Wątek: X-COM
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-10-2018, 06:03   #40
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 10 - 2037.II.01; popołudnie

Czas: 2037.II.01; nd; południe; g. 16:15
Miejsce: Old St. Louis, Marina Villa; baza X-COM;
Warunki: pomieszczenie, ciepło, jasno, sucho



Zebranie Szefów Wydziałów



O tej 14 w sali narad zaczęło się zebranie szefów wydziałów biorących udział w wieczorno - nocnej akcji. Byli obecni wszyscy oprócz siedzącej a miejskim areszcie szefowej biolaba. Zamiast niej biolab przysłał Kewinskiego. Co prawda o akcji na wschodnim brzegu rzeki w którym brała udział jego szefowa wiele powiedzieć nie mógł ale tutaj uczestników pośrednich czy bezpośrednich było całkiem sporo. Sam zwiadowca biolabu miał za to niepowtarzalny wgląd na początek akcji ludzi Hodowskiego i tym co działo się tam w okolicy potem gdy ci odjechali.

Poza Kewińskim brał udział też Law jako główny koordynator akcji w klubie, Nathan jako szef wywiadu, “Amadeo” jako szef zbrojnych, Frank jako szef lekkich i główny wykonawca akcji która ostatecznie skończyła się w Dutchtown no i jak zwykle w trybie telekonferencji brała udział Laura jako główny ekspert co do dalszych losów Leny.

Na tym zebraniu mieli omówić co i jak poszło tak albo nie tak na tych obydwu misjach. Pod tym względem to zebranie nie różniło się procedurą postępowania od tego co znali z wcześniejszych poakcyjnych zebrań. Był jednak koniec a właściwie początek miesiąca. Dziś wieczorem lub jutro odbyć się musiała kolejna narada, tym razem podsumowująca, ta na której wezmą udział szefowie Działów i szef bazy i z której raport trzeba będzie posłać do centrali. Ten raport zaś zdecyduje o ilości i priorytecie jaki centrala przydzieli dla nowej bazy. Co prawda jako nowa baza mieli “żłobkowy”, kilkumiesięczny okres ulgowy ale gdy się skończy za podstawę o przyznanych środkach posłużą raporty z poprzednich miesięcy czyli właśnie pewnie i ten za który dziś lub jutro się zabiorą.

- Najważniejsze, że wśród personelu nie zanotowaliśmy żadnych strat bezpowrotnych. - to było jedno z kluczowych założeń działania małych grupek podziemia niepodległościowego i ten warunek na szczęście udało im się spełnić. Żadna z obu akcji co prawda nie poszła zgodnie z wieczornymi oczekiwaniami gdy na nią wyjeżdżali ale mimo wszystko do domu wrócili wszyscy. Poza Leną no ale były spore szanse, że brunetka wróci w ciągu najbliższej doby. Tak twierdziła blondwłosa prawniczka.

Inne wnioski były inne. Skanerzy dostali pochwałę za jakość legend. Jak na razie wszystkie puszczone na wschodni i uważany za trudniejszy, teren legendy sprawdziły się bez zarzutów. Nawet przechwycona Lena prawdopodobnie nie została rozpoznana jako Lena a jedynie zatrzymana jako osoba mogąca mieć coś wspólnego, choćby jako świadek, z morderstwem popełnionym w klubie. To wiedzieli od Lindy a raczej jej holo. Noel uważała, że albo panna Grey nie została rozpoznana i wówczas są spore szanse, że po poniedziałkowej rozprawie wyjdzie na wolność albo została rozpoznana ale ktoś zdecydował podjąć jakąś grę. Jaką to już nie była to jej specjalność. Tu wtrącił się wywiad czyli Nathan Carter. Uważał, że tak czy siak, i tak trzeba odebrać Lenę póki się da a najłatwiej wydawało się to osiągnąć legalnymi sposobami. Jeśli paluchy w tym maczał jakiś wywiad to będzie czekał z kim się Lena skontaktuje albo kto z nią się skontaktuje. A na razie najmniej podejrzane były kontakty z własnym prawnikiem. Do jutra więc mieli czas aby się zastanowić co i jak zrobić by odebrać Lenę i przywieźć ją do dawnego lokalu Lempa. Szykowała się więc kolejna operacja by sprawdzić czy nikt nie sprawdza Leny po opuszczeniu komisariatu. To jednak prawdopodobnie udźwignęli ludzie z wywiadu czyli James i Nancy ale przydałoby się czujne i przychylne oko skanerów na trasie.

