Walka dobiegła końca. Akiro wygrał. Anka popuściła obolałe kciuki, które mocno ściskała przez całą finałową walkę, kibicując swojemu faworytowi. Podjęła już decyzję. Jej drużyna się sypała i musiała coś zrobić. Teraz zaś wygrała w zakładach niemałą fortunę, stawiając praktycznie wszystkie swoje gamble. Wcześniej zaś popisała się niemałym kunsztem w konkursie strzeleckim i zgarnęła dwa niezłe rewolwery z nowiutkimi kaburami i zestawem amunicji.
To był udany weekend.
Po walce zeszła do Akiro, aby pogratulować mu zwycięstwa, jednak nie pozostała z nim zbyt długo. Zresztą obleźli go ci wszyscy ludzie chętni poznać czempiona. Anne za to popędziła do Zenka, który przez cały czas przesiadywał w małej knajpce przy parkingu. Zabrała go ze sobą z powrotem na arenę. Musiał jej pomóc przenieść zwycięską pulę z zakładów, paliwo i różnoraką amunicję na wymianę oraz inne własne rzeczy do samochodu. W tym czasie uwaga miasta skupiła się na aukcji mapy, jednak to już jej nie interesowało. Przynajmniej miała spokój.
Gdy już się spakowali, Anne usiadła za kierownicą, Mistrz Zen obok niej.
- Wyjeżdżamy? - spytał, jak to zwykle lakonicznie.
- Tak - odparła mu równie krótko. Nie musiała mu niczego tłumaczyć, wiedziała, że zrozumie. A opowie mu o wszystkim, gdy już będą daleko stąd.
- To dobrze - odpowiedział niespodziewanie. Zazwyczaj, jeśli się z czymś zgadzał, to po prostu to przemilczał.
Anne odpaliła silnik, włączyła światła i ruszyła. Opuściła granice miasta, by odjechać swoją drogą. Zarobiła łatwe pieniądze właściwie niczym nie ryzykując. Żałowała tylko, że musi zostawić Akiro, ale reszty jej nie było szkoda. A Akiro sobie poradzi. Był najlepszym wojownikiem, jakiego w życiu spotkała. Za Szarikiem też będzie tęskniła.
Gdy już odjechała daleko, zaśmiała się głośno z Lady Amari. Za podpisanie papierku fałszywym nazwiskiem, oddała jej pięć drogocennych pierścieni. Aha, i co teraz? Poda ją do sądu, że nie wywiązała się z umowy? Nigdy jej nie znajdą. Ameryka jest ogromna, a Anka ma jeszcze wiele miejsc do odwiedzenia. Woli ten czas spędzić sama z Zenkiem, niż tułać się z tamtą "drużyną". Jednej decyzji nie potrafili podjąć, bez wylewania na siebie kubłów z piwem. Cóż... Wolała ich zostawić tu sobie z tym czołgiem. Miłej zabawy.