Karczma mieściła się w nowym budynku o ceglastej fasadzie, wnętrze było bardzo schludne i przyjemne. Kręcący się wewnątrz tłumek gości zwrócił uwagę na przybysza, rozpoczęły się jakieś szepty, z których Valten wychwycił słowa "Gorg" i "walka". Zdawało mu się, że zrobił raczej pozytywne wrażenie, więc bez zbędnych ceregieli podszedł do baru, za którym stała, albo raczej należałoby powiedzieć zza którego wystawała górna połowa korpulentnej, niziutkiej osóbki o całkiem sympatycznej twarzy.
Valten nawiązał rozmowę, z której dowiedział się, że Kuleczka, bo tak przedstawiła się ubrana w zgniłozielony fartuch barmanka, jest żoną właściciela tego przybytku. Wydawała się raczej zdziwiona, że ktoś noszący włócznię chce pomagać w kuchni - w pierwszej chwili nie była pewna, czy przybysz nie stroi sobie jakichś żartów. Jednak nim rozmowa zdążyła się rozwinąć...
...przerwał ją wyskoczywszy z zaplecza patykowaty koleś z mocno przerzedzoną czupryną. W ręku trzymał ostro zakończony rożen, którym celował w pierś Valtena.
- Hej, co ty sobie myślisz wchodząc tu z tym - wskazał włócznię Valtena - jak do swojego chlewu! Burdy tu przyszedłeś wszczynać? Guza szukasz? To możesz zaraz znaleźć, prawda chłopaki? - tu zwrócił się do zgromadzonych w sali gości, którzy skwapliwie acz raczej dość odruchowo pokiwali głowami.
- Wyłazisz sam, czy mamy cię wynieść!?