- Imperialny Edykt o Magii wyłącza obcokrajowców z pod prawa kolegiów, o ile nie działają na szkodę Imperium. Ja przyszedłem to pomóc, nie szkodzić. Wiesz więc dobrze, że nie potrzebuję żadnego papieru czy glejtu. - odpowiedział spokojnie elf patrząc swoimi przenikliwymi oczami na kapłana i czekając na jego reakcję. Rycerz miał rację. Nie musiał tu być, sprawa w ogóle nie musiała go obchodzić, a jednak zdecydował się pomóc ludziom, i jak zwykle dostawał swoją porcję nieufności prosto w twarz. Mało go jednak obchodziło co kapłan sobie o nim pomyśli, skoro już myślał o nim źle, gorzej być nie mogło. Ef nie miał więc nic do stracenia. I zawsze mógł po prostu opuścić świątynię i dokończyć rozdział w pamiętniku.