Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-10-2018, 01:36   #20
Amduat
 
Amduat's Avatar
 
Reputacja: 1 Amduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputację
W pierwszej chwili gospodyni pokoju krzyknęła. I tak trochę trudno było rozpoznać czy to z bólu, zaskoczenia czy ekscytacji. Ale sposób użycia ręcznika przez swojego gościa specjalnego widocznie ją całkiem zaskoczył. Ale już kolejne razy przywitała chętnie i wdzięcznie piszcząc i krzycząc trochę z bólu, trochę z ekscytacji a często się do tego chichrając więc widocznie bawiła się w najlepsze.

- No pewnie, że zasłużyłam! Byłam bardzo grzeczną dziewczynką więc zasłużyłam na nagrodę i trochę przyjemn… - odpowiedziała w końcu gdy odzyskała głos z tego wszystkiego ale chyba, się w ostatniej chwili zorientowała, że rzuciła nie tym tekstem co trzeba. Więc od razu zaczęła się poprawiać. - Znaczy nie! Czekaj! Byłam bardzo niegrzeczną dziewczynką! Uprawiałam seks z nieznajomymi kobietami w kamperze, całowałam się na scenie w miejscu publicznym i gapiłam się lubieżnie na cycki innych dziewczyn! A! I jeszcze oglądałam zapasy w kisielu i miss mokrego podkoszulka! I też gapiłam się im na cycki i w ogóle całą resztę. - dziewczyna o mokrych blond włosach zaczęła szybko i gorączkowo wymieniać zdarzenia z ostatniego wieczoru starając się wypaść przekonywająco. Natchnienia szukała gdzieś w suficie ale często zerkała na brunetkę uzbrojoną w ręcznik. - To co? Wystarczy na te wiązanie? Noo weeźź… Zrobię ci co zechcesz jak mnie zwiążesz… - popatrzyła na Vesnę ociekając ze zniecierpliwienia. - A swój ręcznik mam zdjąć? - zapytała tak prawie przy okazji gdy już wypinała nogi i ramiona do pozycji jaką zażądała od niej jej kumpela.

W odpowiedzi kolejny raz dostała ręcznikiem, następnie jej ręcznik został z niej i spod niej wyszarpany mało delikatnie.
- Byłaś bardzo… bardzo niedobrą dziewczynką - Vesna cedziła powoli, rozglądając się po łóżku. W końcu sięgnęła po poduszkę, zdjęła z niej poszewkę i z jej pomocą skrępowała kostki i nadgarstki blondyny, robiąc z niej kołyskę - Trzeba dać ci nauczkę… tak - kiwała głową powoli, odrzuciła bat z ręcznika - Na przyszłość - ledwo skończyła mówić, znowu wzięła zamach i przylała ręką w lewy pośladek - Zasłużyłaś na lanie. Tyle klapsów ile masz lat. - przyrżnęła w drugi pośladek i syknęła ostro - Licz!

- Raz!... Aua!... Dwa!... Au!... Trzy!... -
pomysł i zachowanie kumpeli zdecydowanie przypadł gospodyni go gustu. Ochoczo pokiwała głową na znak zgody mrucząc swoje ulubione “Oooo!” z zachwytu na pomysł odliczania klapsów na głos. Potulnie a nawet gorliwie zgodziła się z opinią Vesny, że należy jej się nauczka i chętnie współpracowała przy unieruchamianiu jej w improwizowanych więzach. Niejako przy okazji Vesna dojrzała na coraz bardziej zaczerwienionym tyłku blondyny ślady swoich ust z wczorajszego wieczora dotąd skryte pod ręcznikiem. Tak samo jak inne markery trzymały się całkiem nieźle.

- Dwadzieścia sześć! - wykrzyczała rozgrzana do czerwoności blondynka. Okazało się, że Kristin Black ma dwadzieścia sześć lat. Gdy Vesna skończyła udzielanie reprymendy blondyna odwróciła nieco głowę by na nią spojrzeć z żywym rozczuleniem. - Oh, Ves, to było super! Rób mi tak zawsze! - wyszeptała rozgorączkowana blondynka.

Technik walnęła po czerwonym tyłku jeszcze raz, aż echo poszło po pokoju. Schyliła się Krsiti do ucha i szepnęła ostro.
- Nie pozwoliłam ci się odzywać - warknęła i pocałowała ją krótko w usta. Schyliła się niżej, zbierając z podłogi swoje majtki. Zwinęła je w kulkę, drugą ręką nacisnęła blondynce na policzki zmuszając ją do otworzenia ust i wepchała w nie materiał.
- Poczekasz teraz grzecznie, a ja zaraz wrócę. - powiedziała całując ją w skroń i nie ubierając się ruszyła do drzwi - Przemyśl swoje zachowanie młoda damo - powiedziała, otwierając drzwi i wychodząc na korytarz.

Usta Kristin były bardzo mokre, gorące i żarliwe jakby była jeszcze bardziej napalona niż wczoraj na scenie gdy się tak całowały i żegnały trochę przy wszystkich a trochę po cichu. Pomysł z majtkowym kneblem też widocznie się jej spodobał po pożarła je chętnie jak największy smakołyk i wcale nie próbowała wypluć. Ale pomysł z wyjściem i przerwą trochę ją przystopował ten jej entuzjazm. Rzuciła w górę czekoladowłosej partnerce badawcze spojrzenie niepewna co ta zamierza ale po czuły całus w skroń i obietnica chyba ją jakoś uspokoił. W końcu pokiwała głową na znak zgody i odprowadziła grzecznie nagą kumpelę do drzwi.

