Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-10-2018, 13:42   #35
Hakon
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Dzień pierwszy. Poranek.

"Ucieczka!"

Rolf pobiegł za resztą przez namioty. Trochę się chwiał, ale cel jaki mu przyświecał prowadził go dość pewnie. Raz się zachwiał i prawie wpadł na płonący namiot a ogień liznął jego rękę. Na szczęście był cały mokry i chwilowy kontakt z ogniem nie zrobił nic.
Hasmans wydostał się wreszcie wraz z resztą na otwartą przestrzeń. Biegło jak mógł chcąc jak najszybciej dotrzeć do lasu i czym prędzej ruszyć do swojego syna.

***

Alex był tam gdzie ojciec kazał. Gdy się zobaczyli młody podbiegł i wtulił się w ojca a starszy Hasmans kucnąwszy zaczął całować po głowie syna. Tulił syna ze łzami w oczach dłuższą chwilę aż w końcu dotarło do niego co się dzieje wokół.
- Alex. Musimy iść. Musisz się mnie pilnować.- Wstał całując jeszcze raz syna w czoło. Podał mu rękę i ruszył tam gdzie mieli być pozostali.

"Przez leśne ostępy"

Droga wiodła do domu bartników. Domostwo było na uboczu i była szansa, że tam reszta uciekinierów mogła się udać.
Rolf z synem szli ostrożnie. Byli już zmęczeni a starszego Hasmana głowa do tego bolała. Krew już zakrzepła i po przemyciu oczu normalnie już widział. No może nie do końca bo widział podwójnie. Cios zombiaka jednak był odczuwalny i robił problemy. Rolf zaczynał się martwić czy aby w tym stanie nie pomyli drogi.

Gdy przedzierali się przez sporą polanę, która była zazwyczaj okwiecona różnobarwnymi kwiatami usłyszeli trzask w lesie na skraju polany. Rolf z Alexem padli na ziemię i nasłuchiwali przez chwilę. Do ich uszu dotarło ciche łkanie ze skraju polany. Rolf kazał synowi zostać a sam ze swoją maczugą ruszył powoli w ukryciu w kierunku dźwięków.
- Hej mały. Co tu robisz i gdzie Twoi rodzice?- Zapytał wielkolud widząc płaczącego Johanna. Chłopaka znał bo nie raz odwiedzał jego rodziców po miód.
- Alex! Możesz przyjść.- Szepnął donośnie po syna a sam kucnął przy młodziaku. Ten wystraszony z początku prawie uciekł, ale poznając twarz wielkiego Hasmana wtulił się w wielkoluda. Ten zaczął go głaskać po włosach i oglądać się za synem.
- Znacie się? Alex a to Johann.- Przedstawił młodziaków, którzy widać było, że się znają. Zaczęli rozmawiać ze sobą a Rolf słuchał ich i rozglądał się po okolicy aż w końcu się wtrącił.
- Musimy ruszać. Tu jest niebezpiecznie.- Rolf wstał i wybrał kierunek. Teraz musieli znaleźć się w bezpiecznej odległości i Hasmans musiał pomyśleć o jedzeniu dla chłopców i dla siebie.

***

Parę godzin wędrówki dało się we znaki chłopakom jak i rannemu Rolfowi. W końcu znalazł dość bezpieczne miejsce przy zwalonym dębie. Drzewo kiedyś było jednym z potężniejszych w lesie i dawało solidną zasłonę. Usiedli na mchu i odpoczęli chwilę.
Rolf po kwadransie kazał chłopakom się przespać a sam ruszył na poszukiwanie żywności. Las dawał wiele owoców a i zwierząt było dość sporo. Niestety tylko jagody, poziomki i inne dary natury Rolf znalazł. Wracając okrężną drogą natrafił na pień sporego drzewa a w środku w dziurze dość sporo deszczówki. Wrócił po chłopców i zaprowadził do poidła.

Po pół godzinie ruszyli ponownie. Chłopcy posnęli w między czasie lecz ostatnie przeżycia odezwały się w postaci koszmarów i nie było sensu marnować tu czasu.
- Musimy odnaleźć resztę.- Odezwał się i chłopcy ze smutnymi minami zaczęli się zbierać.
Teraz szli lasem, którego Rolf niezbyt znał. W sumie to od początku, czyli z jakieś piętnaście lat nie zapuszczał się aż tak daleko w ostępy leśne. Zbierali jagody w lesie aż trafili nad strumień. Hasmans klęknął nad wodą by się napić i opadł z sił. Woda, zimna woda była kojąca a on nadludzko zmęczony z wysiłku

Ocknął się i z przerażeniem w oczach poderwał. Rozglądał się wokół szukając chłopców. Wokół stało kilkoro ludzi, którym udało się uciec z wioski a jego syn z Johannem klęczeli przy nim.
- Chwała Sigmarowi, żeście to wy nas znaleźli.- Lecz nie skończył bo usłyszeli trzaskające patyki z głębi lasu.
Musieli dalej uciekać.

"Ocalenie i nowy dom."

Dotarli do opuszczonej osady. Rolf z chłopcami weszli do jedynego domu. Był w fatalnym stanie, ale zapewniał względne bezpieczeństwo i miejsce gdzie mogli się ogarnąć.
 

Ostatnio edytowane przez Hakon : 06-11-2018 o 21:20.
Hakon jest offline