23-10-2018, 15:48
|
#4 |
| - Wiem, Vares, ale to nie moja wina, że Anfeus nie naoliwił zawiasów, jak prosiła matka przełożona - odparła uciekinierka, jednocześnie pierwszy raz zgadzając się z lady Dynnys w jakiejkolwiek kwestii. Stary poczciwy Anfeus... Za nim będzie tęsknić najbardziej. Człowiek o gołębim sercu i wyjątkowo dyskretny. Gdyby nie on, kartoteka Eliany była by znacznie większa.
Pochłonięta ciągiem wspomnień elfka, nagle poczuła drobne ukłucia na przedramieniu. - Vares, skąd w tobie tyle pesymizmu? - odparła z lekką irytacją. Rozejrzała się wokół siebie... i powoli zaczął docierać do niej realizm obecnej sytuacji oraz konsekwencje podjętej pod wpływem emocji decyzji. Nagle ogarnęło ją zwątpienie, a gwałtowny strach zaczął zaciskać pętle na jej szyi.
Zdała sobie sprawę, że od teraz może liczyć tylko na siebie. Po co to zrobiła? Czy była nieszczęśliwa? Wszak życie w klasztorze nie było złe. Ale nawet jeżeli dobrze się tam czuła, to nie było jej miejsce, jej prawdziwy dom, który w jakiś sposób zawsze był obecny w jej snach, w zakamarkach jej podświadomości.
Eliana wzruszyła ramionami, jakby chciała zrzucić z siebie resztki wątpliwości i wypowiedziała słowa: - Wszystko ma swój czas... Czas na wizytę w stolicy. |
| |