Mag niebios zebrał wszystkie składniki i posortował uważnie i przeliczył ile może sztuk z dostępnych składników zrobić odpowiednie porcje.
***
Wolfgang odpoczywał. Dzisiejszego dnia czerpał dużo wiatrów magii i to spowodowało, że mag osłabł i bardzo zgłodniał.
Ryby i wino były dobrym połączeniem a kunszt posiłku może daleki był do kunsztu ich niziołczej towarzyszki, ale syty i porządnie zrobiony.
Wieści jakie zdobył Lothar martwiły maga. Jednak wskazywały, że Dagmar musiał odnaleźć to czego szukał. W Jałowych wzgórzach nic nie zostało, w laboratorium także a zła sława i wieści o mutantach tylko potwierdzały najgorsze przypuszczenia Techlera.
- Obym się mylił i Dagmar nic nie przyniósł do zamku. Niemniej trzeba to sprawdzić.- Oznajmił kompanom gdy byli sami.
***
Techler kiwał głową na widok nędzy i rozpaczy jaką reprezentowała mieścina. Potężny zamek górował nad osadą i zastanawiał się czy Margritta von Wittgenstein żyje w podobnych warunkach czy pławi się w luksusach. Wolfgang na słowa Lothara kiwnął głową po czym udał się w spokojniejsze miejsce i sprawdził co moc wiatrów może podpowiedzieć. Czy przybicie w to miejsce jest bezpieczne i czy gdzieś niedaleko jest inne, odpowiednie miejsce do ukrycia łodzi.