Wątek: Agenci Spectrum
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-10-2018, 13:19   #124
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 36

Czas: 1940.III.10; nd; godz. 20:50
Miejsce: południowa Norwegia; Rjukan; miasto, restauracja
Warunki: noc, świecą uliczne latarnie, chłodna pogoda




ag.ter Baumont (Hepburn), ag Wainwright (Lloyd)



John zaatakował z furią obcego mężczyznę w prochowcu ale sam dostał się we flankowy ogień tego z mężczyzn który dotąd trzymał Francuza. Teraz widocznie uznał Brytyjczyka szarżującego z nożem na jego kolegę za większe zagrożenie niż częściowo obezwładniony Francuz bez żadnej broni. Facet strzelał raz za razem i chociaż większość pocisków zagwizdała za lub przed brytyjskim agentem Spectry to jednak któraś trafiła godząc go boleśnie. To go trochę zdekoncentrowało a przeciwnik okazał się dorównywać mu umiejętnościami i nawzajem zbijali swoje ciosy. Ręka trafiła na ramię, nóż w ostatniej chwili był blokowany przez chwytną dłoń a cios pistoletem schodził po zasłonie z ramienia agenty Spectry. Wainwright był jednak całkiem bezbronny przeciw ołowiowym szerszeniom bo już nie mógł wycofać się z zaczętej walki więc był tylko ruchomym celem. Więcej pocisków jednak w jego stronę nie poleciało. I Gabrielle widziała dlaczego.

Lapointe po chwilowym zamroczeniu doszedł do siebie na tyle, że widząc co się dzieje podbił ramię wycelowane w jej podwładnego i ten pojedynek znów się rozpoczął jeszcze częściowo oszołomiony Francuz wykazywał częściową ospałość w ruchach i pistolet znów trzasnął go w twarz i po głowie ale skutecznie związał walką przeciwnika by uniemożliwić mu rozstrzelanie Johna albo Gabrielle.

Francuzka zaś ledwo to rejestrowała widząc to wszystko tylko kątem oka. Sama musiała zmagać się z tym który zagaił rozmowę przy stoliku wspomagając się wycelowaną w jej rodaka lufą pistoletu. Teraz jednak dawał jej wycisk. Znowu ją sieknął pistoletem traktując ją jak przeciwnika w walce a nie jak kobietę. Poczuła jak skóra pęka jej w kolejnym miejscu od tego uderzenia zalewając się krwią. Ale wreszcie udało jej się go zahaczyć, podciąć i powalić na podłogę. Facet jęknął boleśnie więc chociaż chwilowo miała możliwość zorientowania się w sytuacji. I Francuz i Brytyjczyk toczyli swoje zażarte pojedynki a reszta gości widząc nie tylko bójkę ale słysząc strzały, z wrzaskiem rzuciła się do uczieczki innymi wyjściami niż to które blokowała toczona właśnie walka.

W tym czasie John i otrzymał i zadał cios swojemu przeciwnikowi. Facet w płaszczu zdzielił go boleśnie lufą pistoletu boleśnie dźgając go w żebra i rozcinając tam skórę. Jemu zaś udało się ciąć go nożem chociaż widocznie niezbyt poważnie. Obydwaj jęknęli z bólu ale nadal byli zdolni ignorować go i kontynuować walkę.

Francuzce zaś udało się dotrzeć do Francuza i jego przeciwnika. Przez chwilę mieli dwukrotną przewagę liczebną nad przeciwnikiem co od razu dało się poczuć. Zepchnęli Niemca do defensywy prawie od razu. Ich przeciwnik nie mógł sobie poradzić z nawałą ciosów spadających z różnych stron. Lapointe’owi udało się go w końcu trzasnąć w szczekę aż ten się zatoczył i zaraz potem poprawić ciosem w żołądek przyginając go i przy okazji zmuszając go do wypuszczenia broni z ręki. To wykorzystała Gabrielle gdy na dokładkę zdzieliła go kantem dłoni w skroń i tamtym zakołysało, że wyglądało jakby miał się zaraz zatoczyć i upaść. Ale nie zdążyła zadać wykończającego ciosu bo ten przez nią powalony jednak okazał się nie tak całkiem powalony. Złapał ją za ramię odwracając ku sobie i brutalnie zdzielił czołem w twarz rozbijając jej nos. Francuzką zachwiało a krew zaczęła szumieć jej w uszach. John tocząc swoją walkę w pobliżu wejścia do lokalu też zaliczył kolejne trafienie pistoletem a samemu nie udało mu się przebić przez zasłony i blokady przeciwnika.

Nastąpiła seria brutalnych ciosów gdzie prawie każdy i zadawał i otrzymywał kolejne razy. Lapointe też był już zakrwawiony i czerwony z wysiłku ale zdołał ponownie trafić swojego przeciwnika ale ten również nie ustępował i trzasnął go w szczękę gdy sam oberwał od niego w brzuch. Francuzce udało się mimo wszystko zepchnąć własnego przeciwnika do defensywy okładając go raz za razem tak skutecznie, że część ciosów przebiła się przez jego zasłony. Szybko udało jej się zniwelować nieco różnicę w obrażeniać jakie dotąd ich różniła gdzieś do poziomu jaki sama właśnie reprezentowała czy pokrwawionego i posiniaczonego ulicznika stosującego prawo pięści w praktyce. Johnowi zaś wreszcie sprzyjała wojenna fortuna. Przeciwnik był może trochę za wolny, może John był tym razem trochę szybszy ale udało mu się go sieknąć nożem raz i prawie od razu ponownie. Facet jęknął boleśnie przykładając sobie dłoń do obficie krwawiących ran. Miał już ich kilka od noża myśliwskiego jakim posługiwał się Brytyjczyk i chyba osiągnął swój limit wytrzymałości. Odwrócił się i tak nagle jak wbiegł do lokalu tak teraz wybiegł trzaskając za sobą drzwiami.

Widząc to jego dwaj pozostali koledzy chyba też nie mieli ochoty walczyć z trójką tak trudnych przeciwników więc mieli zamiar oddać pole ale najpierw para Francuzów a potem Brytyjczyk z zakrwawionym nożem w ręku blokowali im najprostszą drogę wyjścia. A parze Francuzów podczas walki udało się w ten czy inny sposób ich rozbroić więc nie mogli posłużyć się ołowiowym argumentem tak jak poprzednio. Ale w sukurs przyszedł im nie wtrącający się dotąd kierowca szarego samochodu. Zalał kawiarnie ostrzałem z pistoletu strzelając raz za razem. Szyba poszła w szklane drzazgi łącząc się z hukiem wystrzeliwanych pocisków. Ale albo kierowca był wybitnym strzelcem albo jemu też sprzyjała w tej chwili wojenna fortuna bo pociski ugodziły całą trójkę niespodziewanych aliantów. Tą chwilę wykorzystała dwójka pasażerów osobówki i nie zwlekając ruszyła przez stoły i ławy aby wyskoczyć przez właśnie rozbite okno.

Cała francusko - brytyjska trójka była po tej krótkiej ale zażartej potyczce w opłakanym stanie. Dołożyli przeciwnikiem i przegonili ich zmuszając do odstąpienia pola. Tamci czmychnęli do szarego samochodu który szybko odjechał. Słychać już było dźwięk zbliżających się syren albo policji albo karetek. Cała trójka jednak zapłaciła słony rachunek za te zwycięstwo. Ciężko łapali oddech i krwawili z licznych chociaż niezbyt głębokich ran. Para agentów “Spectry” była w poważnym stanie, na tyle poważnym, że już odbijało się to na ich sprawności bojowej i ogólnej. Najpoważniej jednak oberwał Francuz który usiadł na tym samym miejscu co niedawno siedział i złapał za serwetki próbując zatamować krwawienie z licznych ran.

- Quelque chose me semble que vous ne travaillez pas pour les Allemands.* - uśmiechnął się słabo Francuz ocierając krew z twarzy. - Alors pour qui?** - zapytał patrząc ciekawie na dwójkę niespodziewanych sojuszników.


---


*Quelque chose me semble que vous ne travaillez pas pour les Allemands. - (fra) Coś mi się wydaje, że nie pracujecie dla Niemców.

**Alors pour qui? - (fra) Więc dla kogo?
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline