Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2018, 09:39   #1
dzemeuksis
 
dzemeuksis's Avatar
 
Reputacja: 1 dzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputację
[sandbox] Tajemnice Borochłodów

Cytat:
 Wprowadzenie

Postać, niejaki Valten, znalazł się w Borochłodach przez zupełny przypadek. Otóż uciekał przed chmarą wściekłych szerszeni. Podróżował wcześniej na nauki do większego miasta, ale po drodze trafił na rój żądlących paskud, zaczął uciekać, wskoczył do rzeki, zniosło go, potem zziębnięty wyczołgał się na brzeg, w poszukiwaniu schronienia, żeby nieco się ogrzać, zgubił się w puszczy a potem odnalazł się w Borochłodach. Jest to całkiem spore miasteczko w środku puszczy, ale nie ma kontaktu ze światem zewnętrznym. A przynajmniej nie widać tego na początku. I tutaj Valten odkrył niejakiego Malika, mistrza magii leczącej. A jako że i tak się chciał tego uczyć, postanowił skorzystać z okazji i wybłagać i Malika termin.

Borochłody słyną z trzech gildii - magicznej, alchemicznej i kapłańskiej. Wszystkie trzy robią praktycznie to samo i każda chce mieć na to monopol. W mieście każdy kto nie jest w gildii ani nie jest rzemieślnikiem jest bardzo biedny. Warto wspomnieć, że magia jest rzadkością. I magowie i kapłani i alchemicy są w dużej mierze oszustami, w niewielkiej mierze mają moc (coś jak w Koniaszu Zambocha czy Pieśni Lodu i Ognia). Najemnicy są często wynajmowani do potyczek gildyjnych, jednak są mało śmiertelne - miasteczko nie ma wystarczającej liczby ludnosci na wyniszczające wojny. Ale zdarza się, że w kotle zawrze i leje się krew. A przynajmniej tak Valten słyszał. Władza dzierżona jest przez radę, która składa się z trzech mistrzów gildii i dwóch przedstawicieli rzemieślników - najczęściej jest to mistrz kowalstwa i mistrz szewc. Ale bywa różnie. Rada zmienia się co kilka lat, Valten nie wie ile.

Valten stara się zgłębić sztuki magiczne, głównie uzdrawiajace. Zna się na ziołolecznictwie i prostym leczeniu konwencjonalnym. Do tego potrafi trochę machać włócznią. Oprócz tego jest raczej mizernej postury i nieco niezdarny (nie tyle co w walce, co w życiu). Nie ma ręki do kobiet, chociaż chciałby mieć. W ogóle nie jest pewny, czy mu się kobiety podobają. Obecnie będzie starał się dostać na termin do Malika. A potem, gdy już zdobędzie tę wiedzę, postara się wyruszyć do swojego pierwotnego celu, magów Liścia z wielkiego miasta Kruk.

Start sesji - Valten został wyśmiany przez gildę magów i stara się wymyślić sposób na dostanie się do samego mistrza Malika, który piastuje dość wysokie stanowisko. Problemy z gotówką, tutejsi korzystają z dziwnych monet. Powoli doskwiera głód i brak dachu nad głową.
Przyjąwszy dostojną postawę pełen wiary w sukces Valten zakołatał do osadzonych w większej bramie drzwi Gildii Magicznej. Swoje musiał odczekać, nim uchyliła się klapka w drzwiach a w powstałym otworze ukazały się czyjeś zmrużone oczy.

Lustracja nie wypadła pomyślnie, bo szorstkie "Czego?!" nie było tym, co Valten miał nadzieję usłyszeć. Zbity z tropu wydukał:

- Yyy... Malik. Yyy... Valten. Znaczy ja Valten a Malik... yyy... mistrz Malik to ten, którego chciałbym uczyć. Znaczy się uczyć. U Malika. Mistrza Malika!

Z każdym kolejnym słowem Valtena oczy rozmówcy coraz bardziej się jakby rozszerzały i zwężały zarazem.

- Mistrza Malika, powiadasz... Uczyć się chcesz, powiadasz... No to przysuń tu ucho, szepnę ci słówko.

Wietrzył podstęp, czy też nie, Valten niewiele innego mógł zrobić, jak tylko machinalnie wykonać polecenie. Kątem oka zdążył zobaczyć, że w judaszu pojawiają się usta z przytkniętą do nich rurką. Poczuł wdmuchnięcie jakiegoś proszku wprost do ucha a świat zaczął wirować. Kiedy zataczając się odpadał od drzwi, jego uszu dobiegał rechot głosów.

Po kilku niestabilnych krokach i próbach złapania poziomu, runął na bok jak kłoda. Zdążył tylko obrócić się jeszcze twarzą do ziemi, po czym rzygał jak kot, rycząc przy tym jak jeleń. Sponiewierany torsjami zaległ na wznak tępo patrząc się w niebo i czekając na stabilizację obrazu.

Wtem niebo przesłoniły trzy pochylone nad nim głowy, które wkrótce złączyły się w jedną. Na tle jasnego nieba Valten nie widział wyraźnie rysów postaci odzianej w szkarłatny płaszcz. Skwapliwie chwycił wyciągniętą ku sobie dłoń i powoli podniósł się z ziemi.

- Czegoś tam szukał, przybyszu? Nie widziałem cię tutaj wcześniej a znam wszystkich - głos był nieco chrapliwy, szorstki, raczej nie budził zaufania.

Należał do poznaczonej bliznami, surowej twarzy. Mężczyzna na głowie nosił chustę a pod płaszczem skórzany kaftan i pas z przypasanym doń krótkim mieczem. Było to dość dziwne - Valten nie spotkał w tej mieścinie jak dotąd nikogo otwarcie noszącego tak groźną broń.

- Jestem Gorg. A ty kto?
 

Ostatnio edytowane przez dzemeuksis : 22-10-2018 o 09:46.
dzemeuksis jest offline