Przy drzwiach było trochę więcej ambarasu. Ochroniarz, ten sam który anonsował Vesnę, tych dwóch typów co wcześniej było w łazience spojrzało dość zdziwionym wzrokiem na wychodzącą z pokoju gwiazdy nagą, młodą kobietę. To chyba by przełknęli nawet bez większego trudu ale przez otwarte drzwi ujrzeli związaną i nagą szefową. Do tego zakneblowaną co już wyraźnie ich zaniepokoiło.

- Kristin? Wszystko w porządku? - ochroniarz zapytał czujnie patrząc wgłąb pokoju. Ale podejrzenia musiał odsunąć bo blondynka wydała z siebie serię na tyle zrozumiałych machnięć głową, stęknięć, przytłumionych słów, że dało się odczytać, że nic złego jej się nie dzieje.

- Aha. - trójka mężczyzn uspokoiła się słysząc i widząc te zapewnienia i Vesna całkiem sprawnie dogadała się kogo szuka. Nie było daleko, okazało się, że szukana przez nią osoba mieszka na tym samym piętrze tylko kilka drzwi dalej.

- Veess? Ciekawy strój jak na tą porę dnia. Wejdziesz? - gdy Kaya otworzyła drzwi widocznie nie spodziewała się wizyty pukającej osoby. Na pewno nie widoku nagiej i miss mokrego podkoszulka o jeszcze mokrych włosach. Sama była ubrana całkiem zwyczajnie. Krótkie wygodne szorty, zwykła podkoszulka chociaż bez stanika pod spodem i uniwersalne kapcie idealne do chodzenia po domu. Uśmiechnęła się nieco ironicznie widząc “strój” swojego gościa ale był to ciepły, sympatyczny uśmiech. Ustąpiła przejścia gościowi aby mogła wejść do środka, zapraszając ją też i gestem dłoni.

- Cześć… nie przeszkadzam mam nadzieję - technik skorzystała z zaproszenia i zaśmiała się krótko - Gorąco tu u was, od samego rana. Co poradzę? - wzruszyła ramionami i przeszła do konkretów - Chciałam podziękować za wczorajszą radę, przydała się… heh. Podziałało lepiej niż dobrze - uśmiechnęła się kosmato i w ramach wdzięczności pocałowała znienacka drugą brunetkę w policzek - A przychodzę… po prośbie. Widzisz, mam tam w pokoju związaną i zakneblowana blondynę, która była bardzo niegrzeczna. Aż nie wiem jak ją naprostować żeby zaczęła się zachowywać jak na grzeczną dziewczynkę przystało - zrobiła smutną minę i wielkie oczy - Pomyślałam, że poproszę cię o pomoc i wskazówki, jako niekwestionowanego autorytetu i… może mogłabyś mnie jeszcze czegoś nauczyć? Oddam się do twojej dyspozycji. Pełnej - uśmiech się jej poszerzył - Zrobię co tylko zechcesz… i mam pączki. Świeże. Akurat miałyśmy jeść śniadanie.

Wnętrze okazało się być pogrążone w swojskim, domowych chaosie jaki ludzie roztaczają wokół siebie w miejscu gdy mieszkają przez wiele lat albo chociaż miesięcy. Zbierają różne ubrania, rupiecie, ozdoby i bibeloty dla samej fanaberii zbierania i możliwości zbierania. Całkiem inaczej niż w knajpach, hotelach i motelach gdzie przyjeżdżało się na noc, tydzień czy nawet kilka ale nie myślało się o tym by zapuścić tu korzenie. Tutaj było inaczej i chociaż sam pokój na wielkość był podobny do standardowego hotelowego a standardem nie umywał się do tego jaki wynajmowała Kristin Black to jednak właśnie od razu dało się wyczuć dom.

Był to też dom kobiety. Co dało się rozpoznać po wiszących tam i tu elementach kobiecej garderoby, bibelotach o jakich zbieranie trudno było posądzić mężczyznę i tego typu detali. W oczy rzucał się plakat po wewnętrznej stronie drzwi. Seksowna Catwoman w błyszczącym, skórzanym albo lateksowym kostiumie, z pazurkami na palcach, pejczem i wysokimi butami. Kostium był podarty albo pozszywany w odpowiednich miejscach aby jeszcze bardziej uwypuklić walory kobiecej anatomii.

- Zrobisz co tylko zechcę? I masz pączki? No chyba będę bezradna wobec takiego kombo. - powiedziała wesoło gospodyni pokoju wskazując aby gość usiadła na łóżku. Właściwie poza łóżkiem niezbyt było gdzie indziej usiąść. Był jeszcze obrotowy, skórzany taboret przez biurkiem - toaletką i jakieś krzesło w odległym rogu pokoju. Kaya swobodnie usiadła na łóżku siadając po turecku.

- Szczerze mówiąc myślałam, że wpadłaś na te porno. Albo nie tylko porno. - uśmiechnęła się czarnowłosa dziewczyna obrzucając bez skrępowania spojrzeniem nagą sylwetkę Vesny. Wzrok jej się zatrzymał na jej piersi i autografie złożonym wczoraj przez Kristin. Z racji inicjałów “KB” nie było w tym mieście trudno skojarzyć kto je zostawił.

- Ale widzę, że przyszłaś z czymś równie ciekawym albo i lepszym. - powiedziała podnosząc wzrok i uśmiechając się do brunetki. - I cieszę, się, że mogłam pomóc wczoraj. Zwłaszcza jak dało się to tak szybko przetestować. Coś mi się zdaje, że miło to wspominasz to tym bardziej mi przyjemnie. - czarnowłosa kobieta wydawała się naprawdę zadowolona i szczęśliwa, że Vesna tak udanie skorzystała z jej wskazówek i ma z nich taką radochę.

- I mówisz masz gdzieś tutaj, związaną, zakneblowaną blondynkę która była bardzo niegrzeczna i trzeba ją naprostować? - powtórzyła a raczej wymruczała słowa jakby się delektowała zapachem przepysznego dania jakie właśnie wyczuła. Uniosła nieco głowę do góry mrużąc oczy i patrząc na Ves trochę z ukosa. - Opis brzmi dziwnie znajomo. - wargi rozpełzły jej się w leniwym uśmiechu kocura który znów namierzył jakąś głupiutką myszkę na swoim rewirze. Wzrok Kay zjechał z twarzy Vesny nieco niżej na jej pokrytej autografem pierś. - A możesz mi zdradzić z jakąż tą blondynką jest tyle zachodu? - zapytała spokojnie ale jakoś brzmiało jakby świetnie domyślała się o kogo chodzi.

- A taka jedna… co się z obcymi puszcza po vanach, obmacuje bezwstydnie przy świadkach i sprowadza na złą drogę inne niewinne dusze - technik westchnęła odgrywając swoja rolę - Na imię jej Kristin, może kojarzysz. Taka niska, jasnowłosa w kowbojskim kapeluszu. Jeśli chodzi o porno - zmieniła nagle temat i poruszyła brwiami w górę i w dół - Brzmi jak dobry podkład pod jedzenie śniadania. W końcu grunt to odpowiedni nastrój… i strój - spojrzała w dół na swoje ciało - Ostatnie już mamy.

- Ah ta blondyka. -
Kaya uśmiechnęła się wesoło i pokiwała głową na znak, że świetnie rozumie i sprawę i problemy z nią związane. - No tak. No widzisz jaki to oporny materiał te blondynki? Tyle szkolenia, tyle tresury a wystarczy raz puścisz swołocz na miasto i o, co się dzieje. - pokręciła głową żaląc się jak na nieznośnego urwisa albo znarowioną kobyłę.

- No cóż, to w takim razie skoro z ową blondynką same odkryłyście jej mały, brudny sekret… - Kaya rozłożyła ramiona w geście bezradności na znak, że niewiele mogła coś na to poradzić. - Więc skoro chcesz pomocy i porady… - gospodyni wstała i dała znak palcem aby Vesna podążyła za nią. Niezbyt daleko bo do jakiejś szafy. Otworzyła ją i w niej jak w zwykłej szafie na ubrania wisiały ubrania. Tylko ubrania nie były takie zwykłe i codzienne. Nawet na pierwszy rzut oka widać było, że dominują te ze skóry i lateksu oraz sporo z różnymi metalowymi elementami jak jakieś kolce, ćwieki czy łańcuszki.

- Kristin uwielbia służyć i być uległa. Jak pozwolisz jej służyć i wykonywać swoje polecenia będziesz miała przeszczęśliwą blondynkę u swoich stóp. No a przynajmniej ja mam ją zwykle w tych okolicach. - wyjaśniła czarnulka i wyjęła z szafy jakieś ubranie. Potem jeszcze kolejne i jeszcze jedno. Na oko przymierzała je do sylwetki Vesny nim je jej podała te które uznała za stosowne.

- A druga rada w takich zabawach to jak wyjdzie nagle i jest w pytę to jest w pytę. Ale stronie dominującej, nie wypada być nago. To ją odróżnia od tej uległej strony. Żebym mnie blondi mogła zobaczyć nago to się musi najpierw sporo napracować. I pamiętaj, nieważne co ale pierwszy raz jest zawsze nie tak i do poprawy. Inaczej nie będą czuli, że jesteś wymagająca. A co to za domina która nie jest wymagająca? Jakaś laska ubrana w pończochy i gorset a nie domina. - Kaya tłumaczyła spokojnie i równie spokojnie zaczęła sama się przebierać zdejmując z siebie podkoszulek i odsłaniając górne walory swojego torsu. I wydawało się, że też czerpie sporą przyjemność z tej rozmowy zupełnie jakby stopniowo rozbudzała i pobudzała ją do dania głównego jakie czekało na nie kilka pokoi dalej.
- A dla krnąbrnych i nieposłusznych blondynek to to jest odpowiednie ubranie. - powiedziała ściągając z górnej półki jakąś obrożę z przypiętą smyczą. - Zobaczymy czy zapamiętała jak należy chodzić przy nodze. - uśmiechnęła się patrząc przez kółko obroży na drugą z ubierających się kobiet.

Vesna słuchała uważnie, starając się zapamiętać jak najwięcej. Kiwała głową do taktu kolejnych wytycznych, wciągając obcisłą, lateksową mini w której chyba się nie oddychało, ale za to wygląd od razu przyprawiłby Alexa o stan przedzawałowy ze szczęścia… jej ojca tak samo, tylko z wściekłości. Dobrze, że obaj zostali gdzieś indziej, a one mogły zająć się szkoleniem i załatwianiem interesów.
- Tak szczerze to raz do tej pory się tym zajmowałam, jeszcze w Det. Popiłyśmy z kumpelami, na ścianie wisiał pejcz… i tak jakoś odruchowo poszedł w ruch - wyjaśniła lekkim tonem, zakładając skórzane buty na niebotycznej szpili i do połowy uda. W czymś takim zrobiłaby furorę nawet w Cylindrze. - Niektóre blondynki są po prostu niereformowalne - powiedziała udając smutek i przeglądając się w lustrze. Tak… papa dostałby zawału gdyby ją teraz zobaczył.

- Oh, Ves. - Kay mruknęła jakby nie było o czym mówić i wprawnie ujęła jej szczękę i pocałowała czule w usta. - Nawet nie wiesz jaka masa osób ma podobną chcicę. Nie uwierzyła byś ile i jakich osób było u nas gośćmi. Za jaką słoną cenę ich prułam, plułam i poniżałam na wszystkie możliwe sposoby. Tylko oczywiście mało kto się do tego przyznaję. Spójrz na pewną, rozkosznie słodką blondynkę. Uwierzyłabyś wcześniej, że lubi chodzić na czworaka w samej obroży? A wierz mi uwielbia. - wymruczała czarnowłosa wciąż patrząc z bliska w twarz przebranej już w kostium dominy Vesny. Założyła kosmyk jej włosów za ucho i z bliska puściła oczko do niej.

- Ale właśnie dlatego mamy takie wzięcie i tyle osób do nas przychodzi. - roześmiała się dopinając ostatnie klamerki, zapinki i sznureczki. - A z tym brakiem doświadczenia nie przejmuj się. Póki jesteś ze mną, wszystko ci pokażę. Wystarczy trochę zdrowego rozsądku i pewnego rodzaju pomysłowości. Reszta to tylko praktyka. Więc nie przejmuj się Ves, będzie dobrze. - uśmiechnęła się pocieszająco starsza wiekiem i doświadczeniem domina i to uśmiechnęła się całkiem ciepło i sympatycznie.

- To gotowa? Więc chodźmy zreformować pewną oporną na wiedzę blondynkę. - rzuciła wesoło czarnulka dając sygnał do wyjścia. Szła równym i pewnym siebie krokiem. - Nie śpiesz się. Władcom nie wypada się spieszyć. - rzuciła gdy szły obok siebie korytarzem.

Razem wróciły do drzwi pilnowanych przez tego samego ochroniarza. Jak się okazało znali się i mówili sobie po imieniu. Facet miał na imię Steve. Tych dwóch innych już nigdzie nie było widać. Steve otworzył drzwi i oczom obydwu kobiet ukazał się bardzo podobny widok jaki Vesna zostawiła wychodząc.

- Kristin. Jestem rozczarowana twoim wczorajszym zachowaniem. - Kaya przywitała się oschle ze związaną blondynką wchodząc śmiało do pokoju jakby należał do niej. I wszystko co się w nim znajduje też. A zwłaszcza związana blondynka. Ta zaś wytrzeszczyła oczy widząc dwie wchodzące kobiety i na widok Kay nerwowo przełknęła ślinę. Chyba próbowała coś powiedzieć ale przez wciśnięte w usta majtki Vesny niezbyt dało się zrozumieć co.

- Bardzo! Rozczarowana! - krzyknęła nagle Kaya pochylając się nad blondynką i siekąc tuż obok niej smyczą od obroży. Przez powietrze przeszedł świst gdy przecięła ją skórzana smuga. Struchlała blondynka wymemłała przez materiał w ustach coś co chyba było “przepraszam” chociaż to dało się bardziej domyślić niż zrozumieć.

- Ubieraj się. Idziesz z nami. Nie będziemy się tarzać w twoim brudnym barłogu. - czarnulka z krwistym tatuażem na biodrze rzuciła w blondynkę trzymaną smyczą kompletnie nie przejmując się, że łóżko było czyste i pewnie z najlepszą pościelą w lokalu a związana blondynka nie mogła się ubrać sama. - A nam przyda się jakaś prywatna obsługa do tych pączków przy pornuchu prawda kochanie? Może nawet intymna jeśli będzie wykazywać odpowiedni poziom zaangażowania i oddania. - dla odmiany Kay do Vesny zwróciła się czule i po partnersku całując ją delikatnie w usta. Słysząc to i widząc Kristin najpierw zamarła jak zahipnotyzowana a potem widząc całujące się władczynie i słysząc o obietnicy nagrody za oddaną służbę zaczęła wierzgać i gibać się rozpaczliwie próbując spełnić rozkaz dominy.

- Jesteś żałosna. - Kaya spojrzała z wyższością na wierzgającą blondynkę która jakoś zdołała przewalić się na plecy. - Majtki? - domina unieruchomiła szczęki blondynki i ta jak za wciśnięciem magicznego przycisku od razu przestała się ruszać pozwalając się dominie obejrzeć. - Bardzo pomysłowa improwizacja. Też to lubię. I Kristin jak widzisz też. Prawda? - czarnowłosa spojrzała z uznaniem na czekoladowłosą kiwając z aprobatą głową. Na koniec spojrzała pytająco na blond niewolnicę i ta energicznie potwierdziła kiwnięciem głowy.

- O, a co my tu mamy? - uwagę Kay przykuł autograf na piersi blondynki. - Ładne. Stylowe. Podoba mi się. - nieoczekiwanie pochwaliła blondynę i ta uśmiechnęła się z widoczną ulgą.

- Ale to… Bardzo, bardzo wulgarne… Bardzo niegrzeczne. Nie godzi się aby porządne dziewczynki chodziły z czymś takim. Ale czego innego się spodziewać po kimś takim jak ty. Za to to będziemy musiały wymyślić ci coś specjalnego. - Kaya momentalnie chwilę później zmrużyła oczy sunąc szpicrutą po wnętrzu popisanego uda Kristin. Ta zaś wydawała się być w rozterce czy obawiać się czy cieszyć z tego obiecanego “czegoś specjalnego”.

- I na co czekasz? Ubieraj się! Co za niedojda… - domina znów ponagliła blondynkę przypominając jej o swoim poleceniu. W końcu dziewczyna wreszcie uwolniła się z poszewek i ręczników i bez wahania zaczęła ubierać obrożę. Stanęła niepewnie patrząc pytająco na dwie swoje władczynie. - Pozwoliłam ci się na nas patrzeć? I co to za wyuzdana poza? Czego cię uczyłam? Jak ty się przy gościach zachowujesz? - obsztorcowała ją od razu domina i blondynka energicznie pokiwała głową po czym prawie rzuciła się na czworaka. Spojrzała w górę na swoje ciemnowłose dominy trzymając rękojeść smyczy w zębach. - No. Może być. I lepiej bym ci nie musiała więcej przypominać o twoich obowiązkach. - mruknęła z wyższością Kaya po czym znów jak za wciśnięciem magicznego guzika zwróciła się do dziewczyny z Det. - Dasz się jej uprosić o spacer? Przydałby mi się jakiś odpoczynek jak codziennie muszę to robić. - zapytała wskazując wzrokiem na czekającą u ich kolan blondynkę która z napięciem i prośbą w oczach spoglądała wysoko w górę to na jedną, to na drugą twarz.

Technik objęła Kayę i pokiwała powoli głową, robiąc smutną minę kogoś kto widzi ogrom pracy i niedoceniania czyjejś ciężkiej, syzyfowej pracy.
- Tobie nie odmówię - mruknęła jej do ucha, trącając je czubkiem nosa - Widzę właśnie… tyle pracy i żadnej wdzięczności. Tym bardziej trzeba zadbać o twoje samopoczucie i chwilę relaksu… prowadź zatem.

- Powiedz Ves.
- Kaya zagrała rozmowę gdy we trzy wyszły na korytarz zostawiając za sobą Stevena. A raczej szły dwie ciemnowłose kobiety a trzecia pełzła na czworakach. - Jakie to uczucie. - dziewczyna z klubu uśmiechnęła się lekko patrząc przed siebie. - Wyprowadzać na spacer Kristin Black na smyczy? - zapytała odwracając głowę by spojrzeć na dziewczynę z Detroit.

- Przyjemne - odpowiedziała po krótkim zastanowieniu pokonując chęć żeby spojrzeć za plecy - Wdzięczna sunia, a jaka urocza z pyszczka. Z taką nie wstyd się pokazać na mieście… powiedz, bo… - westchnęła też patrząc na Kayę bezpośrednio - Załóżmy czysto hipotetycznie, że jest laska która ma faceta, ale podoba się też jej inny gość. Całkiem niezły, chociaż kompletnie różny niż ten pierwszy. Ci dwaj się nie lubią… a ta laska najchętniej brałaby ich obu. Jednocześnie - uśmiechnęła się krótko i wróciła do względnej powagi - Całkiem nieźle naszej Kristin idzie chodzenie przy nodze. - spojrzała w dół i lekko z boku gdzie blondi i uśmiechnęła się - Dobra dziewczynka.

Vesna miała wrażenie, że gdyby blondynka miała ogon to by teraz właśnie zaczęła nim radośnie machać od tej pochwały. Popatrzyła w górę z oddaniem w oczach.
- Wdzięczna sunia. Podoba mi się. Masz do tego dryg Ves. - Kaya smakowała z lubością określenie użyte przez koleżankę i widocznie przypadło jej do gustu. - Jesteś wdzięczna sunia Kristin? - zapytała blondynkę a ta entuzjastycznie pokiwała czupryna.

- No dobrze. Skoro Ves jest z ciebie taka zadowolona będziesz mogła leżeć w nogach. - Kaya zgodziła się wspaniałomyślnie na te ustępstwo a Kristin Wydawała szczęśliwa jak nigdy.

- Wiesz co jest w tym wszystkim najzabawniejsze? Najdziwniejsze? - Zapytała Vesne otwierając drzwi do swojego pokoju i dając wpełznąć blondynie na czworakach i czekając aż Vesna się z nią zrówna. - To, że ona jest w tej chwili tak samo ujarana tym wszystkim jak my. - uśmiechnęła się i z nienacka zdzieliła pannę Black w nagi pośladek na co ta zareagowała radosnym piskiem uciechy.

- A ta teoretyczna dziewczyna w takiej teoretycznej sytuacji wpadłaby w nieliche tarapaty. - przyznała gdy zamknęła drzwi i wskazała im gestem na łóżko. Sama też wróciła na nie sięgając po jakieś pudło. Gdy postawiła je na łóżku okazało się pełne filmów dla dorosłych - Znam wszystko to wybierz coś dla siebie. - wskazała na pudło.

- Trudno coś doradzić w takiej ogólnej sytuacji. - siadła nieco za Vesna o pocałowała ją w kark. Dłonie spoczęły na barkach drugiej kobiety i zaczęły delikatnie je masować. - A ty, wdzięczna suniu, wyczyść nam buty. Będziemy zadowolone to może nawet będziesz mogła je zdjąć. - rzuciła polecenie blondi co ta niezwłocznie zaczęła wykonywać. Potem gdy film został wybrany, śniadanie wjechało na łóżko razem z żywą częścią przedstawienia, panna Holden patrząc jak Kristin zdejmuje jej buty, musiała przyznać, że chyba właśnie znalazła sobie nowe hobby. Pamiętała też o obietnicy danej blondynce. Zanim wyszły na światło słońca z mroku burdelu, podpisała się wedle powiedzianego słowa, więc pod spodniami na pośladku Kristin miała serduszko zrobione z malinek z napisem "własność Vesny" w środku... i jak mówiła Kaya - obie strony wydawały się tym faktem bardzo zadowolone.


Wizyta u Duranda



- Aha. Tutaj mówimy do starszych “wujku”, “ciociu” to ja zagadam ale się nie dziw. I też mu mów “proszę pana” albo co. Durand jest staroświecki. - wyjaśniła blondynka siedząc obok swojej kumpeli na tylnej kanapie wozu jakiego w Det też by nie musiała się wstydzić. Z przodu siedziało dwóch ochroniarzy. W tym jeden ten co do tej pory stał na straży jej pokoju w “Fleur du mal”, Steve. Drugiego Vesna nie rozpoznawała ale w tych uniformach firmowych “Kristin Black Security” wydawali się do siebie podobni. Tym razem blondynka była znów ubrana po kowbojsku ale paradowała w krótkich, dżinsowych szortach odsłaniających ładnie jej ładne, opalone nogi.

- Powiem, że jesteś moją kumpelą i w ogóle. No ale wiesz, pewnie ciebie też będzie się pytał albo co. No i nie wiem jak wyjdzie z tą mapą. - blondynka odwróciła się do siedzącej obok brunetki ostrzegając ją o tym ryzyku. Ktoś rozpoznał jej wóz na ulicy i im pomachał krzycząc coś do nich więc mu wesoło odmachała. Wygodny suv miał sporo miejsca i widać wnętrze ustawione było na luksus i wygodę. Wcześniej Kristin podarowała Ves, smartfon który był na tyle mało zepsuty, że działał w nim aparat chociaż bateria już ledwo zipała a jak kojarzyła technik w tych małych, sprytnych urządzonkach z dawnego świata ich wymiana była tak kłopotliwa, że zwykle kupowano nowy telefon nie kłopocząc się więcej starym. No a teraz gdy trzy dekady temu wszystko padło i siadło, wcale nie było lepiej. No ale na razie i telefon i aparat działał więc można było robić nim zdjęcia.

Kultura, stare obyczaje i zapomniana etykieta - to akurat panna Holden rozumiała bardzo dobrze. W dzielnicy gdzie się wychowała też hołdowano “staroświeckim” zwyczajom i nikogo one nie dziwiły, tylko ewentualnie się z nich podśmiewano, ale nigdy w twarz. Nikt normalny nigdy nie podszedłby do Teda Schultza i nie robił sobie jaj z jego zwyczaju picia porannej kawy na Baker Street i czytania porannej prasy.
- Chyba dam sobie radę. Do kolegów i wspólników papy też tak mówiłam. Inaczej nie wypadało - uśmiechnęła się pod nosem, lekko nieobecnym wzrokiem patrząc na parę ochroniarzy z przodu. Potrząsnęła głową i wróciła z Detroit do Nice City - A dobrze się znacie? Kto to jest? - spytała z miłym uśmiechem - Zobaczymy, może się uda - złapała blondynkę za rękę i uścisnęła mocno - Dzięki Kristin, jesteś cudowna.

- No pewnie, przecież jesteś moją najlepszą kumpela!
- zaśmiała się sympatycznie sławna blondynka. Też odwzajemniła uścisk i przyjem spojrzenie.

- A stary Durand to taki trochę poszukiwacz - nie - wiadomo - czego. Trochę przewodnik, trochę marynarz, trochę łowca. Szwendał się już gdy byłam mała. Ale lubiłam go. Ciekawe historie opowiadał z dalekich stron. Z Miami, Missisipi, Zatoki, Delty. - blondynka trochę odpłynęła z nostalgia gdy wspominała swoje szczenięce lata.

- Znasz francuski? Durand jest Francuzem. Albo pół czy ćwierć. No w każdym razie tak mówi i trochę gada po francusku. - Kristin jakby w ostatniej chwili przypomniała sobie o tym detalu gdy samochód wyjeżdżał już z miasta.