Poza tym skanerom, a dokładniej Rubenowi, udało się pozyskać jedną sztukę broni palnej. Co prawda nie mieli jak jej zabrać do bazy ale została schowana w skrytce gotowa do zabrania. Przy okazji pogratulowano też i Frankowi bo zaprojektowana i wykonana tak przez Lekkich jak i Ciężkich silnikowa skrytka okazała się skuteczna. Przynajmniej przed automatycznymi skanerami w wieżach i bramkach kontrolnych.

Bolała natomiast utrata furgonetki. W bazie mieli ich dwie i jedną osobówkę. Teraz została jedna furgonetka i ta osobówka. Na tak wielką xcomową rodzinę i tak wiele adresów po i za miastem tylko dwa pojazdy okazywały się wąskim gardłem. Zwłaszcza, że praktycznie na stałe jedna furgonetka przypadała ludziom z handlowego którzy jeździli codziennie po zaopatrzenie bazy. Wyglądało więc na to, że dość szybko trzeba będzie zorganizować jakiś pojazd. Nie było jednak wiadomo jak z tymi wyjazdami będzie teraz. Na dziś wstrzymano kursy i odłożono sprawę do jutra.

Trudno było oszacować sprawę Collinsa. Ze standardowych notek jego korporacji Law wyłapał enigmatyczne “zachorował” i adres zastępczy do jakiegoś innego nazwiska do którego można było kierować telefony czy zgłoszenia normalnie kierowane do Collinsa. “Zachorował” było na tyle uniwersalne, że właściwie mogło się z nim stać cokolwiek. Od tego, że go podziurawiono kulami i umarł, dogorywał, czy zdrowiał w szpitalu aż to, że go porwano, wziął urlop na żądanie, wyjechał albo i w samej NAS nie wiedziano nic o jego losie. Nie sposób było się też dowiedzieć co z jego laptopem. Ani kim byli ci Azjaci. Przynajmniej tak od ręki, po samym przeczesaniu publicznych newsów i wiadomości. Jedyne w czym się wszyscy zgadzali to to, że w klubie Azjatów nikt się nie spodziewał. A dopóki się nie pojawili operacja przebiegała względnie planowo. Udało się bowiem zwabić i uśpić Collinsa, zabrać i zgrać dane oraz podrzucić go z powrotem. I gdzieś w tym momencie wkroczyła ta grupka obcych. Xcomowcy nadal nie wiedzieli kogo zabito w klubie ale pewnie właśnie to ciało “odprowadzili” do kostnicy Ruben i George. I nadal pewnie tam leżało skoro połowa niedzieli. Według wstępnej ekspertyzy tej dwójki do miejskie kostnicy dałoby się pewnie jakoś dostać no ale raczej nie “na pałę” bez przygotowania. Chyba, że przez recepcję no ale wówczas też trzeba było coś powiedzieć, pewnie pokazać jakieś dokumenty i tak dalej. Więc bez wyraźnych wytycznych i przygotowań zmyli się do bazy ale wydawało się, że jeśli wziąć tą kostnicę na tapetę to można by się do niej jakoś dostać gdyby na tym komuś zależało.

Sprawa operacji przeprowadzonej przez zespół Franka zaś była chyba jeszcze bardziej problematyczna. Nomen - omen, początek operacji przebiegał z początku gładko tak samo jak akcja w klubie. Lekkcy bez przeszkód wyjechali i dojechali na miejsce akcji i dopóki mieli do czynienia z zaskoczoną i przestraszoną gówniarzerią to sprawa szła po ich myśli. A skończyło się kilka godzin później regularną obławą i kordonem sił rządowych w tym również latacza ADVENTu chociaż nie było pewne czy ADVENTyści brali udział w akcji czy ograniczyli się do patrolowania z powietrza.

- No taki kocioł, tuż po sąsiedzku na pewno nie jest nam na rękę. - powiedział szef bazy i raczej trudno było się z tym nie zgodzić. Nawet teraz, w połowie niedzieli, w Dutchtown były wzmożone patrole policji a radiowozy często przejeżdżały niedaleko browaru Lempa. Nie było wiadomo ile ten podwyższony stan gotowości potrwa.

Sprawa była skomplikowana także dla skanerów. Jak to się mówiło “teren jest trudny”. Brakowało przekaźników, kontrolerów, anten, czujników, kamer, dronów no całej infrastruktyry zwykle używanej przes skanerów do podglądania, podsłuchiwania czy wymiany informacji. I to bez względu na to czy ci skanerzy byli w policyjnych czy xcomowych mundurach. Do tego teren był trudny do penetracji także ze względu na “miejscowy element” który wydawał się być bardzo anarchistycznie nastawiony do wszelkich obcych w tym także przedstawicieli władzy. Co bardzo utrudniało infiltrację osobową jak w żargonie wywiadu nazywano szpiegów i informatorów. Te dwa czynniki zadecydowały między innymi o takiej a nie innej lokalizacji bazy w tej okolicy. Bo okolica bardzo utrudniała rządowcom infiltrację. Wyglądało jednak na to, że ostatniej nocy lekcy pociągnęli za ogon kotka który okazał się leżeć tuż przy lwicy i te dwa czynniki zadziałały tym razem przeciw xcomowcom tak samo jak zwykle działały przeciwko siłom rządowym.

Niemniej tak samo jak z Azjatami w klubie, tak samo i tutaj, nikt z xcomowców chyba nie spodziewał się, że zdawałoby się banda przypadkowych małolatów będzie miała powiązania takie aby ściągnąć tu “szefa organizacji przestępczej” w trybie pilnym. Co teraz zrobić z tym Alvarezem albo co zrobi teraz ten Alvarez zostawało sprawą otwartą. Nikt nie wiedział czego się właściwie teraz można spodziewać. Nawet nie było wiadomo czy żyje, czy został zabity, schwytany, ukrył się czy zwiał. W każdym razie jak pokazała ostatnia noc jego ludzie, zwłaszcza zaskoczeni, nie mogli się równać w starciu z elitarnymi oddziałami policyjnych szturmowców wspartych przez szybkozaciskający się kordon obławy regularnych policyjnych sił. Ale “Amadeo” nie pozostawiał złudzeń “my też nie” odparł lakonicznie nie uznając nawet za stosowne rozważanie scenariusza takiego potencjalnego starcia innego niż natychmiastowa ucieczka. - Ale Frank, dałeś znak do bazy, że nie wszystko idzie zgodnie z planem zdecydowanie za późno. Nawet nie wiedzieliśmy, że coś u was idzie nie tak. A przecież bez tego nijak nie mogliśmy was wspomóc. Popracuj nad koordynacją działań z innymi Frank. Nie chciałbym aby taka sytuacja się powtórzyła. - szef zwrócił uwagę Polakowi, dość łagodnym tonem. Z drugiej strony do nikogo więcej tego typu uwagi nie zastosował.

Inny problem i to może nawet poważniejszy niż się wydawało, dostrzegał Law: Hodowscy zostali zeskanowani. I to gdy nie mieli na sobie żadnej legendy. Sam aż za dobrze wiedział jak działają takie skanery. Były niewrażliwe na smród, bród, promile czy pijaną gadkę. Skanowały. Wzrost, masę i budowę ciała, wykrywały implanty, ukrytą broń, większość nielegalnych substancji, pobierały materiał genetyczny, skan siatkówki oka i tak dalej. I obydwaj Hodowscy trafili już do bazy danych. A to oznaczało, że są w nim zbitkiem danych a komputerom brak imienia zeskanowanego człowieka kompletnie nie przeszkadzał. Od tej pory jeśli w jakiejś sprawie, ktoś wstuka odpowiednią kombinację która będzie pokrywać się z danymi któregoś z Hodowskich, to mu pokaże te dane z wczorajszej nocy. Jednego czy drugiego “menela” schwytanego podczas obławy w Dutchtown w ostatniej styczniowej nocy w 2037 roku. Nieważne czy będzie chodziło o awanturę w restauracji, ślady krwi na miejscu zbrodni, podejrzany profil na bramce kontrolnej i to czy za tydzień, kwartał, rok czy dziesięć lat. Zostali zeskanowani i byli w rejestrze. A sieć rozprowadzała dostęp do tego rejestru do każdego miejsca na tej planecie gdzie była sieć. Alternatywą było albo niebezpieczne włamanie się do centrali i próba usunięcia czy chociaż zamiany tych danych czego raczej nie robiło się od reki, albo jakiś bardziej bezpośredni numer który mógł usunąć te dane. Albo dla własnego bezpieczeństwa obydwaj Hodowscy nie powinni się ruszać z bazy bez porządnej legendy.

- Podsumowując. Brakuje nam środków transportu, mieszkamy obok kopniętego mrowiska, nie mamy pojęcia co się stało z Alvarezem, w kostnicy leży jakiś klubowy sztywniak, Collins i ci Azjaci nam gdzieś też zniknęli, na jutro musimy skombinować powrót Leny, Hodowscy lepiej by nie opuszczali bazy bez legendy i wciąż mamy dane z datapadu Collinsa do rozszyfrowania i przejrzenia. Coś pominąłem? Czy ktoś chce jeszcze coś powiedzieć? Jakieś pomysły, spekulacje, hipotezy? Bo następna narada już jutro. Dziś już dajmy sobie spokój. Mam nadzieję, że już z Leną. Na 18 może być? Świetnie. Więc spotykamy się jutro o 18 bo musimy zredagować to miesięczne cholerstwo. Pierwsze z naszej bazy więc na pewno wezmą je w centrali pod lupę. - szef oparł łokcie o blat stołu zbierając się do zakończenia narady. Popatrzył na zebrane głowy które były uczestnikami zdarzeń sprzed kilkunastu godzin dając im szansę na zabranie głosu i przedstawienie swoich propozycji i pomysłów na kalejną dobę zanim jutro wieczorem zabiorą się za majstrowanie raportu miesięcznego.




Yoshiaki



Drobna Chinka pracowała i pracowała nad klawiaturą od rana. Musiała się wspomagać kawą bo bez niej stresujący wieczór i noc były naprawdę męczące. Kilkugodzinne napięcie psychiczne było równie trudne do zniesienia jak niejeden wysiłek fizyczny. Ale mimo to zabrała się od niedzielnego poranka za wykonanie przydzielonego przez szefa polecenia.

Problem z obsadą personalną posterunku przy National City okazał się specyficzny. Na stałe właściwie miał obecnie dość szkieletową obsadę i to złożoną z załóg wysyłanych rotacyjnie przez inne posterunki. Po prostu mieli pilnować by robotnicy albo inni “życzliwi” nie rozkradli tego co tam już czy jeszcze było, nie wysadzili czegoś, nie podpalili i do tego wspomagali skromną obsadą łączności radiowozy w okolicy i inne posterunki. Ale do zgłoszeń w okolicy i tak zwykle jeździły już załogi z “prawdziwych” komisariatów. Gdy docelowo remont się skończy zapewne zostanie obsadzony jak każdy inny pełnowymiarowy posterunek no ale jeszcze nie teraz. A raczej nie aż do ostatniego wieczora gdy ewakuowano tam w trybie pilnym klubowych gości i równie alarmowo ściągano kogo się dało z innych posterunków. Obecnie więc kto jest, był czy będzie na tym komisariacie co jeszcze nie do końca był komisariatem a gdzie przetrzymywano pannę Grey, nie było takie jasne.

Yoshiaki więc musiała więc jak prawdziwy detektyw sprawdzać kolejne wątki odnalezionych biografii, zdjęć, ludzi, porównywać je z różnymi wydarzeniami z mniej i bardziej odległych czasoprzestrzeni podążając za tymi tropami po całym świecie na przestrzeni ostatniej dekady czy dwóch. Ale dokładniej mogła sprawdzić tylko kilka tropów. Niemniej znalazła coś interesującego co mogło się okazać wytrychem otwierającym zamek.


Francis Wall, sierżant, lat 43. Agresywny sądząc po dyskusji jaką znalazła na jakimś lokalnym forum w którym właściciel baru, barman i paru klientów skarżyło się na agresywnie zachowującego się, pijanego mężczyznę który wymachiwał bronią i odznaką mimo cywilnego ubrania domagając się, właściwie nie wiadomo czego. Gdy prześledziła “karierę” Wallsa uzbierała z kilka takich wybryków. Ładnie wpisywał się w stereotyp zgorzkniałego, nadużywającego alkoholu gliniarza. Nawet jak na swój wiek i wysługę lat miał dość niski stopień co świadczyło, że albo do geniuszy nie należał albo coś czy ktoś blokował jego awans. Całkiem możliwe, że ze względu na te notoryczne awantury i skargi tak na służbie jak i w cywilu.

Maurice Ethier, też sierżant, 33 lata. Rozwodnik. Żona, już wówczas była żona, zgłosiła do sądu pozew oskarżając Ethiera o próbe gwałtu i pobicia. Twierdziła, że exmąż napadł ją gdy wracała wieczorem sama do domu i groził jej śmiercią. Sprawa po sądowych perypetiach nadal była w toku. Chinka nie była prawnikiem aby zrozumieć coś więcej z tego prawniczego bełkotu poza właśnie tym, że nadal co parę miesięcy była jakaś rozprawa, odwoływano jakąś rozprawę z jakiegoś powodu albo wyznaczano jakiś inny termin. Żona była aktorką teatralną, raczej lokalnej sławy ale sądząc po zdjęciu całkiem atrakcyjną. Znalazła też artykuł prasowy w którym grupka policjantów była przez dziennikarzy oskarżana o posiadanie i handel kosmicznymi artefaktami potajemnie wywożonych z policyjnych magazynów lub rekwirowanym przestępcom. Nikomu jednak nic nie udowodniono ani nawet nikogo nie postawiono w stan oskarżenia więc mocnych dowodów mimo mocnych słów w nagłówkach dla sądu jednak nie było.


Lindsey Boggs, st. sierżant, lat 32. Policjantka zza biurka, zajmująca się kadrami, magazynami i podobną biurokracją. Na nią znalazła najmniej i jej kariera wydawała się nudnymi, regularnymi awansami i raczej nieciekawymi opiniami. W tym nudnym życiorysie rzucało się w oczy dość nagłe przeniesienie do St. Louis z Nowego Jorku. Płaca nie była raczej wyższa, stanowisko podobne więc motyw finansowy raczej odpadał. Sprawę załatwiono w ciągu dwóch miesięcy więc na standardy rządowe czy korporacyjne zaskakująco szybko. W Nowym Jorku zaś, na dawnym posterunku Boggs w podobnym czasie kilku funkcjonariuszy przeniesiono w podobnym trybie, kilku przeszło na wcześniejsze emerytury, kilku się zwolniło co całościowo budziło spore zastanowienie. Chociaż na więcej zabrakło jej czasu i wątków aby to zbadać.

I była jeszcze funkcjonariuszka Petra Ross, lat 27, policjantka która przesłuchiwała między innymi Lenę ostatniego wieczora czy już raczej nocy. Właściwie młoda kobieta była ledwo kilka lat na służbie po ukończeniu akademii i na razie zdawało się ma zbyt krótki staż aby z czymś wpadła. W służbowej karierze Chinka nie znalazła u niej nic podejrzanego. Ale co znalazła na jej profilu społecznościowym policjantka Ross, miała specyficzne hobby: cosplaye. Więc drobna Azjatka mogła ujrzeć policjantkę nie tylko w służbowym mundurze ale także wielu, różnych kostiumach. Często przebierała się za heroiny z dawnych gier, filmów i komiksów. Co co prawda nie było nielegalne, czy raczej jeszcze nie było nielegalne, niemniej oficjalne czynniki były bardzo nieprzychylne kultywowaniu ziemskich tradycji sprzed “Dnia Przybycia” jak go nazywano oficjalnie czy “Dnia Inwazji” jak ten dzień nazywali w X-COM. Takie hobby było więc potencjalnie kłopotwórcze dla kogoś z oficjalnych władz. Dotarła też do nagrania z wówczas jeszcze 17-letnią Ross, przebraną za Batgirl, skutą i prowadzoną do radiowozu. Zamieszki podczas jednego z cosplay przerodziły się w demonstracje i zamieszki przeciw władzy które ruszyła tłumić policja. Niemniej Ross chyba nie napsociła wówczas na tyle aby postawiono ją w stan oskarżenia więc po nocy spędzonej w areszcie i porannej rozprawie puszczono ją do domu. I to był pierwszy i ostatni konflikt z prawem jaki Azjatka znalazła w biogramie Petry Ross.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline