Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-10-2018, 10:24   #79
Dark_Archon_
 
Reputacja: 1 Dark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłość
Pierwszy cel osiągnięty - dostać się do Pałacu. Teraz należało zdobyć zaufanie odpowiednich ludzi. Wymagało to czasu i cierpliwości, ale tego akurat Hastalowi nie brakowało. Miał odpowiednio silną motywację. Przy okazji miał też nadzjeję, że Alette uda się odczytać dość szybko ten datapad i nie zapomni się podzielić zawartymi w nim informacjami.
Razem z Zabrakiem i Catharką udał się na spotkanie z ludźmi Grakkusa. Val Randon - próbował przypomnieć sobie, czy gdzieś już nie spotkał się z tym nazwiskiem - okazał się być tak samo weteranem poprzedniej wielkiej wojny. Będzie musiał go kiedyś o ten fakt zapytać. W tej chwili jednak Mandalorianin został postawiony przed wyborem, jaką ścieżką pójdzie. Hastal nie wahał się, wybór był dość prosty. Choć kariera łowcy nagród była dla niego bardziej naturalna, to zbyt długo pozostawał na „emeryturze” i za bardzo wyszedł z wprawy.
- Co to za oddział? - zapytał więc.
- Szturmowy Oddział Interwencyjny - odparł z niemałą dumą Val. - Jesteśmy elitarną jednostką Grakkusa. Zajmujemy się obławami na przestępców, pacyfikacją buntów, ścigamy wrogów Grakkusa na Nar Shaddaa i Nal Hutta… Niegdyś zaś strzegliśmy też porządku w Pałacu, część z nas stanowiła gwardię Grakkusa. - Randon zmarkotniał nieco, mówiąc to. - Niestety od paru lat ciągle zmniejsza się nasze kompetencje i tworzy nowe formacje. - Teraz konspiracyjnie zniżył ton. - Niektórzy bali się, że staniemy się zbyt potężni… Prawda jest taka, że my dalej jesteśmy potężni i poradzimy sobie z każdym spiskiem… - Dowódca zamilkł nagle, jakby uświadomił sobie coś bardzo głupiego. - Znowu za dużo gadam. Słuchaj, sprawa wygląda tak: dołączasz do nas, robimy ci krótki test, najlepiej po Arenie, bo teraz przed walkami będzie za dużo zamieszania. Dostajesz pancerz z naszymi symbolami, który musisz nosić przez cały czas. Na dyżurze jesteś zawsze. Ostatnio jednak jest taki spokój w mieście, że poważne wezwania dostajemy średnio raz na dwa dni i nie wszystkich powołujemy. Ale kto wie, jak to będzie z tymi terrorystami Agika w najbliższym czasie. Poza tym wysyłamy patrole po dwóch, trzech żołnierzy na parę godzin, czasami przeprowadzamy śledztwa, chociaż wolimy oddać te sprawy Łowcom Nagród.
- Niech tak będzie - odpowiedział Mandalorianin. Cóż, wyglądało to na niemalże zwykłą, żołnierską robotę, jaką znał. Tyle że tutaj miałby raczej zdecydowanie mniej swobody, niźli przywykł. Do tego pancerz z emblematem jednoznacznie identyfikowałby jego powiązania z Huttem. Musiałby przy tym porzucić, przynajmniej na jakiś czas, klanowe barwy. Długo ich jednak nie używał. Wszystko to były małe poświęcenia, by znaleźć się bliżej całej świty Grakkusa. Cel uświęca środki.
- Mam się zameldować do ciebie po walkach?
- Arnuf zaprowadzi cię do twojej nowej kwatery i wybierze zbroję w odpowiednim rozmiarze. Oprowadzi cię po Pałacu, resztę zaczniemy, jak już wspomniałem, po walkach. - To powiedziawszy, uruchomił comlink i wezwał wymienionego Arnufa, który po niecałej minucie zjawił się w biurze. Był to pomarańczowoskóry Twi’lek, dobrze zbudowany, o masywnej sylwetce. Ubrany w bezrękawnik i proste spodnie, uzbrojony jedynie w pistolet blasterowy. Zaprowadził Hastala do kwater. Znajdowały się w miarę blisko, Mandalorianin dostał pokój na samym końcu korytarza, z oknem na zewnątrz Pałacu, skąd widział między innymi złomowisko, a z boku fabryki. Wyposażenie kwatery było standardowe: biurko z monitorem, krzesło, stolik, fotel i piętrowe łóżko. O współlokatorze nie było jednak mowy, zresztą pokój nie wyglądał na używany, więc raczej Hastal nie musiał się obawiać dzielenia swojej noclegowni.
