Tymczasem kruk Elmer zatoczył kilka kółek i z wrzaskiem godnym wystraszonej wrony, runął w krzaki. Nie opanował jeszcze zbyt dobrze lądowania, szczęściem ptasi instynkt i grupa młodych jałowców, pozwoliła by obyło się bez obrażeń. Sekundę później nastąpiła przemiana i lekko oszołomiony czarodziej ruszył w kierunku traktu, gdzie znajdowała się reszta jego towarzyszy.
- O laboga, te małe kurwiesyny ubiły nieszczęsnego handlarza winem! - wołał biegnąc i wymachując rękami - Są jakiś kilometer może dwa od nas i urządziły se libację alkoholową. |