Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-10-2018, 20:36   #550
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Wizyta na Wzgórzu cierpień, gdy nadzieja umiera

Alice mruknęła
- No nie da się wszystkich zawsze zadowolić. Dlatego na swój sposób rozumiem już, czemu oddałeś władzę… Najwyraźniej tak miało być i najwyraźniej miało być tak, że ja i Konsumenci ci ją zwrócimy. Pytanie tylko ‘co teraz’? Co zamierzasz Ukko? Możemy liczyć na twoją pomoc? Mogę na nią liczyć? - zapytała spokojnym tonem. Nie naciskała, kierowała nią czysta, szczera ciekawość.

Ukko zaśmiał się. Następnie spojrzał na Alice uważnie.
- A powiedz mi… w czym pragniesz, żebym ci pomógł? - zapytał. - Będę miał wybór? Czy może oczekujesz, że podporządkuję się twojej woli? W końcu… skoro skonsumowałaś koronę, to czy nie należy ci się część jej siły? - zadał coś, co brzmiało jak pytanie pułapka.
Harper, jeżeli wciąż chciała przedstawić swoje pragnienia… czuła, że powinna dobrze przemyśleć wszystko, o co powinna poprosić. Istniała większa szansa, że to zostanie wysłuchane, jeżeli przedstawi za jednym zamachem. Gorzej jeżeli co chwilę będzie wyskakiwać z kolejnym żądaniem. Najgorzej jednak… jeżeli właściwe prośby przyjdą jej do głowy dopiero po tym, jak rozmowa zostanie skończona.
Alice milczała najpierw, zastanawiając się
- Sądzę, że to zbyt wielkie obciążenie, by nawet tak ogromne grono ludzi jak Kościół dzieliło je wspólnie. Nie chcę, by ktoś rozchorował się z powodu nadmiaru skonsumowanej dziś energii. Jest wiele rzeczy, o które chciałabym prosić, ale ile z nich mógłbyś spełnić… Po pierwsze, aby została powstrzymana ta fala duchów, skażonych mocą Surmy, przed pożarciem i zabiciem nas wszystkich… - wzięła wdech i kontynuowała.
- Chciałabym odzyskać życie, swe ciało i Dubhe… Chciałabym, aby Alioth odzyskał życie i swe ciało… Chciałabym, aby wszyscy ci, którzy umarli w trakcie tej walki, a byli niewinnie zamieszani również jednak mogli żyć dalej. Chciałabym, aby moi bliscy, osoby które poświęciły się dla tej sprawy, mogły żyć… Dużo tego życia jak widzisz… Chciałabym, aby żona Ilmarinena nie skamieniała, bo choć kowal chciał pomóc Tuoniemu i Tuonetar, robił to tylko z miłości do swej Nurii. Co planujesz w sprawie bogów Tuoneli? Bo choć narobili mi wiele zła i dla nich nie chcę okrutnego losu. Czy jest coś, co można by było dla nich zrobić, by sprawić im choć trochę ulgi? Przepraszam, jeśli pragnę zbyt wiele, nie wiem ile mogę, a to są wszystkie me prośby i rzeczy, o których spełnienie chciałabym prosić - powiedziała i zawiesiła wzrok na starcu przed sobą.

Ukko roześmiał się. Następnie usiadł w środku pustki. Skrzyżował nogi po turecku. Podparł głowę rękami. Potem przykrył ręką twarz, jak gdyby nagle poczuł się bardzo źle. Jak gdyby pragnął zapłakać, jednak nie był w stanie.
- Nie jestem bogiem wszechmocnym. Choć tak o mnie mówią wszyscy. Duża część mojej pierwotnej siły została przelana na innych bogów… a ci przekazali ją na szamanów. Stworzyła się jedna wielka siatka, której zostałem ojcem, jednak czy panem? Być może… - zastanowił się. - Myślę, że tak. Jednak nie jestem w stanie zapanować nad czasem. Sprawić, że coś, co umarło, zmieni swój stan. To już wydarzyło się. Jak mówią ludzie? Kości zostały rzucone. Mogę wpływać na los, jednak nie zmieniać decyzje, które już zostały przez niego podjęte. Nie mogę? A może nie chcę? - zastanowił się. - To jedno i to samo, odkąd odzyskałem wolność. Jestem panem niebios i przestworzy. To była moja pierwotna, pierwsza rola i do niej wracam. Tylko do tego. Nie mogę odpowiedzieć na żadne z twoich żądań. Może oprócz jednego. Zatrzymam duchy atakujące was z nieba. Niech pozostaną na nim. Wraz ze mną. Nikogo nie wskrzeszę. Ani ciebie. Ani Joakima Dahla. Żadnej osoby, która umarła. Przykro mi.
