Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-10-2018, 13:56   #8
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Gdy mnich wyszel bosman pociągnął łyk z butelki i rzekł:
- Przynajmniej on wierzy w to co mówi. Albo to prawda albo jest szalony. - pomyślał chwilę i dodał - W każdym z tych dwóch przypadków jest szalony. Pytanie czy my jesteśmy na tyle popieprzeni by pójść za szaleńcem.

- Złoto i demony? - zapytał Heist. - Wolę złoto od demonów. Potrzeba mi będzie wypytać, czy gdzie ten grobowiec Karchedona się znajduje. Wolałbym, żeby gdzieś na wodach, gdzie pływają statki kupieckie. Jak przyszłoby co do czego, moglibyśmy wyrzucić mnicha na ląd i odpłynąć, jeśli ten grobowiec ma się okazać tylko cmentarzykiem. Choć przyznać trzeba, walczy zbyt dobrze, by być zwyczajnym wariatem.

Kapitan w zamyśleniu skubał swoją długą brodę.

- Moglibyśmy choć rzecz sprawdzić. - rzekł w końcu. - Pewnie to wszystko bujda, ale potrzeba mi jakoś się go pozbyć z pokładu. Jeśli ten grobowiec nie jest daleko, podpłynęlibyśmy… Co ty na to, Wrona? Dario?

Dario zaniepokojony wsłuchał się w krzyk, próbując ustalić kto to krzyczał.
- Mnichu to strach dziewki, czy jest groźna przez swoją naturę. Jeśli zagrozicie załodze to pozbędziemy się Was już tu. Nie bardzo wierzę w takie skarby, zbyt dobrze samych siebie znamy. Będziecie normalnie pracowali na tym pokładzie, nie pozwolę na lenienie się, jakaś prac zawsze się dla Was znajdzie. Zaś o skarbach zawsze można porozmawiać. Wszak nie musimy się decydować zaraz chyba, że już ich za burtę wywalamy.

- Jeśli to prawda, że dziewczyna ma w sobie splugawiona krew to lepiej pozbyć się ich od razu jeśli nie piszemy się na poszukiwanie skarbu - powiedział bosman. - Mamba mówiła, że ma złe przeczucia jak tylko zobaczyła statek. I raczej nie chodziło jej o bój orężny.

- Rzecz ze skarbem warta byłaby sprawdzenia - rzekł Heist. - Jeśli okaże się, że mnich kłamie, zostawimy jego i dziewkę na wyspie. Mus nam wywiedzieć się, gdzie dokładnie jest ta wyspa.

Drzwi do kajuty otwarły się z hukiem a do środka wpadła blada, przemoczona i przerażona Marice. Nawigator poczuł dreszcz… to ona przed chwilą krzyczała!
- Dario! - jęknęła przerażona - Ta... dziewczyna..!!
Jak na komendę wszyscy wypadli na zewnątrz kajuty. Deszcz lał gęstymi strugami, wiatr zawodził między takielunkiem targając poluzowanymi linami. Mimo to wszyscy obecni na statku jakby zamarli bez ruchu. Naprzeciw nich, w okolicach dziobowego kasztelu stopę nad pokładem unosiła się dziewczyna. Jej ciało otaczał dziwny widomy nimb energii, a członki szarpały się w niewidzialnych okowach. Nagle uniosła twarz i spojrzała w stronę stojących przy kapitańskiej kajucie.Oczy miała czarne jak węgle i płynęły z nich czarne łzy. Pod skórą pulsowały czarne żyły układające się w bluźniercze symbole.



Kolejny grzmot przetoczył się po pokładzie, a usta dziewczyny wykrzywiły się w niemym skowycie. Nikt nie słyszał tego głosu, ale wszyscy go poczuli. Niczym fala chłodu rozlała się po pokładzie skręcając w strachu wnętrzności całej załodze.

Jedynie mnich zdawał się niewrażliwy, wymamrotał coś pod nosem i ruszył biegiem w kierunku dziewczyny.

Bosman zobaczył, że u stóp dziewczyny leży Mamba. Rosnący w sercu gniew natychmiast roztopił skuwające go okowy.

Nawigator i kapitan stali sparaliżowani strachem. Czuli jakby coś lodowatego i śliskiego zakorzeniało się w ich sercach.

- Precz do piekła demonie! - krzyknął Zaraan i wyrwawszy z pochwy zakrzywione miecze ruszył na ratunek swojej kobiecie. Nie myślał czy aby dobrze robi, czy stal da radę piekielnemu pomiotowi. Działał tak jak potrafił najlepiej.

Stopy czarnoskórego barbarzyńcy uderzające o pokład rozchlapywały na boki pióropusze wody. Z każdym susem zbliżał się coraz bardziej. Jego zacięta mina wróżyła niechybną śmierć wrogom. Jeszcze jeden krok i wybił się unosząc nad głowę broń. Ciął w locie. Jednak targana niewidzialnymi sznurkami kobieta szarpnęła się w bok, jej członki bezwładnie zamłuciły powietrze. Bosman wylądował gładka na pokładzie sunąc jeszcze kawałek po mokrym pokładzie. Zasłonił plecami Mambę odgradzając ją od istoty. Rękojeści broni ślizgały się, trudniej było utrzymać równowagę na mokrym, chwiejącym się pokładzie, wiatr chlastał strugami deszczu po oczach. Zaaran stał jednak niewzruszony. Zza nim kobieta poruszyła się i powiedziała cichym zbolałym głosem.
- To... moja wina.
Z drugiej strony natychmiast wyrósł mnich. Dzierżył swój kij. Odgradzał się nim od opętanej kobiety trzymając w jednej ręce kij, drugą obracał raz za razem drewniane paciorki nanizane na rzemyk. Paciorki zdawały się żarzyć w ciemnościach.
Kobieta syknęła na niego i wycharczała coś w języku którego nikt nie rozumiał.. Nikt, poza mnichem, który odpowiedział coś kobiecie…
Mamba zaś jęknęła próbując się podnieść.
- To ja przebudziłam w niej tego potwora…

Wszyscy poczuli, jakby złowrogi lodowaty napór na wnętrzności jakby osłabł.
 
Mike jest offline