Arnuf nie był zbyt rozmowny, ale nie wydawał się zły czy sfrustrowany tym, że musi oprowadzać nowicjusza. Zabrał teraz Hastala do zbrojowni. Po krótkiej przymiarce wybrali najodpowiedniejszy rozmiar.
- Broni na razie nie dostaniesz. Cięcia budżetowe - skomentował gburowato Twi’lek. - Zresztą twój karabin to prawdziwe cacuszko.
Arnuf pokazał Hastalowi tylko najbliższą okolicę, potem zabrał go do terminalu i pokazał mapę wnętrza, którą Mandalorianin mógł sobie zgrać. Znajdował się na środku północnej ściany. Kilka pięter nad nim, na samej górze, nieco bliżej centrum budynku swoją komnatę miał Grakkus. Kilka zaś ścian dalej, na parterze, znajdowała się jego sala tronowa, gdzie przeprowadzał audiencje. Stamtąd zaś w kierunku wschodnim wychodził na swą honorową lożę nad Areną. Hangary znajdowały się przy zachodniej ścianie, tam też mieszkali szmuglerzy i większość Łowców Nagród. Między innymi Rhail czy Alette. Mały hangar znajdował się też przy biurze Vala, skąd ich oddział wyruszał na błyskawiczne akcje.
- Jesteś spryciarzem, więc z tą mapą sobie poradzisz - rzucił mu na odchodnym Arnuf, ruszając wolnym krokiem do kwater. - Ja wracam do siebie.
Hastal kiwnął głową na pożegnanie. Na szczęście ten Twi’lek, podobnie jak on, nie był zbyt wylewny. Działaniem zdobywało się szacunek, nie gadaniną. Poza tym, mógłby zacząć zadawać niewygodne pytania. Odprowadził Arnufa jeszcze wzrokiem i spojrzał na zgraną mapę, analizując rozkład Pałacu. Zanim jednak pójdzie pozwiedzać, wrócił do swojej kwatery i rozejrzał się po pokoju. Nic nadzwyczajnego, standardowe koszary, poza podsłuchami, które zapewne gdzieś tu się czaiły. Odłożył i schował swoją dotychczasową ochronę. Poprawił na sobie nowy, uprzednio w pośpiechu założony pancerz. W końcu mógł poczuć na plecach ciężar czegoś porządnego. Swoją starą zbroję niestety dawno sprzedał, by mieć na życie i używki. Głównie używki. Powoli wracały wspomnienia i pamięć mięśni. Łowieckie gogle na szczęście dało się dopasować do hełmu. Niemalże wyglądał jak Mandalorianin, gdyby nie barwy oddziału Grakkusa. Trochę tego mu brakowało, lecz w tej chwili się to nie liczyło. Różne barwy w swoim życiu nosił i ten epizod niczego nie zmieni. Hełm na koniec przypiął do pasa, by nie ograniczał swobody.
Wyjrzał przez okno. To chyba było złomowisko, z którego wylecieli, a obok prawdopodobnie ta fabryka blasterów. Przymierzył się karabinem i rozejrzał przez lunetę po okolicy, próbując dostrzec coś ciekawego. Do walk na arenie zostało jeszcze parę godzin. Postanowił jednak nie marnować tego czasu. Mając do dyspozycji mapę, skierował się w rejon areny, przy okazji ucząc się rozkładu korytarzy. Wychodził z założenia, że kiedy zacznie się zamieszanie, lepiej, by był rozeznanym w terenie.
Hastal po krótkim spacerku dotarł w okolice Areny i zaczął kręcić się w najbliższym sąsiedztwie. Dzięki jego zbroi nikt nie zwracał na niego zbytnio uwagi. Mógł zajrzeć nawet do środka jednej z lóż na najwyższych poziomach. Arena robiła wrażenie, aż trudno było uwierzyć, że mieściła się w Pałacu. Jej średnica u podstawy, gdzie odbywały się igrzyska, wynosiła przynajmniej dwieście metrów, a na trybunach kilkadziesiąt rzędów siedzeń wzbijało się coraz wyżej, tworząc dookoła nieco eliptyczny pierścień. Mniej więcej pośrodku nich znajdowały się tunele ewakuacyjne dla gawiedzi. Około dziewięć na cały przybytek. Nieszczególnie dużo, jak na taki obiekt. Zapełnienie i opróżnienie trybun musiało zajmować sporo czasu. A wejść tutaj mogło na oko nawet dziesięć tysięcy osób.
Hastal przeszedł dalej, udał się do wschodniego skrzydła. Natrafił na sale treningowe i kwatery gladiatorów oraz całej ekipy odpowiedzialnej za organizację. Tutaj spotkał Rhaila, który z progu przyglądał się trenującym wojownikom.
 
Dark_Archon_ jest offline