- Po francusku? To z językiem w dziwnych miejscach, nie? - technik spytała i uśmiechnęła się kosmato - No proszę, światowy człowiek… musi mieć masę do opowiedzenia. Ciekawe czy był kiedyś w Vegas… albo czy widział Chicago. On żył przed wojną? Ile ma lat? - zadawała pytanie za pytaniem, coraz bardziej zaciekawiona. Pokręciła głową na boki - Nie, po francusku znam może dziesięć słów. Część niecenzuralna.

- O tak, w takim francuskim to ja z tobą będę bardzo chętnie rozmawiać. - zaśmiała się wesoło blondynka słysząc chropawe nutki w głosie kumpeli. Klepnęła się z radości w nagie, ozdobione autografem od niej udo a potem objęła ją bliższą dłonią.

- A wujek Durand jest stary. Nie wiem ile ma lat ale ma zdjęcia ze swoją żoną robione przed wojną. To pewnie z pięćdziesiąt albo sześćdziesiąt. No dużo pewnie ma. - trochę spoważniała ale dalej miała pogodny i wesoły nastrój.

- I nie przejmuj się tym francuskim, wujek przyzwyczaił się, że mało kto zna ten język. - machnęła beztrosko ręką zbywając problem. - O, już dojeżdżamy. A! I wiesz, wujek Durand jest bardzo staroświecki, naprawdę staroświecki, więc wiesz, u niego bez ściskania i całowania. Jeśli na serio chcesz coś ugrać. Ale jak tylko wrócimy do fury jestem cała twoja! - blondynka ostrzegła brunetkę spoglądając przez okno i rzeczywiście wyjechali już właściwie z miasta i podjeżdżali to jakiejś farmy otoczonej płotem z palików i desek. Dopiero na koniec znów odwróciła się do funfeli szczerząc się do niej radośnie.

- Dobra, nie będę mu się pchać na kolana i żądać aby opowiadał bajki - panna Holden zaśmiała się i jakby dla potwierdzenia części językowej pocałowała ją krótko zanim auto się zatrzymało. Farma jak farma - wiele było tu takich w okolicy. Nie umywała się do cudów z Det ale wybrzydzać nie czas i nie miejsce - Nie martw się… starego Teda też się nie przytulało, ani nie całowało… - parsknęła.

- Stary Ted? To ten ważniak od Schultzów? - zapytała blondyna mrużąc w skupieniu oczy jakby próbowała sobie przypomnieć swoją wizytę w ojczystej metropolii Vesny. Ale przerwało jej zastopowanie bryki. Ochroniarze otworzyli drzwi i zlustrowali otoczenie każdy ze swojej strony podchodząc jednocześnie do tylnych drzwi aby otworzyć je obydwu pasażerkom.
- No widzisz jacy oni są? Nawet z własnego samochodu wysiąść sama nie mogę. We własnym mieście! - prychnęła nagle zirytowana i urażona blondynka gdy znów chyba rozdrażniła sztywność i zachowawczość pracowników ochrony.
- Rany, chłopaki! Wyluzujcie! Przecież jesteśmy w Nice City! Tu mi nikt, nic nie zrobi! - powiedziała do nich wychodząc przez otwarte drzwi na zakurzoną, gruntową drogę.

- Tak Kristin. - zgodził się równie sztywno i spokojnie Steve jak i chyba wszyscy jego koledzy jakich dotąd Vesna miała okazję obserwować.

- Normalnie się na was obrażę wiesz Steve? Traktujecie mnie jak małą dziewczynkę. No nigdzie pójść sama nie mogę? - gwiazda kaprysiła dalej łapiąc swoją kumpelę pod rękę i prowadząc w stronę wejścia do mieszkalnego budynku farmy.

- Tak Kristin. - Steve i jego kolega wydawali się nieporuszeni. Szli jeden o krok czy dwa za nimi, drugi przed nimi, trochę jakby uszykowali się na skos biorąc je w środek.

- No widzisz Ves jacy oni są? Nawet się na nich obrazić porządnie nie można. - blondyna rozłożyła ramiona skarżąc się swojej ulubionej kumpeli na swój ciężki los samotnej gwiazdy. Ale już wbiegały po paru schodkach na ganek domu i Kristin bez wahania zapukała we framugę. - Wujku!? Wujku Durand! To ja! Kristin! Kristin Black! Znalazłbyś trochę czasu dla zwykłej dziewczyny z Nice City?! Bo tak sławny podróżnik to pewnie bardzo zajęty co?! - blondyna zawołała beztrosko, wesoło i zadziornie wołając w głąb mrocznego domu i chwilowo zamkniętych drzwi.

Z głębi domu dało się słyszeć mało zgrabne i płynne kroki. Potem zgrzyt zamknięć. I wreszcie drzwi otworzyły się.
- Kristin? To ty? Co taka światowej sławy gwiazda estrady robi u starego pryka co? - w głosie starszego człowieka dało się słyszeć szczere zaskoczenie. Ale i podszyte przyjemną niespodzianką jakby wizyta blondynki naprawdę go cieszyła. Zerknął przelotnie na kobietę obok i dwóch ochroniarzy którzy trzymali się ze dwa kroki za nimi.