Alice popatrzyła na niego, po czym zamrugała kilka razy, po jej policzkach zaczęły płynąć łzy. Kiwnęła lekko głową, jakby chcąc pogodzić się z jego decyzją. Przytknęła dłoń do gardła, jakby ciężko jej było wydusić słowa, a zdecydowanie chciała coś powiedzieć
- Jak… Khm… - odchrząknęła, bo głos jej się załamał. Otarła łzy i wzięła wdech
- Czy jest sposób, bym mogła jednak w jakiś sposób pomóc sobie, jemu czy komukolwiek kto zmarł? Czy mam iść i układać się z kimś w Tuoneli? Czy mogę zrobić cokolwiek, skoro ty nie możesz? - zapytała poważnym tonem. Akka powiedziała jej coś na temat swego męża, śpiewaczka zawierzyła jej słowom, czy popełniła błąd? Na razie czekała na jego odpowiedź.
- Jestem w stanie naprawić swój błąd i zwrócić ciała Tuouniemu i Tuonetar. Ich prawdziwe ciała, które stracili i których tak naprawdę pragną. Dzięki temu nie będą pragnęli waszych. To wszystko, co mogę uczynić. Przykro mi - staruch westchnął. - Spoczniecie w spokoju. Nikt nie będzie bezcześcił tego, co otrzymaliście przy urodzeniu i czym władaliście tak długo, aż Tuonela wam to odebrała. Czy ukarzę ich za krzywdę, którą wam wyrządzili? - Ukko zwiesił głowę. - Wina, jak już zresztą powiedziałem, leży tak naprawdę po mojej stronie. Nie ich. Czy to znaczy, że ukażę siebie? - zapytał, podnosząc wzrok. - Chyba tak właśnie zrobię.
Coś w jego sylwetce, mimice i ekspresji przypomniało jej Kirilla.
Alice wyciągnęła do niego rękę
- Poczekaj… Nie czyń tego. Nikt nie wiedział, że to zrobią, ty również. Może i ty uczyniłeś ich kim są, ale nie wpłynąłeś na ich decyzję. Jeśli nie możesz spełnić moich próśb i zwrócić mi życia, to chociaż zrób to co możesz i nie każ się za to. Wróć do Akki, żyjcie jak chcecie żyć. Bądź wolny… - poprosiła, nadal przygaszonym tonem, ale jak najbardziej z dobrymi intencjami.
- Wcześniej aktem mojej wolności było porzucenie jej. Teraz, kiedy mam ją z powrotem... - pokręcił głową. - Nie wiem, co mam dalej robić. Gdzie znaleźć cel i optymizm. Jestem… taki… - westchnął głęboko - ...stary… - rzekł dziwnie głębokim głosem.
Harper uśmiechnęła się do niego
- Życie jest bardzo cenne. Widzisz, ja i Joakim mieliśmy taką wizję… Najpierw on, że będzie uwalniał mityczne istoty, bogów… Pomagał im, bo ludzkości grozi większe zagrożenie spoza Ziemi. Dlatego odnalazł mnie. Dlatego pokazał mi, że jestem Gwiazdą. Uwierzyłam w jego ideę. Chcę dobra dla świata, dla mieszkających na nim ludzi, zwierząt, roślin i istot. Kto to zrobi, jeśli nas nie będzie… Jego wizją było pomóc ci, jako iż jesteś bogiem nieba, by cię uwolnić, byś może mógł pomóc nam gdy przyjdzie ku temu kiedyś potrzeba. Ale teraz… Teraz boję się, bo jeśli mnie i jego nie będzie, kto inny to uczyni? Mogłabym ci powiedzieć, co możesz zrobić. Spędź czas na Ziemi. Zwiedź ją. Zakochasz się, jest wspaniała. Pełna piękna, które warte jest podziwiania. Żałuję, że ludzie żyją tak krótko, bo nie mają dość czasu, by się nią napawać, a z drugiej strony, dzięki temu, że żyją tak krótko, właśnie mogą żyć pełną parą… Jeśli mówisz, że nie możemy wrócić do życia, czy pozwolisz mi chociaż zabrać go ze Wzgórza Cierpień, na którym został umieszczony i gdzie ja miałam się znaleźć? To… To nie jest taki los, jaki chciałabym dla niego, lub dla siebie - znów jej się oczy zaszkliły.
- Nie chcę końca tego świata - odpowiedział Ukko. - Pomiędzy tyloma moimi wątpliwościami tej jednej rzeczy jestem pewny. Jeżeli przyjdzie taki moment, w którym będę musiał zareagować… zrobię to. Nie sądzę, że byłbym w stanie uczynić to bez własnej woli, więc przynajmniej z tą świadomością możesz umrzeć… że twoje działania nie poszły na marne. Pewnie nie brzmi to w twoich uszach jak pocieszenie… - mruknął. - Jednak niektórzy mogą spierać się, że lepiej umrzeć młodo i wywrzeć wielki wpływ, niż dożyć starości, będąc nikim. I choć masz tyle powodów do smutku… to przynajmniej urodziłaś się z pewnego powodu i umrzesz z poczuciem wypełnienia misji. To wielki dar. Być może słodkogorzki… jednak ciesz się z niego.
Ukko zrobił kilka kroków w jej stronę.
- Gdzie chcesz go wyprowadzić? Joakima Dahla? Przecież nie opuści Tuoneli.
Śpiewaczka słuchała uważnie boga, ale nie czuła satysfakcji. Na razie jej umysł skupiał się wyłącznie na bólu. Bo choć powstrzymała bogów Tuoneli, to nic nie zmieniło. Myślała o tych wszystkich osobach, które straciły życie, oraz o tych, którzy będą cierpieć z powodu jej śmierci i braku powrotu Joakima.
- Gdzieś, gdzie będzie nam dobrze. I jemu i mnie. Nie chcę, żeby był sam. Czy to za dużo? Chciałabym go zabrać w jakieś dobre miejsce. Jesteśmy Gwiazdami, prawie udało nam się do nich dostać, czy mogłabym go zabrać tam? - zapytała ostrożnie. Teraz starała się skoncentrować na uratowaniu Joakima od tortur. Jeśli choć tyle mogła uczynić. Zaciskała mocno dłonie w pięści.
- Jeśli takie twoje życzenie… ludzkie dusze z natury swojej są wolne. I takie powinny zostać. Kiedy już wasze ciała zaczną gnić, wy będziecie mogli znajdować się w innym miejscu. To jedno mogę wam obiecać - Ukko skinął głową. - Powinniśmy zająć się tym od razu? Czy wolałabyś, abym wpierw zajął się biednymi, skażonymi Surmą haltijami? - zapytał.
Alice zastanawiała się sekundę
- Najpierw zajmij się haltijami, czy ja w tym czasie, mogłabym z nim porozmawiać? W sensie z Joakimem… - rozłożyła ręce
- Skoro mam umrzeć, chciałabym jeszcze zamienić z nim zdanie, co do tej decyzji. A ty proszę byś w tym czasie uratował haltije i moich drogich towarzyszy, którzy są zagrożeni - śpiewaczka zaproponowała.
Ukko zastanowił się przez moment.
- Jeżeli przez moment chcesz odwiedzić Tuonelę… mogę ci ją pokazać.

Nagle pstryknął palcami, a pustka wokół nich zaczęła zapełniać się kolorami. Te nagle ułożyły się w różne linie, ukazujące zarys lądu, nieba… całego otoczenia wokół Wzgórza Cierpień.
- Czy to tu chciałaś się znaleźć? - zapytał Ukko, patrząc na koło znajdujące kilkadziesiąt metrów powyżej. Ktoś był do niego przybity, a śpiewaczka wiedziała kto. A jednak jego wizerunek był spowity w unoszących się, srebrzystych mgłach.
Alice widząc Joakima zza mgły wstrzymała oddech. Jej mina wyraziła tysiąc różnych emocji, od troski, po smutek, oraz ulgę, że chociaż go może zobaczyć. Zerknęła na Ukka
- Tak… Chciałabym móc zdjąć go z… Z tego… Nie chcę by cierpiał - głos jej drżał. Spojrzała na srebrzystą mgłę, jakby samym wzrokiem chciała ją rozwiać. Odepchnąć cokolwiek krzywdziło mężczyznę uwięzionego w tym miejscu.
Mgła jednak pozostała.
- Masz w rękach młotek i dłuto. Na co więc czekasz? - zapytał bóg. - Kiedy śpiewaczka spojrzała na swoje dłonie, ze zdziwieniem odkryła, że rzeczywiście te narzędzia w nich tkwiły. Kiedy znalazły się tam? Nie miała pojęcia…
Alice pierwszy raz odkąd zaczęła prowadzić rozmowę z Ukkiem, spojrzała po sobie. Zerknęła na swoje dłonie, czy nadal brakowało jej dwóch palców. Niestety tak. Widząc narzędzia, które tak bardzo były jej potrzebne, nie zawahała się ani na chwilę. Jej czarne włosy drgnęły, lekko potarganymi falami, kiedy wreszcie weszła w mgłę, która zasnuwała jej widok Joakima. Ruszyła pewnym krokiem. Miała cel i pragnęła z całego serca go osiągnąć. Zaciskała mocno dłoń na narzędziach, które otrzymała. Nie obejrzała się na Ukka. Musiała uwolnić Dahla. Mgła osnuła ją, jakby bawiąc się wokół niej. Co najmniej tak, jakby chciała zostać jej odzieniem. Zwiewnym, lotnym, mętnym i półprzezroczystym. Ona sama nie zwracała na to teraz uwagi. Musiała dojść do koła.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=1PwdTL90m5o[/media]

Alice przychodziła do Joakima niczym senna mara. Koszmar lub miły sen. Którym okaże się dla niego? Nie wyczuwała na sobie ubrań, jak gdyby te były zbyt przyziemną rzeczą, by mogły znajdować się na tym planie rzeczywistości. Przykrywało ją jedynie to, co znajdowało się wokół niej od samego początku - śmierć. Czarna, gęsta mgła, osnuwająca ją i zapowiadająca to, czego za chwilę obydwoje doświadczą. Niegdyś Ewa pokazała Adamowi owoc, przez który zostali strąceni do zupełnie innej krainy. Teraz Alice przychodziła do Joakima odziana w śmierć, którą miała dać Dahlowi do posmakowania. A wtedy i oni będą mogli zamieszkać w świecie kompletnie obcym, o którym obydwoje nic nie wiedzieli.

Kiedy znalazła się tuż przy nim, zupełnie nie zareagował. Jego głowa tkwiła zwieszona nisko, niczym Jezusa ukrzyżowanego. Czy był świadomy jej obecności? Pewnie tak. Czy Alice czuła co do tego pewność? W żadnym wypadku.
Kobieta nie czekała długo. Spojrzała na narzędzia, po czym uklęknęła przed nim, by w pierwszej kolejności pozbyć się gwoździ, które unieruchamiały mu stopy
- Przyszłam po ciebie Joakimie… Nie chcę, byś był tutaj dłużej sam… Obiecałam ci, pamiętasz? - odezwała się przykładając dłuto i przyglądając jak powinna odpowiednio podważyć gwóźdź by wyciągnąć go. To będzie na pewno bolało. Jego i ją, jeśli zacznie krzyczeć, ale nie zostawi go tu ani chwili dłużej. Była zdeterminowana uwolnić go. Miała nadzieję, że zrozumie.
Jednak Joakim nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Ani krzyku, ani głosu. Nic nie odpowiedział. Wnet jego stopy zostały uwolnione. Po gwoździach spłynęła kropla krwi… a wnet rany zabliźniły się, jak gdyby nigdy ich nie było. Jednak Dahl wcale nie wydawał się z tego powodu w lepszym stanie.
Alice podniosła się z kolan i stanęła tuż przed nim. Na moment przełożyła młotek do prawej ręki, by móc lewą dłonią, ostrożnie unieść mu głowę
- Wiesz, że tu jestem? - odezwała się, patrząc teraz na jego twarz. Martwiła się o niego. Czekała na chociaż cień reakcji, najmniejszy by jej starczył.
Joakim spojrzał na nią… czy może raczej ona niego… Ich oczy spotkały się. Alice nie zobaczyła w nich śladu życia. A jedynie zmęczenie i bezgłośne cierpienie. Nie było takich słów, które Dahl chciałby wypowiedzieć. Dla których znalazłby w sobie siłę, aby rozchylić wargę. Nawet jeśli widział Alice… to nie widział powodu.
Został zepsuty.
Harper uśmiechnęła się do niego przez łzy, uświadamiając sobie ten fakt
- Zaraz cię z tego ściągnę - przemówiła pełnym bólu i troski głosem. Mimo, że i ją czekała śmierć, mimo tego martwiła się i troszczyła o niego. Chciała mu to podarować, choć było tak późno. Podniosła ręce i zaczęła wyciągać gwoździe, które przytrzymywały jego dłonie.
Kiedy tylko to zrobiła, już nic nie utrzymywało Dahla przy krzyżu. Runął bezwładnie… zupełnie tak, jak gdyby był sparaliżowany. Osunął się na śpiewaczkę, która z trudem utrzymała jego ciężar. Praktycznie tkwili w objęciach… a jednak tkwił w tym tylko smutek, ciężar i cierpienie. Choć znajdowali się tak blisko siebie… Alice wyczuwała niewidzialną barierę pomiędzy nimi. Czy po tym wszystkim, co przeżył Dahl, był w stanie wykrzesać z siebie jakąkolwiek iskrę? Dać znak życia. Alice z każdą sekundą wątpiła w to coraz bardziej.
Kobieta zrobiła krok w tył, pozwalając sobie usiąść i opierając jego o siebie tak, by mogła go nadal przytulić i ułożyć we w miarę wygodnej pozycji. Odłożyła narzędzia, by móc objąć go lepiej i przytulić do siebie mocno
- Joakimie… Proszę cię. Wróć - odezwała się, bujając go, jakby był dzieckiem, które zapadło w śpiączkę i nad którym łkała zatroskana matka. Przytuliła policzek do jego szyi i pogładziła go ostrożnie po głowie. Nie kłamała, gdy rozmawiała z jego duchem, był jej drogi. Chciała dla niego jak najlepiej. Czy to miała być jakaś kara? Czemu ją karano? Czy za to, że dała się wplątać w to wszystko? Ale czemu jego kosztem.
- Proszę - poprosiła jeszcze raz, znów płacząc nad jego i swoim losem.
Cudowne uzdrowienie nie nastąpiło. Joakim pozostał w jej ramionach. Głośno oddychał. Z jednej strony koiło to… bo znaczyło, że żył? Przecież nie żył. Jednak był obok. Niestety to jedyne, co czynił. Może potrzebował czasu? Czy to nie było zbyt samolubne, aby oczekiwać od niego, że po tak długich torturach będzie w pełni sił, radosny, wesoły i po prostu… sobą? Tyle że nie mieli czasu, by czekać na jego rekonwalescencję. Zresztą… w ogóle nie mieli czasu. Przecież nie żyli. Naprawdę nie żyli. Co dokładnie Alice chciała osiągnąć?
Poczuła za sobą obecność. A następnie dłoń na ramieniu. Ukko albo chciał dodać jej otuchy, albo dać znać, że pora wracać. Zanim rozklei się jeszcze bardziej.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=6ayTetluaGg[/media]

Śpiewaczka powoli zerknęła na boga. Nie wyglądało na to, że miała jakąkolwiek wolę pozostawić Dahla ponownie. Nie powiedziała nic, samym spojrzeniem zapytała Ukka, co zamierzał jej powiedzieć. Była obecnie w stanie rozchwiania emocjonalnego. Nie przestawała przytulać Joakima.
- Ludzka psychika - mruknął Ukko. - Ludzka natura. Ten człowiek wiele przeszedł. Większość zapomina, że śmierć jest utrapieniem, ale tylko dla żyjących. Przynosi ulgę. Natomiast ten mężczyzna jej jeszcze nie doświadczył. Wciąż jest świadomy, wciąż cierpi. Zresztą tak, jak ty. Nie wiem, czy to ukoi cię. Pewnie nie. Jednak kiedy rozproszycie się… wszystkie troski znikną - Ukko skrzywił się. A może uśmiechnął. - Spójrz na niego i powiedz, że to nie jest dar.
Alice pękła
- Ja chcę żyć! Nie rozproszyć się! - nakrzyczała na najwyższe bóstwo fińskiego panteonu jak zbite dziecko, które jeszcze próbowało zawalczyć o swoje. Następnie zamilkła, zamykając się w swoim własnym umyśle, który katował ją teraz natłokiem myśli. Wiedziała i rozumiała, że Ukko nie mówił tego, żeby ją dobić, ale jej ludzka część nie mogła się z tym pogodzić, choć umysł próbował. Dłonie jej zadrżały.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline