czy siak. Chyba że Angielka zabezpieczyła się przed ciążą.
Amanda patrzyła na niego roziskrzonym wzrokiem. Widać było jak składa słowa w zdania. To nie był najlepszy moment do takich rozmów, ale… też kiedyś musiał nadejść.
- James… chciałby mieć dziecko ze mną… biorę tabletki… boję się. - Zobaczył jak ciało kobiety przeszedł dreszcz i nie był to dreszcz rozkoszy. Amanda nie tyle się bała, ona była przerażona.
- Cooo, powaliło go? Przecież jesteście rodzeństwem, kurde myślałem że to jakiś napaleniec, ale to wariat i chyba trzeba będzie go traktować, jak wariata. Amando, nie wiem, co jest grane, ale lepiej niech nie wchodzi w drogę ani mi, ani tym, których kocham, bo nie będę się teraz bawił w jakieś przepychanki, ale tak oberwie, że naprawdę zaboli. Taaa, jak podrzucisz mi potem zdjęcie, będę wiedział, czy w ogóle jest w Wenecji, zaś właśnie potem ... - chciał ścisnąć pięść, ale nie uczynił tego, jakby bowiem nie było właśnie trzymał jej słodkie cycuszki.
Niestety dyskusja wyraźnie popsuła nastrój. Dziewczyna zaczęła się trząść, a z jej oczu popłynęły łzy.
- On groził innym… robił paskudne rzeczy. Nie… nie chcę by stała ci się krzywda. - Otarła policzek, ale jedna z łez i tak skapnęła na męską dłoń zaciskającą się na jej piersi. Wypuścił krągłości dziewczyny, przytulił ją po prostu, bardzo mocno. Jego oręż już był trochę większy, więc nie wypadł nawet pomimo tego, iż nachyliła się.
- Kochanie, będzie dobrze, mamy siebie oraz mamy swoje atuty. Ostrożnie … właściwie czemu ostrożnie, po prostu jeśli spróbuje coś głupiego, no cóż, bat się może równie dobrze owinąć wokół jego jaj. Lepiej wtedy, abym nie miał ochoty szarpnąć.

Rzeczywiście, James zachowywał się niczym wariat, ale czyniąc tutaj podstawę przejęcia majątku, był jeszcze przestępcą. Trzeba było się zabezpieczyć, odpowiednio zabezpieczyć.
Amanda wtuliła się w niego. Jego męskość oparła się o jej tylną ściankę, dziewczyna nadal była mokra po pieszczotach nawet mimo nieprzyjemnego tematu.
- Ja… ja chciałbym mieć dziecko. - Wyszeptała w końcu. - Ale nie chcę by on… by on mu zagrażał.
- Cóż kochanie, nie wiem, ale to wygląda na psychopatę, który pozornie wydaje się kompletnie niewinny. Amando, chciałbym prosić, żebyś naprawdę dała mi jego zdjęcie, jak wrócimy. Będę bardzo szybko wiedział, czy jest w Wenecji, a jeszcze szybciej dostanie sygnał, że jeśli spróbuje sobie pogrywać, drogo zapłaci. Kocham cię oraz pragnę być przy tobie. Chcę, byśmy kiedyś mieli dzieci, jedno, dwoje, troje, jak wyjdzie, oraz nikt nie będzie nam jakkolwiek rozkazywał - mówił mocno.

Psychopata, rzeczywiście, pragnący zrobić dziecko własnej siostrze. Szaleństwo, ponadto jeszcze kwestia powikłań genetycznych dodatkowo.
- Kocham - jeszcze ponownie powtórzył, zaś jego biodra jakoś tak odruchowo drgnęły. Trochę większy juz penis leciutko przesunął się wewnątrz niej.
Amanda jęknęła.
- T..to mój brat. - Kochała swojego brata mimo, że był taki, ale chciała być też szczęśliwa.
- Tylko dlatego przeżyje - powiedział twardo. - Włosi nie mają takich skrupułów jak inne nacje. Bronimy swoich ukochanych. Wprawdzie teraz nie jesteśmy już jak nasi przodkowie, którzy nie wyróżniali się subtelnością, ale po prostu nie pozwolę, żeby cię drań jakkolwiek dręczył. Niechaj się trzyma daleko, wszyscy będą zadowoleni - wszak braciszek chciał ją zgwałcić, zrobić jej dziecko, zaś Amanda podchodziła do tego “jest zły, ale to mój braciszek”. Chrzanić taką rodzinę, skoro jednak pragnęła chronić brata, cóż, zamiast wynająć jakiegoś pospolitego gangstera, których we Włoszech było sporo, trzeba będzie … hahaha, nale dojrzała na jego ustach wyraz oznaczający fajny pomysł. - Możesz wierzyć, nie wiem, co braciszek wymyśli, ale lepiej dla niego samego, żeby nie przeginał pały. Może jak zrozumie, że nie może sobie pogrywać, po prostu da sobie spokój jakiś.

Amanda przytaknęła i wtuliła się w mężczyznę. Nagle poczuła się odrobinę bezpieczniejsza, leżąc tak obejmowana przez swojego kochanka. Jej oddech uspokajał się, a łzy przestały płynąć.
- Dziękuję. - Wyszeptała wprost w jego rozpaloną skórę. - Kocham cię.
- Kochamy się - jego biodra poruszyły się szybciej, leciutko unosząc ją do góry oraz opuszczając na dół. - Hm, masz ochotę spróbować coś innego, swojego, takiego bardzo no wiesz, po prostu na co masz ochotę?
- Na mocny seks. Byś mnie wziął.. Tak bez opamiętania. Byś wybił mi z głowy te myśli. - Wyszeptała cicho nie patrząc na niego. Wstydziła się ale tak bardzo teraz tego pragnęła.

Mężczyzna nie odpowiedział. Przytulił ją mocno na mgnienie oka, a potem przewrócił tak, że teraz to ona leżała na sofie mając głowę ułożona na wystającym, mięciutkim boczku. Jedną nogę ułożoną na wysokim oparciu, drugą zaś mocno trzymał w kostce dłonią oraz odchylał. Mężczyzna sam jedną nogą klęczał na siedzisku sofy, drugą już opierał się na podłodze. Po prostu idealnie tak, żeby się do niej dobrać, żeby ją posiąść szaleńczo nie myśląc na jakikolwiek temat.

Twarda końcówka mężczyzny drżała zbliżając się do jej pokrytych wilgocią pączków. Były różowiutkie, lekko zawilgocone, wszak przed chwilą był w niej, gdy siedziała na nim niczym kawalerzystka. Teraz to jednak ona leżała na plecach oddając mu swoją intymność, zgadzając się, aby wbił swoją broń w jej najdelikatniejszą część. Płateczki intymności wyglądały cudownie wśród gąszczu włosków, ślicznie też wyglądało wgłębienie pomiędzy nimi oraz jamka prowadząca do miejsca, gdzie rodzi się przyjemność powoływania kolejnego istnienia.
- Amando ... - zbliżył kołyszącą się końcówkę do jej szparki. Lewą dłonią, która nie przytrzymywała nogi kobiety ustawił odpowiednio oraz pchnął. Szybko, mocno, chcąc ją wziąć mocno, bardzo tak, zerżnąć po prostu, by krzyczała z czystej rozkoszy. Bowiem tak bardzo chciał jej przynieść to, co mógł właśnie dobrego. Ale jego jasne, podniecało to równie mocno. Amanda chciała być wzięta mocno, szalenie, żeby zapomnieć wszystko. Stanowczo to nie był czas na zabawę, pieszczotę, gry wstępne, ale pchnięcia, coraz mocniejsze, coraz szybsze, które przemierzały jej wnętrze niczym walec. Poruszały się wewnątrz niej bez jakiegokolwiek przestoju.
- Ach! - jęknął, ale jego biodra ruszały się, wbił się w nią mocno, właściwie dotykając jej ostatniej ścianki. Pozycja była głęboka. Potem wycofał nieco oraz ponownie bił. Tak coraz szybciej, mocniej, dysząc głośno oraz po prostu uderzając bez jakiegokolwiek opamiętania.
Amanda chwyciła się sofy i krzyknęła przy pierwszym ataku. Tak gwałtownie. Wystraszyła się, ale gdy jej ciało przyjęło go, gdy otworzyło się na niego, zaciskając się entuzjastycznie na znajomej obecności, poczuła ulgę. Wpatrując się w ukochanego mężczyznę pozwoliła myślom zniknąć, a głowie skupić się na tym prostym i brutalnym akcie. Krzyczała, bo chciała wyrzucić z siebie ten żal, strach. Wiła się pod nim z trudem łapiąc oddech. Mężczyzna miał niedawno wytrysk, więc potrzebował wiecej czasu, aby dojść. doskonale. Mógł ją brać dłużej, mógł mocniej wchodzić do jej intymnego świata, gdzie nikt poza nim nie miał jakiegokolwiek dojścia.
- Chcę cię ... chcę cię ... chcę cię - przeleciało mu przez myśl, ale może wypowiedział to na głos, albo wykrzyczał? Któż wie. wszystko przelewało się niczym eksplozja barw, zaś cudowne fale rozkoszy biegły od podbrzusza.
Męskość wchodziła w nią coraz szybciej. Mężczyzna nie panował nad sobą, Amanda doprowadzała go do cudownego obłędu przyjemności. Oddając mu sie sprawiała, iż pełne miłości pożądanie oślepiało go. Szczególnie teraz, kiedy namiętność przejęła wszelką władzę nad jakimkolwiek rozsądkiem.
- Chcę ciebie ... chcę bardzo ... chcę jeszcze bardziej ... - kolejne uderzenia przenikały ją sprawiając, że całe ciało kobiety pulsowało. Nabijał ją na swój penis niczym samiec kopulujący podczas rui, który chce posiąść swoją partnerkę, chce wrzucić jej swoje nasienie. - Ach! - czuł że po prostu zbiera się już pod jego męskością jeziorko. Wypełniało mocno, pulsowało, rzucało ciśnienie na najwrażliwsze męskie organy doprowadzając je do gorącego szaleństwa. - Ach! - jeszcze parę ruchów, jeszcze jakiś szum oraz mgła, która okrywała wszystko poza nimi, - Aaaaa! - krzyknął nie mogąc wytrzymać napięcia, kiedy jego penis wreszcie eksplodował wewnątrz niej serią wybuchów. Krople nasienia popędziły, uderzyły ścianki oraz końcówkę pochwy, jednak chwilke później wystrzeliły następne.
- Aaaaaaaa ... - kolejny krzyk, nawet nie wiedział ile ich było, oznaczający ponowny gejzer jasnobladego śluzu. Świat stanowił miks,którego częścią byli tylko ona oraz on, połączeni wspólnym tańcem.
Amanda miała problemy ze złapaniem oddechu, obecność kochanka przytłaczała ale w ten najcudowniejsze możliwy sposób.
- Tomasso. - Wyszeptała gdy ruchy mężczyzny ustały. - Jesteś wspaniały. - Uśmiechnęła się wyciągając do niego ręce by go objąć.


- Kochanaaaa mojaaaa ... - wydyszał dając się objąć oraz obejmując dziewczynę pochyliwszy się nad nią. Rzeczywiście to było kompletne wariactwo, takie instynktowne, bez jakiejkolwiek ars amandi, czysto zwierzęca namiętność. Jednak to dobrze, czasem tak też właśnie warto. Tętno powolutku zmierzało do zdrowego standardu. - Mrrr - uśmiechnął się wreszcie powoli dochodząc do siebie. - Amando, wiesz, dobrze nam razem. Pasujemy do siebie.

Amanda zaśmiała się delikatnie.
- Tak… to aż niesamowite biorąc pod uwagę jak krótko się znamy. - Brytyjka objęła go nogami przytulając mocno do siebie. Właściwie trochę wszystko inne odsunęło się na bok troszkę. Byli blisko. Momenty szaleńczego seksu przemieniły się stając momentami szczególnej bliskości, takiej która ogrzewa swoim radosnym ciepłem kochanków.
- Wiesz kochanie, biorąc pod uwagę, iż idziemy na sylwestra, przeto pewnie nie pośpimy, chyba powinniśmy się udać do siebie, oraz grzecznie ułożyć na słodkim tapczaniku.
- Skorzystajmy z przekąsek, napijmy się nieco. Nie wiem jak ty ale ja nie będę miała siły na robienie ewentualnej kolacji. - Brytyjka delikatnie poluzowała swój uścisk pozwalając się mężczyźnie wyprostować. Amanda musiała przyznać, że dzięki drzemce czuła się nawet wypoczęta. - Myślisz… że damy radę po prostu spać obok siebie?
- Przynajmniej przez chwilę na pewno, choć będziemy musieli się bardzo starać - uśmiechnął się. - Amando, ostatecznie każdy potrzebuje się trochę przedrzemać, nawet my. Niedawno jedliśmy, więc nie jestem głodny - oczywiście potrafili tracić mnóstwo kalorii podczas swojej gimnastyki, jednak pomimo tego nie czuł teraz jakiejś potrzeby. Tym bardziej , iż tutaj stały oprócz wina także przekąski, dosyć sycące.

Mężczyzna podniósł się siadając obok. Kurde, piękna jest, naprawdę bardzo piękna, przeleciało mu przez myśl. Sięgnął ręką po kielichy wina, nalał odpowiednio oraz podał jeden Amandzie. Uniósł go w górę oraz leciutko napił się. Było naprawdę dobre. Brytyjka jednak uniosła się i sięgnęła po jedno z dań. Widział już, że miała spory apetyt i tym bardziej dziwiła jej wąska talia i smukłe ciało. Siedziała w delikatnym rozkroku z powodu zaczerwień, które teraz ozdabiały okolice jej łona.
- Jeśli będziesz tak na mnie patrzył będę mogła mieć problemy z zaśnięciem. - Uśmiechnęła się popijając winem danie.
- Wobec tego, cóż, spróbujemy się napić nieco więcej wina przed zaśnięciem - zaproponował. - Ładnie jest tutaj, ale cóż, już późno, jeśli nie chcielibyśmy przespać tutaj, chyba lepiej wracajmy, co ty na to? - sięgnął po ubranie, ale wcale nie planował jej oddać, mokrych majteczek.
- Masz rację. - Amanda wstała z sofy łapiąc po drodze jeszcze jakieś winogrono i je zjadając. Sięgnęła po opuszczoną na ziemię sukienkę, wypinając się niechcący w kierunku Tomasso. Zakładała ją jak zwykle, wciągając od dołu, kręcąc pupą by wcisnąć się w wąski moment tuż poniżej zamka. Nieświadomie tak bardzo kusząca. Uśmiechnęła się do kochanka, spoglądając na niego ponad ramieniem. - Zapniesz mnie?
- Amando jesteś … tak, zapnę. Czy mówiłem ci, jaki masz piękny tyłeczek? Jeśli nie, już nadrabiam, absolutnie śliczny.
 
Kelly jest offline