- Oh… A więc to prawda… Ooo ojeeej… Tak mi przykro wujku Durandzie! Potrzebujesz pomocy? Mogę ci coś załatwić jak chcesz. - Kristin też się cieszyła ale po pierwszym entuzjastycznym uśmiechu gdy chyba zamierzała objąć starszego mężczyznę za szyję w oczy rzucił jej się pusty rękaw koszuli. I tylko jedna noga podparta kulą do pomocy. Z drugiej zwisała tylko pusta nogawka, gdzieś tak od wysokości kolana w dół. Facet mimo to, mimo wieku, sprawiał wrażenie, że nie jest kaleką. Biła od niego nie stępiona wiekiem i kalectwem siła i zdecydowanie. Spojrzenie chociaż w stosunku do o wiele młodszej blondynki ciepłe i przyjazne to na rysach ogorzałej wiatrami Pustkowi i mórz twarzy miał ostre i mocne.

- Drobiazg. A kim jest twoja urocza koleżanka Kristin? - facet chyba wolał nie rozdrabniać się o swojej stracie i przekierował i spojrzenie i uwagę zaaferowanej gwiazdy na młodą brunetkę obok niej.

- Ah no tak! Przepraszam. To jest Ves, moja najlepsza kumpela! Ves jest z Detroit! - blondynka rozpromieniła się od razu i objęła po przyjacielsku swoją kumpelę przedstawiając ją swojemu wujkowi.

Technik uśmiechnęła się stonowanie, łapiąc za dół sukienki i dygnęła wdzięcznie, jak na dobrze wychowaną młodą damę przystało.
- Bonjour monsieur Durand - przywitała się, przyznając niechętnie rację temu, co zawsze powtarzał papa. Dobre wychowanie podobno było podstawą, a nie latanie za kołpakiem gdzieś przy Mechstone. - Jestem niezwykle rada mogąc pana poznać. Kristin dużo o panu mówiła, a także o pańskich opowieściach. - stanęła prosto cały czas się uśmiechając i patrząc mężczyźnie śmiało w oczy - Czy nie przeszkadzamy?

- Ależ skąd. Zapraszam. -
mężczyzna wskazał głową bo ręką którą trzymał kulę niezbyt mógł, w głąb pomieszczenia i dość mało zgrabnie zaczął kuśtykać w głąb domu. - Rozgośćcie się. Napijecie się herbaty? - zaproponował gospodarz wskazując na miejsce w saloonie. A saloon przypominał jakiś pokój łowiecki. Wszędzie wisiały jakieś rogi, łby zwierząt i dziwnych stworów, kilka wypchanych stworów, jedne brzydkie, inne dumne, jeszcze inne groteskowe. Gdzieś stała jakaś staro wyglądająca waza, na ścianie wisiała jakieś maski, z kołka wisiał indiański pióropusz można było poczuć się jak w jednopokojowym muzeum. Nawet chyba były jakieś dziwne mechanizmu, może nawet to były jakieś części od tych robotów z północy. Wyglądało jakby gospodarz uzbierał przez te wszystkie lata i dekady swoich wędrówek całą kolekcję różnych eksponatów.

- A może ja zrobię?! Wujku Durandzie, pozwól mi zrobić! Wiesz, że ja wszystko wiem gdzie trzymasz w kuchni! I sam zawsze mówiłeś, że robię najlepszą herbatę ze wszystkich twoich gości! Chyba byś nie okłamał słodkiej blondyneczki co? - Kristin szybko ubiegła mało biegłego w ruchach gospodarza w tej usłudze zręcznie wyręczając go z tej roli. Ten zaśmiał się pod wpływem jej może niezbyt wyszukanego ale pomysłowego i zabawnego podstępu, że zgodził się na ten fortel i sam z ledwo skrywaną ulgą usiadł na jednym fotelu.

- Proszę usiądź Ves. Kristin zaraz wróci z herbatą. - powiedział zapraszając ją do zajęcia miejsca albo do drugiego fotelu albo na sofę. - Zgaduję, że na mieście o mnie mówi nie tylko Kristin. Choć pewnie nie tak ciepło jak ona. - popatrzył na nią z nieco ironicznym spojrzeniem starego wygi szlaków i przygód wszelakich.

- Zależy kto mówi i czy jest na tyle istotny, aby się tym musieć przejmować - Vesna przysiadła we wskazanym miejscu, splatając nogi w kostkach i kładąc ręce na kolanach. Zrobiła przy tym lekko rozbawioną minę - W innym razie jest sens tym sobie zawracać głowę?

- No patrzcie. Taka młódka a głowę na karku ma.
- Durand oparł się wygodniej o oparcie swojego fotela i zaśmiał się cicho też chyba rozbawiony odpowiedzią swojego ciemnowłosego gościa. Zerknął w stronę otwartych drzwi gdzie zniknęła blondynka i skąd dochodziły kuchenne odgłosy a potem znów popatrzył na brunetkę. - A z Detroit to kawał drogi. Cóż taką młodą, dobrze wychowaną damę, sprowadza aż tak daleko na południe. Bo zwykle są to albo wielkie kłopoty albo wielkie biznesy by pognać kogoś taki kawał. - zapytał stary podróżnik z ciepłą ciekawością w oczach.

 
__________________
Coca-Cola, sometimes WAR

Ostatnio edytowane przez Amduat : 26-10-2018 o 04:23.
Amduat jest offline