Gharth szukał miejsca, w którym mógłby zrzucić swoje rzeczy i choć prowizorycznie naprawić te kawałki stali, które inni uważali za broń, a które wyglądały jakby zaraz miały się rozpaść. Czymś takim się nie obronią.
Niestety, w odróżnieniu od khazadzkich twierdz, które nawet dwa stulecia po opuszczeniu nadają się do zamieszkania od zaraz, tę siedzibę umgich solidnie nadgryzł ząb czasu. Znalazł jedynie ślady po małym piecyku nad rzeką. Sądząc po odpadkach, ktoś tu robił proste narzędzia rolnicze. Służył do napraw i wykonania przedmiotów wielkości podków, cęg, okuć do narzędzi rolniczych i samych narzędzi wielkości siekiery i mniejszych. I dobrze, każdy kowal zaczyna od małych rzeczy.
Piec należało postawić od nowa, a kuć można na bryle żelaza darniowego, która została zapewne zbita z resztek po produkcji narzędzi.
Postanowił, że nie będzie wołał zapłaty. Chyba, żeby ktoś zaproponował alkohol. Ale los miał inne plany. Już już zaczynał się rozglądać za materiałami do odbudowy pieca gdy nadeszła Melissa. Medyczka, gdy tylko go zobaczyła zaczęła krzyczeć by się położył, bo zaraz umrze. Darmowa porada lekarska jest jak darmowe piwo - nie wypada odmówić.