Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-10-2018, 22:49   #97
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Jechała blisko godzinę w stronę granicy. Rozmyślała nie zwracając uwagi na pochrapywanie Burego. I wtedy zadzwonił telefon.
- Dobra, słuchaj co robimy - w słuchawce brzmiał głos Zapalniczki.
- Ściągnęłam sojuszników z Niemiec i Skandynawii. Dziś o godzinie czternastej likwidujemy placówkę w PANie w Poznaniu. Po skończonej akcji przerzucamy siły do Wawy. Utniemy im łeb w biurowcu. Na którą godzinę dasz radę dotrzeć do Wawy?

Coś zadrżało pod skórą wilkołaczki. Przyjemny dreszczyk. Wyrzut adrenaliny przed walką. Prawą ręką niemal odruchowo zmieniła adres lokalizacji. 21:13 na miejscu w Warszawie. Nie wiedziała gdzie jest cel ataku, ale i tak brzmiało to zachęcająco.

- Jeżeli masz kogoś w tej Serbii, kto pomoże, to zabierz ze sobą.

- GPS pokazuje mi 21:13 jeśli będę jechać bez przerw. W Serbii jest jeden kontakt, który zakładam, że przy spotkaniu urwie mi łeb, bo śmierdzę. To właśnie jego zapraszałam do Poznania. Podam Ci namiary na kina. Telefon od Ciebie może wyglądać inaczej niż ode mnie. Aha… zadzwoń pod numer Tomka, dziennikarza z Wawy. Dobrze by było, żeby zrobił relację z pierwszej ręki. Żeby nie było znowu akcji, że Pentex wyczyścił wszyyyyyyystkie media. - Żeńka wciąż czuła rozbawienie na samą myśl o czyszczeniu wszystkich, ale to wszystkich mediów. - Sprawdźcie koniecznie umbrę. Żeby nie było zaskoczenia. Aha i angażuj w to krewniaków takich, którym całkowicie ufasz i chwilowo nikogo z ekipy prepersów. To ważne.

Po chwili rozkminiania dorzuciła:
- Zadzwonię do dwóch osób jeszcze i dopytam, czy coś pomogą. Daj chwilę. Oddzwonię.

Po chwili namysłu brunetka wybrała numer do Timey.

- Tak? - powiedziała przeciągle kobieta. Pewnie też korzystała z luksusu snu. Luksusu jakiego Żenia pozbawiła resztę watahy w Poznaniu. Tak jak i siebie samą. Chociaż w zasadzie pozbawił ich tego wszystkiego Czarny. Ładując się w maelfas i znikając na niewiadomo ile. Żeńka poczuła złość - łatwiej było złościć się na szamana ale do tego nie przyznałaby się choćby ją kroili.

- Mam ofertę nie do odrzucenia - mruknęła Żenia nie chcąc budzić Kła - Szykujemy sporą akcję w Poznaniu i Warszawie by wykopać Pentex z kraju. Poznań rusza za kilka godzin, Warszawa wieczorem. Co powiesz na transakcję wiązaną? Pomożecie Wataże Kojota wykopać Pentex z Polski dzisiaj, a ja załatwię pomoc w infiltracji i wykopaniu Pentexu od was.
- A, to ty. W tym waszym caernie ktoś może postawić most? Bo inaczej nie mam jak przerzucić ludzi.
- Zostałyśmy we dwie z Zapalniczką, nie mamy szamana. Szaman Harada pojechał z nim. Nie ma innej opcji? Samolot?
W słuchawce rozległ się śmiech. Zupełnie nie pasujący do wizji twardzielki.
- Macie samolot? Bo chyba nie sugerujesz spakowania broni i wilczych krewniaków na pokład zwykłych linii lotniczych? Co?

Złośliwa myśl wpadła do głowy Wrony natychmiast gdy przebrzmiał śmiech rozmówczyni.
„Nie samolotu nie mam, ale mogę poprosić o transport mój totem”.
Wykrzywiła się we wrednym uśmiechu.
Ciekawe jak zareagowałaby Timea wtedy.

- Nieeee - odparła spokojnie, przeciągając ostatnią głoskę i dusząc w gardle złośliwy chichot - Nie ma innych opcji dostępnych do przerzutu?

- Ja nie mam pomysłu. Jeśli ruszymy autem to zejdzie ponad doba. Będzie pozamiatane. Jeśli ty masz pomysł to śmiało. - W słuchawce zaległa cisza.

- Może przejście mostem gdzieś w okolice Polski i stamtąd transport samochodem? Albo czekaj. Dopytam o Skandynawię. Oddzwonię zaraz.

Żenia rozłączyła się i natychmiast wybrała połączenie do Zapalniczki.

Okazało się, że i tym razem Żeńce dopisywało szczęście. Z Niemiec przybywał szaman, który był w stanie otworzyć most. Wrona odetchnęła z ulgą. Zapalniczka i Szrama nie zostaną same.


***



Telefon znowu zadzwonił, a Bury przekręcił się w fotelu pasażera. Coś wymamrotał pod nosem, tymczasem na wyświetlaczu na połączenie czekał Bartek.

- Hej, mam dobrą i złą wiadomość. Dobra, to chyba mamy nareszcie konkretny trop. Zła, to Marek ściąga nas do Poznania na jakąś dużą akcję - w głosie Bartka dało się wyczuć jakiś zawód. Chciał przeprosić Żenię za to, że musi wykonywać polecenia wilkołaków ze swojej watahy?

- Ok. Konkrety, Bartek? Co to za trop? - Żenia była zmęczona napięciem ostatnich… kilkudziesięciu godzin.
- Trener surwiwalu. Znajomek Zaara. Koleś prowadził szkolenia i dla Nadziei i dla Marcina Bystronia. Znał ich zwyczaje. Ufali mu. A teraz typek zniknął bez wieści. Dziwnym trafem dzień po tym jak zaczęliśmy rozpytywać o podejrzane rzeczy. Mieliśmy sprawdzić jego leśniczówkę w Bieszczadach. No ale chwilowo my mamy co innego na głowie.

- Okej. Jakieś imię ten trener ma? - dopytywała Żenia cierpliwie.
- Waldemar Fuz. Były wojskowy. Traper. Prepers. Ma żonę i córkę w Warszawie, ale sporo czasu spędza w swojej chacie w Bieszczadach. Specjalista od survivalu - Bartek mówił, a Żenia myślała o tym, że przecież Zosia wspominała, że to Fuz stoi na czele prepersów.

Zastanowiło dziewczynę jedno. Czy Zośka już się z nim skontaktowała czy też może nie. I to dlatego zniknął?

- Ok. Masz adres w Wawie? - nie ma to jak plan na wycieczkę do stolicy. Ubić Pentex - raz. Wpaść na pogaduchy z żoną szpiega - raz. A na deser kawka u Fukiera. No. Brzmiało jak plan.
- Tak, mam. Wyślę ci.

- Dobra. Jedźcie do Poznania i … uważajcie na siebie.
- Zawsze - odpowiedział i się rozłączył.

***


Żenia była nadzwyczaj dobrym kierowcą. I miała sporo szczęścia w związku z nieobecnością policji aż do granicy. Na granicy musiała swoje odstać w kolejce. Niestety traciła cenny czas. Chwilę przed planowanym atakiem wiedziała, że ma już blisko godzinny poślizg. A zwiększone tempo zaowocowało koniecznością częstszego tankowania. Co napędzało spiralę gniewu. Dochodziła dziewiętnasta gdy Zapalniczka zadzwoniła.

- Jak podróż? - jej głos był rozbawiony.
- Zajebiście. Jak wjazd w Poznaniu? - odbiła piłeczkę Żenia.
- Całkiem dobrze. Kilku rannych, ale zwycięstwo jest po naszej stronie. Nie został kamień na kamieniu po instytucie. Zresztą, jeśli włączysz radio, to już trąbią o tym w wiadomościach. Nie byli gotowi. Tak cholernie nie byli gotowi. Zresztą Raja i Ryk Gromu sprowadzili swoich ludzi. Teraz jesteśmy w trakcie przerzutu do Warszawy. Rozdzieliliśmy się, żeby zmylić ewentualne pościgi. A dzwonię, bo jest sprawa.
Zapalniczka spauzowała na moment.

Zapewne dla lepszego efektu.

- Ten suspens mnie zabija. - Żenia zerknęła na Kła w oczekiwaniu na ‘sprawę’.
- Wydaje mi się, że po ataku na Poznań próbują zabrać co się da i się wywinąć. Moja wtyka podrzuciła informację o ciężarówce załadowanej elektroniką i sprzętem z biurowca w Warszawie. Według ostatnich danych jechali na południe. Pewnie na Słowację. Jest szansa, żebyś przecięła im drogę. Prawda? - tym razem zapalniczka dużo konkretniej opisała o co jej chodzi.

- Twoja wtyka mówiła coś więcej? Na przykład jak ta ciężarówka miałaby wyglądać? - Żenia ponownie odniosła wrażenie deja vu. Kilometrówka jak nie na polu walki to po mapie Europy. - Bo wiesz… jestem trochę za kółkiem. Wolałabym zminimalizować ganianie wiatru w polu. Jakiś monitoring z kamer ruchu? Bramek na autostradzie? Bo szanse to mam dwadzieścia pięć procent na znalezienie właściwej trasy.

- Tak, coś mam. Czekaj. - na telefonie coś piknęło - powinnaś mieć zdjęcie. Jedzie w konwoju. Jeden radiowóz, potem dwa czarne auta. Też uprzywilejowane. Między nimi ciężarówka bez rejestracji. Niestety w stronę południa nie ma bramek na autostradzie.Nie ma też autostrady... Ale biorąc pod uwagę, że korzystają z dyskoteki to pewnie polecą głównymi trasami. Żenia… Jeżeli wiesz gdzie mogła zamelinować się Zośka, to jest dobry moment, żeby ją wyciągnąć. Z satelity namierzy tę ciężarówkę w kilka minut.


- Ok. Zadzwonię do niej. Może odbierze. Gdzie potem zabrać to tałatajstwo? - Żeńka spytała jakby pytała bułki w sklepie. - Poznań? Czy przyślesz kogoś do rozładowania?

- Podjadę jak tylko będę mogła. Szczerze, nie wiem co to jest. Nie mam pojęcia. Ale z jakiegoś powodu spieprzają z tym.

- Może kolejny eksperyment albo coś w tym stylu. No nic. Dam znać co i jak. Udanej zabawy w Wawie. Aha Bartek cały? - Żeniowy głos lekko zmiękł. W sumie sama nie wiedziała, czemu zaczyna wkręcać Zapalniczkę. Może dla jaj? Coś w środku kręciło się niespokojnie i pchało do prowokowania. Domniemany romans z Bartkiem bardzo bawił Żenię.

- Jaki Bartek? - oczami wyobraźni Żenia widziała jak Zapalniczka otrząsa się zastanawiając się o co chodzi.

