Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2018, 15:33   #38
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Erik poszedł pomóc przy przygotowaniu posiłku. Chwilę porozmawiał ze służącymi, którzy zajęli się przyrządzaniem posiłku ze złowionych ryb i po posileniu się, poszedł zająć się końmi. Nie zapomniał też o Melissie i jej ojcu, odkładając kilka sztuk na drewnianą miskę i zanosząc je do zruinowanego domu wraz z rozdartymi skórzanymipludrami. Dziewczyna spała, przytulona do ojca, najwyraźniej zmęczona koszmarem dzisiejszego dnia i strażnik nie zamierzał jej przeszkadzać, odstawiając po cichu miskę z jedzeniem w widocznym dla niej po przebudzeniu miejscu.

Kiedy szedł do koni, podziwiał przez chwilę spokój tego miejsca. Taki niepokojący, i uspokajający zarazem. Wiedział, że byli na pograniczu Sylvani, przeklętego przez bogów miejsca, w którym trupy władały krainą. Wciąż pamiętał legendy i opowiastki, które opowiadała mu niania, i historie o których uczył ojciec. Wampiry, nieumałe istoty władały kiedyś tą krainą niczym elektorzy swoimi prowincjami. Ich potęga, pycha i bezczelność spowodowała wielki chaos na południu, które trupie armie pustoszyły setki lat temu, dochodząc aż do samej stolicy, gdzie zostały pokonane. Do dziś w Altdorfie świętuje się ten dzień, przebijając szmaciane kukły drewnianym patykiem, i wrzucając je do Reiku w procesji prowadzonej przez wielkiego Teogonistę.

Tymaczasem jednak należało zabrać się za konie. Erik zdjął z kulbaki swojego konia linę, i starannie uwiązał jeden kraniec liny tak, aby wytyczyć liną jedną ze ścian prowizorycznej zagrody, patrząc, aby było w niej możliwie jak najwięcej trawy. Używając pałasza zaczął wycinać jakieś gałęzie zrzucał je w długą pryzmę, między ziemianki próbując wytyczyć kolejne sekcje płotu. Potem wziął sztylet, i zajrzał do kopyta konia Reinharda, uspokajająco klepiąc go wpierw po szyi. Być może kamień lub coś ostrego utkwiło zwierzęciu w kopycie, a może został gdzieś ugryziony i po prostu musiał zostać opatrzony.

Potem rozpalił niewielkie ognisko na skraju swojej prowizorycznie skleconej zagrody, używając jako paliwa resztek zbutwiałych mebli, które wyciągnął ze zruinowanego domu,i resztek gałęzi pozostałej po jego prowizorycznej robocie. "Zagroda, pistolet, ewentualnie coś jeszcze, co na pewno wyjdzie. Dobry plan na jutro" pomyślał, rozpiął klamerki butów, luzując nieco nogi i położył się na rozłożonym płaszczu, układając głowę na zdjętym z wierzchowca siodle i przykrywając się kocem. Powoli zasypiał, patrząc w ognisko i w iskry lecące do rozgwieżdżonego nieba.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline