Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-10-2018, 16:46   #74
Fyrskar
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację
Alette gdy poczuła się w miarę bezpiecznie, wzięła comlink i połączyła się z Evirą:
- Evira, tu Alette! Lecimy od strony złomowiska do warsztatu Zaac Zaka. Co do szturmu na spiskowców, to musicie uważać na obronę przeciwlotniczą!
- Na razie musimy omówić sprawę w Radzie Grakkusa - odparła Evira nieco znużona ciągłymi wiadomościami od Alette. - Gdy wrócicie, złożysz mi szczegółowy raport. Bez odbioru.
- To co teraz robimy? - spytała Lyssa. - Wieziecie ten sprzęt do Zaaka, tak? A co z tymi skrzyniami z bronią? Teoretycznie należą do Grakkusa, w końcu zostały skradzione z jego fabryki…
- Na Pałac może pójść jakaś ofensywa, a tego ten airspeeder raczej nie wytrzyma... lepiej polecieć do Zaka, wymontować ten namiar i iść do Grakkusa piechotą. Jeśli martwisz się o towar, to możemy wystawić jakieś czujki - odpowiedziała Alette Lyssie.

Następnie znowu zajęła się namiarem... utworzyła fantoma, który posłała kilkadziesiąt metrów w bok i gdzieś tam rozbiła, a następnie po odczekaniu jakiegoś czasu wyłączyła nadajnik.
Chociaż wprawne ręce Hokka prędko postawiły Barę na nogi po postrzale, Zeltronka przeczuwała, że lufa tamtego potwornego karabinu jeszcze nie raz przyśni się jej w nocy. Po czymś takim brawurowy lot nie zrobił na niej aż takiego wrażenia. Gdy wszyscy pasażerowie się pozbierali, czuła jedynie, że podczas korkociągu paru towarzyszy podróży zaliczyło bliskie spotkanie z jej biustem.
Kiedy Cereanka skończyła rozmawiać przez comlink, Barah wreszcie miała okazję, by lepiej przyjrzeć się pozostałym. Spoglądała po nich z zaciekawieniem, na ustach mając zachęcający uśmiech. Mimo że wiele osób na jej miejscu pewnie wypadłoby sztucznie, Zeltronka emanowała samą szczerością i dobrą wolą, gdy rzuciła:
- Cóż, chyba zebrało się tu doborowe towarzystwo. Miło poznać, choć okoliczności niezbyt sprzyjają zawieraniu znajomości. A niektórych równie miło widzieć po raz drugi… - Tu z lekka zaczepnie zerknęła na Ordo.
Mandalorianin przyjrzał się uważnie kobiecie i odwzajemnił jej uśmiech. - Dziękuję. Lepsze okoliczności - powiedział spokojnie, po czym dodał, stwierdzając fakt: - Wyglądasz dużo lepiej niż wczoraj - zdecydowanie z tym karabinem i po takiej akcji wydawała się atrakcyjniejsza.
- Kolejne twarde lądowanie - Marka rzucił do Gerdarra, po czym dodał głośniej: - Najpierw Zak dostanie swój złom, a potem reszta trafi do Hutta.
Zeltronka odrzuciła grzywkę z czoła i zaśmiała się cicho w odpowiedzi na słowa Ordo, po czym odparła:
- Złomowiska mi nie służą. Przy okazji, jestem Barah. - Potem, gdy usłyszała Markę, dorzuciła: - No tak, jeszcze nie koniec roboty… - Wydawała się nieco zawiedziona, że na razie towarzyskie rozmowy będą musiały poczekać.
- Wy tak na serio zrobiliście ten rozpierdol dla tego złomu? - zapytał zabrak, zbierając swoje graty.
- Rozpierdol zrobiliśmy dla rozpierdolu - odpowiedział Dowutin, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. - A złom należy do kogoś pod ochroną Grakkusa. Gdyby nie te zamknięte drzwi, to bym jeszcze wysadził tamto miejsce. Marka, trzeba wrócić jeszcze po wóz Zaka.
- Sudodth Crat z klanu Ordo - przedstawił się łowca. - Miło mi poznać. Zróbmy to co trzeba, skrzynie oddajmy Huttowi, bo lepiej nie mieć go na głowie.
- Rhail, ty wysadziłeś ich bunkier detonatorem termicznym, a wcześniej wytłukliśmy cały garnizon i bez chęci odzyskania jakiegoś złomu - odezwała się Lyssa z rozbawieniem. - Myślę, że zasłużyliśmy na ciastko od Grakkusa. O ile jeszcze się tam na górze nie powybijali nawzajem. Kto by się spodziewał, że jego prawa ręka przeciw niemu uknuła taki spisek...? Castantowi lepiej nie pokazujmy się na oczy.
- Ja zrobiłem to w samoobronie. - Zabrak wzruszył ramionami.
- Castant uknuł spisek przeciw Grakkusowi? - zapytał Gerdarr, którego chyba coś ominęło.
- Strasznie smutno by było, gdyby się powybijali - powiedział Mandalorianin, choć jego mina wskazywała, że nie spędziłoby mu to snu z powiek. Potem popatrzył na Gerdarra. - Tak. To byli jego ludzie albo blisko z nimi współpracował. Chyba znudziło mu się bycie w cieniu Hutta.
Eksplozja rakiety i korkociąg dały się we znaki wszystkim. Hastal ledwie co uratował swój karabin, który wypadł mu z rąk, kiedy zaczęli spadać, łapiąc w ostatniej chwili za flintpas. Pilot na szczęście ocalił ich przed katastrofą. Teraz strzelec stał na tyle i w milczeniu obserwował okolicę przez ziejącą w rufie dziurę, wypatrując zagrożenia i próbując zapamiętać otoczenie. Opierał się o ścianę, a jedną nogę miał opartą wysoko na skrzyniach, które ocalały, by móc w razie czego oprzeć się na niej i mieć stabilną pozycję strzelecką. Kiedy zaczęły się rozmowy, jeszcze raz poprzyglądał się towarzyszom. Z tego co wyłapał, wszyscy, mniej czy bardziej, zdążyli się już poznać wcześniej. Tylko sam jeden pozostawał tutaj nowy. Miał zamiar się nie odzywać, ale kiedy drugi Mandalorianin się przedstawił, poczuł się zobowiązany, by uczynić podobnie.
- Jestem Hastal, z klanu Skirata - zaczął. - Przyleciałem na Nar Shaddaa kilka dni temu i widzę, że dobrze trafiłem.
Część z nich wydawała się pracować dla Grakkusa. Ciekawe, ile mogli wiedzieć na temat jego działalności i czy znajomość z nimi mogła być opłacalna.
- Jeden z watażków, którego zabiliśmy, sugerował, że wszystko zacznie się po walkach na arenie. - Hastal przypomniał sobie słowa Arkanianina. - Może ta informacja wam coś więcej powie.
-A więc wszyscy tutaj są od Grakkusa? - spytała Barah po wysłuchaniu tej wymiany zdań. Potem zerknęła na Hastala i dodała: - Chyba też dobrze trafiłam, również od niedawna jestem na Nar Shaddaa. - Mimo to czuła się trochę nieswojo, gdy reszta wymieniała informacje o spisku przeciwko Grakkusowi. Ona w przeciwieństwie do pozostałych miała zrobić coś przeciwko temu Huttowi. Zastanawiała się, jak to wszystko może wpłynąć na jej misję.
- Płaci - odpowiedział spokojnie Sudodth. - Na tym księżycu trudno zmienić pracodawców. - Nie zamierzał wchodzić w szczegóły jego współpracy z Grakhusem ani czy mu się to podobało. Faktem było, że to jego pracodawca, przynajmniej jeszcze przez jakiś czas.
Gdy Alette usłyszała, co mówił Hastal o terminie ataku, znowu chwyciła comlink i zapytała Hastala: - Słyszeliście coś więcej o ataku?
- Może zbierzmy wszystkie informacje do kupy, zanim zaczniemy działać? - odezwała się Lyssa. - Hastal z Rhailem przesłuchali paru ludzi, wy zapewne również. Nie chcę wszystkiego poświęcać, żeby ratować Grakkusa… przynajmniej dopóki nie będę mieć pewności, że się odwdzięczy.
- Co masz na myśli? - zapytała zdziwiona Cereanka. - Chcesz nagrodę od Hutty?
- To chyba normalne? Właśnie wykryliśmy spisek i zlikwidowaliśmy sporą część żołnierzy z bandy Tylo Agika. Jeśli mam mu dalej służyć, to w lepszych warunkach. A najlepiej, jakby mnie puścił wolno - powiedziała na wpół z żalem, na pół ze złością. - Nie wiem jak wy, ale ja nie mam zamiaru ciągle płaszczyć się przed nim i nadstawiać dla niego karku do końca życia. Jest tyle systemów gwiezdnych do zwiedzenia, ile można siedzieć na Nar Shaddaa? - Lyssa widocznie nie przejmowała się, że ktoś może donieść o jej nieprzychylnej postawie wobec przełożonego.
Alette przy tej tyradzie przypomniała sobie o wszystkich minusach pracy dla Hutty, ale nie mogła sobie pozwolić na zbyt szybki bunt! Nie chodziło tylko o jej plan związany z listą licytowanych artefaktów, ale i tym, jakie zagrożenie się z tym wiązało... gdy przybyła na Nar Shaddaa, popełniła parę niewybaczalnych błędów. Sprowadziła tu Tinę i lekkomyślnie zostawiła namiary na swój rodzinny świat, gdzie można znaleźć jej matkę!
- To Hutta! - gwałtownie zaoponowała Cereanka. - Wiesz, jak kto to jest... łatwo cię nie puści, a gdy zrobisz coś nie przeciwko niemu albo spróbujesz uciec, to zabije. A z kolei ta rewolucja niepewna rzecz... możesz zamienić jednego Huttę na drugiego! - starała się przemówić Lyssie do rozsądku.
- Pośpiech raczej nie jest tutaj wskazany. - Hastal postanowił się wtrącić, swoim niemalże stoickim i obojętnym głosem, widząc, jak gorączkowo Cereanka ściska w dłoni commlink. - Nie możecie być pewni, komu można zaufać w Pałacu. Ani nawet, czy możemy ufać sobie nawzajem. Catharka ma rację. Skoro już siedzimy w tym wszyscy, powinniśmy się gdzieś zatrzymać i omówić, kto co ma, zanim podejmiemy pochopne kroki.
Mandalorianin dużo powiedział jak na niego, ale trzeba wylać ten kubeł wody na głowy. Trochę odwykł już od towarzystwa. Nie wiedział też, czy walka przeciw spiskowcom będzie się opłacać w dłuższej perspektywie. Teraz okoliczności ich do tego zmusiły, kto wie, co będzie dalej.
Po przemowie Mandalorianina Cereanka wyjęła swój datapad, otworzyła katalog z plikami wydobytymi z centrali i dała mu je, mówiąc: - Te dane wydobyliśmy z ukrytej centrali w fabryce blasterów. Tam jest sporo szczegółów na temat spisku... można tu sprawdzić, kto w tym siedzi i o co mu chodzi.
Poza dwoma ważnymi mailami, które wskazała Hastalowi Alette, Mandalorianin przeczytał parę innych wiadomości, z których większość odnosiła się do dosyć banalnych spraw i zbyt niczego nowego nie wnosiły. Od jakiej raporty dostarczenia skrzyni z bronią, zdobycia dodatkowych ładunków, pochwała wykonania misji, zrekrutowanie nowego bojownika. Żadnej więcej wymiany planów czy strategii.

Marka doleciał już do warsztatu Zaaka. Ostrożnie wylądował pod budynkiem, Gran już chciał przeganiać klientów z uszkodzonych klientem, ostrzegając, że został okradziony i nie może pracować, gdy z wnętrza wyskoczyli kolejno wszyscy członkowie tej interesującej wyprawy. Mechanik przypatrywał się temu z rozdziawioną gębą.
- Marka, czemu wróciliście cudzym transporterem, z ogromną dziurą w kadłubie? Gdzie mój transporter i co to za ekipa?
- Lepiej zastanów się, czy koniecznie chcesz znać odpowiedzi na wszystkie te pytania - powiedział spod kaptura zabrak.
- Potrafię sam odpowiadać na pytania - burknął szmugler, mijając Rhaila. Cała sytuacja wymknęła się spod kontroli i wplątał się w niezły burdel. Czyli dokładnie w to, czego wolał uniknąć. - Potraktuj swój transport jako opłatę za załatwienie tej sprawy. I następnym razem lepiej zabezpiecz swój warsztat.
- Ach, czyli odzyskaliście sprzęt - rzekł z ulgą Gran. - Dzięki wielkie, Marka, szkoda tylko tego transportera, co z nim zrobiliście? Aha, i jeszcze jedno, jakiś Trandoszanin był tu o ciebie wypytywać. Nie wyglądał na tutejszego, musiał niedawno przybyć na Nar Shaddaa. Chyba nie miał dobrych intencji. Komuś wisisz kasę?
Marka zamarł.
- Czy miał… ręce? - Jeśli to był Ssyssk, powinien być na wpół kaleki. Ale z drugiej strony, miał kuzynów jak każdy Trandoshanin. - To znaczy, wiesz, w pełni wyrośnięte ręce? - Oblizał wargi.
- Umm… wyglądał trochę… niesprawnie. To znaczy niezdarnie się poruszał, kulał. Ale miał obie ręce. W końcu to jaszczur. To co z tym transporterem? - spytał, uznając najwyraźniej, że sprawa została wyjaśniona, nie odnotowując w ogóle zdenerwowania na twarzy szmuglera.
Durn nie przewidział, że proces odrastania kończyn zajmie tak krótko, ale najwidoczniej nie wziął pod uwagę tego, że Ssyssk był wciąż młody jak na swoją rasę. Liczył na rok albo dwa.
Teraz nie mógł opuścić nowo poznanej grupy, zostanie samemu było zbyt niebezpieczne.
- Nie mam go, jak widzisz. Słuchaj, prawie dałem sobie odstrzelić łeb w twoim imieniu i zadarłem z organizacją terrorystyczną. Nie wiem, w jakim jest stanie, ale ja nie będę leciał go odzyskać.
Gran machnął ręką, wracając do wnętrza warsztatu po wózek repulsorowy.
- Już dobrze, dobrze, mam nadajnik, później po niego wrócę, jeśli nie dostał się w ręcę tych… terrorystów. A teraz muszę zabrać się za naprawę waszych speederów. Wróćcie tu tuż po walce na arenie, obydwa będą gotowe, ale jeszcze nie wiem, który pierwszy.
Gran załadował swoje graty na wózek i odwiózł do środka. Nie zwracał zbytniej uwagi na ostatnie sztuki broni i skrzynie.
- O, nawet odzyskaliście więcej niż mi skradziono, dzięki.
Marka skinął tylko głową i obrócił się szukać Gerdarra albo Sudodtha. Do walki jeszcze kilka godzin, a w obecności któregoś z nich będzie się czuł nieco bezpieczniejszy.
 
Fyrskar jest offline