Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-10-2018, 22:48   #73
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 9 - Stacja

Sigrun i David




Schronienie i odpoczynek. Tego potrzebowali. Co prawda David w tej chwili nie był jeszcze w tak kiepskim stanie jak Sigrun ale zdawał sobie sprawę, że też go to czeka. Prędzej lub później o ile czas w kategoriach w jakich zwykli go mierzyć miał tu jakieś znaczenie. W końcu Szwedka nie będzie miała siły iść dalej i on stanie przed wyborem czy ją nieść czy zostawić. Takie mieli najbliższe perspektywy o ile nie znajdą miejsca na odpoczynek. A poza tym byli solidarnie głodni jak jasna cholera. A bez uzupełnienia utraconej przy podróży energii jakimś posiłkiem zaczną tracić siły jeszcze szybciej.

I chłód. Było chłodno i wilgotno jak w większości jaskiń, lochow i podziemi. To sprawiało, że jeszcze szybciej tracili siły i energię. Najlepszym remedium na to były ciepłe ubrania, posiłek albo ognisko. Żadnej z tych rzeczy nie mieli teraz ani nie zapowiadało się aby natrafili podczas przypadkowego potykania się po omacku. Natomiast trochę lepiej to wyglądało gdyby znaleźli jakąś kryjówke.

Pechowo tunel metra nie zapowiadał się jako teren obfitujący w kryjówki i schronienia. Ot, zakopana pod ziemią ogromna, żelbetowa rura. Ale na szczęście dotarli do jakiegoś rozszerzenia, chyba stacji nawet. Ale po ciemku nie wiadomo było jakiej. Sigrun mimo postępującego z zimna i zmęczenia zobojętnienia domyślała się, że albo Oval albo Waterloo. W zależności w którą odnogę skręcili wcześniej. No i o ile ten plan metra był nadal taki jak w jej świecie.

Ciemność ogłupiała umysł i zmysły. Zdawało się, że człowiek idzie jak lunatyk przez jakąś melasę która nie pozwala wyjrzeć co jest poza nią. Umysł w tej czarnej puste rozpaczliwie chwytał się każdego strzępka informacji, każdy szmer, szelest, echo wydawał się niesamowicie wyraźny o ważny.

W końcu już trudno było rozróżnić czy słyszeli dźwięki przypominające głosy i muzykę, czy czuli zapach gotującej się strawy czy tak bardzo umysł chciał to wszystko poczuć, że to w tej puste skutecznie sam to sobie wyimaginował. A może w tym otępieniu coś przegapili i teraz oddalali się od tego źródła? Wracać się i sprawdzać jeszcze raz? Albo był tu ktoś ale celowo lub nie, zmył się? Albo jeszcze coś innego.

O tyle było dobrego, że te dziwne coś co ich tak długo ścigało nie dawało o sobie znać od czasu gdy zostawili to coś w pociągu na poprzedniej stacji. No i doszli do jakiejś stacji.




Stalkerowa grupa




Świat widziany przez wizjery mających dekady leżenia na półkach gazmasek nie był zbyt wyraźny. Nie oddychało się zbyt przyjemnie bo zleżałe maski miały nieprzyjemny, zatęchły zapach. Nie pomagało też oświetlenie w postaci wątłych zdawałoby się promieni latarek które wsiąkały w otaczającą ich ciemność. Niemniej to było jakieś światło i nawet w takim oświetleniu podróżowało się zdecydowanie pewniej i szybciej niż wcześniej Joe i Marian przebyli tą samą drogę po ciemku. Albo ktokolwiek z nich. Niemniej Nick sytuację uznał za na tyle poważną, że zdecydował iż priorytetem jest pośpiech niż ostrożność czyli całkiem odwrotnie niż do tej pory.

