Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-10-2018, 09:01   #21
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Widać było, że dziewczyna idzie do głowy Tomasso, jak najlepsze wino. Podszedł do niej od tyłu i hm, rzeczywiście jedna ręką próbował zapiąć zamek, ale drugą rozpoczął masaż pośladków. Dwa w jednym, jakby nie było, przyjemne oraz jednocześnie pożyteczne.
- Tomasso… jeśli będziesz kontynuował chyba nie pozwolę nam wyjść… albo - Spojrzała na mężczyznę, czując jak jej własne policzki zaczynają palić. - będę to bardzo utrudniać. - Zakręciła biodrami, ocierając się jednym z pośladków o dłoń Viscontiego. ... będę ci to bardzo utrudniać ... tere fere, a co niby robiła? Biedny Tomasso patrząc na dziewczynę, która prowokowała kręcąc swoją wyjątkowo atrakcyjną częścią ciała, dostawał gwałtownych napadów podniecenia. Zakochał się w pięknej, seksownej dziewczynie, która miała wręcz we krwi tony erotyki, którą promieniowała wokoło.
- Amandoooo ... - pocałował ją lekkim kąśnięciem w plecy pod karkiem - chyba musimy, wiesz, musimy spróbować innej metody. Kochać się, a zaraz potem wyjść, zaś kochać się powinniśmy niemal ubraniii ... - przeciągnął owe słowo. - Bowiem jesteś straszliwie atrakcyjna oraz po prostu wiesz ... - wiedziała, musiała wiedzieć.
Brytyjka była ustawiona plecami do niego. Ocierała tyłeczkiem jego rosnącą na spodniach wypukłość, zerkała do tyłu odchylając się, unosząc, przekręcając głowę, on tymczasem zapinał jej zamek, przy pomocy zębów, którymi przytrzymywał materiał eleganckiej sukni, bowiem nie chciał przerwać pieszczenia.
- Mam ochotę wykorzystać ponownie ten stolik, co ty na to?
Amanda zawahała się. Czyli znów chciał ją wziąć od tyłu.. Znów zobaczy siebie w lustrze. Tą swoją dziwną wykrzywioną rozkoszą minę. Cały czas nie była pewna jak ma się do tego odnieść. Z jednej strony pozycja była potwornie przyjemna, a z drugiej czuła się w niej jakaś zaniepokojona.
- Dobrze. - Wyszeptała w końcu starając się ukryć swoje obawy. Szczęśliwie dla niej, akurat się jednak nie potwierdziły. Stolik bowiem był wykorzystany, ale nie od tyłu. Po prostu usadził na nim dziewczynę, później przytulając sprawił, że położyła się na blacie, niczym na łóżku. Aczkolwiek trochę przykrótkim, bowiem jej głowa wychodziła już poza stolik. Jeśliby chciała opuścić ją swobodnie odchyliwszy do tyłu, rzeczywiście mogła tam zerknąć na lustro, które pokazywałoby, co się dzieje pomiędzy jej nogami. Te zaś po prostu zostały uniesione. Dziewczęce figi, częściowo mokre, tkwiły już w jego kieszeni. Nie miała nic pod suknią chroniącego jej delikatny pączek, obecnie kwitnący podnieceniem. Suknia sama ukształtowała się, kiedy uniósł jej nóżki zakładając sobie na barki. Teraz wystarczyło tylko rozpiąć parę guzików, ażeby dzielny rycerz wyskoczył ruszając do boju. Patrzył na nią, na jej ciało, zaś jego miecz szybkim ruchem wszedł w jej pochwę. Wszedł mocno oraz na chwilę przystanął.
- Piękna najpiękniejsza - wyszeptał powoli.
- Tomasso. - Amanda odchyliła głowę do tyłu czując jak mężczyzna ją wypełnia i wtedy zobaczyła siebie w tej wyuzdanej pozycji. Z nogami na ramionach kochanka, z rozpuszczonymi, sięgającymi niemal podłogi włosami i piersiami starającymi się wymknąć z głębokiego dekoltu. Patrzyła na górującego nad nią mężczyznę i mimo iż własny stan mocno ją zawstydzał, uśmiechnęła się do kochanka. - Mój Tomasso. - Wyszeptała cicho chwytając się dłońmi krawędzi stołu. Tymczasem Włoch powoli docierał do owego momentu, kiedy już niezwykle ciężko odebrać jakiekolwiek bodźce spoza owego połączenia dwóch ciał. Pragnął jej teraz bardziej niż zawsze, ale właściwie to było tak, że im częściej się ze sobą kochali, tym bardziej tego chciał. Chyba właśnie tak powinno być! Dziwny, ale cudowny stan. Szczęśliwie stolik miał odpowiednią wysokość, przeto ułożenie dziewczyny wypadało idealnie. Hm, przypadek, czy specjalnie tak go niegdyś wykonano? Stanowczo nieistotne, istotne było jedynie to, co czuli, on zaś czuł, że powoli dochodzi. Poruszał się wewnątrz niej początkowo wolniej, ale później szybko namiętność przejęła kontrolę. Dobrze, że chwyciła się blatu, bowiem jej uderzane przy dojściu biodrami ciało mogłoby wręcz spaść. Tymczasem jedna nie spadało. Mężczyzna pochylił się nieco wyginając ją jeszcze bardziej, skoro nóżki Amandy opierały się na jego barkach. To sprawiło, iż jej biodra uniosły się nieco jeszcze bardziej otwierając dziewczęcą lilijkę. Poruszenia stały się jeszcze szybsze. To było obłędnie podniecające. Leżała ubrana, w sukience, pończochach, bucikach, tylko bez dolnej części bielizny.
- Achhhhh! - krzyknął czując nadchodzący orgazm. Pojawił się wraz z kolejnym wytryskiem. - Achh! - krzyknął znowu, kiedy jego męskość zaczęła wewnątrz jej jaskini drgać, aż wreszcie rozprężyła się gwałtownie strzelając. - Amanda - jęknął jeszcze, podczas kiedy jego biodra uderzały szybko oraz mocno wyrzucając kolejne porcje. Ama …
Brytyjka poczuła jak jej ciało ponownie reaguje na ciepło, które wypełniło jej wnętrze. Krzyknęła głośno dochodząc i przymknęła oczy ciesząc się tym jak dreszcze rozkoszy targają jej ciałem. Poruszając biodrami nabijała się na męskość kochanka. Był w niej tak głęboko… miała niemal wrażenie, że sięga jej gardła, wypełniając ją całą.



Dochodząc do siebie Tomasso poczuł, że jest obserwowany. Że są obserwowani. Szybki rzut oka na okno sprawił, że odkrył przez kogo. Jego spojrzenie trafiło na zimno błękitne oczy. Znów ten mężczyzna! Ten sam, który obserwował go dwa dni temu. Teraz stał na balkonie przeciwległej kamienicy. Chwilę obserwował go nienawistnym spojrzeniem, po czym wycofał się do wnętrza budynku znikając w ciemnościach. Dziwne, bardzo dziwne, albo przypadek, albo zboczeniec. Jeśli jednak zboczeniec, to jakim cudem był tam na balkonie, kurde blade, skurczysyn popsuł mu taką cudowną chwilę. Włoch postanowił nie mówić o tym Amandzie, żeby nie zniszczyć także jej przyjemności. Tylko domyślał się, jak zareagowałaby na wieści, że byli podglądani. Szlag! Niech … aha, kurde, szkoda, że nie ma jego zdjęcia, echhhhhh …

Powoli wyszedł z niej i ponownie fragmenty suche jeszcze majteczek przyjęły na siebie rolę tamponika. Wypływające nasienie z niej osiadało się na delikatnym materiale oraz koronkach sprawiając, że teraz naprawdę były całkiem mokre. Włoch spojrzał na jej część ciałą, obecnie rozchyloną, nawet ujawniającą głęboką szpareczkę oraz napawał się odkładając zboczeńca na później. Wszakże postanowił obserwować otoczenie oraz zerkać wokoło bardziej.
Amanda oddychała z trudem i dopiero po dłuższej chwili, gdy Tomasso udało się ją już osuszyć, uchyliła powieki, ponownie spoglądając na niego.
- Lubię patrzeć gdy mnie bierzesz. - Powiedziała rozpalonym głosem, rumieniąc się jeszcze bardziej. - Chyba jestem zboczona.
- Wobec tego jesteśmy razem zboczeni, bowiem ja także lubię obserwować, kiedy jesteśmy razem. Lubię spoglądać na twoje ciało, na twoją buzię, na usta. Lubię słuchać co wtedy mówisz, jak jęczysz … lubię patrzeć na twoje piersi, jak poruszają się, falują, kiedy to robimy oraz niżej, wiesz, jak wchodzę, wychodzę. Kiedy wiesz znika wewnątrz ciebie, kiedy twoje płatki się rozchylają otaczając go swoim pięknym różem. Uwielbiam tam patrzeć, jak poruszasz biodrami … chyba obydwoje pasujemy więc do siebie … - wytarł jej słodką kobiecość do czysta. Ostateczna resztką suchego jeszcze podobnie uczynił to swojej końcówce. Szybko przyodział się oraz uniósł Amandę. - Chodź piękna moja, idziemy - podał dziewczynie dłoń unosząc.
Amanda zarumieniła się jeszcze bardziej ale przyjęła podaną dłoń podnosząc się. Zeskoczyła ze stołu tuż przed mężczyzną, tak że ich ciała otarły się o siebie.
- Może… - Wyszeptała cicho. - .. nagrasz to kiedyś bym mogła też to zobaczyć. Tak jak ty to widzisz.
- Nagrać? - ona była jednak bardziej zboczona od niego. Włoch stanowczo by się na coś takiego nie odważył, ale skoro miała ochotę. - Później chciałabyś to wspólnie pooglądać? - wyszeptał pytająco do swojego skarbu.
Amanda przytaknęła ruchem głowy.
- Jestem ciekawa czemu aż tak bardzo ci się podobam… to ci się podoba. - Spojrzała na niego czując jak rumieni się coraz bardziej. Może przesadziła? To w sumie była… dziwna propozycja. Czuła, że jakoś powinna załagodzić sytuację. - Ja.. to tylko tak dla nas. POtem to usuniemy.
- Dooobrze - powiedział cicho - po prostu ja jeszcze nigdy. No wiesz. Podobasz mi się bardzo, całą oraz ciągle. Czy masz, jakąś,no wiesz, jakąś szczególną pozycję, którą chciałabyś uwiecznić? - spytał ją naprawdę zaciekawiony. Chyba nie zauważył do tej pory lekkiej awersji, albo prędzej niepewności, dziewczyny co do pozycji od tyłu. - Mam kamerę taką no, którą się umieszcza na głowie, na specjalnej opasce. Warto mieć, kiedy się zwiedza jakieś zabytki, wtedy ona wszystko uwiecznia. Oraz no taką zwykłą. Mógłbym,mógłbym ustawić obie …
- Nie… nie myślałam o niczym konkretnym. - Amanda poprawiła włosy, starając się nieco uspokoić dłonie. ZGodził się! Chciał zrobić z nią tą dziwną… zboczoną rzecz! - Chcę tylko zobaczyć to co ty widzisz, choć od boku.. To może być ciekawe.
- Wobec tego … spróbujemy.Ta kamera na przepasce na głowie jest niewielka. Musi taka być. Jaaaa wiesz, kiedy tak powiedziałaś, ja też chcę spróbować. Ale no wiesz, mówiłaś, że chciałabyś wiedzieć, co widzę. Nooo jednak właściwie, jeśli robimy coś to widzę fragmenty twojego ciała, jeśli inaczej, oczywiście inne. Musielibyśmy, musielibyśmy spróbować no ooo wiesz paru jakichś rzeczy … - zamknął się przypuszczając, że gada od rzeczy
Amanda zaśmiała się nieco nerwowo, czując jak jej ciało ponownie się rozpala, na samą myśl o realizacji tych planów.
- Wobec tego… nagramy naszą małą orgię? - Spytała, starając się nadać całości nieco żartobliwy, mniej zobowiązujący ton. Nałożyła na siebie płaszcz przygotowując się do wyjścia i ujmując pod ramię Tomasso gdy ten tylko do niej podszedł.
- Nagramy - powiedział mocnym głosem - ale wiesz - dodał natychmiast. Zaraz po nagraniu oglądamy oraz kasujemy, dobrze? Wiesz mój dom to nie bank, żeby trzymać takie rzeczy bezpiecznie. Zresztą możemy to nagrywanie powtórzyć, kiedy nam się spodoba.

Rozmawiając tak szli już ulicami Wenecji. Właściwie było już bardzo późno, ale cóż, jakoś nie zbierało im się na spanie nawet, jeśli wreszcie wypadało to kiedyś uczynić. Ulice jak to Wenecja, były dalej ruchliwe, zaś przy Placu oraz na promenadzie ogólnie tłoczne. Ludzie bawili się, knajpy pracowały, wino lało strumieniami istnymi. Oni natomiast szli ku palazzo, nie tak bardzo ostatecznie oddalonego od centrum miasta. Gdy dotarli na miejsce okazało się, że w Palazzo panuje spokój. Gospodyni wyszła do siebie, lokatorzy musieli spać lub być nieobecni. Tomasso zaniepokoiły dziwnie otwarte drzwi. Niby zamek nie był uszkodzony, ale nikt nie zostawiał ich nigdy lekko uchylonych. Podobnie było gdy dotarli do części,w której mieszkał. Rzeczy Amandy zostały przerzucone i rozsypane po pokoju, szybko też okazało się, że zniknął jej laptop. Brytyjka przyglądała się wszystkiemu z szeroko otwartymi ustami jakby nie do końca docierało do niej co się wydarzyło.

Mężczyzna stał przypatrując się.
- To już wojna - powiedział głośno. - Ktoś ostro za to zapłaci. Amando, proszę, sprawdź swoje rzeczy, ja zaś sprawdzę swoje. Inna kwestia, że nic nie mam, poza dokumentami, które noszę przy sobie … sprawdź proszę, bowiem ktoś za to solidnie zapłaci - rozejrzał się wściekle dookoła. Ruszył do kuchni. Tak, kuchenka mikrofalowa była. Przedłużacz też. Zrobił więc następujący numer. Włączył kuchenkę otwartą oraz przespacerował się z nią po pokoju, omiatając wszystkie dosłownie rzeczy sensowne. Jeśli skur … umieścili gdzieś tutaj kamerę, to mieli obecnie placek, a nie cokolwiek. Zaczynał przyjmować bowiem coraz bardziej tezę: śledzący ich niebieskooki dupek, próbował się władować do tego co właśnie robią. Szedł trzymając mikrofalę. Hm, tak, wszystko było, ale jeśli śledzili ich, tak, kamery, mikrofony oraz całą wrogą potencjalnie elektronikę trzeba było wyeliminować. Nie na darmo oglądał McGyvera!

Amanda pobieżnie przejrzała swoje rzeczy. Tak jak się spodziewała znikną laptop i częścią papierów. Znowu… Wyraźnie zasmucona opadła na łóżko, przyglądając się przez chwilę wędrującemu z mikrofalówką Tomasso. Potem go spyta czemu to robi… i czy nadal mimo wszystko chce z nią być. Wydobyła z torebki telefon. Jak dobrze, że zabrała go z sobą tak jak i portfel. Czemu znalazł ją tak szybko?! Przygryzła wargę wybierając numer, który znała na pamięć.
- Tak panienko. - Głos starego lokaja, zadziałał na nią kojąco
- John wyłącz na stałe mój komputer.
- Oczywiście panienko. - Lokaj rozłączył się, a ona była pewna, że w przeciągu minuty zawartość dysku jej laptopa zostanie spalona. Który to już był raz.. Piąty? Dziesiąty? Który od kiedy wprowadziła to dziwne zabezpieczenie. Pewnie z trzeci. Podciągnęła pod brodę kolana, opierając na nich głowę. Dobrze, że pracowała w chmurze, przynajmniej jej ciężka praca nie zginie. Wpatrywała się w pracującego Tomasso pozwalając by widok mężczyzny uspokoił jej nerwy. - Przepraszam… to pewnie James… może jutro uda się wymienić zamki.
- Aaa, twój zwariowany braciszek. Naprawdę to on ... - zdziwił się. Włoch najnormalniej nie potrafił pojąć szaleństwa młodego anglika, który na upartego chciał zrobić własnej siostrze dziecko. Kurde, wszak taki czyn podlegałby karze wszędzie. Ewidentnie ponadto nie pomógłby mu przy uzyskaniu tytułu. Czy chodziło przeto jedynie ...
- Amando, potrzebuję jego dokładnego imienia, nazwiska, datę urodzenia oraz zdjęcia. Jeśli nie masz już na laptopie, musi być gdzieś w sieci, użyj mojego sprzętu. Może nie jest zbyt dobry, ale wystarczy. Jeśli twój brat jest na terenie Wenecji ... - dostrzegła determinację jego głosu. - Chłopak musi się dowiedzieć, że nie pogrywa się ani ze mną, ani z tymi, których kocham. Natomiast wymieniać zamki, nie wiem, czy trzeba. Zawsze mogliby ponownie jakoś wymienić.
- D.. dobrze. - Amanda przyglądała się Tomasso ze szczerą obawą. Nie chciała by zaczynał wojnę z Jamesem, bała się że brat może zrobić krzywde jej kochankowi. - Podasz mi laptop? Mój brat to James Richard SInclair. Jest ode mnie dwa lata starszy. Urodził się 23 czerwca 1984 roku… po co ci to?
- Już wyjaśniam. James … - powtórzył sobie, jakby chciał zapamiętać. - Najpierw musimy się dowiedzieć, czy on jest w Wenecji w ogóle. Jeśli poza, sprawa będzie gorsza. Jeśli jednak nie ... - spojrzenie błysnęło mu niczym klasycznemu gangsterowi. Ścisnął pięści aż trzeszczało wręcz. Można było się przestraszyć. Jednak nagle rozluźnił się. Oraz parsknął śmiechem. - Kimkolwiek jednak jest, nie pozwolę, żeby nam przeszkodził. Jeśli tylko jest w pięknej Wenecji ...
Westchnął oraz mocno przytulił ją stawiając wreszcie mikrofalówkę.
- Jeśli ktoś chciał nas śledzić lub podsłuchiwać, nie będzie mógł - wyjaśnił ponownie. - Wracając - podał jej laptop, stareńki, ale działający - najpierw musimy zlokalizować go, co zajmie mi chwile jutro rano, jeśli tylko zameldował się w hotelu lub oficjalnie wynajął mieszkanie. Jeśli nie, będzie większy nieco problem, ale też do przeskoczenia, tylko zajmie trochę czasu. Ponadto chyba będe musiał z kimś negocjować, ta osoba życzy sobie płatności lodami, i to dobrymi, oferując swoje usługi, ale posiada możliwości, jakich nie ma nawet wenecka elita, cóż zobaczymy ...
Nagle zmienił temat.
- Potrzebujemy albo trochę kawy, albo herbatki, albo kielich wina. Co wybierasz? Później zaś - kontynuował poprzedni wątek. Owe przeskoki świadczyły o zdenerwowaniu Tomasso Viscontiego - delikatnie pokazane mu zostaną drzwi w bardzo grzeczny sposób. Chyba, że spróbuje podnieść na ciebie rękę - dodał jednak. Amanda musiała wiedzieć, iż dla Włocha nie ma gorszej rzeczy niźli uderzenie jego ukochanej, skrzywdzenie jej etc.
- Wątpię by to zrobił. James do tej pory tylko obserwował… mówił… - Amanda zalogowała się na maila i znalazła jakieś zdjęcie brata, po czym pokazała je Tomasso. To był on! To tego mężczyznę widział na balkonie przeciwległej kamienicy, to on go obserwował gdy oprowadzał wycieczkę. - … takie akcje jak ta też już się zdarzały ale to nie tak że zrobił mi krzywdę. Trochę.. Trochę jakby czekał aż sama do niego przyjdę. - Ostatnie słowa wyszeptała cicho. - Wino… chyba potrzebuję wina.
- Wobec tego napijmy się - postawił dwa kielichy oraz nalał wino, pewnie ten sam gatunek co wcześniej, bowiem aromat zawierający jego pomarańczową nutę był wyraźny oraz rozszedł się miłą wonią po pokoju. - Czyli czekał, zaś każdy jego przeciwnik robił po gaciach. Cóż, Visconti nie takich mieli wrogów - mruknął cichym głosem dosyć. - To za naszą miłość oraz obmyślenie dobrej obrony … oraz kontrataku - zaproponował spoglądając bystro.
Amanda uśmiechnęła się słabo ale wypiła toast.
- Nie chcę ryzkować, że coś mogłoby się tobie stać. - Wpatrywała się w czerwony napój i swoje w nim odbicie. Dlaczego to musi wyglądać w ten sposób. Czemu nie może być po prostu szczęśliwa z człowiekiem, którego kocha. Westchnęła ciężko. - Wolałabym się wycofać niż ryzykować twoim zdrowiem.
- Moim zdrowiem, czy zdrowiem twojego brata, który zachowuje się jak bandyta? Amando, kocham cię i chcę, żebyś była przy mnie. Ale chcę, żebyś była dlatego, że ty też chcesz, bo inaczej to nie ma sensu. Potraktujmy to jako problem do rozwiązania. Wiele osób ma wiele problemów. Muszą sobie radzić, my też musimy oraz możemy, jednak jeśli chcemy. Nie sprzedam swojej miłości za uwolnienie się od gróźb szaleńca, nawet jeśli jest twoim krewnym. Natomiast ty, musisz kochana po prostu zdecydować, czego chcesz oraz czy chcesz walczyć, czy też uciekać. Od razu mówię, ucieczka bywa właściwa niekiedy, ale tak jak mi opowiadałeś, sytuacja się powtarza. Pora więc przeciąć ten wrzód, jeśli chcesz - spojrzał na nią pytająco odsuwając się nieco.
Amanda wpatrywała się w niego szeroko otwartymi oczami. Jej palce zacisnęły się na kieliszku, tak że przez chwilę wydawało się że go stłucze. W końcu opuściła wzrok i poluzowała chwyt
- Kocham cię i nie chcę znów uciekać. - Uśmiechnęła się do WŁocha ale teraz już ciepło. - Naprawdę chciałabym tutaj znaleźć swój dom… obok ciebie.
- Ja też, moja piękna, kochana dziewczyno. Hm, nie gniewaj się, ale jutro muszę rano wstać, żeby pozałatwiać parę rzeczy dla nas, hm, przepraszam, że zapytam, jakiego jesteś wyznania? - nagle rzekł. - Znaczy pytam, bo jutro też rano idę na mszę, jak codziennie my Włosi chodzimy.
- Raczej nie jestem wierząca, ale nie krępuj się. - Amanda sięgnęła do jego włosów i przeczesała je. - Z przyjemnością się z tobą przejdę, zawsze mogę nieco pozwiedzać przy okazji.
- Wobec tego bardzo proszę. Chodzę zazwyczaj do bazyliki. Ponadto po kościele wykonam parę telefonów oraz spotkam się z kimś, no cóż, możesz się zdziwić, ale to bardzo niebezpieczna osoba, aż można się bać, kiedy wreszcie dorośnie - powiedział bardzo poważnie. Bowiem jego mała przyjaciółka pomimo dziesięciu lat miała już pomysły godne Bonnie Parker ze słynnego filmu. Och może nie tak krwawe, ale równie paskudne. - Cóż, jeszcze lampka wina? I na pohybel wszystkim wrogom.
- Wobec tego z przyjemnością poznam twoją przyjaciółkę i chętnie napiję się jeszcze nieco wina. Te sytuacje zawsze mnie dobijają. - Amanda spojrzała na swoje porozrzucane rzeczy. - Chyba zniknęło mi jeszcze kilka sztuk bielizny, ale wolałabym najpierw sprawdzić w głównym bagażu.
- Sprawdźmy. Amando, ostrzegam, że nie zawsze może pójść wszystko dobrze, ale … - rzucił włoskim, choć miękkim przekleństwem - … nie odpuszczę swojej miłości, naszej miłości - poprawił się. Zasadniczo zastanawiał się, czy powiedzieć jej o tym, iż odnosił wrażenie, że spotkał już owego człowieka, ale odpuścił. Dziewczyna przypominała kłębek nerwów. Najlepiej było się wyspać oraz rano zastanowić nad spotkaniami.
Amanda przytaknęła ruchem głowy. Na wszelki wypadek czekała ją zmiana haseł do kont, maili, dostępu do stron uczelnianych. Odstawiła kieliszek na stolik, szykując w głowie listę rzeczy do zrobienia. Powinna nabyć nowy laptop choć to pewnie będzie musiało poczekać do nowego roku. Do tego walka z Jamesem… gdy przypominałą sobie jakimi wpływami dysponuje jej brat zaczynała się tego poważnie obawiać. Odrobinę mimowolnie obróciła się plecami do Tomasso. - Rozepniesz sukienkę? Chyba… będziemy się kłaść, prawda?
- Tak, będziemy się kłaść - powtórzył słowa dziewczyny. Położył kielich na stoliku obok oraz zaczął rozpinać zamek sukienki. Sukienki, pod którą nie nosiła obecnie bielizny, wszak jej mokre od jego nasienia oraz wspólnych soczków majtki, trzymał jeszcze przy sobie nie wyjmując ze swojej kieszeni. Przytrzymał na górze przy szczycie zamka, zaś drugą rozpiął do samego dołu. - Już zrobione - pocałował ją w aksamitne plecki oraz objął na chwilę mocno od tyłu, bardzo mocno oraz jednocześnie delikatnie, nawet jeśli wydawałoby się to mało możliwe, akuratnie jemu się udało. - Musimy dać radę - powiedział cicho pewnym głosem. Sukienka zsunęła się zatrzymując się na rękach mężczyzny. Piersi Amandy wysunęły się z materiału i oparły na jego przedramieniu.
- Jeśli będziesz obok wierzę, że się uda. - Brytyjka obróciła głowę i pocałowała mężczyznę w policzek. - Dziękuję.
- Proszę i dziękuję, że jesteś ze mną, przy mnie. Wiesz, można się bić, jeśli ma się coś lub kogoś bardzo takiego, no wiesz. Wy Anglicy mówicie very important person. Ty dla mnie jesteś moim ukochanym VIP-em i masz piękne piersi … - to już jakoś samo mu się dodało. - Też muszę się rozebrać - powiedział trochę tak szybko, jakby zrobiło mu się głupio, że podczas takiej poważnej rozmowy nagle zszedł na tematy biustowe. Wstał, wyjął jej majteczki układając obok, potem sam się zaczął rozbierać. Gdy mówił Amanda podniosła się, stając plecami do mężczyzny. Widział jak zsuwa z siebie po raz kolejny tego wieczora sukienkę, która po chwili wylądowała na stercie wyrzuconych z torby ubrań. - Cóż, jutro, właściwie dzisiaj, mamy zabawę, ciekawe co powiesz, jak zobaczysz mój frak oraz smoking. Mam dwa, do wyboru.
W ślad za sukienką poleciały buty i pończochy. Będzie musiała jutro posprzątać, po sobie i po bałaganie, który zrobili włamywacze.
- Smoking pewnie będzie bardziej odpowiedni jeśli chodzi o typ imprezy. - Amanda obróciła się w jego stronę i oparła dłoń na biodrze, znów prezentując się w całej okazałości. Cóż, chyba nie byłby sobą, gdyby nie zrobiłoby to na nim wrażenia. Marmurowemu posągowi pewnie oczy wyszłyby niemal na wierzch, zaś męskość stanęła na baczność. Nic więc dziwnego, że Tomasso zareagował podobnie. Jak dobrze, że udało mu się już zrzucić te fragmenty ubrań, które przeszkadzały. Przy reszcie szło już wiele łatwiej. - Ja mam czarną wieczorową sukienkę, chyba biżuterii nikt nie ruszył, dlatego jestem niemal pewna że to James.
- Hm, chcesz jeszcze może zerknąć na mój strój. Wisi obok w szafie? - spytał, zeby coś powiedzieć. Wszak mieli się położyć, jemu zaś stanął ewidentnie wskazując na wiadomo co.
- Chętnie. - Amanda powstrzymała się by nie utkwić wzroku w męskości Tomassa i tak już okazała się być potwornie zboczona tego wieczoru, a i tak nie będzie w stanie ukryć przyspieszonego oddechu i unoszącej się szybko piersi. Ruszyła przodem we wskazanym kierunku, a Tomasso mógł zobaczyć jak przy każdym kroku kołysze biodrami. - Cudownie, że masz taki strój, teraz pewnie strasznie trudno byłoby coś takiego dostać.
- Mam, jak wspomniałem, po dziadku. Był strasznym elegantem, znaczy ze strony matki, bo mój dziadek ze strony ojca mieszka w Mediolanie, albo Pizie. To znaczy - poprawił się - ma swoją rezydencję i tam i tam. Ale jednak ten ze strony matki był elegantem, popatrz - podeszli do szafy, gdzie znajdowało się kilkanaście strojów. Amanda przysunęła się z zainteresowaniem przyglądając się zgromadzonym strojom i ciesząc się że coś odciąga jej myśli od wilgoci zbierającej się między udami.
 
Aiko jest offline