Z dodającą pewności siebie bronią w dłoni Kharrick bezszelestnie przekradał się w stronę ruin domostwa. Będąc na skraju sadu, dostrzegł w głębi spore gniazdo, wokół którego, zgodnie z opinią Rathana, kręciła się cała chmara os. Na szczęście, póki co owady nie zwracały na niego uwagi - zapewne zmieniłoby się to, gdyby tylko postawił stopę wśród jabłoni, lub spróbował zerwać sobie kilka owoców. Tak przynajmniej wydawało się złodziejowi - kto wie, czy owady nie zaatakują go, jeśli tylko nie oddali się wystarczająco szybko?
Mężczyzna już miał się wycofać do reszty, kiedy zwrócił uwagę na coś dziwnego w resztkach komina, przy którym stał. Jedna z omszałych cegieł wydawała się pokryta ...rdzą? Po dokładniejszych oględzinach, okazała się być stalową szkatułą, sprytnie pomalowaną tak, by imitowała fragment kominka - po latach jednak farba zeszła, a metal zardzewiał. Kharrickowi udał się ją wyciągnąć z niemałym trudem, rdza praktycznie przykleiła ją do otaczających cegieł. Jednak chyba było warto - ciężar i przyjemny brzęk dochodzący z środka wyraźnie sugerowały cenną zawartość. Złodziej szybkim krokiem wrócił do towarzyszy, odprowadzany głośniejszym bzyczeniem, najwyraźniej osy zdały sobie sprawę z jego obecności i teraz zbliżenie się do sadu byłoby już bardzo ryzykowne.
Otwarcie o dziwo wciąż działającego zamka zajęło parę chwil, ale w końcu się udało. Po otwarciu wieka oczom mężczyzn ukazała się całkiem porządna sterta monet, z której wystawał także zdobiony różnokolorowymi szkiełkami metalowy pręcik - zapewne różdżka, tylko jaka?