Imra pokręciła głową na okrzyk krasnoluda. Nie po to starali się zachować w miarę cicho by ten zaczął wrzeszczeć i obwieścił wszystkim ich obecność. Nie mniej podążyła za nim zachowując odległość kilku kroków. Fauchard był na tyle długi, że nie musiała mierzyć się z przeciwnikiem twarzą w twarz. Oczywiście jak ten był zbyt blisko miała ograniczoną możliwość obrony. Jak to się mówi "coś za coś". Na takie wypadki nosiła bułat przy pasie. A jakby był za daleko by sięgnąć - toporek i oszczep. Trzeba było być przygotowanym na wszystko.
Tylko co zrobić jak nawet jeśli chce się być na wszystko przygotowanym, a i tak nie wyjdzie? Mały szkodnik jakim był szczur zbyt szybko się ruszał i cios półwelfki minął się z celem. Zaklęła pod nosem.