- Krewniak z ekipy Harada. Taki blondyn w okularach. - Żenia macała w poszukiwaniu jednorazowego telefonu.
- Aaa… nie… on chyba gdzieś z tyłu siedział. Dostałby strzała, to złamałby się w pół. Nie trzeba takich na pierwszej linii. Pewnie z nim wszystko ok. A ty pytasz o to bo….. - uśmiech wykwitający na twarzy Zapalniczki niemal przebijał się przez wyświetlacz telefonu i łaskotał w ucho Żenię.

“Bo lubię wiedzieć co się dzieje z moimi ludźmi”
“Bo ciekawa jestem reakcji Harada”
“Bo ciekawa jestem reakcji Zaara po tych wszystkich akrylówkach”

- Bo tak …- Żenia skwitowała nieco opryskliwie naburmuszonym tonem. Uznała, że taka reakcja byłaby najbardziej naturalna w obecnych układach z Sędzią. - To dzwonię do Zośki. Udanych łowów. Uważajcie na siebie.

- Jasne. Będę miała oko, na tego twojego Bartka. - Żenia mogła przysiąc, że Sędzia mrugnęła okiem do słuchawki. Jakby ktoś mógł to zobaczyć.

Żenia rozłączyła się łypiąc na Wojtka i wybrała numer Zośki.
Najpierw z normalnego numeru.

Niemal od razu odezwała się poczta głosowa. Jej telefon był wyłączony, albo od razu odrzuciła połączenie. Choć to drugie wydawało się mało prawdopodobne.

- Kiełku przejmij kierowanie, co? - Wrona zamrugała rzęsami i zrobiła słodki kaczy dzióbek. - Gotowy na wielką łupankę?

- Nie. Jestem pacyfistą. Zjedź tutaj - wskazał zjazd do lasu, przy którym stała jedna z zarabiających przy drodze kobiet. Ucieszyła się na widok klientów, lecz szybko skrzywiła się i odsunęła, gdy okazało się, że to jedynie krótki postój na zmianę kierowców.

- Nadal jedziemy do Warszawy na złamanie karku? - powiedział poprawiając lusterka Wojtek.

- Ok. To jak jesteś pacyfistą to będziesz kręcił łupankę, żeby można było wrzucić to w media. - Wrona pomachała kobiecie pracującej na pożegnanie - Dobra? Pokażę Ci jak się obsługiwać kamerką w smartfonie.

Dziewczyna zachichotała stukając maila do hakerskiej bohaterki albo bohaterskiej hakerki.

“Zośka, odbierz telefon i włącz telewizję. Potrzebuję Cię, laska. Ż.”

Cisza trwała. Przejechali blisko dwa kilometry zanim na wyświetlaczu telefonu pojawił się napis Zośka.

- Kurde, zrobiliśmy to? To nasi odpowiadają za pożar w Poznaniu? - przerwa na głęboki wdech - O kurwa, muszę zapalić. - rozległo się szuranie po mieszkaniu.

- Tak. Podobno nie został kamień na kamieniu. Nie wiem co dokładnie bo jade od ponad 11 godzin. Pal i słuchaj. - Żenia zamościła się na fotelu odsuwając go daleko w tył i rozkładając.

- Z Wawy wyjechała ciężarówka pod obstawą. Jedzie prawie na pewno na Słowację. Wysyłam Ci fotę. Muszę jej przeciąć drogę i najlepiej mieć czas na jakąś zasadzkę. Dasz rady namierzyć? Policja, nieoznakowane auta na samym czele tego gówna. Pewnie znowu wiozą jakiś eksperyment…

- A jakiś numer wozu? Wiesz, z miejskiego monitoringu szybko wyciągnę zdjęcia jeśli mamy numery - w tle rozbrzmiał dźwięk odpalanej zapalniczki. Nigdy wcześniej Żenia nie słyszała, żeby Zośka paliła. Choć z drugiej strony ciężko usłyszeć papierosa.

- Zośka… - Żenia nadstawiła uszu i zmrużyła oczy - … od kiedy palisz?
- Od kiedy w kilka godzin po położeniu serwerów jakiejś firmy słucham w wiadomościach o zamachu na placówkę tej firmy. Prawdopodobnie jutro będę milionerką. Kurwa…
- Z kim się założyłaś?
- Ta ciężarówka to tatra? Ludzie, zero patriotyzmu. Widzę numeru się nie doczekam. Spróbuję coś znaleźć po wzorcu świateł. Nie jest jakoś specjalnie modyfikowana, prawda? - zaciągnęła się, a do dźwięków doszedł znajomy już stukot klawiatury.
- Widzisz, Megadon ma udziały w wielu korporacjach medycznych. W wielu. Ale jest też kilka, w których udziału nie ma. Ot, farmacja niewypaczona przez Żmija. O! Mam. Cztery auta, leciały S7 na południe. Dobrze, że mają tę ciężarówkę. Nie rozpędzą się zbytnio. No, a wracając do tematu - stukanie nie umilkło nawet na sekundę - gdy zleciłaś atak, to przerzuciłam moje oszczędności na kilka zagranicznych rynków i po cichu skupowałam akcje konkurencji Megadonu. Po awariach serwerów zazwyczaj odnotowuje się kilkuprocentowe skoki wartości konkurencyjnych akcji. Ale to? Kolejna placówka badawcza? Megadon i jego spółki zależne nie jest już dobrą inwestycją. Giełdą zatrzęsie. A ja pewnie zarobię kilkaset tysięcy. Możesz mi udostępnić swoje położenie? Wrzucę symulacje i spróbuję ustalić jakieś punkty przecięcia - długie i powolne zaciągniecie się dymem - nie, żebym nie mogła go ustalić, ale jeśli udostepnisz je po dobroci, to będzie szybciej.

- Zosia, Zosia, Zosia… zamiast mi tu grozić powinnaś dziękować. Możesz się teraz przenieść na Seszele albo polecieć zaprosić swojego ulubieńca na pizzę.

- Eh, jak ty niczego nie rozumiesz. Duży zarobek. Krótki czas. Ktoś to powiąże. W końcu. Skarbówka mi nie daruje. Wiesz… przed Pentexem uciekniesz. Przed emanacjami Żmija też. A przed Urzędem Skarbowym ni cholery… Udostępniasz?

- Z pewnością da się coś z tym zrobić. Na przykład włam do skarbówki - Żeńka pstryknęła udostępnianie podśmiewając się nieco pod nosem - I co? - spytała niemal natychmiast po wysłaniu lokacji.

- Dobra. Oni dojeżdżają do Radomia. Kieruj się na Rzeszów. Ja napisze jakiś skrypt, który to zoptymalizuje i jakoś ich zgarniemy. Mam nadzieje, że zgarniesz ich na jakiejś drodze asfaltowej. Ta Tatra ma napęd na trzy osie, więc większe błoto i osobówkę Ci pozamiata. Odezwę się później. - Rozłączyła się nie czekając aż ktoś się odezwie.

***


Pościg był nieco szalony. Co jakiś czas Wojtek musiał zawracać i zmieniać trasę. Mieli nieco opóźnienia. A później nieco więcej. Aż w końcu wszyscy byli pewni, że nie dadzą rady przygotować zasadzki. Szykował się pościg. Słońce już zachodziło gdy Ronin wyprzedził kolejną osobówkę, a jakiś kilometr przed nimi rozbłyskiwały niebieskie światła.

- Mamy jakiś plan, czy mam wbić się wypożyczonym autem w tamto czarne auto? - Zapytał kierowca.
- Mamy - Żenia uśmiechnęła się i opowiedziała plan Wojtkowi - No to co? Do dzieła… Aha jak zapadnie ciemność to zjeżdżaj na pobocze żeby Ci się nic nie stało.

Żenia wyślizgnęła się przez okno na dach wypożyczonej Skody. Wojtek przyspieszył przeklinając głośno. Siedząc na dachu na moment skupiła się zwiększając widocznie swoją masę mięśniową. Gdy zmniejszyli odległość do kilku metrów brunetka wbiegła na maskę i odbiła się z ogromną siłą.

Gdy spadła na dach czarnego Audi przed nimi poczuła jak blacha pod nią się ugina. Jej siła ją zaskakiwała. W tym czasie z tylnego okna wysunęła się dłoń z pistoletem. Kilkakrotnie pociągnęła za spust, a ciszę leśnych ostępów rozerwały huki wystrzałów.

Wilkołaczka poczuła jedno ukłucie. Reszta kul musiała chybić celu. Kontynuowała swój plan. Bez najmniejszego trudu rozbiła szybę po stronie pasażera. Gdzieś jedynie odnotowała, że to mogła być kuloodporna szyba, bo pękała w dziwny sposób. Spróbowała otworzyć drzwi, jednak zamek nie ustąpił. Złapała je niżej i wyrwała w całości. W tym czasie jej twarz rozszarpała seria z pistoletu automatycznego trzymanego przez mężczyznę. Kierowca szkolony do takich działań pociągnął dźwignię hamulca ręcznego i zahamował gwałtownie stając w poprzek drogi. Ronin ledwie zdążył odbić kierownicą. Uderzył o przód Audi. Lampa Skody rozprysła się w drobny mak, a auto ledwie utrzymało się na drodze. Ciężarówka się oddalała. Audi zaś poza wyrwanymi drzwiami po stronie pasażera wyglądało na ledwie draśnięte. Cóż, zapewne była to jedna z tych pancernych limuzyn do eskortowania vipów.

Żenia była wkurwiona.
Zawsze, ale to zawsze muszą walić te lebiegi w jej śliczną twarz albo brzuch?
Ile można.

Nie miała czasu się patyczkować.
Ciężarówka odjeżdżała.

Żenia ponownie pochyliła się zaglądając z góry i zionęła zielonymi oparami wprost do wnętrza zbrojonego auta.

Fala zielonych płomieni zalała wnętrze samochodu. Siedzący najbliżej pasażer z pistoletem automatycznym nie zdążył nawet krzyknąć gdy jego garnitur stopił się z wypalanym ciałem. Za to pozostali wydzierali się w niebogłosy. Siedzący z tyłu pasażer wybiegł paląc się i szukając jakiegokolwiek sposobu na zgaszenie płomieni. Kierowca nie potrafił poradzić sobie z pasem bezpieczeństwa. Gdy umierał, nadal się z nim szamotał. Z tyłu siedział jeszcze jeden facet. W jakimś odruchu walki próbował strzelić do wilkołaczki, jednak poparzone dłonie skutecznie uniemożliwiły mu trafienie. Kula wbiła się w przednią szybę. Faktycznie były kuloodporne.

Kiel zatrzymał wóz i wysiadł z niego. Obejrzał uszkodzenia, po czym dwoma kopnięciami oderwał zderzak. Gdyby tego nie zrobił istniało ryzyko, że oderwie się w trakcie pościgu i narobi im szkód.

Gdzieś z trawy przestały dobiegać krzyki faceta, który niczym kula ognia pobiegł w stronę rowu. Ten, który miał siłę strzelać nie znalazł siły, żeby otworzyć drzwi. Płonął w środku wraz z tworzywem sztucznym tapicerki i pianką wypełniającą siedzenia.

- Na nic dobry przykład. Dalej ty kierujesz - oświadczył Bury Kieł. Był teraz równego wzrostu z Żenią i mierzył krytycznym spojrzeniem tatuaż na przedramieniu dziewczyny. Po jej zmianie formy Btk'uthoklnto stało się trójwymiarowe. Jakby miała zaszytą strukturę pod skórą.

- A co ty zrobisz? Zatrzymasz Tatrę siłą woli? - Żenia przepchnęła zniszczone auto z drogi i wcisnęła mu światła awaryjne. Zakładała, że dobroć ludzka nie przeważy w następnych kilku minutach i na stojący na poboczu wrak nikt nie zwróci uwagi.

Otrzepała ręce i pociągnęła Kła do wypożyczonej fury. Ruszyła z piskiem opon zostawiając wrak z trupami za sobą.

Żenia była lepszym kierowcą niż Bury Kieł. Fakt, że auto bez zderzaka traciło nieco ze swojej opływowości nie przeszkadzał jej wchodzić szybciej w zakręty niż udawało się to Wojtkowi. A zakrętów robiło się więcej. Wjeżdżali w górzysty teren. Gdy dogonili konwój drugie Audi zajęło miejsce tego spalonego przez Żenię. Cała kolumna jechała też wyraźnie szybciej. Bury Kieł oparł obie dłonie o tapicerkę i zamknął oczy. Tatra przyspieszyła i zmieniła pas. Potem gwałtownym skrętem uderzyła w tył radiowozu obracając go o 180 stopni. Policjanci nadal nie wiedzieli co się dzieje, gdy rozpędzona Skoda prowadzona przez Żenię mijała ich prawym pasem. Wtedy Tatra gwałtownie zahamowała, a pancerne Audi z ledwością uniknęło władowania się w tył ciężarówki. Bury Kieł siedział skupiony z szeroko rozstawionymi dłońmi.

- Cholerny Neo - mruknęła Żeńka szczerząc się szeroko - Dajesz, dajesz staruszku. - zachęciła Wojtka rozkosznie. - Może zepsuj im silniki albo układ zawieszenia albo coś.

Podobało jej się to.
Nie musiała za dużo robić.
Rzeczy chociaż raz robiły się za nią.

W ciężarówce zapaliły się wsteczne światła. Pojazd ruszył wprost na stojące za nim Audi. Tymczasem z czarnego wozu wybiegli dwaj faceci w czarnych garniturach z pistoletami automatycznymi. Mierzyli do kabiny ciężarówki i nie zwracali uwagi ma rozpędzona Skodę.

Przez pokręcony umysł Wrony przebiegła nagła myśl, że może uda im się ocalić jedno z audi. Fajnie by było mieć jakiegoś fanta z tej całej cholernej akcji po Europie. Choćby na przykład pancerne auto na blachach hmmm rządowych? ABW?
Ciekawe…

Żenia skręciła by zejść audi i tatrze z toru rażenia. Zatrzymała Skodę mruknąwszy do Kła:
- Lecę zająć się tą dwójką.
Rzuciła się biegiem do czarnego wozu, a jej złość - a może to złość Nahajki - pchała ją do przodu.

W mgnieniu oka dopadła drzwi po stronie kierowcy. Ochroniarz w ciemnych okularach był zaskoczony. Ciężko było powiedzieć, czy jej obecnością, czy może szybkością jej poruszania się. W przypadku drugiego zadziałało jednak wojskowe szkolenie. Był wypięty z pasów, a teraz wyskoczył ze swojego miejsca i chroniąc się za samochodem celował z pistoletu wprost w głowę wilkołaczki. Zrobił to niesamowicie szybko. Ekonomia ruchów i pamięć mięśniowa komandosów. A jednak w oczach wilkołaczki napędzanych gniewem cały ten manewr wydawał się niewiele szybszy niż staruszka spacerująca po zakładzie geriatrycznym wsparta o balkonik.

Z niejakim żalem Wrona zdała sobie sprawę, że jednak audi tego spotkania może nie przeżyć.
Posmutniała.
Zeszła z linii pocisku.
I walnęła w szybę po stronie kierowcy, sięgając ku zaskoczonemu okularnikowi.
Naprawdę starała się być delikatna i subtelna.
Kobieca.

Z niezmierną delikatnością przedramię ozdobione specyficznym tatuażem przebiło się przez kulodporną szybę. Z gracją dłoń kobiety objęła potylicę kierowcy patrzącego wprost na nią. Z szybkością błyskawicy szarpnęła całą jego głową uderzając o drzwi. Usłyszała szczęk pękających kości czaszki. Wszystko działo się tak szybko, że odłamki szyby nie zdążyły jeszcze upaść na starannie odprasowane garniturowe spodnie ochroniarza.

- Hej - wrzasnęła chodząca subtelność niższym niż zazwyczaj głosem - Nie chcę Ci zrobić krzywdy. Odłóż broń. - Wrona bardzo ale to bardzo chciała być przekonywująca. I jeszcze bardziej chciała, żeby garniak ją posłuchał. W międzyczasie wyłuskiwała broń kierowcy by móc schować się za autem. Podobało jej się w swojej połyskliwości.

Znalazła mały czarny pistolet. Bliźniaczo podobny do tego, który nie tak dawno znalazła w swoim plecaku. Choć ten nie miał tłumika. I wydawał się nieprzeciętnie lekki. Jak zresztą wszystko odkąd towarzyszył jej podarek od smoka. Krzyk Żenii zwrócił uwagę dwóch innych ochroniarzy. Ale szedł już w ich stronę Wojtek z rękami w górze. Coś mówił, ale wilkołaczka była zbyt skupiona na najbliższym otoczeniu.

- Kim jesteś? Mosad? CIA? - powiedział facet z drugiej strony auta.
Żeńka zgłupiała do tego stopnia że aż zamarła na chwilę.
- Nazwisko Mazut i tak Ci nic nie powie. - wrodzona przekora dziewczyny zaczynała brać górę, gdy podawała nazwisko brata - Odłóż broń i powiedz kolegom, żeby się nie wygłupiali.
- GRU?! - rzucił jakby nie reagując na jej wcześniejsze słowa.

Tymczasem pistolet automatyczny jednego z ochroniarzy wypalił. I to wypalił serią. Żenia na moment patrzyła wprost na Ronina. Stał bez ruchu, tymczasem jeden z ochroniarzy leżał z rozszarpaną noga. Drugi z niedowierzaniem patrzył na swoją broń.

- Wyjdę teraz zza auta. A wy złożycie broń. - Żenia skrobnęła tatuaż. - Naprawdę nie chcę zrobić nikomu krzywdy choć wiem jak bardzo chcesz obronić tatrę. Bierz poprawkę na to, że jesteście w przeważającej mniejszości. Broń wam nie działa, zacina się. Serio będziesz ryzykować życiem swoim i swoich kumpli?
Wrona wzniosła się na wyżyny dyplomacji i przekonywania z wolna przesuwając się w stronę bagażnika.

Rozmówca Żenii zdawał się nie wiedzieć co dzieje się przy ciężarówce. Zamiast tego z wprawą komandosa przetoczył się zza bagażnika i wypalił trzy naboje ze swojego pistoletu wprost w klatkę niczego nie spodziewającej się Żenii.

Dziewczyna spojrzała na dziury w koszulce. Nawet nie poczuła ukłucia. Za to komandos widząc jej reakcję rozłożył szeroko dłonie i trzymał pistolet za jeszcze ciepła lufę.
- Dobra, poddaję się.
Żeńka doskoczyła do niego z gniewnym warknięciem:
- Lubiłam tę koszulkę, ty durny jełopie! - zabrała broń od komandosa i puknęła go lekko by ogłuszyć.

Padł bez przytomności. Tymczasem przy ciężarówce Ronin skończył skuwać jednego mężczyznę jego własnymi kajdankami i podchodził do drugiego, prawdopodobnie, żeby opatrzyć jego nogę.

- Pod kontrolą? - Żenia grzecznie upewniła się obszukując ‘jełopa’ po czym obejrzała uszkodzenia auta. Pieszczotliwie przejechała dłonią po karoserii a następnie sprawdziła zawartość bagażnika.

Mężczyzna miał przy sobie dokumenty na nazwisko Nowak Jan. Miał też legitymację ABW i dodatkowy magazynek. Kierowca do kompletu miał dowód rejestracyjny samochodu. Co ciekawe samochód był zarejestrowany na BOR, a nie ABW. W bagażniku było pusto. Brakowało nawet koła zapasowego. W samochodzie leżały dwa automatyczne pistolety. Takie same jakie mieli pasażerowie obezwładnieni przez Ronina.

W oddali słychać było syreny, co przypomniało dziewczynie, że jakiś czas temu ciężarówka potrąciła radiowóz. A ów radiowóz z pewnością bez problemu mógł ściągnąć lokalne służby.

Zabierając cały zapas broni, dokumentów Żenia ruszyła do Kła:
- Trzeba się chyba zabierać stąd. - stwierdziła piastując znalezisko w ramionach.
W tym czasie Wojtek skuł plecami do siebie obu obezwładnionych agentów i ruszył w stronę Skody.
- Nadal ty kierujesz - powiedział.
- Hę? Trzeba zabrać wózek - brunetka skinęła w stronę tatry.
Wojtek nie patrząc na dziewczynę uniósł dłoń z wyprostowanym palcem wskazującym, którym zakręcił niczym facet na budowie wskazujący gdzie ma zostać rozsypany żwir. Sześciokołowa bestia zawróciła z gracją i powoli ruszyła ukazując w środku dwóch wojskowych w hełmach, których miny wyraźnie wskazywały na brak jakiegokolwiek pojęcia w zakresie tego w czym biorą udział.

- A oni nam na co? - dopytała taktownie wilkołaczka otwierając wolnym palcem tylne drzwi Skody - Myślisz, że się na coś przydadzą?
Ostatnie słowo zagłuszył nieco metaliczny grzechot.
- Ciężarówka jadąca po drodze bez kierowcy ściągnie uwagę. Ale jak chcesz, to mogę im otworzyć drzwi. Tylko chyba nie mamy już kajdanek. - powiedział patrząc na zdobyczne Audi krytycznie. Westchnął w końcu.
- Czyli porzucamy wypożyczoną Skodę?
- Nie no skąd. Jedno jedzie Tatrą a drugie Skodą. On na pewno mają jakieś komunikatory choćby durne walkie talkie. Ciekawe co jest w środku swoją drogą. Jak długo możesz robić to swoje mambo jumbo?
Wzruszył ramionami.
- Zależy od tego na ile mi duchy pozwolą. No dobra, to niech wyskakują.
Stojąc bokiem do ciężarówki wykonał gest dłonią każący wysiadać mężczyznom w szoferce. Potem drzwi otworzyły się na całą szerokość. Kierowca wysiadł z rękami w górze. Pasażer wyskoczył i celował w nich ze strzelby.

- Synek, rzuć to bo sobie krzywdę zrobisz - powiedział spokojnie Ronin.
- Na twoim miejscu posłuchałabym. Masz za ładną twarz by mieć w niej dziury od niewypału - brunetka podeszła do kierowcy i zaoferowała miło:
- Wyskakuj z ciuchów. - łypnęła na Wojtka czy zacznie komentarze.
- Widzisz młody? Jakbyś nie celował do mnie z tej pompki, to tobą by się pani zajęła. A tak co? Weź to odłóż. Serio mówię.
Postąpił krok, a chłopak w mundurze uniósł broń do strzału. W tym czasie kierowca zdążył już zdjąć górę munduru.
- Jesteś patriotą, żołnierzem, twardzielem, obrońcą i białym rycerzem. - Żenia sięgnęła po kurtę wojskową i ubrała na siebie kiwając palcami zachęcająco na kierowcę - Jeśli wystrzelisz i coś mu zrobisz, będzie to Twoja ostatnia rzecz zrobiona w tym życiu. Warto? Zastanów się. Warto zginąć za ciężarówkę?
Chłopak opuścił broń, zabezpieczył i rzucił pod nogi Ronina.
- No - powiedział Wojtek z satysfakcją. - Nie martwcie się, nie powiemy nikomu, że was rozbroiliśmy nie mając żadnej broni. - Sięgnął po strzelbę i sprawdził ją dokładnie, po czym wrzucił ją do środka kabiny ciężarówki.

- Klucze - Żenia wyciągnęła dłoń do kierowcy z uprzejmym uśmiechem. - Dokąd jechaliście?
- Są w środku - odpowiedział Wojtek, kopiąc pod kolano młodszego wojskowego. Gdy tamten upadł złapał go z dużą wprawą i sięgnął do paska jego spodni.
- Nie mogli go wyjąć. Wiesz - mrugną okiem, a w tym samym czasie zamrugały światła stojącej przy nich Tatry.

- To jest chore! - uśmiechnięta Żeńka przyjęła spodnie od kierowcy - Jaki był cel podróży raz jeszcze zapytam. Do kogo mieliście się zgłosić?

- Przejście graniczne Krościenko. Tam samochód miał zostać przekazany lokalnym służbom. Nie znaliśmy trasy. Ci z ABWery kierowali. My jechaliśmy za. - meldował ten starszy stojący w majtkach i T-shircie.

- I pewnie nie wiecie co w środku, co? - Żenia z przyjaznym uśmiechem podsunęła się nieco ku mężczyźnie.

- Cyfrowe materiały poufne o znaczeniu dla bezpieczeństwa narodowego. Kategoria trzecia. - Odpowiedział wyuczoną regułką mężczyzna. W tym czasie Ronin skończył wiązanie młodzika jego własnym paskiem. Przy okazji znalazł przy nim jeszcze pistolet, który teraz wsunął za pasek swoich spodni.

- Aha. No. To wywożenie ich za granicę kraju ma całkowity sens - Żenia puknęła mężczyznę ogłuszając go.

- Staruszku, zbieramy się. Zaraz zadzwonię, żeby nam ktoś zdjął z pleców te służby porządkowe co bzykają z tyłu. Spadamy.

Żenia ładowała się do tarty zabierając gacie, broń żołnierza.
- Już ja ci dam staruszka. Gdybym pozwolił ci zrobić wszystko po twojemu, to ich flaki rozciągały by się stąd do Poznania. Idę wziąć moje auto. Mam nadzieje, że jest ubezpieczone od ataków na opancerzone konwoje, bo jak nie to krucho u mnie z gotówką.

- Nie mam takim fajnych zabawek jak ty - burknęła dziewczyna obrażonym tonem niczym uczennica ochrzaniona na szkolnym balu - Podpisywałeś papiery na wynajem nie? To zapłacisz w recepcji i już.

Prychnął i machnął ręką.

- Wjedź w las, czy gdzieś i zarzuć ciemność. Przeczekamy pościg. - Po tych słowach poszedł do Skody. Chwilę popatrzył na rozbity przód, jakby dopiero teraz zauważył brak zderzaka i roztrzaskaną lampę. Zaklął szpetnie pod nosem i wsiadł do wozu. Gdy podjechał do Tatry to przez okno podał Żenii jej telefony i plecak.

- Wjadę w las i zarzucę ciemność. Od kiedy w zasadzie ty tu rządzisz? - zarechotała ragabash, wesoło puszczając oko do Ronina.

Ruszając wielgachną ciężarówą myślała o wydarzeniach na poznańskim osiedlu. I Grzesiu.
Warknęła czekając na połączenie z Zapalniczką.

- Jak poszło? - Od razu zapytała Aniela.

- Mamy ciężarówkę. Wyślesz tu kogoś? Podobno materiały cyfrowe o znaczeniu dla bezpieczeństwa państwa. Klasa trzecia. - dodała wyjaśniająco Bondar. - Jechali do Kościeliska i tam mieli przekazać dalej. ABW, GROM, itd…

- Cholera… nic mi to nie mówi - przerwała jej Aniela. - Jaki Grom? Cholera… i się na nich rzuciłaś? Ilu ludzi ze sobą zebrałaś?

- Słuchaj, chciałaś ciężarówkę? No to masz - Żenia podjęła zirytowana - Ze sobą? Nikogo nie zabierałam. Siedzę w lesie i przeczekuję pościg. Działałam na zlecenie Mazuta. - Żenia dodała już nieco bardziej ugodowo choć zjadliwie.

- Dobra już, dobra. Nie irytuj się. Jeżeli możesz się zamelinować, to zamelinuj się do rana. Wyślę kogoś do ciebie jeszcze po północy. I wiesz co? Mam tu kogoś, kto bardzo chce z tobą porozmawiać - powiedziała śmiejąc się dziwnie.

- Co? Gdzie jak? Kto to? Aaa… No cześć. Aniela mówiła, że masz do mnie coś pilnego - powiedział zaskoczonym głosem Bartek.

Żenia poczuła przypływ ulgi.
Z jakiegoś powodu miała wrażenie, że po drugiej stronie odezwie się Czarny.
- Cześć! - rzuciła dość entuzjastycznie w związku z tym kłębowiskiem emocji - Wszystko ok? Jak się trzymasz? Jak Misza? - dopytywała rozwalając się na siedzeniu i układając nogi na kokpicie. - Słuchaj, jesteście już w Wawie?

- Tak. Już po akcji. W zasadzie to ich zmiażdżyliśmy. Głównie te wilki z Bośni. Tutaj Megadon zajmuje dwa piętra wieżowca. Biura. Archiwa. Gdy zrobiliśmy nalot tk nawet nie było miejsca dla wszystkich. Zresztą sobotnie popołudnie, a tam ochrona niewiele sprawniejsza niż emeryci. Jedno co, to chyba się nas spodziewali. Serwerownia wyczyszczona. Kilku komputerów brakowało. W zasadzie nawet ludzie pracujący w tym miejscu nic nie wiedzą o Pentexie. Weszliśmy i zniszczyliśmy wszystko. Nadal się pali. Misza wiem, że był gdzieś w pierwszych szeregach. Teraz nie wiem gdzie jest. Rozproszyliśmy się, żeby policja nie namierzyła tak dużej grupy. Aniela mówiła, że jedziesz na południe Polski. Planujesz znaleźć Fuza? - na koniec zawisło pytanie.

- A wiesz gdzie konkretnie można go szukać? Myślałam, że mógłbyś się przejść do jego żony z kimś z naszych. Aniela wysłała mnie na akcję ale teraz muszę czekać na wsparcie. Jak wiesz gdzie szukać to mam czas do rana.

Po chwili dorzuciła miękko i dziewczęco słodko:
- Dobrze, że jesteś cały.
- W zasadzie mam wrażenie, że nic nie mogło mi się stać. Ta cała Aniela - ściszył głos, co znaczyło, że właścicielka telefonu z pewnością jest blisko - z jakiegoś powodu gdy tylko spotkaliśmy się w Warszawie dołączyła mnie do czegoś w rodzaju „sztabu”.
- Hm. Sztabu? - Żeńka nadstawiła ucha z ciekawością - No no. A mówiłeś, że z ciebie “tylko krewniak”. Marek nie protestował?
- Nie wiem. On szedł w pierwszej linii. Zdawał się spełniać biegnąc z wypiętą klatą na przeciw złu ukrytemu między kserokopiarkami i innym sprzętem biurowym. Wiesz jaki jest. Jak każdy Ahroun Srebrnych Kłów.
- Mogę sobie wyobrazić - Żenia parsknęła radosnym śmiechem na samo wyobrażenie zła biurwowego. - musiał być rozczarowany walką z ochroniarzami w wieku emerytalnym. - dodała wspominając agentów ABW obezwładnionych przez byłego żula. - To co z tym Fuzem?

- Mam jego adres w Bieszczadach. Prześle ci jeżeli odzyskam telefon. Aniela zarządziła, że nikt nigdzie nie dzwoni i nie pisze póki nie będziemy bezpieczni. Dlatego jej telefon działa normalnie - dodał głośniej z ironią aż wylewająca się z głośnika - dziś też raczej nie pogadam z jego rodziną. Znajdę Miszę i zdzwonimy się jutro, co?

Żenia westchnęła rozdzierająco:
- Czyli nici z pizzy i piwa… no dobra. Dam się zaprosić kiedy indziej. Bartek… - Zenia przypomniała sobie - Były media w okolicy? Co mówią?

- No nic pochlebnego. Wandale i podpalacze atakują biurowiec. Wiesz, mamy nagrania z kilku kamer… ale raczej nie stawiają nas w roli bojowników o wolność. Raczej widziałbym nas tam jako wandali i podpalaczy… - zamilkł na dłuższą chwilę.

- Trochę się boję, że staliśmy się wodą na młyn napędzający ich nagonkę na nas. Nie wiem czy dobrze zrobiliśmy. Ta cała Raja też chyba tak myśli. Wydaje mi się, że się poprzepychały z Anielą, a potem tamta odeszła gdzieś.

- Może. A może trzeba nam dobrego PRowca? Pentex miał ich cały sztab. U nas krucho. Ale mieć Pentex w kraju i być jak Harad a nie mieć Pentexu i zacząć zmieniać image to chyba nie jest dyskusja jak dla mnie. - Żenia wzruszyła ramionami. - Nie można zjeść ciastka i go mieć. A bohaterami nikt nam być nie każe. Mamy robić swoje. Pogadam później z Anielą na temat Raji. Brzmi jak foszasta laska.
- Dobra Aniela chce telefon trzymaj się - powiedział Bartek. Żenia nie zdążyła odpowiedzieć, bo od razu usłyszała Anielę.
- Dobra dzióbki, pora kończyć. Musimy zmienić miejscówkę. Żenia, o szóstej zero zero ktoś do ciebie zadzwoni i ustalicie szczegóły przekazania transportu. My spadamy prosto do Poznania, spróbujemy rozesłać ludzi do domów.
- Dobra. No to cześć - Żenia pożegnała się.

Zaparkowaną ciężarówą czas był się zająć.
 
corax jest offline