Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-11-2018, 14:06   #31
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
[media]http://db4sgowjqfwig.cloudfront.net/images/5025342/pseudodragon2.jpg[/media]
Anur cisnął torbę Rada z powrotem w "wampira"... a raczej w jego kolana, bo wyżej nie sięgał. Następnie skierował się do smoka i powoli z uśmiechem przemówił. - Hejj... Uratowaliśmy cię przed szczurami, bo nie często się smoki na mieście spotyka. Czy wszystko w porządku? Moja magia nie jest zbyt silna. Dobrze byłoby zabrać cię do świątyni - zaproponował wyciągając dłoń. W myślach zastanawiał się, po co weszli w takie ryzyko dla jakiejś jaszczurki.
Mimo że Anur, który był obecnie jedynym potrafiącym ukoić ból stworzenia, użył ostatniego zapamiętanego zaklęcia, by uleczyć pseudosmoka, na smukłym pyszczku pomniejszego, czarnołuskiego kuzyna smoków wciąż malował się grymas niezadowolenia. Uniósł zakończony żądłem ogon i syknął na ciebie jak rozzłoszczona żmija. Może był jeszcze oszołomiony nagłym rozwojem wypadków, a może to dlatego, iż rzadko kiedy pseudosmoki towarzyszyły gnomom i zwyczajnie ich nie miał okazji poznać. Najczęściej się zdarzało, że stworzenia te stawały się kompanami ludzi, rzadziej elfów czy niziołków. Choć może był chyba jeszcze inny powód... W myślach Anura pojawił się budzący ciarki obraz ciemnej, pustej sali świątyni z wielkim ołtarzem w kształcie obsydianowej dłoni. Widać nie miał najlepszych skojarzeń z kapłanami i świątyniami.

Alia z przerażeniem patrzyła na rany po ugryzieniach szczurów, zęby gryzoni wgryzły się niebezpiecznie blisko tętnicy. Mało brakowało a poległaby przez “dzieci kanałów” zresztą… nie tylko ona. Wiedźma była zbyt obolała i zmęczona, żeby się nawet złościć. Spojrzała na półdrowa i naprawdę musiała się przemóc by nie uciąć mu uszu. Za głupotę i dla samych uszu rzecz jasna. Wiedźma rozejrzała się po zaułku w którym niemal przyszło im skonać. Jej krucze oczy zogniskowaly się na stworzeniu dla którego z łaski drowa mało co nie skonała od jakiś zapchlonych szczurów. Alia kulejąc na pogryzionej nodze dokuśtykała bliżej Anura i stworzenia.
- Rany zatrute, nie zagoją się - powiedziała ni to do siebie ni to do gnoma po czym spojrzała na pseudosmoka i natychmiast przypomniała sobie o wszystkich pieniądzach które już dzisiaj stracili.
- Nie zagoi się samo - wiedźma powiedziała w smoczym bezpośrednio do stworzenia.
O smokach większość z was wiedziała tylko tyle, że były wielkie, porośnięte łuskami i miały skrzydła. Zakharyjczyk wydawał się nawet nie być pewien, z czym tak naprawdę macie do czynienia. Ciężko wam było stwierdzić, czy pseudosmok był samcem, czy samicą. Natomiast Alia i Rad’ghanuz kojarzyli nawet kryteria wyznaczające przynależność do rodzaju prawdziwych smoków. Co więcej, czarodziejka wiedziała, ile może być wart jad pseudosmoka albo jego odporna na magię krew. Jako jedyna rozumiała też, że stworzenie nie miało w rzeczywistości łusek czarnego koloru. Tak naprawdę były czerwonawo-brązowe, jednak ich barwa mogła być zmieniana w zależności od otoczenia dzięki specyficznej skórze. Przez impulsy nerwowe ciemna substancja znajdująca się pod łuskami twardości ludzkiego paznokcia rozprzestrzeniała się po komórkach, nakładając się na typowe dla istoty czerwone zabarwienie. Każda warstwa skóry miała inny odcień reagującej na impulsy substancji, dzięki czemu pseudosmok mógł stawać się zielony, brązowy, czarny, a nawet łączyć te kolory w bardziej skomplikowany wzór. Niestety dlatego też często kończyły swoje żywoty jako składniki do zaklętych przedmiotów związanych z iluzjami i manipulacją barwami.
Diagnoza Alii sprawiła, że przerażenie ustąpiło. Stworzeniu pozostało jeszcze na tyle rozsądku, aby ocenić swój stan. Ogon opadł, a rozsyczany pseudosmok zamilkł i poruszył się tylko niepewnie. Nie sfrunął jednak do Alii. Przemówiła tylko do jego rozumu - i dobrze trafiła, bo wydawał się być wyrachowany i kalkulujący - ale nie do serca. Brakowało “wisienki na torcie”.

Githyanki kiwnął głową z podziękowaniem w stronę Anura. Gnom mimo swojego ciętego języka i talentu do pakowania się w kłopoty potrafił pilnować powierzonych mu spraw.
- Najpierw musimy sami się połatać - zwrócił się Rad’ganuz do wiedźmy. Starał się nie okazywać przy tym bólu, jednak spora rana na łydce skutecznie dawała o sobie znać. - Na pewno ma jakiegoś właściciela. Zaprowadzi nas do niego i odbierzemy znaleźne bez trwonienia złota w świątyniach.
- Nie róbcie gwałtownych ruchów - poradził cicho Hassan towarzyszom na ziemi - Spokojnie mały... spokojnie… - Hassan uspokajał siedzącego na dachu smoka, patrzącego na Leshanę. - Dasz radę go uspokoić? - zapytał cicho w elfim języku, zerkając na wojowniczkę. Skrwawioną glewię opuścił, nie chcąc straszyć stworzenia, i celowo odsunął ostrze w cień, aby żaden poblask nie przestraszył tego przedziwnego zwierzaka.
Elfka spojrzała na wojownika podobnie jak w “Rozochoconej Syrence”. Czy ona naprawdę wyglądała na kogoś kto nadawał się do gadania lub uspokajania. Westchnęła ciężko i przykucnęła na krawędzi dachu wpatrując się w pseudosmoka. Czemu czuła jak ją wołał? Czemu czuła jego cierpienie? Irytacja narastałą w niej sprawiając, że zacisnęła dłonie w pięści. Jej spojrzenie natrafiło na oczy małej pokraki.
- Jak będziesz grzeczny spróbujemy się tobą zająć. - Powiedziała bez przekonania do pseudosmoka. - Istnieje nawet znaczna szansa na to, że dam ci coś do jedzenia.
Pseudosmok przefrunął z dachu na dach i usiadł obok Leshany. Przedstawił się jako: “Figlarny odkrywca, którego nos utknął kiedyś w ulu i który próbował osaczyć skunksa w jaskini”, a przynajmniej taki opis ułożyłaś na podstawie komunikowanych w myślach obrazów. Będziesz musiała to jakoś skrócić... Chwilę później w twoim umyśle ukazały się szybko: brązowa mysz, wróbel, jagody, jabłko. Miał widać przygotowany cały jadłospis... i wydawał się być wybredny. Przystanął ochoczo z nogi na nogę, zaskrzeczał jak pisklę i czekał na jakiś przysmak.

- Może być Figiel? - Leshana sięgnęła do sakwy ze swoimi rzeczami i wydobyła z niej jabłko. Podała je pseudosmokowi. - Musimy ruszać i zająć się naszymi sprawami, możesz jeść siedząc mi na ramieniu?
Pseudosmok kiwnął łebkiem. Zrozumiał Leshanę i się jej posłuchał. Po takich przygodach pałaszowanie jabłka pochłonęło go bez reszty.

Elfka upewniła się, że gad pewnie siedzi jej na ramieniu i rozejrzała się za jakimś zejściem z dachu.
Alia poprawiła kołnierz.
- Uchodźmy tędy z tego zaułka ślepego. Jeno Jandara zabrać kto o siłach ibo ja sama z porżniętymi nogami bękarta nie uniosę - wyjaśniła na wszelki wypadek.
- Dla smoczyny kapłana trzeba, jeno taniego! ibo grosz z nas wypływa nawet szybciej niż jucha tego wieczora dzisiaj. Nie tutejsim, miasto duże nawet wrogość szczurów nam pisana, noc późna, po gusłach klechy powróćmy do Smoka z Rożna, rany opatrzeć, czarnucha na nogi postawie i ruszyć możem się odkuć wreszcie…
Hassan wzruszył ramionami, wziął Jandara, przerzucił go przez ramię i zaczął nieść we wskazanym kierunku.
Miast go sprzedać, będziemy wydawać na gadzinę resztki złota? - zdziwił się githyanki kiwając głową z dezaprobatą - niech będzie, ale u niejednego Czerwonego Maga dostalibyśmy pewnie za niego niezłą sumę.
Alia pokręciła głową.
- Bacz żeśmy tu cuziemcy, takie stworzenia nie rodzą się w kanałach, kominach ili rynnach. Powiadają, że w Grodzie Wspaniałości, czarowników jest więcej niżli kupców w Amn, a wiedz, że to wyczyn jest. Ten tu może mały i otrok, ale z rodu szanownego, takt będzie dla nas tańszy niż dzielenie skóry na moźe czyimś niedźwiedziu. Zresztą, czasem lepiej stracić mało, żeby później zyskać bardziej, lub przynajmniej nie stracić moc więcej.
Leshana zabrała się za zsuwanie się z dachu. Osobiście najchętniej wziełaby kąpiel. Tylko pomału zaczynało wychodzić, że nie będzie ją na takową stać. Pomrukując z niezadowolenia dołączyła do reszty.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline