"Mam wrócić za godzinę? Mam obrócić klepsydrę, bo im się nie chce? Mam znaleźć dziewkę o takiej tali i ją obrócić?" - myślał Valten, jednak nie podjął żadnych działań. Źle się czuł w takich sytuacjach. Minęło otumanienie trucizną, wróciła całkowita nieumiejętność społeczna.
Chłopak był ciekaw, czy gdyby został i postanowił porozmawiać, to osiągnąłby co chciał - czyli posiłek i miejsce do spania. Pewnie tak. Teraz w jego głowie przepływały dziesiątki scenariuszy rozmowy i sytuacji, niektóre o nieprzyjemnym zakończeniu, większość jednak sympatyczna. Wyobraził sobie nawet, że tam wraca i załatwia tę sprawę. W myślach wszystko zawsze wyglądało dobrze, jednak nie potrafił tak w rzeczywistości. Po prostu nie mógł tam wejść i otworzyć ust. Wstyd? Może.
Nie było to jednak istotne, istotnym był fakt, że nie miał gdzie spać, był wykończony i głodny.Jakim cudem przeżył te kilka pierwszych dni w Borochłodach? Nie wiedział, miał jednak zamiar kontynuować przeżywanie. Udał się do koszar, szukając po drodze jakiejś bezpańskiej szmaty, którą mógłby owinąć grot włóczni, by przeistoczyć ją z zewnątrz w kostur podróżnika. A może powinien nabić na ten grot jabłko? Byłoby to z pewnością zabawne.