Randulf powinien czuć się wzruszony troską Alicji, która chciała (takie miał wrażenie) zaoszczędzić mu cierpień i zachęcić do wkroczenia do krainy wiecznej szczęśliwości, ale jednak w jego sercu to uczucie się nie pojawiło.
Może dlatego, że życie ofiarowywało mu wiele różnych przyjemności, z którymi niespieszno było mu się rozstać.
Smok jednak, podobne jak i Alicja, poglądy miał jednak nieco inne i najwyraźniej postanowił pozbyć się kogoś, kto zatruwał mu jego fałszywe życie.
Czy atak przemienionego Oswalda mógł cokolwiek zmienić w tej sytuacji? Randulf wątpił.
Mimo wszystko nie zamierzał poddawać się bez walki, ani też zostawiać kompana sam na sam ze smokiem z piekła rodem.
Ponownie starannie wycelował. I ponownie wyobraził sobie, że kolejna strzała buchnie płomieniem, podobnie jak jej poprzedniczki.
Strzelił, a potem zaczął się wycofywać w stronę siedziby wójta.