Rata, Tarantula, Cammilo, Cristian, Flugencio. Jednego dnia stracili pięciu braci, za chwilę dołączy pewnie do nich Orozco, którego Pies wysłał z el Espectre do gniazda Azteków. Hernan słuchał Manilli zniecierpliwiony. Chuj go obchodziły głupie czarnuchy.
- Jeśli mają jakiś problem, wiedzą gdzie nas znaleźć – warknął – Zresztą sam im to powiem, daj mi numer do tych pedziów.
Salcado wyciągnął telefon. Chciał jak najszybciej pozbyć się stąd złodziejaszka i ogarnąć bajzel z trupami. Myślał też o Xavim. Chłopak, o ile jeszcze żył, musiał teraz srać pod siebie. Dlaczego Pies wysłał tam właśnie jego? Czy naprawdę był tak kurewsko krótkowzroczny? Orozco był pierdolonym słabeuszem i tchórzem, ale miał łeb na karku. Hernan nie znał mądrzejszego dzieciaka i gdyby Javier ogarnął się z ćpaniem…
Sicario popatrzył gniewnie na Mannile czekając, aż ten poda mu numer, któregoś z „Los Negras”
- Mam, bracie - palce Manilli wędrowały po nowym modelu smartfona. - Wołają na niego Therazor. Ha, ha, ha. To chyba coś po niemiecku. Pisz.
I podał mu telefon do czarnego.
Hernan wystukał numer i poczekał na połączenie.
- You, many - usłyszał po chwili wesoły głos. - Kto mówi?
- Podobno macie jakąś sprawę do Węży. No to słucham -
- Do Węży? Aaaaaa…. I know…. - znów wtrącenie, jednak po angielsku, ale z koszmarnym akcentem. - Yes. Yes. Mamy sprawę. Chcemy pogadać. Zaproponować pewien układ. Mamy informacje, które mogą zainteresować SiVi. You know… you think… You maaaan… - na końcu przeciągnięte słowo, jak parodia gangsta z kiepskich, amerykańskich filmów.
- Jakie informacje? Konkrety - zażądał Hernan, poirytowany żałosnym akcentem czarnucha-przebierańca.
- Eeee, no kolo, my się nie znamy, fuckaaaafacka…. Skąd mam wiedzieć, że jesteś tym, za kogo się niby uważasz. You know? Nie mówi się takich rzeczy na foone, bejbe. You know?
- Posłuchaj mnie teraz The Razor – ostatnie słowo zaakcentował wystarczająco głośno i wyraźnie by cwel wiedział, że Salcedo zna jego ksywkę – W mieście dużo się dziś dzieje i nie mam czasu użerać się z bandą czarnuchów. Powiedz w skrócie o co chodzi a jak mnie zaciekawisz, to może się spotkamy.
- Wiemy, kto wziął was na celownik. Widzieliśmy tych pedziów jak dopytywali o waszych ludzi na ulicach.
Hernan zamarł z telefonem przy uchu. A jednak bambus zdołał go zainteresować. Salcado nie był na tyle głupi, żeby od razu mu wierzyć. Nie wykluczał nawet, że to te zjeby udające 2Paca przyjęły od kogoś zlecenie, a teraz próbują lecieć z Wężami w chuja. Ale to była zbyt ważna informacja by tak po prostu ją zignorować.
- Czego chcecie w zamian za te informacje?
- Plata. Mówi się na ulicy, że Węże złapały kilka dni temu świetny kontrakt.
Hernan kątem oka zauważył, że Angelo ma do niego jakąś sprawę. Dał mu palcem znak, by chwilę zaczekał.
- Nie mam czasu teraz gadać amigo. Wyślij mi pod ten numer wiadomość, kiedy i gdzie mamy się spotkać - polecił czarnuchowi i się rozłączył .
Po chwili otrzymał SMS o treści.
“SHRIMP & TACOS” dziś o 20:00”
Znał tę knajpę. Podrzędny bar, który lubili odwiedzać czarni, w Meksyku traktowani nieco jak obywatele gorszej kategorii.
Hernan podziękował Manilli za informację, pożegnał z mężczyzną po czym dołączył do Angelo.