Masaż na dwie pary dłoni i dwie masażystki okazał się bardzo przyjemny dla wszystkich stron. Madi bez trudu weszła w rolę starszej koleżanki wprowadzającą nową koleżanki w arkana masażu kobiecego ciała kobiecym ciałem. Całym kobiecym ciałem. W końcu różnica między tym kto kogo i czym masuje zacierały się coraz bardziej aż ostatecznie skończyło się na tym, że wszystkie skończyły wtulone w siebie nawzajem z poczuciem satysfakcji i współdzielonej przyjemności i radości. Mogły za to wspólnie stuknąć się także i szkłem pełnym jabłecznika.
- Musimy się ustawić na dziaranie - Lamia powiedziała uspokajając oddech na tyle, aby nie sapać jak po ciężkim biegu. Leżała na plecach, gapiąc się w sufit z uczuciem błogości kiedy żadne kłopoty nie mają dostępu do myśli, a za progiem nie czai się wróg. Ten ostatni może i się czaił, jednak ona znalazła się w sanktuarium do jakiego Pustkowia czy Front nie miały dostępu. Tak samo jak wizje naćpanych widm o ciemnoszarych oczach i rozbieganym spojrzeniu.
- Dziaranie boli - rzuciła mimochodem, zjeżdżając wzrokiem na Betty - Chyba będę potrzebowała aby ktoś potrzymał mnie przy tym za rękę. Tak dla wsparcia oczywiście - zabijała rzęsami, gryząc wnętrze policzka aby nie roześmiać się na głos.
- Naprawdę? - Betty tak samo udawała mało domyślną odgarniając mokre od potu włosy z czoła kochanki i całując ją czule w policzek a potem jeszcze raz w usta. - Ależ Księżniczko ja nie przeskoczę swojego grafiku. W dzień mnie nie ma bo jestem w szpitalu. - westchnęła starsza kobieta jakby musiała uzmysłowić dziecku, że nie wszystko w życiu i na świecie jest ułożone po czyjejś myśli. - Ale pewnie Amy dasz radę namówić. No chyba, że wieczorami. Wieczorami jak widzisz mam wolne. - gospodyni odwróciła głowę w drugą stronę aby spojrzeć na masażystkę.
- No ja bardzo chętnie. Ale dzień też mi chodzi w salonie. Przyjdziesz w dzień to obsłużę cię jak zechcesz. No ale nie dłużej niż godzinę, więcej no nie dam rady. - terapeutka też bezradnie wzruszyła ramionami. W końcu nagimi bo w trakcie łóżkowych zabaw jakoś straciła swoją koszulę nawet nie wiadomo gdzie i kiedy.
- No a wieczorami zdarzają mi się roboty ekstra, takie jak dla Claudio. Czasem dopiero przed północą wracam do domu. - ciemnowłosa kobieta wyjawiła tą mniej przyjemną część swojej profesji. - Ale było wspaniale, naprawdę byłabym szczęśliwa jakbyśmy mogły to powtórzyć. Tu, albo tam. - uśmiechnęła się dziewczyna wskazując wzrokiem na drzwi do prywatnego loszku które mimo najszczerszych chęci nie zdążyły ani nawet nie miały już siły zwiedzić i skorzystać.
- Czyli zostaje wieczór… data do dogadania. Doktor Brenn i tak chce mnie tu uziemić jeszcze trzy miesiące - Mazzi wzruszyła ramionami, nie gubiąc pogody ducha. Jasne, zawsze były problemy różnej maści przy dograniu terminu dla paru zajętych osób, ale to kwestia chęci dogadania, albo pomysłowości. - Też bym chętnie powtórzyła - podniosła głowę spoglądając na króla kolekcji Betty, stojącego cicho w łazience. Samo to sprawiło że wyszczerzyła się jak dziecko w oczekiwaniu na gwiazdkę - Zawsze możemy cię zamówić. Na masaż oczywiście. - opadła na materac, gapiąc się na Madison wymownie, a potem wzdrygnęła się - Słuchajcie. Znacie tu pub z żarciem zaadaptowany ze starego marketu? Niska, jednopiętrowa konstrukcja, oszklony front. Za barem siedzi stary, łysawy gościu o imieniu Garry.
- Zamówić? Mnie? Na cały wieczór? A stać cię? - zapytała masażystka z wyraźną ciekawością w oczach jakby spojrzała na Lamię z całkiem innej niż dotąd perspektywy.
- Oj, tam stać nie stać, takie damy jak my chyba nie muszą rozmawiać o pieniądzach prawda? - Betty wtrąciła się w rozmowę spoglądając to na jedną, to na drugą nagą kobietę po swoim boku. - Ja zwykle jestem wieczorami w domu. Na pewno bym się bardzo ucieszyła jakbyś miała ochotę odwiedzić nas ponownie. Nawet wracając z pracy o dowolnej porze. Będziesz zmęczona to najwyżej się wyśpisz w spokoju. A jak nie będziesz zmęczona no to myślę, znajdziemy sobie jakieś zajęcie. - okularnica które w akurat w tej chwili była bez okularów z gracją zaprosiła masażystkę na przyjacielską wizytę tak udanie, że ta roześmiała się wesoło i pocałowała ją w policzek i w usta.
- Dobrze, to wpadnę jak tylko będę mogła. Dziś już nie mam siły obrobić tej pannicy na stojaka a nadal mam na to dziką ochotę. - terapeutka zaśmiała się opierając głowę na łokciu i patrząc ponad piersiami gospodyni na twarz leżącej po jej drugiej stronie kobiety. - A ten bar myślę, że wiem który. “41”. A przynajmniej w “41” barmanem jest taki starszy typ o imieniu Garry. I często tam tego punk’a, Rude Boy’a można spotkać. Albo kogoś z jego bandy i podobnych klimatów. - niejako przy okazji wykolczykowana masażystka wysypała się informacją o adresie klubu o jaki pytała starsza sierżant.
Gdyby to było technicznie możliwe, Mazzi zastrzygłaby uszami. Obróciła się na bok, przybierając identyczną pozę co masażystka.
- Gdzie to dokładnie? Jak tam dojść? I kto to do cholery jest Rude Boy? Oprócz tego że palant - zmarszczyła czoło, zadając te ważniejsze pytania. Nie przeszkodziło to jej dłoni wędrować po brzuchu i górnym froncie pielęgniarki - I to nad palanty.
- No na końcu 41-ej ulicy. Tuż przed rzeką, patrząc z tej strony. Dostaniesz się na 41-szą, zapytasz o bar “41” to każdy ci pokaże. - Madi mówiła jakby wcale nie uważała za zbyt trudne odnalezienie lokalu o jakim mówiła. Betty pokiwała głową potwierdzając te informacje i ciekawie zerkała na wędrujące po sobie palce ciemnowłosej saper.
- A Rude Boy to taki punk. Ma swój zespół szarpidrutów i dają koncerty, rozbijają się po barach, denerwują ważniaków tą swoją anarchistyczną gadką i w ogóle podejrzany i niebezpieczny element. Porządne dziewczyny powinny się trzymać od nich z daleka. W sobotę dają koncert w starym kinie. Oczywiście, że idę. - Madi powiedziała zadowolonym głosem zerkając co chwilę na rozmówczynię zainteresowaną Rude Boy’em ale i obserwując poczynania jej palców na ciele gospodyni. Sama też dołączyła do zabawy i wolną ręką zaczęła leniwie kreślić jakieś wzorki na brzuchu, biodrach i plecach okularnicy. Ta zrewanżowała się podobnie i przynajmniej starsza sierżant czuła jak jej dłoń zaczyna pieścić skórę na jej karku i kręgosłupie.
- 41-sza, bar o tej samej nazwie - powtórzyła aby zapamiętać, wodząc leniwie palcami po torsie Betty i mrucząc gdy i ona zaczęła swoje zabiegi - Więc widzimy się w sobotę - uśmiechnęła się do Maddi wesoło, mrużąc przy tym oczy z czystej, nieskrępowanej radochy - Słyszałam, że całkiem nieźle rzępolą. Jak na palantów - parsknęła, opierając brodę na piersi gospodyni i westchnęła, patrząc na nią z dziwną nostalgią.
- Wiem, że obiecałam nie wyskakiwać oknem… - zaczęła dość neutralnie, nie przerywając pracy paluchami - Poczekam aż uśniecie i się… przejdę. Nic mi nie będzie - dodała zawczasu zanim pojawił się argument “bo jeszcze ci coś zrobią” - Pożyczę ten gaz o którym mówiłaś, dla świętego spokoju, ale to Sioux Fall, nie Front. - mina jej wróciła do lekko nieobecnej - Nie będzie tu nic gorszego od… tego co tam, a z tym co będzie sobie poradzę - skrzywiła usta w krótkim uśmiechu który nie sięgał oczu - To był naprawdę dobry dzień… dziękuję wam. Amy też podziękuje jak jutro wstanie, a ja odbiorę żołd. Po prostu - zawiesiła się, mieląc coś niemo pod nosem i przewróciła się na plecy, gapiąc się martwo w sufit.
- Nie chcę spać. - przyznała wreszcie, zgrzytając zębami ze złości - Bo wiem co będzie gdy zamknę oczy. Nie chcę tam wracać. Tu mi się bardziej podoba. Zaufasz mi na tyle żeby wypuścić z kluczami od chałupy? Naprawdę nie chce się wybijać oknem.
- I tak muszę wam zostawić klucze jak będę szła do pracy byście mogły wyjść i wrócić do mieszkania. - westchnęła naga pielęgniarka leżąc między dwiema innymi nagimi kobietami. Madi na razie przysłuchiwała się rozmowie ale chyba ucieszyła się, że Lamia też w sobotę idzie na ten sam koncert co ona.
- To może się spotkamy? Masz jakiś samochód? Mogę podjechać pod ciebie jeśli chcesz. - zaproponowała od razu uśmiechając się zapraszająco.
- Ale spróbuj może jednak zasnąć Księżniczko. Jak chcesz mogę dać ci tabletkę ale najlepiej spróbuj zasnąć. Będę tuż przy tobie. Jak chcesz, możesz spać w środku. - zapytała zerkając na terapeutkę a ta chętnie pokiwała głową na znak, że nie widzi problemu a nawet jest za takim pomysłem.
- I może spróbujesz pojechać tam jutro w dzień? Jak to ten bar co w nim byłaś to pewnie dowiesz się tego co chcesz albo zostawisz jakąś wiadomość. Bo stąd do tego baru, na piechotę, po nocy, to jest ładny kawałek. A w dzień wsiądziesz w autobus i podjedziesz prawie pod same drzwi. - Betty głaskała pacjentkę, kochankę, przyjaciółkę i służącą po głowie troskliwymi ruchami dłoni. Bardziej matczynymi niż kochanki.
- Masz jakieś trudności ze snem? - zapytała w końcu masażystka gdy pielęgniarka skończyła łagodnie tłumaczyć Lamii co i jak.
- Stres pourazowy. Koszmary i amnezja. - westchnęła gospodyni całując pocieszająco Lamię w czoło. - Nie masz jakiegoś masażu na to? - zapytała raczej dla zasady i podbudowania żartem tej atmosfery. Teraz masażystka westchnęła i zasępiła się nad tym wszystkim.
Długą chwilę Mazzi nie mówiła nic, wgapiona w sufit jakby znalazła tam nagle coś bardzo ciekawego. Wreszcie przymknęła oczy i odetchnęła powoli.
- Dobrze… spróbuję z tą tabletką - uchyliła jedno oko, wieszając je na pielęgniarce - I nie będę się nigdzie włóczyć do rana, słowo skauta. Tylko… dasz mi zapalić na balkonie przed snem? Wezmę prochy, wyjaram fajka… i akurat mnie zetnie. Przepraszam - westchnęła krzywiąc się gorzko. Podniosła dłoń i przetarła nią twarz - Byłoby chujowo gdybym obudziła was krzykami, albo zrobiła przez sen krzywdę. Nie kontroluję tego - prychnęła zła, podnosząc się do siadu jednym szarpnięciem, drugim postawiła się na nogi już na podłodze - Tego co pojawi się kiedy zamknę oczy. Ani tego jak na to zareaguje. - wzruszyła nerwowo ramionami, podchodząc do zrzuconych ubrań i grzebiąc w nich intensywnie w poszukiwaniu wysępionego od chłopaków spod “trójki” fajka. Nagle parsknęła - Ale od świtu do zmierzchu zwykle jestem normalna i nikogo nie biję, ani nie gryzę… o ile nie wyrazi na to zgody.
- Na gryzaki pomagają zwykle kneble. Są całkiem skuteczne i chyba też bym jakiś znalazła jakby trzeba było. - Betty w udany sposób powtórzyła żartobliwy ton Lamii i bez ubierania się wstała z łóżka. Na jej nagiej sylwetce ta wytatuowana czarna wdowa wydawała się jeszcze większa i czarniejsza. Razem wyszły z sypialni i po chwili ruszyła za nimi i masażystka. Rozdzieliły się w salonie. Gospodyni ruszyła do kuchni, Lamia na balkon a Madi do leżącej na macie blondynki przykrytej kocem.
- Zostawimy ją tutaj na noc? - zapytała klękając przy śpiącej Amelii.
- Nie, weź ją do nas. Chyba już będziemy grzeczne. Jak już i tak śpimy ze sobą to niech nie czuje się gorsza. - odpowiedziała gospodyni nieco unosząc głos i po chwili wróciła do salonu akurat gdy terapeutka budziła zaspaną blondynkę.
- Oj, zasnęłam. Ale było tak fajnie… - rozmarzyła się zaspana blondynka i popatrzyła na resztę kobiet. - Jesteś goła… i ty też… - zauważyła trzeźwiej gdy zorientowała się, że i Betty wracająca z kuchni i budząca ją Madi są nagusieńkie. Jedynie przez drzwi na balkon widać było najbardziej ubraną starszą sierżant.
- Masz tutaj tabletkę i wodę Księżniczko. - powiedziała gospodyni stając w drzwiach balonu i wyciągając dłonie ku swojej faworycie. Zza jej pleców do Lamii doszły głosy zbierających się z podłogi dziewczyn. Właściwie to blondyna też była prawie naga bo została w samych majtkach.
- Zjebałam, co? - przyjęła komplet medyczny, biorąc go w jedna rękę. Drugą popalała mechanicznie papierosa, gapiąc się w nocne niebo. Chyba było chłodno, czuła jak robi się jej gęsia skórka, lecz prawdziwego zimna nie czuła. Pokręciła głową, ukrywając twarz za zasłoną włosów.
- Dziękuję, zaraz wezmę. Tylko dopalę… i przyjdę do was. Schowaj się, jesień mamy. Zimnica… ej Betty, pożyczysz mi jutro sukienkę i jakieś buty? Zanim sobie czegoś nie kupię. - próbowała się uśmiechnąć i nawet wyszło. Do chwili aż podjęła dalszy wątek. - Jeśli to nie problem rano prosiłabym o podwózkę. Do szpitala. Obiecałam Danielowi że do niego wpadnę. Poczekam aż otworzą urząd, zgarnę co moje, wyrobić nowe dokumenty. Teraz nawet tym autobusem bez ID nie przejadę. Ale do załatwienia…. i fakt - nabrała nikotynowego powietrza i wypuściła powoli nosem - Nie ma co łazić po nocy i szukać atrakcji… właśnie atrakcje. Pomyślałam czy… - zacięła się, podejmując temat trzy buchy później - Daniel żartował o playmate. Co mi szkodzi wskoczyć w gorset… jeśli masz gdzieś królicze uszy i ogonek - wreszcie uśmiechnęła się żywiej, patrząc bystro na pielęgniarkę - Taki wiesz. Montowany na wtyk, bez taśmy - parsknęła już bardzo wesoło.
Starsza sierżant widziała doskonale nagą sylwetkę stojącą w drzwiach bo od wewnątrz oświetlały ją świece i lampy. Trochę mniej wyraźnie widziała front i twarz drugiej kobiety bo te choć zwrócone do niej i ledwo o dwa kroki tonęły już w nocnej ciemności. Za to dobrze słyszała jej głos oraz widziała ruchy jej sylwetki. Przez moment milczała i popatrzyła gdzieś w bok, na śpiące, zaciemnione miasto prawie bez jasnych punktów. Westchnęła i wyszła na balkon. Wyjęła z dłoni Mazzi papierosa i sama się zaciągnęła opierając się przy okazji ramionami o balkon. Widziała jak zaciąga się papierosem, jak wydmuchuje dym. Jak znów zaciąga się papierosem i znów wydmuchuje dym. - Oh, Księżniczko. - pokręciła głową z jakimś ciężarem i żalem w głosie. Znów się zaciągnęła i popatrzyła wreszcie w bok na tą ubraną kobietę. W międzyczasie Madi zdążyła już pozbierać Amelię z podłogi i znikły i ucichły więc poszły pewnie już do sypialni.
- Kto chce ciągnąć za dużo sroczek za ogon ten zostaje z paroma piórkami w ręku i masą nieznoszących go sroczek. - powiedziała patrząc na Mazzi i obserwowała chwilę jej ubraną w sukienkę sylwetkę.
- I chcesz jechać do Daniela rano tak? A kto zostanie z Amelią? Mówiłam ci przecież, że tak na wariata wszystko załatwiane, że nie zdążyłam nikogo znaleźć. A nie mogę zostawić samej żadnej z was. Zwłaszcza jej. - westchnęła kręcąc głową i popatrzyła na uśpione miasto. Znowu zaciągnęła się papierosem i przetrzymała dym oddając Lamii fajka którego wypaliły prawie na pół.
- Mogę was zabrać. Ale nie możesz jej zostawić samej. Myślałam, że pojedziecie na miasto. To dobry pomysł. Dla was obydwu. Oj czeka cię Księżniczko wiele smutku, zgryzot i cierpienia. Które sama na własne życzenie sobie zgotujesz. - westchnęła z żalem Betty prostując się i opierając się teraz dłońmi i poręcz balkonu wcale się nie przejmując, że gdzieś, tam, w ciemnościach ktoś mógłby ją teraz zobaczyć.
- Przemyśl to jeszcze Księżniczko. Ja jadę rano do szpitala, mogę was zabrać a możecie zabrać się gdzieś same. - westchnęła i odwróciła się by wrócić z powrotem do cieplejszego wnętrza. - A kostium playmate. Zostawię ci jutro przed wyjściem jak zdążę. - spojrzała jeszcze na trzymane przez sierżant szklankę i tabletkę. - Ale proszę cię Księżniczko nie okłamuj mnie. Bo to mi złamie serce do reszty. - dorzuciła jeszcze i wróciła z powrotem do mieszkania.
Przemyśl, pomyśl, zastanów się… cokolwiek miało związek z kapralem Rangersów u Betty wywoływało intensyfikację wzdychania, ciężkich spojrzeń i zmartwionych min. No tak… przecież zadawanie się z lekomanami nie należało do prostych.
- Dobrze… - westchnęła równie ciężko co pielęgniarka, wsadzając pigułkę między zęby i zaraz popiła ją wodą - Zostanę rano tutaj, a jak Amy wstanie zrobimy sobie wycieczkę po mieście. Ogarniemy urząd, a potem… wrócisz to przyniosę ci zęby w kapciach - wróciła do weselszych tematów, machając zbywająco ręką i przy okazji wyrzucając dopalonego papierosa - Z tym królikiem się wstrzymamy. Ale wpaść do niego na chwilę muszę, bo dałam słowo. Zobacze jak sie trzyma, a potem… wezmę autobus i przejadę się do “41”. Teraz lepiej? - spytała bez złośliwości i przepiła gorycz wodą - Nie martw się, nie o mnie… dam sobie radę. Już mi pomogłaś… ciągle pomagasz. Dzięki. Nie okłamię cię. Nigdy - zrobiła parę kroków i złapała drugą kobietę od tyłu, przyciskając do siebie i opierając czoło o jej ramię. - Nigdy tego nie zrobię. Obiecuję.
Gospodyni zatrzymała się i odwróciła. W oczach, nie przykrytych okularami, Lamia dostrzegła coś błyszczącego, chyba ze wzruszenia. Objęła i przylgnęła do niej mocno.
- No. Tak już lepiej Księżniczko. Naprawdę tak bardzo chciałabym aby ci się udało. Ale z tym Danielem nie wróżę ci szczęścia, że ci się uda. I nie chciałabym żebyś oszukiwała samą siebie, że możesz to zmienić. Może jestem pesymistką jak stare baby mają ale chciałabym oszczędzić ci cierpień i rozczarowań. A jednak wiem, że tak naprawdę powstrzymać to możesz tylko ty sama. - wyszeptała jej do ucha czule głaszcząc ją po głowie. Chwilę tak milczała stojąc i trzymając lamię w objęciach.
- A ten króliczek playmate czemu nie? Myślę, że świetnie byś w tym wyglądała. - powiedziała weselej odsuwając się trochę aby spojrzeć na jej twarz i front sylwetkę. - I jeszcze przyniesiesz mi kapcie w zębach? Oj to chyba bym ci aż pozwoliła zdjąć mi buty i założyć te kapcie. Podobało mi się jak dzisiaj to zrobiłaś. - wyznała już bardziej kosmato i pocałowała ją w usta tym razem jak na kochankę przystało. - A teraz chodź do łóżka, czekają na nas dwie gorące i chętne dziewczyny. - pociągnęła ją za rękę prowadząc przez salon ku swojej sypialni.
Powitało ich senne spojrzenie blondynki i nieco rozbawione brunetki, gdy we dwie pakowały się do łóżka. Lamia zajęła miejsce pośrodku, kładąc się przy Betty, z głową na jej ramieniu. Słyszała że pozostałe kobiety o czymś rozmawiają, łóżko lekko trzeszczało gdy któraś się poruszyła... potem przyszła ciemność, ale dobra. Czarna, gęsta.
Bez żadnych snów.
Bez koszmarów.
Bezpieczna.