- Nie podjąłem jeszcze decyzji - odpowiedział John poważnie zamyślony. - I na razie nie puścimy chłopaka. - powiedział całkiem poważnie. Podszedł do niego i spojrzał mu głęboko w oczy - A ty zaprowadzisz nas tam jeśli tak sobie zażyczymy. I nie licz na to, że odmowa oznacza śmierć. Śmierć będzie wybawieniem z piekła jakie Ci zgotuję jeśli mi odmówisz. Będziesz cały czas świadomy, cały czas przytomny i zdolny do poprowadzenia nas do ruin, ale będziesz błagał o śmierć, więc nie wkurwiaj mnie gówniaku i siedź cicho, dopóki nie postanowimy co dalej. - wysyczał spokojnie, stanowczo i lodowato, następnie odwrócił się do Rafa kontynuując jakby nigdy nic:
- Daty się nie zgadzają. To nie ta dziewczyna, którą widzieliśmy na nagraniach z Birmy. Z drugiej strony, nie zgadza się również czas z lotniska z czasem kiedy byliśmy w klubie, gdzie ją spotkałem. Bardzo możliwe więc, że Birma jest przykrywką, a dziewczyna ruszyła tu przed nami, jednak nadal jest to bardzo niewiarygodne czasowo.
John wyglądał na zamyślonego. Był w kropce. Dwie kobiety to już dużo, ale trzy? Gdzieś zdecydowanie musiał być konwent fanów Lary Corft.
- Co na to twój dziennikarski nos? Spina się, czy nie? Jakie jest wytłumaczenie? -