Powodem tej zmiany strategii poruszania się i cholery jakiej dostał w kryjówce stalker była wiadomość, że jeden z hibernatusów, Koichi, został użarty przez hellhounda podczas walki w wąskim tunelu. - Coo?! - krzyknął tak krótko, nagle i alarmująco, że nawet tym jednym słowem dało się poznać, że nie stało się nic co by go ucieszyło. - No to gratuluję Marker. Właśnie sobie zarobiłeś pierwszego osobistego wroga w strefie. - zwrócił się do Japończyka tak z irytacją jak i ironią.

I dlatego uznał, że kryjówka przestała być bezpieczna i trzeba spadać jak najszybciej i jak najdalej. Dlaczego? - Mówiłem, przecież, że w strefie nic nie ginie tak ostatecznie. Nawet jak wygląda na to, że ginie. - warknął zirytowanym tonem. Jego zdaniem hellhound oznaczył Azjatę. I teraz wróci. Małe szanse, że sam bo polujący hellhound, hellhound na tropie, ściąga inne hellhoundy. Pęczej lub później, mniej lub więcej ale ściąga. Jeśli by ich znów pozabijał to znów wrócą. Jeszcze więcej. Dlatego wygrywają. Na końcu zawsze wygrywają. Dlatego stalkerzy z nimi nie walczą. Kryją się, uciekają próbują unikać ale nie walczą i nie zabijają. Czyli to co cały czas powtarzał od początku.

- Sami sobie zobaczcie. - powiedział wskazując głową na miejsce gdzie jakiś czas temu jego partnerka wraz z Michaelem zostawili ścierwo zabitego przez Japończyka stwora. No i nadal tam było. Tylko inne. Mniejsze i zdeformowane. Jakby bryła lodu o kształcie zniekształconego czworonoga odparowywała w gorący, letni dzień. Odnóża i większość kolców już właściwie były szczątkowymi kikutami, łeb przypominał dziwną, trochę większa wypustkę a korpus przypominał obłe, bezkształtne coś. Wątpliwe by teraz ktoś kto nie widział truchła wcześniej rozpoznał czym było wcześniej. W dodatki z truchła unosił się jakiś ciemny dym przeniknięty drobnymi, jaśniejszymi okruchami czegoś co przypominało iskierki znad płonącego ogniska. No i jak chyba wszystko w strefie było niby podobne jak w świecie w jakim znali ale inne. Ten dym też, zamiast zatrzymać się pod sufitem jak każdy porządny dym powinien zatrzymać się pod porządnym sufitem zdawał się wnikać w niego jakby go tam w ogóle nie było

- Gdy skończy odparowywać odrodzi się i wróci. Tak apropo zabijania tu czegoś. Zacznie od tego miejsca i pójdzie tropem oznaczonego który go odesłał. Jedyna szansa to zgubić go zanim wróci. Ale nie bój się Marker, jak wrócisz tu za 10 czy 20 lat a on to wyczuje to też ruszy twoim tropem. Przekaże markera innym podczas odradzania więc pewnie nie wróci sam. - cierpko obwieścił stalker pakując się szybko i sprawnie. W pośpiechu zmiótł kolejną konserwę i pospołu z partnerką zaczęli gasić i pakować te ogarki jakie jeszcze się nie wypaliły same.

Potem para stalkerów po prostu wyszła i szła raźnym tempem. Tak raźnym, że chociaż Joe, Marian czy Koichi nie mieli problemu nadążyć za nimi to już Michael i Keira owszem. Z każdym kolejnym fragmentem zostawali coraz bardziej z tyłu. Prawdopodobnie gdyby tym razem też mieli poruszać się po omacku już straciliby kontakt ze stalkerami. Ale ponieważ Nick zezwolił na używanie światła to jeszcze na dłuższych odcinkach widzieli nawzajem swoje światła. Widzieli też porzucone, zdewastowane i zaniedbane tunele metra przez jakieś szli.

W pewnym momencie para stalkerów zatrzymała się i zaczęła ubierać gazmaski i kombinezony antyskażeniowe polecając reszcie zrobić to samo lub radośnie improwizować jeśli nie mają. Po czym ledwo się przebrali znów ruszyli raźnym tempem i zatrzymali się dopiero przy wejściu do jakiejś stacji. Elephant & Castle jak odcyforwali po jakimś na wpółzatartym napisie. Dla Joe i Mariana widok był już trochę znajomy, gdzieś tutaj dotarli poprzednio. Obaj wreszcie mogli odpocząć i spojrzeć trzeźwiej na świat. Nie wiedzieli ile spali ale chyba na tyle długo, że organizm zdołał zregenerować siły.

Keira i Michael zdołali dogonić pozostałych bo stalkerzy dłuższą chwilę naradzali się co dalej robić. Nick znowu podchodził tam i tu z wyciągniętym w ręku wahadełkiem, zerkał na swój zegarek, sprawdzał coś na swojej dłoni albo nasłuchiwał. Często dało się słyszeć “zarodnia” i chyba główkowali jak się przedrzeć. Abi proponowała iść dalej, do kolejnej stacji ale Nick był przeciwny. Wątpił aby zdołali w tej podziemnej jednotorówce zgubić hellhounda. Szansą była właśnie “zarodnia”.

- Dobra japońska wycieczka. Czas zarobić bilet na powierzchnię. - stalkerzy widocznie na coś się zdecydowali bo Norton zwrócił się do hibernatusów. - My idziemy uruchomić generatory. - wskazał na siebie i swoją partnerkę.

- Spróbujemy wyjść głównym wejściem. - wskazał na zarośnięte wyjście chyba prowadzące na schody a te chyba na powierzchnię. Ale wszystko było tak bardzo zarośnięte tym gąbczastym syfem, że przypominało jakąś gardziel albo wnętrze ogromnej, wyłożonej jakąś izolacją rury. Zdecydowanie nie wyglądało zdrowo ani przyjaźnie. W całej stacji unosiły się w powietrzu dziwne drobinki. Te same w jakich stąd wrócili wcześniej Joe i Marian.

- Ty, Samarytanin znasz się na wycinaniu narządów tak? - gazmaska stalkera spojrzała na sylwetkę Michaela. - Super. Jeszcze ktoś? No to świetnie, nazbierajcie gumijagód. Z nich zrobimy soczek, żeby nas zarodnia nie pochłonęła od razu. Abi pokaże ci co i jak. - głos przez gazmaski był podobnie przytłumiony jak wzrok ale dało się słyszeć dość wyraźnie co, kto mówi. Abi rzeczywiście podeszła do ściany pokrytej dziwnym nalotem. Trochę jakby mech, trochę jak jakieś żyły, trochę jak jakaś pleśń czy inna plecha. Struktura wydawała się zdecydowanie organiczna ale balansowała gdzieś na pograniczu klasycznego rozróżnienia na świat fauny i flory. Z jednej strony wyglądało to jak żywa kolonia maleńkich organizmów, na podobnej zasadzie jak rafa koralowa a z drugiej przypominało trzewia jakiegoś potwornie wielkiego cielska. Abi rzeczywiście pokazała co i jak. Trzeba było zbierać jakieś dziwne gruczoły które były albo wielkości agrestu albo właśnie jagód. Wydawały się lekko uginać pod dotykiem i oderwanie ich z reszty żywej biomasy nie wydawało się jakoś bardzo trudne. Trudniejsze było zaś odnalezienie ich w tej żywej gmatwaninie wypustek, narośli, wici, korzeni, bulw i innych bliżej niezidentyfikowanych biologicznie się kojarzących cosiów. Mervin miał wrażenie jakby ktoś wziął jakieś kompletne różne gatunki, klady i rodziny roślin i zwierząt i zmajstrował z tego ten żywy konglomerat wszystkiego po trochu, przemieszane w chaotyczny sposób. Trzeba było uzbierać jak najwięcej. Na jedną osobę potrzeba było minimum pół litra ale bezpieczniej było mieć cały litr. I to szybko bo gdy wrócą z Nickiem nie będą czekać na dokończenie żniw.

- Mamy jakąś zręczną małpkę? Bo trzeba tam podskoczyć. - Nick przejął rolę prowadzącego gdy wskazał snopem latarki na coś pod zarośniętym biomasą sufitem. Rozrośnięta zarodnia uszkodziła kable. Trzeba było się tam dostać i chociaż było to ledwo ze drugą wysokość człowieka od dawnego peronu to jednak nie było się tam łatwo wspiąć a tym bardziej manewrować tam w niewygodnej pozycji przez dłuższą chwilę. I to pewnie jedną ręką. Bo żadnych drabin nie było widać, z podstawieniem czegoś w rodzaju improwizowanej piramidki było kłopotliwe i czasochłonne a liny nie było właściwie o co zaczepić. Ale gdyby już tam się dostać sama robota była względnie prosta jak wymiana korków czy żarówki.

- I jak dacie radę to nałapcie szczurów. Są głupie jak but ale cholernie szybkie. Jak zmajstrujecie jakąś chwytkę to pewnie same się nałapią. - wskazał promieniem latarki jakieś przymykające stworzenia. Właściwie wydawało się, że to jakieś skrzyżowanie insektów z jakimiś gryzoniami ale patrząc na przemykające, zwinne i kryjące się w różnych zakamarkach stworzonka rzeczywiście skojarzenie z dawnymi szczurami miejskimi nasuwało się samo.

- A dla tych co myślą, że są tacy odważni i szybcy mam coś specjalnego. Ty duży lubisz machać nożem znienacka co? I taki szybki jesteś tak? No świetnie, elegancko. To ciekawe jak pomachasz tym nożem gdy naprawdę to będzie potrzebne. - stalker cierpko nawiązał do ich poprzedniego spotkania jakiś czas temu zanim sprowadzili ich do kryjówki. Na wstrzymany w ostatniej chwili atak nożem odpowiedział cichutki szelest i charakterystyczny trzask odbezpieczanej broni. Może by zdążył ciachnąć a może nie. Ale Abi pewnie zdążyłaby strzelić chociaż raz. - Uważaj Duży. Bo możesz za którymś razem nie zdążyć wstrzymać noża. A my wstrzymać cyngla. - syknął oschle stalker gdy Joe przeprosił a Abi schowała pistolet z powrotem. Miał dziwne wrażenie, że stalkerom ciemność przeszkadza znacznie mniej niż jemu.

- I Spluwacz. Ty lubisz jak ludzie za tobą podążają tak? Super. To może poprowadzisz tą waszą małą ekspedycję prawdziwych, profesjonalnych twardzieli co? -
Nick wydawał się dążyć Mariana równie ciepłym i przyjaznym uczuciem jak on jego. - Prosta sprawa. Trzeba tam wejść, dojść do pokoju technicznego i powciskać dźwignie włączników z “off” na “on”. A potem róbcie sobie co chcecie. Tylko uważajcie aby niczego wybuchowego nie rozdeptać, nie dać się złapać żadnej macce no i najlepiej przemknąć się aby nie obudzić misia złego w jego jaskini. - promień latarki stalkera oświetlił jakieś drzwi. Tak zarośnięte, że ledwo ich zarys wystawał z porastającej wszystko biomasy.

- I jeszcze jedno. - Nick z Abi już odchodzili wzdłuż porośniętego gąbczastą masą peronu gdy stalker jeszcze odwrócił się aby popatrzyć na grupkę już teraz upstrzonym zarodnikowym syfem hibernatusów. - Pracujecie na swój bilet, my już swój mamy. A wy, japońscy turyści, no musicie się najpierw namydlić by się przez ten cały syf prześlizgać. - wskazał bokiem gazmaski na wyjście prowadzące na powierzchnię. Potem odeszli i pochłonęła ich ciemność. Znów poruszali się po ciemku bez używania żadnego światła. A pół tuzina hibernatusów zostało samych ze sobą.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline