Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-10-2018, 21:23   #76
Vetala
 
Reputacja: 1 Vetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputację
.....Barah słuchała Polis Massanina z wyraźnym skupieniem, w duchu jednak biła się z myślami – wróciły do niej rozterki, które chciała już uznać za zamknięty rozdział. Czy było warto znów plątać się w intrygi i robić sobie nowych wrogów? Jednego już miała, potężnego i mogącego się pokazać nie wiadomo kiedy. Może jednak powrót do Bogg’dana nie był trafionym pomysłem? Może wyrzuty sumienia, które miała po ucieczce, znikłyby, gdyby dłużej prowadziła swawolne życie na własną rękę…
.....Polis Massanin umilkł, zerkając pytająco na nią i Hokka. Zeltronka wybuchnęła cichym śmiechem, od którego zadrżały jej ramiona.
.....Czy chcielibyśmy poruszyć jeszcze jakąś kwestię? – powtórzyła po Bogg’danie, spoglądając na niego z pełnym niedowierzania rozbawieniem. – Hm, od czego by tu zacząć? – Pokręciła głową i spoważniała. – No dobra, jeśli mamy za niedługo wpakować się do pałacu Grakkusa, chciałabym mieć jakiś konkretny plan. Jest ten… Lenteroot, tak? Co z nim, mamy przekonać go do gadania, przetrząsnąć mu szafki w pokoju albo przegrzebać kieszenie? Jeśli jest jakąś wielką szychą u Hutty, to możemy wkopać się w niezłe bagno, cokolwiek z nim zrobimy. No i ten… Krestis.... No cóż, akurat dostanie się do niego może być zastraszająco proste, wystarczy, że ktoś nas przyłapie. – Uśmiechnęła się promiennie, jednak jej oczy mówiły zgoła co innego. Barah lubiła ryzyko, lecz istniała pewna granica, za którą zmieniało się ono w głupotę. Czuła, że dryfowali właśnie niebezpiecznie blisko tego miejsca. Przypomniała sobie jednak jeszcze coś, o czym nie wspomniała w swojej relacji z wyprawy po speedera, a co utkwiło jej w pamięci: – Ach, i jeszcze jedno, Bogg’danie… Ponoć jeden z tych typków z podziemi mówił, że “wszystko zacznie się po walkach na arenie”. Kto wie, może i będziesz miał ten wielki konflikt w pałacu… – Umilkła, skrzyżowawszy ręce na piersiach i spoglądając z ukosa na swego przyjaciela.

.....Moja droga, nie posłałbym was przecież na pewną śmierć i bez żadnego przygotowania. – Choć Bogg’dan nie miał oblicza, to Barah gdy na niego spojrzała, spodziewała się ujrzeć jakiś uśmieszek. Jego twarz jednak pozostała biała i pusta. Polis Massanin wyciągnął z kieszeni trzy małe przedmioty. Okazało się, że były to jakieś robaki, tyle że metalowe. – To mikrodroidy podsłuchowe. Wystarczy, że podejdziesz do Lenteroota i wrzucisz mu to na ubranie. Dla pewności możesz zaaplikować dwa. Trzeciego zostaw na później. Poza tym… mam dla was jeszcze prezenty. – Bogg’dan podszedł do wielkiej szafy w głębi pomieszczenia, otwarł ją i pokazał im wnętrze. Na jednej kupce leżały złożone czarne spodnie i koszule, a obok elementy lekkiego opancerzenia, w ciemnoszarych, czasami również czarnych barwach. Choć to dziwne, wyglądały, jakby były śliskie. Na haczykach zaś wisiały dwa hełmy z wbudowanymi comlinkami. – To opancerzenie będzie znacznie lepsze od waszego. Wspomaga koordynację, ułatwia skradanie, tłumi obrażenia z pocisków szokujących i elektryczności i jest bardzo wytrzymałe na uderzenia broni białej. Co zaś do Krestisa… Liczyłem, że może uda wam się zdobyć jakiś kontakt ze środowiska Areny, u któregoś z gladiatorów lub strażników, i poprosicie, żeby przełożyli przynajmniej dzień jego stracenia. Jeśli się uspokoi po walkach, to może sam zdołam się do niego przekraść. – Bogg’dan zamilkł na chwilę, pogrążając się w myślach. W końcu dodał: – Jeśli chcecie, to mogę wam pomóc nauczyć się czegoś. Znam wszystkie sztuczki Jedi, no, może poza medytacją bitewną. Do walki powinniście opanować podstawy.

.....W porządku, Bogg’danie, następnym razem zastanowię się pięć razy, zanim spróbuję w ciebie zwątpić. – Barah obrzuciła wręczone jej mikrodroidy krytycznym spojrzeniem, po czym przeniosła wzrok na przyjaciela i uśmiechnęła się porozumiewawczo. Potem z podziwem zmieszanym z niedowierzaniem przejechała dłonią po jednym z pancerzy w szafie. – Może jeszcze wyciągniesz z którejś szuflady miecz świetlny, co? – Westchnęła.
.....Wybrała jeden strój dla siebie i udała się na stronę, żeby go założyć. Przez chwilę pozostałych dobiegała seria elastycznych trzeszczeń, gdy Zeltronka wbijała się w obcisły ubiór. W jednym momencie zrobiła nawet głośny wydech, by dopiąć się tu i ówdzie. Po wszystkim, choć nowy pancerz przypadł jej do gustu, czuła się zdecydowanie zbyt ubrana jak na swój gust. Kiedy ostatnio miała na sobie coś tak zabudowanego? Chyba jeszcze zanim natura zmusiła ją do noszenia staników szytych na miarę… Może w wolnej chwili trzeba będzie uczynić ten nowy przyodziewek nieco bardziej odpowiednim dla jej potrzeb. Ciekawiło ją jednak, jakim cudem Bogg’dan tak idealnie trafił z rozmiarem.

.....Wróciła do reszty w pełnym rynsztunku, przeczesując włosy. Zerknęła jeszcze na Polis Massanina, jakby podczas przebierania się podjęła jakąś niełatwą decyzję, i rzekła z nietypową dla siebie powagą:
.....Bogg’danie… Skoro już wspomniałeś o nauce, to… chciałabym przypomnieć sobie to i owo o wpływaniu na umysły. Obawiam się, że od śmierci Vivkosa zupełnie wyszłam z wprawy, nie… po prostu się tym nie zajmowałam. – Nie chciała się chwalić, zwłaszcza przy Hokku, że zanim wróciła do Bogg'dana, próbowała zapomnieć o wszystkim, co związane z Zakonem. Bezskutecznie, jak się okazało...
..... Oczywiście, pomogę ci. Do walki na arenie jeszcze sporo czasu. A ty, Hokk? Czym chcesz się zająć? I co myślisz o naszych planach?

 
Vetala jest offline