Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-10-2018, 17:09   #2
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację

Elvira wreszcie dotarła do bezpiecznego miejsca. Tu władcy z ziem Imperium nie mogli jej dosięgnąć. Wkroczyła pewnym krokiem do sali jadalnej i zaczęła się rozglądać. Widziała miejscowych patrzących obojętnie w jej kierunki i przy stoliku przy kominku.
Przy kominku na ławie siedziała rudowłosa dziewczyna, widać było, że bywalcy trzymają się od niej z daleka. Ta spokojnie żuła kawałek mięsa a w ręce trzymała ulotkę najwidoczniej próbując rozszyfrować co jest na niej napisane.
Wesinge zdjęła hełm i na jej ramiona posypały się czarne, długie włosy. W świetle ognia tańczącego w kominku było widać, że wśród prostych i falujących włosów widać gdzieniegdzie pasemka szarych włosów. Kobieta podeszła przy dźwiękach trzeszczącej z cicha skórzanej kurtki do siedzącej rudowłosej.
- Można się dosiąść?- Zapytała miłym, ciepłym głosem.
Ruda odwróciła głowę szybko niczym spłoszony ptak w lesie, w pierwszej chwili żołnierka mogła zobaczyć błysk lęku ale kiedy dziewczyna opatrzyła druga kobiete znikł.
- Zapraszam. - odpowiedziała grzecznie i przesunęła miskę z jej mięsiwem na druga stronę robiąc więcej miejsca na ławie.
- Dziękuję.- Odpowiedziała czarnowłosa wciąż patrząc na rudowłosą.
- Co tak kłopocze Ciebie? Widzę żeś z tą kartką masz problem.- Zagaiła stawiając plecak na krześle obok i samej siadając na wprost dziewczyny z burzą loków.
- Krążą plotki o pracy w klasztorze La Maisontaal, podobno dobrze płacą i jest to praca w terenie przy tworzeniu map okolicy albo pilnowaniu tych co będą je robić…- odpowiedziała kobiecie, po czym zmarszczyła nosek i dodała z lekką irytacją w głosie - … ale to tylko plotki a ja nie umiem czytać więc nawet nie wiem czy to samo jest napisane na ulotce czy ci co mi o tym powiedzieli coś pokręcili. Umiesz czytać?
Kobieta o czarnych włosach podniosła głowę i zaczęła przyglądać się kartce trzymanej w dłoniach przez rudowłosą.
- Czytać nie potrafię, ale mapy kreślić potrafię.- Kiwnęła głową po czym rozejrzała się po sali.
- Pokaż.- Wyciągnęła dłoń i gdy gdy otrzymała ogłoszenie wstała i podeszła do gospodarza.
- Co tu jest napisane gospodarzu?- Zapytała i szybko dodała. - Dwa złociste poproszę.

Gdy gospodarz potwierdził słowa rudowłosej ta wróciła do stolika stawiając piwa na stole. Jedno przed lokowaną a jedno przed sobą.
- Elvira jestem
- Rowan. - odpowiedziała, biorąc postawione przed nią piwo i unosząc w cichym toaście ku Elvirze i upijając łyk. - Powiedziałaś, że umiesz kreślić mapy. Będziesz ruszać La Maisontaal?
- Tak. W górach spędziłam większość życia i wymagania z ogłoszenia są dla mnie jak spełnieniem życzenia.- Uśmiechnęła się zadowolona i gdy odstawiła kufel po upiciu kilku łyków spojrzała na Rowan.
- A ty też zamierzasz dla mnichów pracować? Może połączymy siły?- Zapytała czarnowłosa.
- Owszem zamierzam, choć nie umiem rysować map to świetnie radzę sobie w lesie. - Rowan rzadko nawiązywała kontakty z miejscowymi. Jakimś cudem kontakt z Elwirą był dla niej na tyle przyjemnym doświadczeniem, że wizja wspólnej pracy i podróży dawała łowczyni poczucie ciepła. Było to bardzo miłe uczucie.
- Myślę, że byśmy się mogły uzupełnić. Poza tym droga do klasztoru może być dość niebezpieczna. Ciekawe czy spotkamy innych chętnych na złoto mnichów.- Zastanowiła się i poprosiła coś do jedzenia. Pogoda nie rozpieszczała a siły trzeba było uzupełnić.
- To mówisz, że w lesie czujesz się jak w domu?- Zagaiła Elvira chcąc dowiedzieć się czegoś więcej o nowej towarzyszce. Jakoś Weisinger dobrze się rozmawiało z Rowan. Może dlatego, że obydwie w podobnym świecie żyły.
- Tak, właściwie wychowałam się w nim. Mój ojciec był leśnikiem, zamiast w wiosce mieszkaliśmy w pobliskim lesie. - Dziewczyna zaczęła opowiadać o sobie wypytując o podobne rzeczy Elwirę. - Pochodzisz z imperium?
- Tak. Halheim. Wiesz gdzie to?- Odpowiedziała wojskowa i zaczęła wąchać przyniesione jadło przez jedną ze służek.
- Ojciec był sierżantem i osiadł we wsi gdy poznał moją matkę, która pracowała dla wojska jako kartograf. Tak to zdobyłam podstawy wojskowości i kartografii. Gdy zginęli rodzice musiałam zaopiekować się rodzeństwem i robiłam to co umiałam. Niestety przyszedł czas by wyruszyć w świat i oto jestem tu.- Opowiedziała pokrótce i zatopiła zęby w mięsiwie.
- A ty jak tu trafiłaś?- Zapytała po przełknięciu pierwszego kęsa.
- Kiedyś wioskę koło której mieszkaliśmy napadli bandyci, … - dziewczyna zatrzymała się w swojej wypowiedzi na dłuższą chwilę bo wymagało od niej powrotu do dawnych złych wspomnień, potrząsnęła głową - … po tym nie miałam gdzie iść, nie chciałam iść do kolejnych wiosek bo bałam się co tam zastanę więc poszłam głębiej w las. Raczej nie jestem materiałem na mieszczucha wolę otoczenie drzew. Do wiosek zachodzę kiedy czegoś potrzebuje i muszę na to zarobić.
- Rozumiem. Jak coś to ja będę gadać a Ty w dziczy będziesz prowadzić.- Uśmiechnęła się serdecznie i ciepło do Rowan.
- Wiesz czy ktoś się tą pracą już interesował? Ktoś się i kiedy wybiera? Lepiej ruszyć z nimi lub przed by nas robota nie minęła. - Dodała popijając piwem.
- Mhm mówili, że jakiś mnich będzie czekał na śmiałków o brzasku przy wyjeździe z Grunére. Wystarczy, że nie zaśpimy. - Powiedziała pewnie rudowłosa, uśmiechając się do nowej towarzyszki i popijając piwo.
- Nie wiem jak Ty, ale w moich stronach ranne wstawanie było normalnością.- Odwzajemniła uśmiech.
- Masz tu gdzieś miejsce na nocleg? Może we dwie w pokoju by jedna drugą dopilnowała?- Zapytała i wytarła usta o rękaw i rozejrzała się za gospodarzem.
Rowan zakłopotała się trochę, stan jej sakiewki nie pozwalał na takie wymyślne wygody gdyby tak było już dawno kupiłaby sobie nowy garnuszek w miejsce przeciekającego i nie musiała jechać do La Maisontaal.
- Niestety stan mojej sakiewki nie pozwoli mi na takie wygody nawet gdybyśmy się złożyły razem. - powiedziała trochę speszona dziewczyna - miała zamiar spać w stajni, albo we wspólnej sali, ale mogę rano przyjść i upewnić się że nie zaśpisz.
Elvira popatrzyła zdziwiona na dziewczynę po czym zrobiło się jej głupio i skrzywiła się nieznacznie.
- W sumie to nawet dobry pomysł na przykład do stajni na nocleg się udać. Mi wygody nie są potrzebne a w stajni pobudka raczej murowana na czas.- Dodała zerkając na gospodarza.

Na chwilę zapadła niezręczna cisza, jak to często się zdarza przy poznawaniu nowych osób z innymi doświadczeniami i nawykami życiowymi. W końcu Rowan postanowiła zmienić temat na mając nadzieje niezbyt wścibski.
- Twoje rodzeństwo...jako to jest?...
Czekając na zapadnięcie zmroku obie ‘awanturniczki’, rozmawiały. Jakże różne okazały się ich żywota, jedna jedynaczka druga z trójką rodzeństwa. Jedna wychowana w lesie druga w wsi w otoczeniu ludzi. Rowan od trzech lat mieszka głównie w lesie wśród głuszy przyrody i dzikich zwierząt a Elvira w otoczeniu ludzi mieszkających wraz z nią we wsi i domowymi zwierzętami. Rowan była cichą i niepewną osobą w towarzystwie ludzi a Elvira była w tej kwestii całkowicie inna. Postronny obserwator mógłby stwierdzić, że dziewczyny mogłyby się razem skutecznie uzupełniać na szlaku.

Kiedy wyszły do stajni Elwira pierwszy raz mogła zobaczyć dwie rzeczy rzucające się w oczy w ekwipunku Rowan. Jedna to długi łuk, choć to akurat zdarzało jej się widywać nawet u kobiet w miastach i wsiach. Drugi to obusieczny topór oburęczny, który bardziej pasował będąc dzierżony przez wojowników z północy niż młodą rudowłosą kobietę w znoszonych ubraniach podróżnych. Ktoś mógłby pomyśleć że dziewczyna nosi ten oręż dla ozdoby albo z sentymentu ale nie by go tak naprawdę używać. Natomiast Elwira w tylko trochę się w stroju różniła. Także miała podróżne ubranie pamiętające swoją świetność sprzed kilku lat. W ręce trzymała zwykłą wersję łuku a na plecach tarczę osłaniającą kołczan ze strzałami. U pasa wisiał miecz nie wyróżniający się żadnymi zdobieniami. Kurta skórzana oraz hełm trzymany w drugiej ręce były jedynymi zbrojami czarnowłosej.
Gdy jednak rozkładały się w stajni z plecaka Elvira wyjęła błyszczącą zbroję kolczą i zawiesiwszy na jednym z haków przyjrzała się jej szukając śladów uszkodzeń czy rdzy, które od razu wycierała i zabezpieczała.
 
Obca jest offline